"Wędrówka dusz"-Tom IV-Rozdział II-Witamy w przedsionku piekła...

Życie w miłosnym gniazdku kwitło, jednak na świecie już tak różowo nie było... Nadszedł feralny dzień, w którym zamordowano arcyksięcia. I znów tryby historii zaczęły się obracać coraz szybciej, dążąc do nieuchronnej katastrofy. Zgodnie z przewidywaniami Doriana, strona pokrzywdzona zwróciła się z żądaniami do Serbów, lecz z braku zgody zmuszona była wypowiedzieć wojnę. A dalsza sytuacja podobna była do ustawionych w rzędzie kostek domina, kolejne państwa dołączały się przeciw poprzedniemu , następne tak samo i tak dalej...
     Tak samo zrobiła Francja, jednocześnie ogłaszając mobilizację w całym kraju. Wici dotarły również i do małej wsi, gdzie byli Kratos i Sara. Mężczyzna siedział na ganku i czytał list, w którym Francja wzywa Kratosa Montaca do obrony wartości wolności i ojczyzny, wysyłając go na miejsce zbiórki koło Paryża, gdzie zostanie wyekwipowany i przyszykowany do służby. Zgniótł w dłoni papier i zamyślił się odchylając się do ściany.. Chyba nie dane będzie mu spokojne życie, w końcu mimo ich szczęścia klątwa nadal działa. Czuł, że jego ręce znów splamią się krwią, a tak bardzo chciał tego uniknąć... Widocznie czasy na tyle się nie zmieniły, by móc nie marnować życia ludzkiego.
     Sara usiadła obok niego, kładąc mu głowę na ramieniu, Kratos głośno wzdychnął i cichy głosem spytał:
– Czy my nie zaznamy nigdy szczęścia?
– A co było przez kilka lat?. Dobrze, że choć tyle nam było dane, popatrz na poprzednie nasze żywoty, wcześniej mogliśmy się sobą nacieszyć, co najwyżej przez parę miesięcy... Cieszmy się chwilą, nim znów ciemne chmury nad nami zawisną – Sara przymknęła oczy, a chłodny wiatr muskał jej policzki. Następnego dnia spakowawszy niezbędne prowiant ruszył w drogę, a przedtem czule objął Sarę, cały czas powtarzając , że szybko wróci cały i zdrowy. .Dziewczyna z trudem skrywała łzy, prosząc Boga o opiekę nad nim. Nie była jednak słabą panienką, otarła grzbietem dłoni łzy i postanowiła, że będzie dbać o dom czekając na niego, a każdy dzień będzie kończyć modlitwą za ukochanego..
     Tymczasem Kratos wraz z innymi wsiadł do wojskowego pociągu, wbrew nadchodzącej wojnie atmosfera przypominała wyjazd na paradę niż na front. Każdy się śmiał, żartował, myśląc jaką pamiątkę przywieźć z Niemiec. Wszystko to wzbudzało u weterana silną irytację....Nikt zdrowy na umyśle nie cieszy się z wojny,bowiem każda niesie ze sobą ofiary.... Widocznie czas pokoju zatarł okropności i tragizm konfliktu, zostawiając same romantyczne i pełne chwały wyobrażenia o nim. Odcinając się od tej hałastry, postanowił się zdrzemnąć.. wolał to, niż wesołe rżenie osłów, idących do rzeźni. Po paru godzinach byli na miejscu, tu mieli zostać parę tygodni, a później podróż na front . Największe zmiany dotknęły uzbrojenia, już nikt nie stał w szeregu mając nadzieję, że w coś trafią.. Teraz wystarczyło załadować osiem naboi i można było strzelać, po każdym strzale przeładując, to samo spotkało działa. Do historii już odeszły czasy, gdy każdy musiał użerać się z nabijaniem broni..
     Kratos bardzo szybko przyzwyczaił się do nowego oręża i w oddziale zdobył przezwisko snajper, bo trafiał praktycznie we wszystko. Musztra, ćwiczenia walki bagnetem, strzelanie.. te czynności stały się codzienną rutyną.. Gdy minął czas szkolenia pociągi ruszyły w kierunku obszaru walk. Nadal panowała atmosfera, że razem z Brytyjczykami i Rosjanami zniszczymy Austriaków i Niemców, a na najbliższe święta będą razem z rodzinami w domach. Pojazd się zatrzymał,jak na razie wszystko było tak jak pozostali zakładali.. Sucho,czysto, brak jakichkolwiek zniszczeń, jęków rannych, świstu artylerii.
Zostali oddelegowali na pierwszą linię obrony i tu ogromne zaskoczenie, nie powitali ich ciepłymi uśmiechami z oczyma pełnymi nadziei, wszyscy mieli tu smutne, pełne zobojętnienia twarze, a niektórzy trzęśli się na pełnej błota podłodze w okopach. Doszli do oficera, od którego mieli dostać następne rozkazy.Ten wyjął fajkę z ust i powiedział:
– Widzę, że nowe mięcho przybyło. W samą porę. zmienicie tych staruszków, których tu widzicie... – Nikt nie rozumiał jego słów, przecież żołnierze tu służący mieli nie więcej niż czterdzieści lat... skąd więc określenie starcy???. I znów musieli iść, tym razem za oficerem kwaterunkowym. Ciemny brudny schron miał być ich domem, a na pytanie gdzie są prycze dla wszystkich i gdzie można się wykąpać, ich przewodnik roześmiał się w głos.. Wreszcie zlitował się nad nimi jeden z obecnych żołnierzy:
– Wybaczcie każdemu dziwaczne porównania albo zupełnie bezsensowne wybuchy śmiechu, tylko to ratuje nas przed szaleństwem. Pewnie nic tu nie przypomina, tego co obiecywali werbownicy. i szkoleniowcy. To co widzicie, będzie wam towarzyszyło do końca albo waszego albo wojny. Będzie dla was zbawieniem jak i piekłem. Ja tu zostaję, więc będę się starał, żebyście żółtodzioby, tak szybko nie kopnęły w kalendarz. Zasada pierwsza, nie wychylać się poza linie okopu, zasada druga, co jakiś czas zebranie się i wybicie szczurów oraz za pomocą różnych metod pozbycie się tych cholernych robali.. Jeśli tego nie zrobicie, nawet w nocy nie zaznacie spokoju i do jedzenia czy wody wam narobią... Podczas ostrzału artyleryjskiego staracie się być blisko ziemi, a najlepszą ochroną dla was jest schron, musicie sobie także znaleźć jakieś czasochłonne wymagające zajęcie, bowiem długotrwały ostrzał może spowodować, że coś wam tam wewnątrz pęknie i nie mam tu namyśli waszych bebechów. To chyba wszystko. A jeszcze was nie powitałem. Witajcie w naszych okopach na drodze lekkim spacerkiem do piekła i jeszcze dalej..gdzie diabeł to maleńki pikuś. A śmierć mówi dobranoc.

krajew34

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy i historyczne, użył 1052 słów i 5999 znaków. Tagi: #Francja #PierwszaWojnaŚwiatowa #okopy #wieś #Kratos #Sara

Dodaj komentarz