"Wędrówka dusz"-Tom III-Rozdział XVIII-Upadek przez jednego małego szkodnika,pożegnanie i zapowiedź nowego świtu...

Zanim wróciła czerwona, minęło parę długich dni, przepełnionych naukami pani Stasi, jak to ludzie z obozu na nią mówili. Porucznik nawet zażartował, że jeszcze chwila, a nie byłoby tu trzech uciekinierów, a trzech nowych kaznodziei. Kratos grzał się przy ognisku, dosiadł się do niego jeden z weteranów, już starszy wiekiem, ale nadal w szczycie formy i zaczął rozmowę:
– I jak tam życie w lesie? Całkiem inaczej niż czysty, chroniący od wiatru barak?
– No cóż w różnych miejscach się spało, wiec da się przyzwyczaić, jedyny plus. Trąbka nie budzi do apelu...
– Też prawda. Szum lasu działa iście uspokajająco, zupełnie nie widać, że nasza ojczyzna cierpi, normalnie sielski klimat.
– A powiedz mi, skąd wzięły się te pseudonimy?
– Pewnie mówisz o naszych dowódcach?. Kiedyś byliśmy dwoma grupami, byli czerwoni i biali. W wyniku splotu różnych wydarzeń poczynając od wielkiej nagonki do wielu zdrad, połączyliśmy się w jedną. I tak byliśmy biało-czerwoni. Ironia co? Nikt, by nie przepuszczał, że powstanie odniesienie do naszej flagi. Ale żeby nie było, że ze mnie dziad, który na pytanie, czy lubisz niebo, wyjaśnia ci, dlaczego jest niebieskie, wrócę do sedna. Nasz oficer to typowy żołdak jest tak czysty. Nie może spać w namiocie, nie strzelać, póki nie podnieśli broni. Dlatego nazwali go białym, bo czystość to dla niego pierwszorzędna wartość, zarówno pod względem postępowania, jak i życia codziennego, za to czerwona jest jego przeciwieństwem, zawsze na polu bitwy, swoją walkę zaczęła od zabicia ośmiu rosyjskich gwałcicieli, którzy przyszli do wioski, ponoć była to samowolka, ale kto tam ich wie. Najpierw zabiła dwóch, którzy chcieli się wbrew jej woli z nią zabawić, poprzez zębami, rozszarpanie jego gardła, a drugiemu wbiła w oko bagnet pierwszego. Cała pokryta krwią i z mordem w oczach rzuciła się na pozostałych, tak zajętych krzywdzeniem wieśniaków. Tylko trzech zorientowało się, co ich czeka, pozostałych zarżnęła jak świnie u rzeźnika. Miała szczęście, że ci, co byli bardziej ogarnięci, przestraszyli się jej, któż by się nie przestraszył kobiety z mordem w oczach, pokrytej od stóp do głów krwią i z ostrzem w ręku... Jeszcze poruszała się z taką szybkością. Została nazwana czerwona, bo nie boi się ubrudzić krwią przeciwnika, by ratować innych...
– Dość obszerna charakterystyka. Najbardziej dziwi mnie, że dowodzi kobieta, słyszałem, że dość dużym szacunkiem darzycie kobiety, ale również wiem, że jesteście dumni i nie lubicie, jak was kobieta poucza w pewnych sprawach.
–To prawda, ale pewne sytuacje wymagają nadzwyczajnych rozwiązań. Nie dopuściła ona do rozbicia grupy, po śmierci ich poprzedniego dowódcy i doprowadziła do odwrotu z jak najmniejszymi stratami. Zyskała sobie szacunek ludzi i nikt nie śmiał oponować przeciwko innemu wyborowi. Kobieta to istota delikatna i powinna wykonywać określoną dla niej pracę, ale nie znaczy to, że są jakieś słabe... Niejednego króla owinęła sobie wokół palca kobieta i do nie jednego konfliktu doprowadziła czy to z własnej woli, czy też nie. Jeśli je zlekceważysz, możesz pożałować. Nie to, że sądzę, że są od nas lepsze czy coś. Chce ci uświadomić, że każda z tych dwóch płci, ma swoje dobre i złe strony, a dzięki połączeniu sił można uzyskać niespodziewany rezultat, który był nie do zrealizowana osobno.
