The Demon Inside 9

Dziwne poczucie pustki towarzyszyło mu, gdy otworzył oczy. Nie czuł swojego wnętrza, jakby ktoś wyrwał jego duszę z ciała i puścił wolno.
Gdy zamrugał przestraszonymi oczami, pojawiło się nagłe napięcie mięśni. Odzyskał czucie i odetchnął z ulgą.
Nie wstając, spostrzegł że leży w swoim pokoju. A jeszcze przed chwilą był na imprezie u wampirów.  
- Ile ja wypiłem? – spytał samego siebie, przecierając twarz ręką. Tak dziwnego kaca jeszcze nie miał.
Czuł się nieswojo, jakby w obcym ciele. Nie czuł dokładnie swoich ruchów, a stawiając stopy na ziemi, miał wrażenie że zaraz upadnie.  
Usiadł na łóżku, widząc że za oknem jest widno.  
Znalazł na podłodze swój telefon. Była godzina 13.
-A, no to fajnie... – pomyślał.  
Chwycił przepoconą koszulkę, aby ją zdjąć. Jednak, gdy tylko dotknął boku, wyczuł tam nieznajome pulsowanie. I jakiś kształt.  
Powoli podciągnął materiał, wpatrując się w swoją skórę. Była jakby poplamiona krwią.  
- Co tu się kurwa stało? – zastanawiał się. Z wczoraj pamięta niewiele, jedynie jakąś seksowną laskę z którą mu nie wyszło.
Gdy odsłonił bardziej bok, wzdrygnął niemalże.  
Na skórze widniały 3 wypukłe, nabrzmiałe smugi. Rany, świeże, otwarte, lecz krew w nich wyglądała jak zaschnięta galareta.  
Pulsowały tajemniczo, za każdym razem gdy Matt próbował ich dotknąć. Powstrzymał się, nie wiedząc dokładnie co to jest. Wiele razy był ranny ale coś takiego to nowość.
Co ciekawe, nie sprawiało to bólu. Nieznanego pochodzenia rany nie bolały. Było tylko to dziwne uczucie.
- Co tam się kurwa stało?! – zastanawiał się Tuck. Rzucił koszulkę na łóżko i wyszedł z impetem z pokoju.  
- Padge! – Krzyk z nutą przerażenia dało się słyszeć w salonie. Jednak, Matt był sam.  
Sprawdziwszy pokój brata, odkrył jego nieobecność. Czuł że rozpada się na kawałki i potrzebuje wyjaśnienia. Teraz!
Usiadł roztrzęsiony na kanapie. Zastygł, tupiąc tylko nogą. Zastanowił się...
Poszli na imprezę, Jamie zniknął w piwnicy z Gisele, potem ta dziewczyna... Jak ona miała na imię?
Nic, pusta biała plama...
Matt przywykł do białych plam po imprezach, jednak w tej plamie jest coś, co spowodowało te dziwne okaleczenia.  
- Wiedziałem, że z tej znajomości nie wyniknie nic dobrego – parsknął w myślach. Wczoraj niby zakumplował się z Andym.  
- Dosypał mi coś do drinka – pomyślał. I był tego stuprocentowo pewien.  
- Krwiopijca jebany! – Matt gwałtownie podniósł i się i pożegnmwszy wszystkie dziwne objawy kaca, kopnął w fotel. Ten przewrócił się.
Potem lampa... potem kilka książek z półki latało po salonie... jakieś przypadkowe przedmioty...
Po kilku minutach, wycieńczony furią wampir padł pod ścianą. Dysząc, przeklinał sam siebie. I nabrał pewności – Wampirom się nie ufa.  
- Do kurwy! – Oparł głowę o ścianę, próbując opanować emocje. Z całych sił, pragnął dostać Biersacka w swoje ręce i rozerwał jego nędzne ciało na strzępy.  
- I wtedy właśnie... – Głos Padge’a pojawił się znikąd.
