"Wędrówka dusz"-Tom II-Rozdział XIV- Żegnamy mroczne wieki, zew czerwonoskórych wita.

Bezpiecznie odprowadzeni do obozu, mogli, choć chwile odpocząć. Z całej eskapady przeżyli tylko oni, reszta zginęła albo w czasie walki, albo z powodu otrzymania zbyt ciężkich ran. Od razu udaliby się przed obliczę króla, jednak z takim wyglądem było to aktualnie niemożliwe. Ubrudzeni krwią, pyłem, z rozerwanymi ubraniami nie mogli pełnić funkcji dyplomatycznej, przynajmniej nie wobec wypielęgnowanych szlachciców.
     Mieli tylko jedną wielką kadź z wodą, Sara nie miała nic przeciwko wspólnej kąpieli, traktowała Kratosa jako swojego ukochanego, który widział ją wiele razy nago. Jednak on niemający w pełni odzyskanych wspomnień, traktował ją, jako dziewczynę ledwo poznaną, z którą łączy go nie tak bliska relacja, by mógł dołączyć do niej podczas kąpieli. Z perspektywy dawnych wydarzeń może się to wydawać hipokryzją, ponieważ jego pamięć sięga już od czasu życia jako wiking, gdzie wiele razy obcował z nią w łożu. Tyle że wtedy ich więzi były na poziomie pan-niewolnica, a nie wolna kobieta-żołnierz.
     Odwrócił się do niej plecami, Kratos z trudem przełknął ślinę, za nim rozbierała się Sara, wiadome było, co mógł czuć młody mężczyzna, gdy za jego plecami była urodziwa naga panna. Dodatkowo plusk wody, gdy wchodziła do kadzi, przyprawił go o dodatkowe bicie serca.
– A może jednak dołączysz, póki woda ciepła?
– Spokojnie, poczekam, zimna woda ostudzi mnie po tej walce – odpowiedział z lekko drżącym głosem, z trudem skrywając emocje.
     Po kilku minutach dziewczyna skończyła kąpiel, ubrała się i dotykając jego ramienia, odrzekła, że czas na jego kolej. Chcąc nie zepsuć tych ledwo co naprawionych wątłych relacji, również odwróciła się plecami do chłopaka, z lekkim uśmiechem na ustach po kryjomu spoglądała na rozbierającego się. Nacieszywszy oko, wyszła przed namiot, gdzie po kilku chwilach dołączył do niej Kratos. Doradca spojrzał na nich, stwierdził, że są w jako takim stanie, by mogli złożyć raport królowi.
     Zaprowadził ich do wielkiego budynku z płótna, na wielkim czerwono-złotym tronie siedział władca Francji, karmiły go dwie przepiękne niewiasty ubrane w prawie przezroczyste ubrania. Na prowizorycznych ścianach wisiały obrazy, a pod stopami wspaniale udekorowane dywany. Widać było, że Filip I zamiast wojny woli rozkosze przy sztuce i kobietach.
     Zauważył gości, lecz nadal kontynuował to, co robił, zwrócił się do nich:
– A więc to wy jesteście ludźmi, mającymi mi coś do przekazania? – Po ukłonie, odezwał się Kratos.
– Tak panie, jestem wysłannikiem Cesare Borgia, niestety w drodze tutaj napadli na nas najemnicy Wenecji i zginęła twoja wielmożna kuzynka panie, za co bardzo nam przykro.
– I tak była mi kulą u nogi, wiecznie coś chciała, nie dorzeczne, by pragnąć coś od króla, jeszcze te dzikusy... Tylko by zabijali. Co więc ma mi do zaoferowanie Cesare, bym odpuścił sprawę Italii? Musi to być coś, co przekona moich durnych doradców, jak wrócę z niczym, to znów zaczną dręczyć moją biedną głowę.
– Przede wszystkim korzystną umowę handlową między nami a Francją. W konflikcie pomiędzy wami a innym krajem uznawanie tylko waszych racji. Oraz comiesięczny trybut w wysokości pół skrzyni złota...
– Hmm... Kuszące.
– A by ostatecznie przekonać cię do właściwej decyzji, nasz wspaniały malarz Da Vinci, namaluję pański portret i kilka innych wybranych przez waszą mość obrazów. Co więcej, by przekonać pańskich doradców, może pan użyć argumentu, że najemnicy waszych dotychczasowych sprzymierzeńców, zaatakowali pańskich ludzi, co skutkuje zerwaniem umowy.
– Przystaje na te warunki, mam dosyć tych nędznych warunków bytu tutaj... Powiedz swojemu panu, że Francja wycofuje się z tej wojny. – Ucieszony Kratos wyszedł i spytał się Sary:
– Jedziesz ze mną? Nie ukrywam tego, że jesteś bardzo ważna dla mnie, nie wyobrażam sobie dalszego życia bez ciebie
– Byłoby wspaniale, jednak muszę zostać, mam obowiązki, a ty musisz jechać, wasi wrogowie przypuścili szturm na Toskanie. Twój przyjaciel cię potrzebuje.
– A co z nami?
– Spotkamy się, jeśli nie tu, to w następnym życiu, jesteśmy przeklęci i jeszcze się od tego nie uwolniliśmy, dlatego przeznaczenie znów nas do siebie skieruję. Żegnaj, nie skoczę ku tobie, by ci pocałunek ofiarować, czuję, że wtedy nie puściłabym cię z moich ramion.
– Czuję to samo, moja droga, bywaj, oby nasza rozłąka nie trwała długo – Wsiadł na konia i odjechał, a żegnał go zapłakany i smutny wzrok Sary.
     Jednak nie mieli się w tym życiu spotkać, Kratos zginie podczas odsieczy dla oblężonego miasta.
Nie płaczmy jednak na ich losem, znów się spotkają na dalekim nieodkrytym lądzie, po dwóch stronach barykady. Znów również będą się zmagać z przeciwieństwami na ich drodze. Czy zdołają pomimo tego być razem? Wszystko się może dziać w następnym tomie.

Koniec tomu II, dalsze przygody w tomie
następnym, oby szczęście sprzyjało Kratosowi i Sarze.

Dodaj komentarz