– Czy wy Polacy zawsze macie do wszystkiego jakiś wywód, kurcze, kogo nie zapytam to prawi mi niczym ksiądz długie kazanie...
– Masz racje, mamy w sobie taką właśnie żyłkę i lubimy myśleć, że wszystko wiemy najlepiej, co w praktyce różnie wychodzi.
– Zależy czy dobrze się trafi...
– Otóż to. Otóż to. Uważaj młody, dłuższe z nami obcowanie sprawi, że twoja dusza już na zawsze będzie biało-czerwona.
– Mam się bać?.
– Tylko jeśli zauważasz więcej wad niż zalet bycia Polakiem. A to kwestia zupełnie osobista, to co dla jednego może być dobre dla drugiego będzie przekleństwem... – W czasie ich rozmowy do obozu przyszli nieznani dotąd ludzie, ale zamiast paniki czy strachu, wszyscy się ściskali i witali.                        Towarzysz do rozmowy nachylił się do Kratosa i szepnął:
– Macie szczęście czerwona przybyła. – Ten przyjrzał się wchodzącym, jednak był już zmierzch i nie mógł rozpoznać twarzy. Dopiero przy blasku jednego z ognisk, prawie się zakrztusił ze zdumienia. Ta spojrzała w jego kierunku i pobiegła do niego, rzucając się mu w ramiona, z jej pięknych oczu zaczęły wypływać łzy. A usta mówiły:
– Myślałam, że cię nie zobaczę, znowu miało się zdarzyć to, co kiedyś, znowu te wstrętne łapska żołnierzy. Te ich śmierdzące oddechy i wykrzywione paskudnym uśmiechem twarze... – Normalnego obserwatora, takie zachowanie mogło, by dziwić. Jednak ile mogła dusić w sobie dziewczyna po takich przeżyciach?. Szczególnie nie mając wokół nikogo na tyle bliskiego, by móc opowiedzieć co się jej przytrafiło i jednocześnie nie trafić na odrzucenie, słysząc dalszą jej historię z krwawymi szczegółami. Nie każdy mógł okazać zrozumienie.
     Kratosowi ani nawet do głowy nie przyszło, by mógł w jakikolwiek sposób ją odepchnąć. Kochał ją całym sercem i nic nie mogło sprawić, by się od niej odwrócił. Szczególnie zaczął ją doceniać, gdy ich duszę zaczęły wędrować, gdy nie zawsze się z nią widział i nie miał absolutnie żadnej pewności czy w czasie tego akurat życia się z nią zobaczy. Przedtem również ją kochał, ale jakoś nie wyobrażał sobie, by była jego jedyną. Zdradzał ją, choć starannie się z tym krył, kupował jej prezenty, by mu nie marudziła, że idzie z towarzyszami do karczmy... Teraz zupełnie się zmienił i bez tej pięknej wysokiej czarnowłosej kobietki nie wyobrażał sobie życia. Weteran uśmiechnął się pod wąsem, ciesząc się szczęściem młodych, ale postanowił ich upomnieć, szczególnie że uważał miłość za sprawą prywatną nie dla gapiów:
– Wiem, że cieszycie się ze swojego poznania, bo z waszych reakcji wnioskuje, że dość blisko się znacie, ale teraz urządzacie teatrzyk dla innych, przypominając niektórym bolesne wspomnienia – Młodzi się speszyli. Dziewczyna wstała i pociągnęła za rękę chłopaka, prowadząc go do chatki oficerskiej, gdzie jedna połowa była jej. Pewnie, niektórzy już kosmate myśli mają, zważywszy, na to, jak kończyły się dawniej takie spotkania. Niestety nic z tego, dziewczyna wtuliła się w Kratosa od razu zasypiając, mając w pełni poczucie bezpieczeństwa. Wpatrywał się w twarz ukochanej, próbując zrozumieć, ile musiała nacierpieć przed ich spotkaniem....