Michael stał w drzwiach. Przerwawszy rozmowę z kimś, jak wryty przyglądał się swojego rozwalonemu salonowi. Huragan Tuck... Jak zawsze podczas pełni, której dzisiaj nie ma.
- Co tu się stało? – spytał.
- Moge cię kurwa zapytać o to samo! – Wściekły Matt wstł i zbliżył się do brata. Za nim, dostrzegł Jenne. Stała obok Moose’a.  
- Matt... Myślałem że już po tobie – Padge niespodziewanie objął brata. Zdziwiony Matt coraz bardziej pragnął poznać tajemnice wczorajszej nocy.  
- Co tu się dzieje? – spytał poważnie.  
- Siadaj... Jak jest jeszcze na czym – Padge zaczął szukać w stertach popsutych rzeczy fotela który gdzieś zniknął. Salon wyglądał jak pobojowisko.
Z kuchni przyniesiono dwa krzesła. Padge z Mattem zajeli kanape a Mooe z Jenna siedli na krzesłach.  
- Znowu to od ciebie czuć. Ten dziwny smród – stwierdził Michael Padget.  
- Ten co wtedy? Myślałem że jestem zdrowy. Tylko co to za gówna na moim boku?!
- Matt... Ee... Nie wiem jak ci to powiedzieć żebyś się nie wściekł – Padge ostrożnie dobierał słowa, bojąc się że Matt zaraz dostanie kolejnego ataku.  
Przyjaciele opowiedzieli Mattowi wszystko czego nie pamiętał ze wczoraj. O dziwo, on tylko uważnie słuchał, demonstrując oznaki niezadowolenia grymasem na ustach.  
- I potem odpłynąłem? Tak sam z siebie? – spytał Matt na końcu.
- Tak... I nie wiemy dokładnie co on ci zrobił. Oprócz tych... rzeczy.
Wszyscy spojrzeli na rany. Nic się nie zmieniły. Nadal pulsowały dziwnie i dawały do zrozumienia, że coś jest stanowczo nie tak.  
- Przyszłam to obejrzeć... jeśli pozwolisz – powiedziała cicho Jenna. Z jej oczu można było wyczytać że te blizny są dla niej czymś niespotykanym.  
- Jasne, prosze... – Matt rozłożył się na kanapie a Jenna skupiła wzrok na czterech smugach.  
- Emanuje od ciebie ta sama aura co wtedy. Można więc powiedzieć że ten typ ma z tym niewątpliwie coś wspólnego.
- I ta domieszka wampirów... Skoro zna Biersacka to wiemy skąd to – wtrącił się Moose.
- Geniusz, naprawde... – westchnęła niebieskowłosa. Zbliżyła ręke do ran, delikatnie ich dotykając.
- Nie boli, nie przejmuj się – powiedział Matt.  
- Pierwszy raz widze coś takiego – stwierdziła.
- Ten gość, Matt... On naprawde wyglądał jak ty wtedy, jak byłeś przeklęty - usłyszeli Padge’a.  
- I nadal jestem – skwitował Tuck.  
- No... Tak – mruknął brat.
- I chyba nic z tym nie zrobie. To coś jest silniejsze niż wtedy – Jenna odeszła od Matta, czując na sobie wzrok wszystkich.
- Znaczy co? – spytał zdziwiony Matt.
- Czekać na jakieś objawy, naprawde nie wiem co to jest – stwierdziłą Jenna. Widać było jak głupio się czuje. Spuściła wzrok, siadając spowrotem.  
- To co robimy? – spytał Michael. Miał nadzieję na wyleczenie jego jedynego brata. Zostali jednak z niczym, wszyscy.
- Widze tylko jedno rozwiązanie – powiedział Moose, podchodząc do lodówki Matta i Padge’a. Zawsze jest pełna, pełna przydatnych rzeczy.
Wyjął z niej kilka piw i postawił na blacie.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1081 słów i 6233 znaków.

Dodaj komentarz