To był jeden z tych momentów kiedy kontemplowałem rzeczywistość dookoła. Było ciemno ale ja widziałem różne rzeczy. Widziałem jak Travis w końcu trzeźwieje i skacowany dzwoni na policje że kumpel mu zginął. Widziałem jak Swatowcy wbijają tutaj i robią rozpierduche, przywracając mi wolność. Ale... Był już chyba następny dzień a to co widziałem to sny.
Kiedy moje oczy sie otworzyły, ciemność mnie nie zaskoczyła. Przez ostatnie godziny mojego popieprzonego życia zdążyłem przywyknąć.
Usiadłem, mogłem usiąść. Ból już tak bardzo nie paraliżował jak robił to... Wczoraj? Nie wiem. Szczerze, w tym miejscu czas chyba sie nie liczy.
Zadawałem sobie pytanie "Jak długo jeszcze?" Jak długo jeszcze będe tu siedział? Nie moge tak siedzieć w ciszy, ciemności i strachu. Nie boje sie ale to jest po prostu wkurwiające.
Chciałem żeby coś sie wydarzyło. Cokolwiek żeby przerwać tą monotonie.
Justin POV
Wczoraj wypiłem szklankę whisky. Nie..
Potem jeszcze dopiłem z butelki. Kurwa... Co ja zrobiłem z butelką?
Z wczorajszego wieczoru pamiętam tylko nazwisko McCann. Wspominałem przyjaciela. Był najlepszym co dostałem od życia.
Oparłem sie o zagłówek łóżka i spojrzałem na ten syf dookoła. Znaczy mój pokój.
Na ceglanej ścianie wisiały plakaty i półki. Ciemny parkiet był zasypany ciuchami i pudełkami. Miałem tylko jedną szafke w której niewiele sie mieściło.
Przez drzwi na balkon wpadało dużo światła. Był słoneczny, ciepły poranek.
Jęcząc cicho przez ból głowy, wstałem i chodząc po pokoju w bokserkach podnioslem kilka ubrań po czym poszedłem do swojej łazienki wziąść szybki prysznic.
Stanąłem przed umywalką w czarnych dżinsach i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Wystające kości policzkowe, mokre, nieułożone włosy i ciemne oczy. Usta zaciśnięte w cienką linie i wzrok skupiony na oczach tego drugiego.
Nawet ja sam,patrząc w swoje oczy dostrzegam coś niezwykłego. Widze tego demona wewnątrz mnie, sam go tam sprowadziłem. Próbowałem oswoić ale on sie nie dał.
Zacząłem układać swoje włosy. Kiedy już to zrobiłem włożyłem białą koszulke i w skarpetach wyszedłem z pokoju.
Po przejściu korytarza zszedłem schodami na parter. Wszyscy oprócz Zayna nadal spali.
Malik... On był moim mentorem. Kumplem. A teraz niestety, czasami mam wrażenie że chce mi wejść na głowe. Chce rywalizacji. Zawsze odkąd sie znamy taki był. Zawsze stawia na swoim. Ale ma pecha bo ja też.
Teraz akurat krzątał sie w kuchni.
- O! Gdzieś ty wczoraj zniknął? - zapytał widząc że sie zbliżam.
- Nie pierdol, głowa mnie boli - Zwykle taki nie jestem wobec nich,ale kiedy mam kaca mów mi Angry JB.
- Chlałeś sam? - Wyglądał na zdziwionego.
- Zamknij sie, Zayn... - mruknąłem.
- Lepiej ogranicz alko, zaczynam mieć cie dosyć - powiedział chcąc wyjść. Lecz nie, ja miałem go dosyć.
Zrobiło mi sie gorąco. Impulsywnie, złapałem w dłoń nóż kuchenny i pognałem za Malikiem.
- Ty, cioto! - Krzyknąłem i złapałem go od tyłu. Lewą ręką go trzymałem,prawą przyłożyłem nóż do jego szyi.
- Kurwa, tobie całkiem odwaliło... - zakpił cicho.
Chłopak drżał.
- Nie pieprz sie ze mną - powiedziałem stanowczym tonem - Mógłbym cie zabić gdybym tylko chciał.
- Puść mnie i zajmij sie sobą, Bieber.
Miałem go dosyć. Rzuciłem nim o ścianę. Lustro które na niej wisiało roztrzaskało sie pod nogami chłopaka.
- Ty pojebie! - Zayn rzucił sie na mnie z pięściami a nóż wypadł mi z ręki. Nic, gołymi pięściami też dam rade nauczyć go szacunku
Nie on tu jest dowódcą.
Doparł do mnie i trzymając mnie jedną ręką, drugą zadał kilka ciosów w brzuch. Jest silniejszy ode mnie, ale nie przeszkodziło mi to. Odepchnąłem debila. Ten upadł na kawałki szkła i zawył gdy wbiły sie w jego ręke, kaleczęc ją.
Stałem, mając napięte mięśnie i wyraz złości na twarzy. Nikt nie mówi mi co mam robić, nikt sie mi nie sprzeciwia. A jeśli to robi, kończy jak Malik. Albo gorzej.
- Ty skurwielu... - parsknął, dysząc.
- Zamknij dupe, Malik - syknąłem. Kroki na schodach powiedziały mi że trzeba sie uspokoić.
Po schodach zszedł właśnie Harry. Wstał, jego włosy były w jeszcze większym nieładzie niż zwykle. Ale jakoś mu to pasuje. Wygląda na najsłodszego chłopczyka z nas wszystkich.
