Morze silnie falowało pod statkiem zmierzającym do portu niedaleko Rzymu. Nie był to wprawdzie sztorm, ale wystarczyło, by pod niektórymi legionistami ugięły się nogi. Kratos stał na dziobie okrętu, wpatrując się w migoczącą w oddali stolicy.
– Miasto podstępów, zdrad i spisków, gdzie nie jednemu nóż w plecy wbili.... – zagadnął trybun Tyberiusz, podchodząc do centuriona.
– Mimo to nadal się tęskni za tym widokiem i cieszy się człowiek z powrotu do tego miejsca, lepsza śmierć w domu niż na wygnaniu – odpowiedział Kratos.
– Coś w tym jest... Zanim dopłyniemy mam dla ciebie radę. W ciągu tych parę lat znacznie awansowałeś z dowódcy centurii do centuriona kohorty. Jesteś teraz członkiem wyższego dowództwa X Legionu, ale w domu, nie będziesz postrzegany jako bohater. Ci durni starcy z Senatu rozpuścili mnóstwo plotek na temat naszego legionu. Musisz przyszykować się na różne sytuacje. Choć masz szczęście, że zaszedłeś tak daleko, teraz tknąć cię tak łatwo nie mogą, gadać to sobie mogą, ale ręki nie podniosą na ciebie...
– Czyli oprócz wrogów zewnętrznych, mamy jeszcze tych, co chętnie wbiją nam noże w plecy, gdy będziemy ich bronić? Idiotyzm... Jednak w każdym narodzie jest tak samo. Chyba nie ma na tym świecie ludu, który nie walczy ze sobą. Zjednoczenie dopiero wtedy uzyskujemy, gdy napada inny wróg. – Tyberiusz spojrzał na młodego dowódcę, nie rozumiejąc jego ostatnich słów, jedyne co wiedział, to to, że pomimo wieku ciała, jego umysł jest o wiele starszy. Zbliżali się do portu, oboje zaczeli przygotowywać wojsko do zejścia na ląd.
Ulokowawszy swoich ludzi w odpowiednich kwaterach, ruszyli w kierunku domu Tyberiusza, by zwilżyć gardło. Rezydencja byłą okazała, a w środku niej był plac, na którym w pozycji leżącej można było na specjalnych leżankach delektować się pysznymi potrawami i aromatycznym winem z miejscowych winnic. Na centralnym miejscu stała piękna rzeźbiona fontanna, której szum uspokajał biesiadników, gdy nie słuchali muzykantów. Całość wyłożona była drogocennym marmurem, wokół dzięki roślinom i pozostałym elementom panowała sielska atmosfera, pozwalająca odpocząć od zgiełku miasta i polityki. Trybun wraz z centurionem położyli się na dwóch meblach, sącząc wino.
– Może chcesz zaznać trochę przyjemności z jakąś niewolnicą? Mam parę naprawdę pięknych cudzoziemek, przy których na pewno nie odpoczniesz, ale zrelaksujesz się.
– Kusząca oferta, ale podziękuje ci Tyberiuszu, nie mogę.
– Cóż chłopców też mam, jeśli chcesz, ja w nich nie gustuję, ale coś się znajdzie...
– Nie, nie, źle mnie zrozumiałeś, wole wyłącznie kobiety, tylko że mam już taką swoją jedyną, która ma, nie wiedzieć czemu wspaniałą intuicję.
– Trzeba było tak od razu, już myślałem, że wolisz być wystrzelonym niż wystrzelić. Nie rozumiem, dlaczego byś nie miał wypróbować na przykład Nubijki albo Iberyjki, jest jeszcze jedna Celtka.
– Tak jak wspominałem, kiedyś rzeczywiście, chciałem spróbować jak to jest z Kartaginkom, było nawet nieźle, wracam po jakimś czasie do mojej ukochanej i jak mi przywaliła najpierw z kopniaka miedzy nogi, a potem z amfory w głowę... Ja pytam za co? A ona mi, że nie widziała zdrady, ale wie, że miałem w łożu inną, intuicja jej to podpowiada...
– Po twoim głosie wnoszę, że twój największy skarb ciała ma się dobrze po takich atrakcjach?
