"Wędrówka dusz"-Tom III-Rozdział X-Początek rewolucji,kłopoty klasy wyższej rosną...

Życie Kratosa nabrało barw, nie sypiał już w marnej szopce, ubrania miał tak czyste, jak pozwalały na to warunki pracującego młodzieńca, jadł również lepiej. Sklepikarz traktował go teraz jako klienta niż pasożyta. W sumie musiał mu oddawać około ośmiu lirów dziennie za porządny posiłek i nocleg w pokoju na poddaszu. Rozkład dnia też mu się trochę zmienił, od rana jak zwykle pracował, a wracając koło wieczora, szedł do pałacyku, gdzie spędzał czas z Sarą, raz na jakiś czas zostając na noc. Mógłby cały czas być z dziewczyną, czerpać wyłącznie przyjemności z życia. Jednak Kratos nie był takim człowiekiem, od najmłodszych lat wiedział, że rozkosze ciała są chwilowe i należy rozważnie z nich korzystać, by nie pochłonęły całkowicie czasu na pogoń za nimi.       Chciał je doznawać, nie ma człowieka, który by nie ich lubił, jednocześnie wpoił sobie myśl, że ten, kto całkowicie się w nich zatracił, nie jest już istotą ludzką, tylko zwierzęciem. Bowiem tylko one bazują w pełni na swoich instynktach i nie robią nic przeciwnego do nich. Ludzi odróżnia to, że mają swój własny rozwinięty rozum i mogą postępować, myśląc, a nie tylko działając, choć u wielu można zaobserwować coś zgoła przeciwnego.
     Tak więc podzielił swój czas na pracę i na rozrywkę z Sarą. I tu też można zauważyć rozsądek tego mężczyzny, nie traktował ją jak rzecz do zaspokojenia własnych uciech, tylko jak osobę bliską jego sercu. Spacerowali, prowadzili długie rozmowy, odpoczywali w ciszy, delektując się własną obecnością... Dziwiło to sługi Sary, przeważnie wszystkie szlachcianki miały kochanka tylko w jednym wiadomym celu, chciały uciec choć przez chwilę przed teraźniejszością, z obecną ich panią było inaczej. Wyglądali bardziej jak zakochana para niż dwoje ludzi opierających własną wieź wyłącznie na kontaktach seksualnych.
     Jak zwykle podczas jednej z ich wycieczek po wielkim ogrodzie, między Sarą, a Kratosem trwała ożywiona rozmowa, podczas której nie zauważali, co się dzieje wokół. Ważni byli w tej chwili tylko oni:
– Zastanawiałaś się, że mimo różnych czasów naszej śmierci odradzamy się w podobnym wieku? Ty przeważnie w granicach od 3 lat młodsza do tych samych lat ile ja posiadam? Wiem, że bywało tak, iż śmierć przychodziła po nas podobnie...– spytał, kładąc się na trawie. Obok niego powoli z odpowiednią galanterią dla damy usiadła także dziewczyna, odpowiadając mu:
– Wiesz teraz, jak o tym wspominasz, to rzeczywiście dziwne. Ale lepiej cieszmy się z tego, wątpię, byś chciał całować staruszkę co? Cieszmy się, że na razie do tego nie doszło i miejmy nadzieję, że nie dojdzie...
– O to byłoby straszne, gdybyś pocałowała mnie bez zębów... Ała, żartowałem przecież – Kratos złapał się za ramie, w które dostał z zaciśniętej dłoni, udając, że go to boli.
– Ty chyba chcesz znów wrócić na ulice – teraz i Sara drażniła się z nim.
– No nie bądź taka, wynagrodzę ci to, zrobię, co zechcesz – Kratos wziął delikatnie za rękę dziewczynę.
– Będziesz miał do tego szanse dzisiaj w nocy....
