Wracam z kolejnym, jak narazie ostatnim opowiadaniem. Można by to nazwać Bullet For My Valentine/ Black Veil Brides Fan Fiction ale nie, to po prostu The Demon Inside. Zapraszam
- Usłyszał tylko szelest, nic więcej – mówił Matthew, rzucając swoją skórzaną kurtkę na sofę. Stał nad swoim bratem Michaelem, oglądającym wygodnie telewizję.
- I nic sie nie stało? – zapytał długowłosy szatyn, opierając nogi na stoliku.
- Nie, przynajmniej nikt mnie nie śledził – Matt Tuck opierał się o ramę okna, wyglądając na Pandemonium zeżarte przez mrok. Zbliżała sie północ, księżyc w pełni górował nad oceanem w oddalli. Mieszkając na wzgórzu, chłopak nauczył sie jak piękne są widoki z tej perspektywy.
Jego czarne włosy opadały na plecy, zlewając sie z tego samego koloru bezrękawnikiem. Jednak, strój jego błyszczał miejscami, jakby brudziła go jakaś brunatna ciecz.
- Idź sie przebierz, zwracasz uwagę – odezwał sie Padge, zanim włożył do ust kolejną garść chipsów.
- Ta, tato – wymruczał Matt i skierował się do swojego małego pokoju.
Padge był starszy od Matta tylko o 4 lata, aczkolwiek zawsze był dla młodszego wzorem do naśladowania, synonimem opieki i rodzicielskiej miłości jakiej żaden z nich nigdy nie zaznał.
Zdjąwszy koszulkę, upadł na łóżko, opierając sie o poduszki przy ścianie. Materiał stykając sie z zasklepiąnymi już bruzdami na łopatkach, powodował niewielki ból, który chłopak zignorował. Wiedział że to bardziej bolą wspomnienia.
Uniósl głowę by spojrzeć na ścianę przed sobą. Oprócz regału z ciuchami, znajdwały sie na niej plakaty zespołów a na podłodze w kącie swoje miejsce miała gitara elektryczna Matta.
Zamknął lekko oczy, był zmęczony fizycznie. Jednak, od wewnątrz rozpierała go siła której nie rozumiał.
Przekręcił sie na bok i ułożył nogi na brzegu łóżka.
Kilka minut później, Michael Padget otworzył drzwi do pokoju.
- Śpisz? – zapytał, widząc skulonego brata.
- Nie, udaje... – wymruczał Matthew.
- To sie podnoś, nie spędzimy Pełni siedząc w domu – Rzucił i wyszedł, zostawiając uchylone drzwi.
- Pełnia... już dzisiaj ją świętowałem – pomyślał Matt, od niechcenia wstając i zakładając świeżą białą koszulkę. Pasowała do ciemnych dżinsó i trampek.
- Gotowy? – zapytał donośnie Michael, stojąc już na wyrandzie.
- Tak – Matt pociągnął nosem i razem z bratem zszedł po schodach, po chwili znikając w gąszczu drzew.
Znajdujemy ich idących ciemną uliczką w niewielkim miasteczku na wyspie. Jest mroczne, jak całe Pandemonium.
- I wchodzimy tyłem, jak zwykle? – zagadnął młodszy.
- Tak, musze sie zobaczyć z Jamie’em – odparł Michael. Jego gęste i napuszone lekko włosy powiewały na wilgotnym powietrzu.
Ostatnio noce są tu zimniejsze, zwłaszcza kiedy księżyc jest w pełni.
Obok dużego śmietnika były drzwi do niedużego budynku.
Otworzywszy je, poznajemy Jamiego Mathiasa. Młodego, krótkowłosego chłopaka. Akurat palił papierosa, kiedy spotkał sie z Mattem i Padgem.
- Jak sytuacja? – zapytał po szybkim przywitaniu.
- Żadnych śladów, musieli być nadwyraz ostrożni – Powiedział skupiony Matt, stojąc z rękami w kieszeni.
- A trop gdzieprowadzi?
- Nie, ślepa uliczka.
- Nie mamy tak naprawde nic – wystchnął Michael, czując w środku wkurzającą bezradność.
- Wążne że jesteśmy bezpieczni. Na razie... – dodał Mathias – Idziemy, koniec tej żmudnej wymiany bezsensownych zdań – kończąc zdanie, otworzył metalowe drzwi.
