"Wędrówka dusz"-Tom III-Rozdział IX- Spotkanie i wizyta,zapowiedź wielkiej szlacheckiej katastrofy...

Kratos już od rana zajmował się czyszczeniem obuwia, zainwestował nawet swoje zaoszczędzone dwadzieścia lirów, by rozszerzyć swoją działalność i móc obsługiwać również kobiety. Aby to zrobić, musiał mieć inną tkaninę do czyszczenia i kupić jeden taki but, by sprawdzić jak się go czyści oraz nabył wygodne siedzisko, jak wiadomo, panie nie mogą stać. Teraz na dzień zarabiał około czterdziestu lirów. Damy były o wiele bardziej szczodre, szczególnie jak swoimi opowieściami wzbudzisz u nich litość. Jego stoisko stało się prowizorycznym punktem spotkań towarzyskich. Paryż nie był za czystym miastem, zresztą wszędzie było błoto i brud, chociaż w porównaniu do średniowiecza, gdzie można było z okna dostać zawartością nocnika i tak było dobrze, jednak wystarczyło wyjść nieostrożnie z karety, by być ubrudzonym.
     Pewnego pracowitego dnia, mając świeże tkaniny oraz nowy zakup ręczną szczotkę do jego małego kramu podeszła szlachcianka, był do niej odwrócony tyłem, dlatego nie wiedział kto to, uprzejmie poprosił, by siadła, a w międzyczasie on zacznie swoją robotę. Nauczony, by lepiej bez pozwolenia nie podnosić głowy, jeśli oczywiście chcesz zarobić, zabrał się do pucowania. Usłyszał z góry:
– A widzisz, mówiłam, że kiedyś będziesz, tak posłuszny, by klęczeć przed moimi nogami – Kratos zatrzymał się, coś w tym głosie było bardzo znajomego, sensu słów zbytnio nie brał do siebie, ludzie wysoko urodzeni lubią głupoty pleść, by pokazać, jak lepsi są, dlatego takie zdanie zignorował, tylko odpowiedział:
– Jak pani chcę, w końcu to pani jest szlachcianką
– Hm, przeżyłam już parę żyć, ale nigdy nie przypuszczałabym usłyszeć takie słowa od ciebie, owszem, bawiliśmy się już w relacji niewolnica-pan, jednak odwrócenia ról na niewolnik-pani... Tego się nie spodziewałam. Zawsze myślałam, iż taki dumny mężczyzna jak ty, nigdy nie zgodziłby się na takie coś. – Teraz już nie wytrzymał i spojrzał na jej twarz, ujrzał roześmianą twarz Sary, a potem wybuchnął śmiechem, widząc teraz swoją ukochaną w śmiesznym stroju, a składało się na niego: mały kapelusik, zupełnie do niej nie pasujący, suknia tego samego kolor, która zajmowała aż dwa miejsca na ławce, u dołu rozszerzała się, tworząc okrąg, by móc myć obuwie taki paniom, musiał mieć drugą ławeczkę, trochę niższą od poprzedniej. By uniknąć linczu ze strony przechodzących żołnierzy, bo taki brudas jak on nie ma prawa, by tak traktować szlachciankę, zdusił swój śmiech i kontynuował swoją pracę, a w czasie jej odpowiedział:
– Powiedziałbym raczej, że to jest zabawa, gdzie brudny zaniedbany jegomość dominuje piękną poważną damę, która nie powinna zadawać się z takim kimś, ale jest zbyt podniecona, by móc zaprzestać...
– No nie powiem, to rzeczywiście mogłoby mi się spodobać, cóż za zmiana stron nieprawdaż? Ostatnio w średniowieczu to ja byłam zwykłą najemniczką, a ty wielkim panem.
– Trafiło się ślepej kurze ziarno.
– Czy ty właśnie nazwałeś mnie drobiem?
– No w tym stroju i zadartym noskiem wyglądasz jak dumna kwoka, nie wspominając o tym twoim śmiesznym tonie głosu, jakbyś dostała jakiegoś uszkodzenia głowy.
– To nie moja wina, że teraźniejsze damy są lekko... niedorobione. Długo jesteś w stolicy?
– Będzie ponad miesiąc – Kończył, oczyszczając jednego buta.
