"Wędrówka dusz"-Tom III-Rozdział XVII-Witamy w obozie buntowników...Prosta mądrość ludowa pani Stasi.

Biegli,tak jakby sam diabeł ich gonił, gałęzie raniły ich twarze, krzaki rozdzierały spodnie, ale nadal uciekali. Zatrzymali się w pobliskiej wiosce, gdzie zdobyli parę informacji, spalili mundury i zostawili swojego martwego kolegę, by godnie go pochowali. We wszystkich częściach zaboru Pruskiego zaostrzono represje. Największych krzykaczy, którzy wcześniej najgłośniej wołali o wolność, zamykano z obawy o wszczęcie zamieszek, spowodowane chęcią pomocy powstańcom z zaboru rosyjskiego. Robiono szybkie naloty na polskie wsie za pomocą całej masy żołnierzy, gdy znaleźli cokolwiek,co świadczyłoby o patriotyzmie,to jest flagi, polskie książki i inne podobne rzeczy, starszych rozstrzeliwano, młodszych zaś brano do ciężkich prac. Wszystkim takim zabiegom przewodniczył Freitag, z obandażowanym ciałem wykrzykiwał polecenia, niestety nie został zabity, wtedy gdy nasz bohater strzelił do niego i go trafił.
     Kratos miał szczęście, o wsi, w której przebywali, chyba o niej zapomnieli, żaden patrol tutaj nie przybył. Nie tracąc czasu,na sprawdzenie tego ruszyli głębiej w las. Ich jedyną nadzieją było znalezienie bandy,którym przewodzili dwoje ludzi, o pseudonimach biało i czerwony. Był to największych taki oddział w okolicy, lecz niebezpieczeństwo było wielkie, byli oni równie waleczni co nieufni. Po kilku dniach obozowania, gdy jedzenie prawie się skończyło, Wacław miał wartę, a pozostali dwaj spali. Podniósł głowę akurat wtedy, gdy grupa ludzi, otoczyła ich. Kilku z nich mierzyła do nich z pistoletów, jeszcze inni z muszkietów, a pozostała część ta najbardziej liczna miała błyszczące się w świetle nocy ostre jak brzytwa kosy... Porucznik lekko kopnął pozostałych, tamci z gniewnym pomrukiem wstali, ale natychmiast ucichli widząc aktualną sytuację. Jeden z potencjalnych napastników nie ujawniając się, spytał:
– Kim jesteście? Każda próba żartu czy też złej odpowiedzi skończy się waszą śmiercią, moi ludzie są trochę poddenerwowani, dlatego uważajcie, co robicie i mówicie. – W odpowiedzi odezwał się porucznik Kozera:
– Nie sądzę panie, iż jesteście cesarskimi, dlatego powiem prawdę, jesteśmy zbiegami z armii, uchodzimy przed prześladowaniami ze strony Prus. Najpierw przymusem nas wcielili do swojej armii,a później chcieli nas profilaktycznie zabić...
– W twych słowach zdaje się przemawiać prawda, jednakże wrodzona ostrożność każe mi ci nie ufać. Teraz powoli się podnosicie, każdy zbędny ruch z waszej strony, skończy się natychmiastowo kulką... Chyba nie jesteście głupi, by porwać się na ponad pięciokrotną większą grupę. No chyba,że jesteś Polakiem.
– No to mości panie, radziłbym nas związać, może i nie pochodzę z waszego kraju, lecz dusza ma, powoli zaczyna być Polska, a co za tym idzie, jestem nie przewidywalny, szczególnie pod presją wroga – odezwał się lekko śpiący Kratos,powoli podchodząc do tego, co mówił, w jego stronę zwróciły się wszystkie bronie palne, a Wacław uderzył się w czoło, mówiąc pod nosem:
– Co za tępak... – Kratos podszedł na tyle blisko, by zobaczyć, że nie rozmawia z męskim dowódcom, a kierująca tą częścią grupy okazała się dziewczyna. Nie znalazł w jej oczach strachu, tylko butę i pewność siebie, zdzieliła go kolbą pistoletu w brzuch, tak że tamten się zgiął i ze śmiechem powiedziała:
– Masz jaja,nie powiem, porywać się nieuzbrojony na lidera otaczającej cię grupy... Prusakami raczej nie jesteście, oni to by grzecznie czekali na rozwój wypadków. Zwiążcie ich, może i są odważni czy też okażą się w porządku, ale strzeżonego pan Bóg strzeże. Dogasić ognisko i brać ich bibeloty, niech no zginie im choć grosz, to wtedy przećwiczę jak psa. Jak swędzą łapy, to podrap się tam, gdzie słońce nie dochodzi... – I ruszyli w ciemnościach, Kratos i jego towarzysze co chwile potykali się o coś,zupełnie przeciwnie do pozostałych,którzy jak koty ,widzące świetnie w nocy,omijali przeszkody.
    Nad rankiem dotarli do obozu,nikt im oczu nie zasłaniał,w tych ciemnościach oraz prawie brak różnic w krajobrazie uniemożliwiało dotarcie z powrotem czy też doprowadzenie tutaj kogokolwiek.Obóz był dobrze zorganizowany,było parę chat zbitych z drewna oraz wiele namiotów,chyba okradzionych z magazynów zaborcy,bo wydawały się bardzo znajome byłym wojakom.Na środku stała pulchna kobieta w tradycyjnym wiejskim stroju z chustą na głowie,mieszając coś w wielkim kotle,zauważyła przybyłych i zawołała:
– Lucynko a kogo tam prowadzisz?–Pytanie skierowane było do kobiety prowadzącej orszak.
– To jeńcy, pani Stanisławo...
– A traktujesz gorzej niż zwierze.
– To mogą być szpiedzy. Pani...
– Ty mi nie panuj,a wy przestańcie ich popychać,bo jak nie wezmę tej chochli. Prowadź ich tu, pewnie głodni...
– Ależ....
–Dziecko, ty mnie nie denerwuj. Możesz se rządzić tymi swoimi ludźmi,jednak od posiłków jestem ja i zarządzam, by ich nakarmić,a jak będziesz mi tu pyskować,to zaraz głośno powiem,przed czym tak uciekałaś,jak byłaś mała... – Dziewczyna zrobiła się cała czerwona i ustąpiła,nikt z obozu nie dyskutował ze starszą kobieciną,zawsze znajdowała taki argument,że nie było możliwości dalszego oporu.Skierowali się w kierunku dużej drewnianej ławki koło kotła.A niezrażona niczym kucharka ciągnęła dalej:
– No i tak musi być,nie po bożemu,by człowieka traktować jak przedmiot nawet wroga....
– Gdyby tylko oni byli tak ja pani...
– Dajcie przykład,a sami zrozumieją,odpowiadając zło za zło,kręcicie się tylko w kółko....
– To, co mamy iść ku nim z wyciągniętymi gołymi dłońmi,prosząc o wolność? – zirytował się jeden z żołnierzy.
– Ty się młody tak nie unoś,widziałam więcej niż ty w całym swoim życiu, mówię, tylko tak jak naucza pan Jezus, wiem, że to oni nas najechali,rozdzierając nasz kraj jak wilki zdobycz,tylko chce wam przekazać,byście nie przesadzali z tą nienawiścią i przemocą. Chwytajcie za broń dla ojczyzny,piękne to i szlachetne,jednak z każdym zabranym życiem uzmysłówcie sobie,że kończycie jedną historię i wprowadzacie do jakiegoś domu żałobę i smutek .Dlatego jak macie wyjście to nie sięgajcie tak chętnie do broni,jeśli nie byłoby żadnej możliwości,to wtedy wola z góry i niech się dzieje wola nieba,z nią się zawsze zgadzać trzeba. Jeśli oni nie uznają ,że każde życie jest świętością daną nam przez Boga i którego człowiek nie ma prawa zabierać,to wy bądźcie tymi lepszymi.Dusza lżejsza,a na sercu lepiej. – ciągnęła swój monolog,podając w drewnianych miskach zupę. Kratos zwrócił się do staruszki:
– Skąd u pani taka mądrość? – spytał Kratos,biorąc łyżkę do ręki.
– A czemu twierdzisz młody człowieku, że to moja mądrość? Ja jestem tylko prostą kobietą ze wsi, która kocha całym swoim życiem pana Boga, może to właśnie On kazał mi to powiedzieć, kto tam wie?
– A ja słyszałem,że wasi księża wolą brać niż dawać...