     Pierwsze dni minęły im na swobodnych rozmowach i na przygotowaniu do walki partyzanckiej, o której Kratos, mimo wielu lat doświadczenia wojskowego miał dość małą wiedzę, opierała się ona głównie na organizowaniu zasadzek. Gdy się w końcu wdrożył w takie życie, a Sara na tyle się uspokoiła, że teraz nie zasypiała od razu, i gdy niewyspanie nie było spowodowane koszmarami, tylko upojnymi nocami, mogli ruszać razem do walki. Jak to zwykle bywa, z początku wszystko odbywało się wspaniale, odbili paru jeńców, przejęli ładunek zmierzający do wojskowego magazynu, załatwili sprawę donosicieli. Nic nie wskazywało na porażkę. I tu historia się powtarza, tak jak misternie zbudowane mur może zacząć się psuć od jednej zgniłej cegiełki, tak i grupa miała zostać zniszczona.
     Inni nie wiedzieli, o tym, że jeden z nowych, mających szlacheckie pochodzenie ma zdradzić. Ubzdurał on sobie, że będąc szlachtą, musi zostać oficerem. W normalnym wojsku pewnie, by tak było, ale nie tu. Podszedł do testu sprawdzającego i dostał na próbę grupkę ludzi. Okazało się, iż wychwalane przez niego jego umiejętności nie istnieją. Został oddelegowany jako zwykły piechur, nie docierało do niego, że tak zadecydował wyszkolony oficer, a nie zwykły powstaniec, gniew zalał jego całą duszę, a czarę goryczy przelał fakt, że ma wykonywać rozkazy kobiety. On wielki szlachcic. I tu właśnie kłaniało się wychowanie od najmłodszego, gdzie od zawsze wpajano mu wyższość i pogardę do niżej urodzonych, a role kobiety przedstawiano mu jako role uległej żony, która musi słuchać męża i nie ma prawa głosu. Takie wychowanie zniszczyło rozwijającą się młodą duszę, tworząc człowieka zbyt ambitnego i pragnącego, jak na takie umiejętności, jakie posiadał, a stan, w jakim się urodził, nie miał, nic wspólnego z prawdziwą wojną w nieregularnym wojsku...            Piękne wyobrażenie siebie, jako wspaniałego dowódcy, prowadzącego natarcie, zbierającego pochwały mężczyzn i podziw kobiet prysło jak bańka mydlana. Próbował przejąć siłą dowództwo, ale tylko dostał solidne lanie od Sary. Pełny goryczy i gniewu wydał ich planowaną akcje zaborcy. Gdy cała grupa szykowała się na odbicie wielu więźniów z potężnego konwoju, wpadli w zasadzkę. Okrążyli ich, ale nadal bronili się jak lwy. Padali coraz to nowi powstańcy, kule gwizdały nad uchem, ale nikt nie myślałby się poddać.
     Kratos celował, strzelał, ładował, a ręce były całe brudne od potu i prochu. Aż w końcu poczuł palące uczucie w piersi i wielki odrzut, który przewrócił go do tyłu. Sara krzyknęła i podbiegła do niego, chłopak nie miał jednak siły, by odpowiedzieć na to, co mówi i powoli znów pogrążył się w ciemności. Tymczasem do dołu, w którym były nie dobitki, powoli z wycelowaną bronią podchodzili żołnierze wroga na czele z Freitagiem i Dorianem. Ten pierwszy czuł się jak u siebie i zaczął wydawać rozkazy, dziewczyna miała być zabawką dla żołnierzy, a resztę należało dobić. Dorian miał dość gadaniny oficera, od pierwszych dni jego przyjazdu rządził się jak szara gęś. Przez niego musiał zdegradować wielu wspaniałych oficerów, bo nie uznawali kompetencji Freitaga, a stan garnizonu znacznie się zmniejszył z powodu wielu aresztowań, nawet rdzennych Prusaków. I jak miał wypełnić dyrektywę cesarza o trzymaniu ręki na pulsie, nie dopuszczając do zamieszek?. Ten panicz zraził do siebie żołnierzy, miejscowych, z którymi starał się nie mieć konfliktów, należało coś z tym zrobić... Na dodatek mimo bycia parę stopni niżej od niego, on śmie wydawać rozkazy?. A tych dzielnych żołnierzy, którzy nawet w obliczu ogromnej przewagi wroga bronili się do ostatniego, mają potraktować jak rannego konia i ich dobić?