– Jak to jest, że u nas w związku to właśnie dziewczyna bardziej jest skora do tego niż mężczyzna??
– A czy mężczyzna musi mieć monopol na chęci w tych sprawach? Gdzie jest to napisane? Póki kobieta zachowuje się tak, tylko wobec swojego partnera, to nie powinno być problemu czyż nie? Szczególnie jeśli jest to tylko jeden przez całe jej życie. Nie mów, że ci się to nie podoba...
– Ależ skąd, tylko martwię się o ciebie, by przyjemność nie zamieniła się w nałóg...
– O to się nie martw, korzystam tylko z sytuacji, że mam cię obok, bardzo często jest tak, że zostajemy rozdzieleni, wtedy nie mam żadnych chęci wobec innych mężczyzn czy jak wolisz, nie pragnę zaspokojenia przez byle kogo. Na przykład Rzym, gdy musiałam być kapłanką... Jakie to było nudne, tyle lat tej samej pracy i rozkładu dnia. Jedzenie, opieka nad świątynią, dbanie o to by nie zgasł ogień, posiłek, spanie i tak codziennie. A niektóre kapłanki bardzo sobie folgowały szczególnie z częstymi wędrowcami czy też gośćmi odwiedzających ten przybytek.
– Spokojnie, akurat twojej wierności jestem pewien na sto procent, prędzej wrota piekieł by się otworzyły, niż byś mnie zdradziła...
– I w to masz wierzyć, bo to prawda. Oprócz ciebie nie pociągają mnie inni, a moje serce należy tylko do ciebie. Dobra, dobra lepiej skoncentrujmy się na czym innym, powoli to brzmi jak jakaś grecka tragedia o dwóch zakochanych. A ja wole bardziej komedie niż jej siostrę tragedie. Co za w ogóle dziwni ludzie lubują się w smutkach?
– To tak samo, jak istnieją tacy, którzy lubią się bać i wydają na to pieniądze.
– Bóg musi się łapać za głowę, widząc, co jego twory wyprawiają.
– U nas też takie zjawisko występuję, a nazywa się to rodzicielstwo. Bóg też jest rodzicem, a dzieci lubią psocić i robić wbrew swoim opiekunom. Na pewno nie raz nie dwa chciałaś zrobić swoim na złość co?
– A wiesz, że nie zaprzeczę?. Bardzo często jak nie chcieli mnie słuchać, to robiłam im psikusy, na przykład z paru lin i innych rzeczy zrobiłam węża i podrzuciłam im do łóżka. Ale potem mnie za to zlali...
– A kontynuując temat mamy za sobą parę żyć i mieliśmy wielu rodziców, czułaś do każdego, jakąś wieź czy tylko byli chwilowymi opiekunami?
– Ciężkie pytanie, do pierwszych rodziców zawsze czułam szacunek, szczególnie do ojca, który nauczył mnie jak zarządzać wielkim budynkiem, mimo że w tamtych czasach, kobiety raczej się do takich rzeczy nie brało, kolejnych również tak samo traktowałam, nie mogłam być obojętna, jak widziałam w ich oczach tyle miłości, no, chyba że wtedy jak byłam wieśniaczką i traktowali mnie jak zbędną gębę do wyżywienia, szukając mi jak najszybciej męża i to od kiedy skończyłam trzynaście lat. I zostałam najemniczką, to wtedy nie miałam żadnych uczuć w stosunku do nich, ale tak to każdego z nich nie zależnie od życia kochałam, jak dziecko rodziców.
– Tak, nawet, jak wiesz, że i tak będą następni, to jesteś z nimi tak długo, że wieź, sama się rodzi... Chyba moja droga z naszej pięknej nocy nici, widzę za murem mojego pomocnika, musiało coś się stać, skoro zdecydował się tutaj przyjść, mimo dość wczesnej pory.
– Ty masz pomocnika?