– Na całe szczęście Tyberiuszu, na całe szczęście, całe trzy dni leżałem, wijąc się z bólu.
– Dlaczego, więc nie znalazłeś sobie innej? Każdy mężczyzna po takim czymś wolałby trzymać się z daleka od agresorki.
– Za bardzo ją kocham, by to zrobić. Zbyt wiele razem przeszliśmy, by tak po prostu od siebie odejść. Ale by być ze sobą, musimy usunąć jeden z problemów.
– Co masz na myśli?
– Znasz, popychadło Senatu, imieniem Dorian?
– Taaa, nie raz, nie dwa wchodził mi i X Legionowi w drogę. Powiem ci prosto z mostu, nie usuniesz go formalną drogą... musisz go zabić po cichu.
– Chyba to jedyna opcja.
– Dobra, skończ smęcić, bo wino skwaśnieje, kończmy, bo obowiązki mnie wzywają, a ciebie pewnie jakieś plany. – skończyli po opróżnieniu jednej amfory z winem. Kratos wyszedł, żegnając się z przyjacielem. Cały czas myślał co tu zrobić, znaleźć Sarę, powinno być łatwo. Gorzej, że ten pomiot z Hadesu pewnie go szpieguje i gdy tylko będzie chciał uwolnić dziewczynę, jego zabiję z pomocą własnych ludzi, a Sarę porwie... Musi się go pozbyć na miejscu, zanim zacznie akcję ratunkową.
Kratos, wybrał się do domu, gdzie został parę dni, uszczęśliwiając rodziców swoją obecnością. Gdy pewnego wieczoru matka położyła się wcześniej, ojciec go zapytał:
– Musisz ruszać dalej, chłopcze, czuję, że nie możesz tu zostać.
– Tak ojcze, muszę, czy mocno będziesz zawiedziony na mnie za to? Może znalazłeś kogoś do ożenku dla mnie albo macie z matką inne plany dla mnie?.
– Zwolnij synu, zwolnij. Tak jak cię wychowaliśmy, tak traktować cię będziemy, wiemy, że jesteś rozumnym człowiekiem, by wiedzieć, co robisz. Sprawiłeś nam wiele dumy, zostając dowódcą kohorty. Widzę nad tobą widmo rychłej śmierci, lecz nie odejdziesz w smutku. Nie mówiłem nic matce, by jej nie niepokoić. Pytasz, skąd o tym wiem? Przeczucie, mój synu, przeczucie, które zaprowadziło mnie aż na stanowisko legata. Idź już, niech Jowisz z resztą nad tobą czuwa, wiedz, że byłeś i jesteś najlepszym synem, jakiego mogłem mieć. – Kratos uściskał ojca i powzięciu swoich rzeczy ruszył do koszar, w głębi serca był wdzięczny, że odrodził się w tej rodzinie. Wreszcie mógł poczuć co, to jest miłość rodziców.
W koszarach dzięki swojej reputacji znalazł chętnych do tego niezbyt honorowego zadania. Zaczaili się na drodze z budynku Senatu. Z racji, że zmrok nie zapadł, Dorian szedł sam bez eskorty, był pewny tego, że opieka Senatu, chroni go przede wszystkim, a jego umiejętności poradzą sobie ze wszystkim. Będąc nie daleko karczmy, z braku ostrożności, został od tyłu przebity mieczem. Upadł na brukowana drogę krwawiąc. Był na tyle zraniony, że nie mógł wstać czy poruszyć mieczem w obronie. Otoczyła go grupa ludzi. Cofnął się z wielkim trudem pod ścianę budynku, jedną ręką z ogromną trudnością wyszarpując miecz. Jednak od razu upadł mu z wielkim brzękiem na podłoże. Grupa podeszła bliżej, a on z niepokojem oczekiwał rozwoju wypadków. Kratos ubrany w maskę teatralną, która wyrażała wściekłość, podszedł po cichu z obnażonym ostrzem i dwa razy zamachnął się, przecinając pierś Doriana. Ten prawie śmiertelnie raniony osunął się na kolana z krwią wypełniającą jego usta. Podniósł głowę, by móc rozpoznać napastnika. Jedynie co zobaczył to błysk miecza, zanim odrąbało mu głowę. Cała masa krwi rozbryzgała się na ubraniach zabójców. Pokonując ciemne uliczki, dostali się do najbliższej łaźni. Była dość wczesna pory, więc nie było tu jeszcze nikogo, a najwięcej ludzi było albo rano, albo nocą. Spalili ubrania w piecach łaźni, wyczyścili z krwi miecze i oddali się wszystkim usługą łaźni.