     A kobietę, którą należy szanować i tego od małego uczyli go pruscy rodzice, ma potraktować jak rzecz? Wyciągnął nabity pistolet, skierował go w głowę irytującego oficera i ku zdziwieniu każdego, strzelił mu w łeb. Zanim ciało zdążyło upaść, krzyknął:
– Zebrać rannych, ciała naszych zabitych na jeden wóz.
– A co z nimi? – rzekł jeden z żołnierzy, wskazując na rannych w dole.
– A masz serce, by ich zabić? Każdy z nas widzieli ich odwagę, którą należy docenić, szczególnie że nie są jakimiś rozbójnikami, tylko walczą za coś szlachetnego. Zostawcie ich samym sobie, jak mają przeżyć, to przeżyją... A jeśli chodzi o Freitaga, to był to kawał skurczysyna. Chyba każdy wie, że mu się należało, w raporcie podamy, że strzelił sobie w łeb, w czasie picia wina i tyle. Dobra, skoro wszystko gotowe to zarzucam odwrót, „Banda rozbita, misja wykonana” – Po odejściu prusaków, zdrajca wyskoczył ze swojej kryjówki, krzycząc, by tamci wracali i gdzie jego patent oficerski do ich armii? Sara wzięła bagnet i ruszyła ku durnemu młodzikowi, który odwrócił się, słysząc dźwięk zza pleców. Ze strachem krzyknął:
– Nie możesz mi nic zrobić, jestem szlachtą.
– Jesteś marny sprzedawczykiem. A może czas zobaczyć czy rzeczywiście płynie w twoich żyłach błękitna krew!!! – I rzuciła się na niego, upadli na ziemie, a dziewczyna dźgała go jak opętana, wielki krzyk ofiary niósł się na całą okolicę, z każdym jednak ciosem coraz to bardziej słabł, aż w końcu ucichł zupełnie. Wstała i znów byłą cała w krwi człowieka, dało sobie znów przypomnieć, skąd przezwisko czerwona. Zaczął padać deszcz, ochładzając zagniewane serca, zmywając brud.
     Popatrzyła w niebo i ze smutkiem pomyślała, czy jest możliwe przebaczenie za to, co zrobiła? Czy można uznać ją za wytłumaczoną? Spojrzała na ciało ukochanego i powiedziała:
– Jeszcze trochę minie, nim znów się spotkamy, mój ukochany... Muszę odpokutować za swoje czyny, nieważne czy zrobiłam to w słusznej sprawie, czy nie. Obyś po odrodzeniu nie był, aż tak daleko ode mnie – Poczuła, jak słabo jej się robi i jak niebezpiecznie blisko ziemia się znalazła.
     Sceneria zmieniła się, zamiast mokrej ziemi była w ciepłym domku, chwile się rozejrzała i wyszła. Koło domu znalazła, świecącą się postać z twarzą, którą nie mogła zapamiętać. Zwrócił się do niej:
– Widzimy się po raz pierwszy moje drogie dziecko... Nie bój się, nie będę cię sztorcował, nie będę przeklinał.
– Jesteś....
– Tym o kim myślisz. W porównaniu do ciebie, z twoim Kratosem widziałem się nie raz w tym miejscu, co ty teraz stoisz, a was dwoje mam na oku od dawna. – Dziewczyna się zarumieniła, myśląc o tym, że ktoś mógł ich podglądać, podczas ich nocnych zabaw... Jednak Bóg spojrzał na nią i się uśmiechnął:
– Oj ty kosmata duszo, o czym ty myślisz... Nie bój się, wiedz, że mam inne rzeczy do roboty, niż patrzenie na to, jak wasza miłość się spełnia... Cieszy mnie to, bo praktycznie jesteście małżeństwem i nie ma w tym nic dziwnego, że pragniecie zbliżenia. Nie zdradzacie się nawzajem, nie pragniecie innego lub innej, patrzycie tylko na siebie, jeśli chodzi o miłość. Dlaczego wiec, mam coś złego na ten temat mówić, no chyba tylko przestrzec, byście się starali, nie gorszyć innych. Ciesze się waszym szczęściem. Takie relacje w świecie prochu oraz ostrza jest rzadkością i do tego jesteście skazani na tą tułaczkę.
– Ale ja go więcej nie zobaczę. Zrobiłam tyle złych rzeczy...
– Pokażę ci coś moja ukochana córko, popatrz na to uschnięte drzewo.
– Nic nie widzę...
– Jak stoisz tak daleko. Podejdź bliżej, światło koi, a nie oślepia – Lekko zestresowana, stanęła naprzeciw drzewka.
– Teraz spójrz, widzisz ten pączek? To znak, że jeszcze w pełni nie obumarło. Tak jak twoja dusza, wiesz, że źle zrobiłaś i żałujesz z całego serca, nie żyjesz w przekonaniu, że dobrze zrobiłaś. Choć wiesz, że to nieuniknione, każde zabrane życie opłakujesz w głębi duszy. Skąd wiem?. Bo Jestem Kim Jestem, nie jesteś zimnokrwistą morderczynią, lubiącą się w tym. Niebawem obudzisz się, masz jeszcze czas, by wagę czynów wyrównać... Za każde zło, można się odpłacić dobrem... Nawet jeśli aktualnie to nie możliwe... Wierz mi, w dalszej drodze znajdziesz odkupienie win, twoim obowiązkiem teraz jest nieprzeoczenie tego... Czas na ciebie, wiedz, że zawsze cię kocham jak jedną z moich dzieci. Chwilowo zabłądziłaś, ale wrócisz na właściwą drogę, żegnaj, niech serce cię prowadzi, a rozum ostrzega. – Obudziła się w namiocie, gdzie została przez towarzyszy przyniesiona.
     Pogrzebali wszystkich zmarłych, oddając im należytą cześć. Sara zdecydowała się wstąpić do jednego z klasztoru, który pomagał ludziom biednym i starszym. Dożyła sędziwego wieku, jak na te czasy, pomagając przez cały ten czas ludziom, cały czas myśląc o Kratosie i przedstawiając wszystko Bogu, choć tamten sen się nie pojawił, widocznie nie było takiej potrzeby. Pozostali z grupy albo rozeszli się do domów, albo znaleźli inną grupę. Czas tej przygody się skończył, jednak nie ich droga, czekają ich znów nowe czasy, gdzie broń palna będzie zadawać coraz to liczniejszą śmierć i zniszczenie... Coś się kończy, a coś się zaczyna... Zbliżamy się do końcowego etapu klątwy, jednak jeszcze przeżyją wiele, nim sytuacja się rozwiąże, czy to na dobre, czy złe...

Koniec tomu III nadchodzi ostatnia
epoka, współczesność, czyli tom IV-ostatni.

1 komentarz

 
  • Almach99

    Swietna scena smierci Kratosa. Dorian stanal Na wysokosci zadania. A juz rozmowa Sary z Bogiem - swietne

    25 paź 2018

  • krajew34

    @Almach99 Dorian znalazł swoją Lea, więc jego nienawiść osłabła. A co sądzisz o Freitagu?

    25 paź 2018

  • Almach99

    @krajew34 prawdziwy czarny charakter. Uwzial sie Na Kratosa. Bardzo ciezko byl do zabicia.  
    Nie zwrocilem uwagi Na Freitaga. Czyzby to byl jakis dawny wrog naszego bohatera?

    25 paź 2018

  • krajew34

    @Almach99  Raczej postać stworzona na potrzeby pokazania pozycji szlachty w armii...  Nie chciałem prócz tamtej trójki dawać jeszcze jednego  bohatera. Ale moim pragnieniem było to, by postacie epizodyczne też były wyraźne :)

    25 paź 2018

  • Almach99

    @krajew34 tja, ten pan byl wyrazisty! Tak jak ten Polski zdrajca, szlachetka jeden

    25 paź 2018