- Słychać was na górze - powiedział, zmierzając do kuchni. Zapewne po browar, jak to zwykle Styles z rana.
- Jebie mnie to - rzuciłem, pędząc na górę. Pewnie już obudziłem cały dom. Ale to nie moja wina.
Zayn POV
Oparty o blat w kuchni, przyglądałem sie mojej zabandażowanej ręce.
- Skurwiel - parsknąłem.
- Kto? - zapytał Harry, pijąc pierwsze tego dnia piwo.
- Gnojek JB - W moim głosie było słychać wściekłość.
- A o co właściwie poszło?
- O jego wybujałe ego - rzekłem z ironią.
Zamyśliłem sie.
- Kiedyś to on będzie na moim miejscu...
Justin POV
Zatrzaskując drzwi do swojego pokoju, nadal sie trzęsłem. Co ten skurwiel sobie myślał? Nie jestem przewrażliwiony. Po prostu jak mam kaca odpierdzielcie sie wszyscy ode mnie.
Przeczesałem ręką włosy. Podszedłem do drzwi balkonowych i oparłem sie o nie. Za oknem panowała taka harmoni. Był spokój o jakim marzyłem żeby w końcu zagościł w moim życiu.
Usłyszałem kroki. Wygląda na to że Zayn i Harry wrócili na góre.
Poszedłem do kuchni i nalałem mleka do miski z płatkami. Zamierzałem zjeść je oglądając teledyski w telewizji, ale wychodząc z kuchni zatrzymałem sie i zmieniłem zdanie.
Dom POV
Nie wiem sam jak ja tu jeszcze wytrzymuje. Chyba juz ponad 24 godziny mnie tu trzymają, Travis powinien już szukać mnie razem z policją.
Krew była na wielu miejscach na moim ciele. Czułem jej zapach i wspomnienia z wczoraj wracały. Kurwa co ja im zrobiłem że mnie tak skopali?
Moje myśli zagłuszył dźwięk otwieranych drzwi.
To był ten sam chłopak co wczoraj wypytywał o mojego brata i chlał whisky. Teraz już spokojniejszy, przyszedł tu z dwoma miskami.
Odstawił je na podłogę i patrząc na mnie,zbliżył sie.
Patrzyłem na niego, ciekawy co zrobi.
Chyba nazywał sie Justin, kopnął mnie w bok tak że upadłem na brzuch.
Kurwa, znowu sie zaczyna.
Myślałem że dostanę kolejny cios. Jednak, kiedy kucnął koło mnie poczułem że grzebie przy kajdankach.
Zdjął je.
Byłem zaskoczony kiedy metal przestał stykać sie z moją skórą.
Zdziwiony jego zachowaniem i poniekąd wdzięczny, usiadłem na podłodze.
- Dzięki - powiedziałem.
- Spoko - odparł podając mi jedną miske - Jedz.
Dostałem śniadanie. Byłem głodny więc nawet na płatki z mlekiem sie rzuce, nawet jeśli za nimi nie przepadam.
Chłopak usiadł koło mnie i jadł z drugiej miski.
- Opowiedz mi o Jasonie - odezwał sie po kilku chwilach ciszy.
- Co mam ci powiedzieć? Nie mieszkaliśmy razem.
Myślałem że mój towarzysz się wkurzy.
Mówiłem dalej.
- Był moim bratem przyrodnim. Nasza mama... No, on miał innego ojca.
- Mieszkał w Stratford. Nigdy nie mówił że ma brata.
Spojrzałem na chłopaka. Faktycznie, wyglądał na gangstera. Tylko co go obchodzi Jason?
- Pewnie nie wiedział. Mieszkał tylko z ojcem. Nie znam dokładnie tej histori. Ha, nawet nigdy go nie widziałem. Tylko na zdjęciu jak był mały. Mama powiedziała tylko że to mój brat Jason. Nic więcej.
- Nie pytałeś? Nie obchodziło cie to?
Spojrzałem na niego. Nie chciałem dłużej o tym gadać. Chyba miałem smutek w oczach.
- Możemy już to skończyć? Naprawdę nie lubie rozmawiać o przeszłości.
Chłopak patrzył na mnie przez chwile
- Przypominasz go troche.
Skończyłem jeść. Odstawiłem miske.
- Ja rzadko wspominam przeszłość. Wtedy było lepiej. Ale... Czasu nie cofniesz.
Twarz Justina posmutniała.
- Znasz Jasona? - zapytałem w końcu.
Lekki uśmiech pojawił sie na jego twarzy.
- Był moim jedynym przyjacielem - Justin wstał.
- Jacyś skurwiele od prochów go zabili. - Powiedział pociągając nosem.
-Kurwa. Sory. Nie wiedziałem.
- Luz... - Udawał niewzruszonego ale chyba powstrzymywał płacz.
Podszedł do mnie, bawiąc sie kajdankami.
- Musze cie skuć.
Uklęknęłem, odwracając sie do niego plecami.
Zakuł mnie i zanim wyszedł rzucił "Bedzie dobrze".
Będąc już sam, pomyślałem:
Miły chłopak. O ile nie jest wkurwiony
Justin POV
Wychodząc z piwnicy, karciłem się za swoje zachowanie. Jestem gangsterem, nie znam litości. Co nagle sie stało?
Wchodząc do przedpokoju, już wiedziałem.
ON ZA BARDZO PRZYPOMINA JASONA
Dodaj komentarz