Grupa weszła do oświetlonego baru, gdzie muzyką wieczoru był klasyczny rock w wykonaniu Pink Floydów. Można tam był znaleść dziwkę, emerytowanego komandosa czy bezdomnego żebrzącego o jeszcze jedno piwo.
Ignorując tych wszystkich pijaków, przyjaciele stanęli przy barze. Spotkali wzrokiem młodą, ostro umalowaną dziewczynę z o wiele za dużym dekoltem. Nie była w typie żadnego z nich.
- Daj nam trzy piwa, Gisele – rzekł sucho Jamie.
- Mathias... – syknęła z pogardą – Jak zawsze traktujesz mnie na równi.
- Nie ja pieprzyłem co drugą fleje w tym barze – Mruknął, rozglądając sie po tych „flejach”.
- Oskarżasz mnie o coś? – odburnknęła Gisele, nalewając piwo do kufli.
- Nie, tylko nie rozumiem twoich wartości – Jamie uśmiechnął sie bez wyrazu.
- Nie musisz, ciebie bym nie tkneła.
- Tak, za mało śmierdze – Jamie zmienił uśmiech na szerszy i po chwili puścił oczko do barmanki.
Matt i Padge, stojąc za nim obserwowali tą dziwną scene z pustką w głowach.
Kiedy oddalili się od baru, Matt w końcu podjął temat.
- Co to właściwie było? –zapytał przekrzykując lecącą w głośnikach Comfortably Numb.
- Gram z nią, nie widzisz? – Jamie odpowiedział dopiero, gdy siadali przy zwykłym drewnianym stoliku na tak samo niewyróżniających sie krzesłach.
- To taki manewr, nie chce jej dać szansy a mimo tego z nią flirtuje – powiedział mamlając wykałaczkę w ustach.
- Po co? – zapytał zdziwiony Michael.
- Po to – Jamie oparł się na łokciach – Żeby zobaczyła jak to jest kiedy ktoś zgrywa niedostępnego i cie odrzuca.
W końcu, pyrgnął zgryziony kawałek drewna na stół.
- Ona robi tak samo i czuje sie bezkarna.
Słuchając słów Jamiego, zamyślony Matt nie rozumiał z tego ani słowa. Rozglądał sie, widząc dookoła kilka dziewczyn ładniejszych od tej która sprzedała im piwo.
- Ale możesz mieć każdą. I to na poważnie, Jamie! Nie baw sie w jakieś zemsty tylko znajdż jakąś na stałe – Michael wkręcił się w tą dyskusje.
- I po co mi to? – parsknął jego rozmówca. Nie wyglądał na zainteresowanego jego słowami.
- Ja pierdole...
Matt przysłuchiwał się, jednak nie robiło to na nim żadnego wrażenia.
Usłyszał że nastała cisza. Jego koledzy wyczerpali limit głupich rozmów na dziś.
- Zaraz wracam – Tuck szybko wstał od stolika i zniknął, nie tłumacząc sie.
W łazience waliło szczynami i gdzieniegdzie pozostał zapach nieszczerej miłości którą uprawiano tu bardzo często. A najczęstszą prowokatorką była Gisele, na czele ekipy kilku miejscowych panien nieznających ograniczeń.
- Świństwo – parsknął cicho chłopak. Przechodząc obok lustra, zobaczył swój profil. Niewysoki i chudy chłopak w lustrze, jakby go wołał.” Spójrz mi w oczy” tak twierdził.
- Czego chcesz, wariacie? – Matt często gadał ze swoimi myślami. Z tym kimś kogo miał w sobie.
- Potrafiłbyś zabić ponownie, jeszcze dzisiaj? – spytał głos w jego głowie.
- Mam dość – syknął zrezygnowany szatyn.
- A ja nie – Nagle, pojawiło sie wszechogarniające gorąco. Na ciele chłopaki pełzały dreszcze, jak mrówki.
- Zabij, Matthew. Przecież wiem że tego chcesz – Matt Tuck, zwykły mieszkaniec pandemonium. Rozmawiał z demonem, patrząc w swe tęczówki, które stopniowo nabierały ognistej barwy.
3 komentarze
DarkPrincess
super dodtkowe 100 punktów za Comfortably Numb.
EdD
Nie wiem, jakoś niedługo. Pisze teraz z 5 opowiadań także wiesz - musze jakoś czas rozdzielić na każde
karolciaaa4
Super pisz następną kiedy kolejna ?