– Tak, bystry i dobry chłopaczek, jego rodzice byli mieszczanami, ojciec był kowalem czy jakimś innym rzemieślnikiem. Jego gadka bardzo zwiększyła nasz zarobek, umie tak przemawiać, że ręce same pchają się po sakiewkę. Zaczekaj chwile, sprawdzę co i jak – Kratos wstał i pomógł przejść przez dość wysoki płot swojemu człowiekowi.
– Przedstawiam ci Aleksa, ponoć jest emigrantem z jakiegoś dziwnego kraju ze wschodu, Rosja czy coś.
– Priviet, jak to mówią w moim języku, piękna pani, przepraszam za najście – Skłonił się lekko niedawno przybyły.
– Kratos bądź tak dobry i przynieś ze stolika wodę, przecież widzisz, że biedactwo ledwo żyje ze strachu i zmęczenia. – Z niewielkimi oporami udał się w kierunku dość daleko oddalonego stolika. Sara uważnie się przyjrzała tej osobie, ku wyraźnym jej zawstydzeniu i spytała:
– Droga Aleks, bo tak się chyba to imię wymawia, powiedz, jak to się stało, że ładna dziewczynka zmieniła się w brzydkiego chłopca? – To pytanie wyraźnie zaskoczyło Alex.
– Nie wiem, o czym pani mówisz.
– To, że nie przewidziałaś tego, iż dziewczynce mogą rosnąć piersi i twoja klatka piersiowa przy bliskim spojrzeniu nie jest płaska tak jak męska... – Alex zasłoniła rękoma tam, gdzie spoczął wzrok Sary.
– Nie bój się, z mojej strony nic ci nie grozi, też nie raz tak robiłam, by móc spotkać się z Kratosem, jednak najlepiej obwiązać się dość ciasno wokół piersi, by nie wzbudzać podejrzeń... A teraz odpowiedz na moje pierwsze pytanie oraz na to ile masz lat?.
– Mam trz... ttrzynaście lat piękna pani... A mój aktualny wygląd spowodowany jest koniecznością, nie było kłamstwem to, co mówiłam wcześniej Kratosowi, nie zgadzała się tylko płeć. Po tym, jak moi rodzice umarli, nie wiedziałam co robić. Siedziałam w zimnym mieszkaniu, myśląc co dalej. Gdy pewnego razu spacerowałam, zaczepił mnie jakiś pijaczek i zaczął dotykać, mówiąc, że może byśmy poszli do niego, że takiej pięknej dziewczynie nie godzi samej chodzić. Kopnęłam go w krocze i uciekłam. W tym momencie zdałam sobie sprawę, w jakim niebezpieczeństwie jestem. Nie byłam głupia i wiedziałam, co robi mężczyzna sam na sam z kobietą i że istnieją tacy, co lubią robić to wbrew innym i czerpią z tego przyjemność. Sama kiedyś słyszałam jak moja sąsiadka padłą tego ofiarą. Po tym zmieniła się tak bardzo, że nie sposób było ją poznać. Nic jej nie obchodziło i nadal chodziła tą samą drogą, gdzie to się stało. Z tego powodu została tak skrzywdzona wiele razy. Po każdym takiej tragedii zmieniała się coraz bardziej, stawała się coraz to bardziej szalona i już sama to robiła z każdym mężczyzna, którego spotkała, a nawet z kobietami. Skończyła, skacząc z mostu. Zawsze myślałam, że mnie to nie czeka, ona była piękną dziewczyną, a ja dzieckiem. Jednak po tym zdarzeniu z pijaczkiem, spojrzałam w lustro i ze strachem stwierdziłam, że coraz to bardziej z dziecka staję się kobietą. Może nie tak szybko, ale jednak. Ryzyko stało się coraz to bardziej widoczne, szczególnie teraz, gdy nie miał mnie kto bronić.Zauważyłam, że chłopcy nie mają takiego problemu. Wzięłam nóż ojca i obcięłam sobie włosy, miałam je ciemne, więc to wystarczyło, by się stać chłopcem. Piersi miałam ledwo widoczne, sukienek nie miałam, bo poprzednie się zniszczyły, więc chodziłam w tym, co zostało, w koszulce, spodniach. Błąkałam się tak z miesiąc, zanim trafiłam na stanowisko Kratosa... I tak jakoś wyszło...