– W mieście panuje jakaś dziwna atmosfera, zupełnie niezauważalna na Wersalu. Tam panuje iście błoga sielanka. Zarządzałam pałacem Faraona i wiem, ile to kosztowało, ceny tu są podobne, dlatego, gdy szacuję, ile pieniędzy wydają... Jeśli coś się nie zmieni, państwo zbankrutuje. Takiego ciężaru nie wytrzyma żaden kraj, a już najwięcej pozwala sobie królowa. Zmarnowała ostatnio ogromną sumę, by jeden z budynków przerobić na niby oborę i grać role mleczarki. Idiotyzm, który w ogóle nie oddaje prawdziwych realiów pracujących kobiet, tak wspaniałe warunki przy dojeniu?
– A ty co, masz już w swym wspaniałym łożu jakiegoś starego markizika? Wątpię, by damy w twoim wieku pozostały niezamężne.
– I tu się nie mylisz, ale nie bądź już taki zazdrosny. Ten facet cały dzień pracuje, no i sam mi powiedział, że jego... No wiesz ... Jest niesprawny i mam mu głowy nie zawracać, a jak mam ochotę to mam pozwolenie na kochanka. Markiz rzeczywiście nie dba o miłostki, ale że szlachcic nie może być sam, to musi mieć żonę, nawet jeśli tylko w teorii. Chcesz się odświeżyć w moim małym pałacyku?
– Myślałem, że tak jak ówczesne damy, kąpiesz się raz na cztery tygodnie...
– Przecież wiesz, że nie wytrzymałabym tyle bez mycia się... Zranisz się, rana się zabrudzi i trzeba amputować.
– No tak od zawsze byłaś czyściochem, oświeć mnie, bo przeważnie według moich informacji, takich jak ja wyrzucano za drzwi, wejście zawsze było zamknięte, jeśli byłeś tym kimś...
–No, jeśli byłeś nieproszony... Ale samotne francuskie damy lubują się w opiece nad takim kimś z ulicy. Lubią sobie myśleć, że wreszcie robią z niego człowieka, a u mężczyzn jest podobnie, taka kochanka z ulicy, jest bardzo wdzięczna, że już tam nie jest. Robią z nią, co chcą, a w zamian ma czyste ubranie i co jeść. Ten pan, stojący obok mnie, to mój lokaj, bardzo zaufany człowiek, służył już nie jednej pani takiej jak ja, więc jak powiesz hasło przy bramie, to wtedy cię wpuszczą, bo on przekaże instrukcje. Hasło brzmi Horus. Widzę, że skończyłeś, ten zawód to twoje powołanie, a nie biegać z bronią...
– Ha ha, bardzo śmieszne, zobaczysz, jeszcze sama doświadczysz takiego życia...
– Zobaczymy, zobaczymy, pocałowałabym cię na pożegnanie, ale śmierdzisz i damy tak publicznie nie może się bratać z plebsem.
– Żeby tylko dama z tego powodu nie pękła od tej dumy... – Sara odprowadzona wsiadła do karety, a      Kratos posprzątał swoje stanowisko, miał w kieszeni sześćdziesiąt lirów, ale nawet do gospody go nie wpuszczą w takim stanie. Zdecydował się skorzystać z zaproszenia. Zapłacił sklepikarzowi i ruszył powoli w kierunku bogatszej dzielnicy. Mógł dopiero tak zrobić, jak zmrok przykrył wszystkim oczy, ponieważ póki słońce świeciło, było ryzyko, że zostanie aresztowany, bądź pobity, żebraków w tych rejonach traktowało gorzej, by nie przychodzili więcej, a mieszkańcy mieli od nich spokój.
     Trzymając się muru, powoli szedł do celu, już wcześniej wypytał starego pijaczka przy karczmie o drogę, kiedyś bardzo często tam bywał u różnych dam, znał tam wszystkie domy, jednak od kiedy kuśtyka, żadna go nie chce. Na całe szczęście alkohol nie zniszczył w pełni jego pamięci, ostrzegł nawet Kratos, by uważał po drodze, póki jest zdrowy, będzie miał wszystko, bo jest młody i pełny sił, a tego potrzebują te osamotnione spragnione wrażeń hrabiny, markizy i tak dalej. Niech tylko coś mu się stanie, szybko o nim zapomną. Doszedł do wielkiego domu, strzeżonego przez najemników. Jeden z nich chciał już go pogonić, Kratos powiedział, że Horus chce go widzieć. Strażnik zdębiał, a dowódca darł się, czemu jeszcze go nie wygonił. Odkrzyknął, że na szaleńca trafił, który coś dziwnego gada, o jakimś Horasie czy Horusie gada.