– Ludzie gadają i będą gadać. A że głupota jest częścią każdego z nas, to zawsze będą to robić. Przecież taki kapłan to też człowiek i to bardzo podatny na kuszenie szatana, moim zdaniem, oni nie powinni być tak sami, sam człowiek się nie obroni, a jak serce sczernieje, to nawet Bóg nie będzie miał jak pomóc, bo nie działa On bez chęci ze strony człowieka. A komu taki ksiądz ma powiedzieć, co mu leży na sercu? Bogu zawsze, a co jeśli nie chce mu ciągle głowy zawracać swoimi problemami he? Albo chwilowo zwątpił? Każdy samotny podatny jest bardziej na zagrożenia, a co dopiero sługi Pana, którym diabeł chcę, w każdy sposób dopiec. A szczególnie uwielbia zarażać złem serca ludzkie, a jak zrobi to sercu kapłana...To skaczę z radości....Nam łatwo oceniać, od pasterza wiele się wymaga, ale nawet on może stać się łupem głodnego wilka. Biedna dusza, która dała się zwieść ułudą diabła. Dobra koniec gadania, wszamajcie, żeby mi w misce nawet odrobina nie została..Bo chochla pójdzie w ruch... – I odeszła do kotła. Kratos zwrócił się do Wacława:
– W tym waszym kraju każda kobieta taka jest??
– U nas tylko silne....Mamy wielki szacunek do matek,które wiele oddają nam.Nawet pewien nasz kraj ustanowił Matkę Boską naszą królową,a w pewnym pięknym mieście o mianie Częstochowa,jest wspaniałe sanktuarium w pełni Jej poświęcone,gdzie przynosimy swoje problemy i oddajemy się Jej w opiece..Tutaj lepiej traktuj z odpowiednim szacunkiem kobiety,nie jak jakieś boginie czy coś,ale jednak z szacunkiem,bo możesz albo od mężczyzny dostać w twarz z pieści, albo w krocze od baby. I wiesz mi od mężczyzny dostać to nie tak źle w porównaniu do urazu klejnotów rodzinnych.
– To strach mieć taką żonę,szczególnie, jak niektórzy przyzwyczajeni są, że kobieta jest uległa...
– Jeśli szukają niewolnicy ,to niech znajdą sobie,niewolnice na czarnym rynku. U nas małżeństwo to nie panowanie mężczyzny nad kobieta,a bardziej przechodzenie przez życie wspólnie z określonymi rolami i zadaniami,dla każdego po równo i w odpowiedniej ilości..Nieraz lubimy sobie porządzić,bo w końcu mężczyznami jesteśmy,jednak zabawy pan-niewolnik to raczej dotyczy zabaw małżeńskich,he he,a nie całe życie – I tak prowadzili przy posiłku rozmowę do czasu,aż nie przybył po nich strażnik.
     Cała trójka ruszyła wraz z asystą do drewnianego budynku.Przy stole siedział dość starszy mężczyzna,który odprawił wszystkich prócz gości:
– Witajcie,macie szczęście,poręczyła za was Czerwona,gdy by nie ona wtrąciłbym was do aresztu na czas weryfikacji waszych tożsamości. Jeszcze jej nie widzieliście,bo jest na zwiadzie.Ach gdzie moje maniery,jestem Biały.Były oficer wojska carskiego i tyle powinniście wiedzieć.Nasi szpiedzy z wioski donieśli mi o was.Z ich raportu wynika,że pomimo bycia w obcym wojsku nie straciliście swojej dumy narodowej. Przykro mi z powodu waszego kolegi,kolejny z naszych zginął z rąk nieprzyjaciela. Wybaczcie,że nie będę jakoś mocno wstrząśniętym,ale dzisiaj śmierć jest prawie na porządku dziennym,żal ściska serce,lecz trzeba iść naprzód.Szczególnie jak oficer,który ma na swoich barkach tyle żyć,nie może dać się ponieść sentymentom,dusząc je głęboko w sobie.Pewnie kiedyś to się na mnie zemści...Ale nie wiadomo czy tego dożyje...Na razie zostaniecie w naszym obozie i choć zarekomendowała was czerwona ,nie mogę pozwolić wam na zbytnio swobodę,póki ona nie przybędzie do obozu. Pozostało im czekać...

krajew34

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy i historyczne, użył 1936 słów i 10821 znaków. Tagi: #partyzantka #ObózWLesie #Kratos

1 komentarz

 
  • Almach99

    Cos czuje, ze drugs przywidczyni partyzantow to ukochana Kratosa ..

    25 paź 2018

  • krajew34

    @Almach99 chyba jestem za bardzo przewidywalny :)

    25 paź 2018

  • Almach99

    @krajew34 dociekliwy jestem. Dorian juz,byl ... To czas juz Na spotkanie naszej S

    25 paź 2018