– Powiem ci, że nie wielu, by było tak zaradnych, jak ty. Jak udało ci się tyle przeżyć?
– Parę razy musiałam, no wiesz. Za pierwszym razem nie było źle, bo byłam piana, a karczmarz był taki miły. Już dawno nikt nie był taki dla mnie, straciłam czujność. Po tym zrobiłam to jeszcze tylko parę razy za jedzenie i wodę. Miałam ogromne szczęście, że nie zaszłam w ciąże.
– I zrobili to z dzieckiem?
– Jak na swój wiek jestem wysoka, a po brudnej twarzy i krótkich włosach nie można było poznać, ile mam lat, a dzięki temu miałam co jeść i pić. Nie robiłam to często, tylko gdy mnie mocno głód przycisnął.
– Ciężko miałaś. Ale jeśli będziesz trzymać się Kratosa, nie będziesz musiała robić to ponownie, byleś jako dziewczyna trzymała się od niego z daleka, jeśli wiesz, co mam na myśli.
– Oczywiście, oczywiście... – W tej chwili nadszedł chłopak, niosąc wodę.
– Wiesz, że twój pomocnik, tak naprawdę jest pomocnicą.
– O czym ty mówisz? – Szybko jednak po umyciu, okazało się, co jego dziewczyna miała na myśli. Po pozbyciu się brudu, jej twarz wyglądała nie jak twarz chłopięca, ale jak ładnej nastolatki.
– Musisz i tak z powrotem ubrudzić się, bo na ulicy przyciągniesz zbytnio uwagi. Ale wracając do twojej obecności tutaj, co się stało?
– W mieście nie ma już mięsa, a mąki nie ma od miesiąca. Zaczynają się zamieszki, dopadli jedną karetę, pobili szlachcica i okradli go. Zniknęli, zanim wojsko nadciągnęło. Musisz uważać, bo żołnierze przeczesują miasto i aresztują wszystkich najbardziej podejrzanych... A wolałabym nie tracić swojego jedynego porządnego źródła utrzymania.
– Dobra, ale sama nie wracasz, idę z tobą, wybaczysz mi Saro, że tym razem wybiorę inną?
– Jeśli ta inna, ma trzynaście lat, to jakoś zniosę, ale nigdy nie rób tak ze starszą. Bo wtedy urwę ci... Wiesz co.
– Jestem tego świadomy i doskonale wiem, że nie rzucasz słów na wiatr. A teraz... – Na do widzenia pocałował ją i poszedł z Aleks w kierunku miasta. Po drodze mijali patrole żołnierzy i zostali zatrzymani kilka razy, ale udając, że są pod wpływem alkoholu, puszczano ich wolno, gdyby jednak Aleks nie pobrudziła swojej twarzy za pomocą popiołu, na pewno tak łatwo nie było. Miasto wyglądało strasznie, płonące resztki na ulicach, maszerujące wojsko, a między nimi aresztowani zwykli obywatele.
     Czarę goryczy przelało uderzenie dziecka przez jednego z wojaków. Zrobił to, ponieważ nie wytrzymał presji, niestety tłum miał dosyć. Uzbrojeni w to, co mieli pod ręką, ruszyli na uzbrojonych ludzi króla. Ci nie chcąc wdać się walkę, woleli się cofnąć. Wraz z przebytą drogą, zwiększała się objętość tłumu. Ktoś wpadł na pomysł, by ruszyć na Bastylie, symbol ucisku króla. Po upływie godziny wiezienie było otoczone przez rozgniewanych obywateli.