     Ku zdumieniu zebranych, ich lider zmienił zdanie i kazał wpuścić obdartusa. A swoim ludziom przekazał, by go zapamiętali, bo to nowy „przyjaciel” pani. Kratos podążył za wezwanym lokajem, ten idąc, wyjaśniał mu pewne rzeczy:
– Słuchaj, jeśli chcesz żyć lepiej niż wcześniej, przestrzegaj zasad, a póki markiza się tobą nie znudzi, będziecie mieli dobre warunki. Po pierwsze publicznie nic na temat tej znajomości nie wiecie, nie używacie wulgarnych porównań, co też z nią wyrabialiście, jak to miewają w nawyku niektórzy. W przeciwnym razie będę musiał użyć najemników, by cię uciszyli, moja praca to dbanie o panią oraz jej reputacje, więc nie mogę pozwolić, by chwila przyjemności kosztowała ją tak wiele. Po drugie nie zapominaj, kim jesteś, w poprzednim domu widziałem takich, którzy myśleli, że są tu panami, a nie gośćmi, ci bardzo źle kończyli. A kończąc, staraj się, by nuda nie dopadła panią, a zapomnisz o ulicy. Jako że jestem w podobnej sytuacji, choć nie utrzymuje stosunków cielesnych z markizą, życzę powodzenia – Otwarł pokój i zwrócił się do pijącej coś w filiżance markizy:
– Tak jak pani chciałaś, przyprowadziłem natychmiast tego jegomościa
– Bardzo dobrze Filipie, możesz odejść, od teraz nie ma mnie absolutnie dla nikogo.
– Zrozumiałem, pani – Ukłonił się i zamknął drzwi. A Sara rzuciła się w ramiona Kratosa, całując go długo w usta.
     Odsunęła się i spojrzała na niego:
– Długo kazałeś na siebie czekać, myślałam, że jak tylko mnie zobaczysz, przylecisz jak na skrzydłach... Ale i tak ciesze się, że jesteś. Jeśli chce od ciebie czegoś więcej, musisz się umyć i wyrzucić te łachy. Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Poczekaj to dla mnie niesamowita okazja, Filipie nalej wody do mojej wanny, a potem jesteś wolny, a ty Kratosie, chodź, pomożesz mi, ściągnąć tę okropną suknię. – Podszedł do niej i zaczął jej pomagać, po chwili spytał:
– Ty sobie ze mnie żartujesz prawda? To nie jest suknia, a jakiś głupia ozdoba na mebel. Po jakiego hu... zakładać sobie klatkę z jakiegoś drutu?
– Nie dziwie się twojej reakcji... jakaś durna damulka to wymyśliła lub ktoś podobny, a reszta to podchwyciła i uczyniła z tego normę. – Usłyszeli pukanie, kąpiel była gotowa. Sara pociągnęła za rękę Kratosa, przeszedł przez tyle drzwi, że takiej ilości jeszcze nie widział w jednym budynku. W ostatnim pomieszczeniu zauważył wielką brązową wannę, unosiła się z niej para, co świadczyło, że woda jest ciepła. Sara kazała, by najpierw wszedł Kratos, pomogła mu się porządnie umyć, a po wymienieniu przez służących wody, weszli razem. Dokładnego opisu nie trzeba, by wiedzieć, co się działo, a i naszym bohaterom należy się chwila intymności. Można tylko powiedzieć, że większość wody była poza naczyniem, a jęki i krzyki szczęścia rozchodziły się po całym budynku. Sara i markiz mieli oddzielne sypialnie, dlatego młodzi mogli ze spokojem dokończyć to, co zaczęli w łożu dziewczyny. Pierwsze spotkanie tych dwojga skończyło się wieloma miłosnymi uniesieniami, które trwały do rana następnego dnia. Może się wydawać nudne i dziwne, że większość ich spotkań kończy się w jeden sposób, ale gdy mogą w każdej chwili umrzeć lub zostać rozdzieleni, to jak inaczej mogą się sobą nacieszyć, by odzyskać utracony czas?
     Coś złego i mrocznego nadchodziło nad stolicę, miał się zacząć czas terroru dla wielkich panów i pań, a czas odwetu dla chłopów i chłopek miał zebrać swoje krwawe żniwo.

Dodaj komentarz