Na następny dzień w Rzymie, było głośno o zabójstwie Doriana. Nie było żadnych świadków czy dowodów, kto to zrobił. Zawsze musiał być jakiś kozioł ofiarny, by uspokoić lud, że nie ma już mordercy. Dostało się gangom w stolicy. Od popołudnia szła ostra nagonka na nich, a prawie całe wojsko stacjonujące w okolicy, przetrząsała slumsy, przy kim znaleziono broń, ten został zabity, a jego rodzina szla w niewole. Senat upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu, pomścił śmierć swojego oddanego sługi i wyczyścił najbiedniejszą dzielnicę, zmniejszając zaludnienie w stolicy.
Kratosa nie wiele to interesowało, natychmiast udał się w kierunku świątyni, gdzie była Sara. Trochę trwało, nim ją znalazł, pamiętał mapę, ale czas zatarł niektóre szczegóły w jego głowie.
Świątynia była jakby opustoszała, ogień nie płonął, co było najdziwniejsze, gdyż wersalka, która by pozwoliła zgasnąć świętemu ogniowi, skazała się na śmierć za nie wypełnienie obowiązku wobec boga. Wszedł głębiej, wszędzie leżały ciała kobiet. Jednak nie miały one ani jednego śladu po broni, więc nie wiedział, czemu zginęły. Za miejscem, gdzie płonął święty ogień, znalazł wreszcie Sarę. Szybko podbiegł do niej, chwytając w swoje ramiona.
– Sara, Sara, obudź się – Dziewczyna z trudem otworzyła oczy.
– Kratos to ty?
– Tak to ja najdroższa co się stało?
– Było trzęsienie ziemi, a potem, gdy się skończyło, kapłanki zaczynały po kolei upadać nieżywe. Z dziury spowodowanej trzęsieniem, coś syczało i powietrze z niej wylatywało. Uciekaj, póki możesz, myślę, że coś trującego wydobywa się z tej szczeliny, dla mnie jest za późno, trucizna wypełniła cale moje ciało, ale ty tu jesteś krótko, uciekaj.
– O nie, nie zginie tylko jedno z nas, giniemy razem, nie chcę mi się czekać na własną śmierć, jeszcze w następnym życiu odrodzę się za późno, a ty będziesz staruszką ? Jak tu się całować z tak starą osobą?
– Czyli jak będę miała trochę więcej lat, to mnie porzucisz co? – cicho i z trudem zaśmiała się Sara. Kratos położył się obok niej na zimnej podłodze, podniósł jej delikatnie głowę i ułożył na swoim ramieniu, przytulając ją.
– Przynajmniej możemy zasnąć razem co piękna?
– Jedna rzecz, którą zrobiłeś w tym życiu dobrze, choć noce w Syrakuzach pamiętam bardzo przyjemnie, dobranoc brzydalu
– Dobranoc, jędzo – i z uśmiechem Sara jeszcze bardziej przytuliła się do chłopaka, oboje bez strachu na twarzy zasnęli snem chwilowym wiecznym. Potem nastąpiło kolejne wielki trzęsienie ziemi, pogrążając świątynie pod ziemią.
Nastała kolejna wędrówka i kolejne czasy, o wiele mroczniejsze, w których siła więzi tych dwojga zostanie poddana wielkiej próbie, podczas której może zostać nawet rozerwana...
Koniec tomu I Starożytność, nadchodzą ciemne wieki średniowiecza.
1 komentarz
Almach99
Jedna rzecz mnie zastanawia. Bohaterowie probuja sie zmienic, nie wyciagneli jednak ani razu reki w strone Kefara
krajew34
@Almach99 ciągle trzyma ich nienawiść, w końcu to on sprowadził na nich tę tułaczkę i klątwę, jeszcze w pełni nie uświadomili sobie, że prawda nie jest taka czarno biała jak myślą