     Na Wersalu sielanka trwała jak zwykle, a wiadomość o zamieszkach przeszła obojętnie, Ludwik wysłał tylko posiłki, by rozproszyli, wściekłą gawędź i prawie natychmiast zapomniał o sytuacji, zajmując się wyłącznie trwającym wyszukanym balem. Natomiast stała się najgorsza rzecz, która wymagała ostrej reakcji władcy, żołnierze mający pozbyć się buntowników, dołączyli do niego, brak reakcji miał później kosztować życie króla i jego ludzi.
     Niewesoła była sytuacja broniących mieli mało zapasów, stare armaty i ponad setkę wściekłej tłuszczy na zewnątrz. Dowódca po paru dniach skapitulował, ale tylko dlatego, że dostał gwarancje nietykalności dla niego i jego ludzi.
     Najdziwniejsze było, że mimo posiadania wystarczająco ludzi, by zażegnać konflikt, a wcześniej już dostawał sygnały o nadchodzącej burzy, to król ani przedtem, ani później nie zrobił nic. Bastylia padła, a paru żołnierzy i dowódca mimo zapewnień zostali zabici. Mogli się tego spodziewać, nie prowadzili dyplomacji z regularnym wojskiem, tylko z tłumem, któremu reguły wojny nie były znane.
     W końcu po miesiącach zamieszek i spaleniu Bastylii Ludwik uchwala parę ustaw i na chwile nastaje pokój. Jednak wysokie ceny znów wyprowadzają ludzi na ulice, Kratos z Aleks trzymają się z daleka. Obserwując sytuacje, pyta się dziewczynę:
– U was w kraju mogłoby do tego dość?
– Z tego, co pamiętam, wątpię, użyto by muszkietów do rozproszenia tłumu, przywódców, by schwytano i na publicznej egzekucji stracono, a następnie najbardziej aktywne dzielnice spacyfikowano by aresztowaniami i wywózką na przykład na daleką krainę sybir, zimną i mroźną zupełnie nieprzyjazną dla człowieka.
– Wy to się z obywatelami nie bawicie...
– Jesteśmy twardymi ludźmi, aby nami rządzić, nie wystarczy kawałek zapisanego papieru, jesteśmy oporni i pełni buntu. Tylko ostre środki zaradcze mogą coś zdziałać. Chociaż słyszałam, jak kiedyś ojciec mówił o jakiś Polakach, którym wraz z innymi krajami zabraliśmy ziemie, ponoć cały czas próbują się buntować, organizują powstania i tak dalej, przegrywają i mimo to nadal próbują. Trzy narody próbują ich przemienić w swoich, a oni organizują własne tajemne szkoły i pomimo prześladowań używają własnego języka...
– Ta wschodnia i środkowa Europa musi być bardzo wesołym miejscem do zamieszkania...
– Żebyś wiedział... Żebyś wiedział. Coś dzisiaj zarobimy?
– Może mniej, szlachcice się boją wychodzić. Mamy dużo zaoszczędzonych lirów, więc nie ma strachu. Chociaż przy dzisiejszych cenach... Nie wiem, na jak długo to starczy... – Wrócili znów na swoje miejsce. A lud nadal szalał. Wtargnął do Wersalu i uwięzili króla. Odtąd stał się on ich zakładnikiem. Ten stan rzeczy nie miał utrzymać się długo. Jak miała się to okazać niekorzystna sytuacja dla króla? No cóż.

krajew34

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy i historyczne, użył 2887 słów i 16120 znaków. Tagi: #RewolucyjnaFrancja #szlachta #biedota #Kratos #Sara

1 komentarz

 
  • iMoje3grosze

    I teraz jestem mądry :dancing:  Już wszystkowiedzące o Aleksie.  
    :chatownik: Czytam, więc jestem. :yahoo:

    4 sty 2021

  • krajew34

    @iMoje3grosze dzięki za wizytę.

    4 sty 2021