Louis's POV
- Może jest z Seleną? - rzuciłem kolejną opcję, siedząc na oparciu kanapy na której siedzieli Harry, Liam i Dom.
- Wątpie, chyba dał sobie z nią spokój - usłyszałem głos Liama, który był w kuchni.
- To gdzie go wcieło? Jest nam potrzebny jak cholera! - Usłyszałem że Harry sie bulwersuje. Zmierzwiłem ręką jego bujne kłaczory.
- Damy rade, nie przejmuj sie - rzekłem, jednak nie wierzyłem że tak będzie.
Dom's POV
Dopalałem papierosa, stojąc przed domem. Zbliżała sie godzina 17, lecz słońce było jeszcze wysoko, niezapowiadając nadchodzącej nocy.
Wszyscy cały dzień są lekko poirytowani. Dowiedziałem sie że w tym domu nagłe, nieuzasadnione zniknięcia Justina to norma ale dzisiaj mieliśmy dostać trop w ważnej sprawie. Bez przywódcy, ten trop nas nigdzie nie zaprowadzi.
Gdy zgniatałem butem peta, moją uwagę zwrócił samochód podjeżdżający pod dom.
Srebrna Alfa Romeo zatrzymała sie i wysiadł z niej młody chłopak, ukrywający twarz za ciemnymi okularami. Nosił podziurawione na wylot jeansy i czarny, przyduży tshirt. Jego dłuższe włosy powiewały gdy poprawiał aviatorki. Zerknął na mnie, idąc chodnikiem.
- Siema dzieciaku. Chłopaki w domu? - zapytał. Poczułem sie lekko obrażony ale odpowiedziałem.
Zostawszy sam, usiadłem na schodku i wogóle niezainteresowany wydarzeniami w domu, odpaliłem kolejną faje myśląc co sie dzieje z JB.
Niall's POV
Piłem colę ze szklanki, gdy usłyszałem że ktoś wszedł do mieszkania. Wyjrzałem na korytarz i dostrzegłem Noah idącego do salonu.
Chciałem sie odezwać ale on zrobił to pierwszy. Zdejmując okulary, zapytał "Gdzie chłopaki?"
- Na górze - odpowiedziałem pośpiesznie i wydarłem sie na cały głos "ELO! NOAH PRZYSZEDŁ!".
- A ten gówniarz na schodach to... - zaczął znajomy.
- Gówniarz na schodach... - Jaki gówniarz na schodach... - A, Dom! Taka przybłęda Justina.
- Przybłęda Biebera? - Noah sie rozpromienił, uśmiechając sie szeroko - Co wy tu macie za patologie?
- Jedyną w swoim rodzaju... - wymruczałem widząc że Harry zszedł a reszta za nim.
- Siema przychlast - Styles przywitał sie z kumplem obejmując go. Wiedziałem że z nimi to była jakaś dłuższa historia o przyjaźni ale nigdy nie pytałem.
- Styles, jak zawsze szarmancki - zaśmiał się Noah i powitał resztę towarzystwa.
Zajął miejsce na kanapie i dopiero teraz zapytał " A Justin gdzie?"
Spojrzeliśmy na siebie w ciszy.
- Następnej przybłędy szuka? - zaśmiał się Noah, podziwiając swój sarkazm.
- Nie wiemy, zniknął gdzieś - powiedziałem niepewnie.
- On tak często? - zapytał rozmówca.
- Ostatnio tak - dodał Harry z miną wyrażającą brak jakichkolwiek opcji.
- No to nieciekawie... - Noah potarł podbródek.
Dom's POV
Wszedłem na górę, ignorując fakt iż moi koledzy prowadzą jakąś poważniejszą rozmowę w salonie. Nie podobał mi sie ten facet. Tym bardziej że patrzył na mnie z pogardą.
Wszedłem do pokoju Justina, zamykając za sobą drzwi. Usiadłem na łóżku i oparłem głowę o poduszki przy ścianie. Patrząc w sufit, szukałem rozwiązań. Jednak nic z tego nie przyszło.
Postanowiłem po raz kolejny zadzwonić na telefon Justina. Cały czas był wyłączony ale może teraz będe miał szczęście.
Sygnał... jeden, drugi, trzeci. Szlag!
Rzuciłem telefonem, wpadł do łazienki przez otwarte drzwi.
Poszedłem by go podnieść. Podniosłem Samsunga i spojrzałem, z białymi płytkami na podłodze kontrastował czarny wrak zegarka.
Podniosłem go i obejrzałem. Miał grawer "Selena&Justin""
Wpatrywałem się, wiedząc że to już przeszłość. Była jego szczęsciem, nic dziwnego że sie załamał.
Właściwie, nigdy nie przyznał że ją kocha. Ukrywał to, tak jak każde uczucie które miał w sobie.,
Justin's POV
Mój telefon dzwonił chyba milion razy. Ja, słysząc g, ignorowałem wszystkich którzy próbowali zaburzyć moją chwilową równowagę.
Słońce zniżało sie coraz bardziej, oplatane było przez ciemnopomarańczową łunę na horyzoncie.
Oglądałem ten spektakl, trzymając wędke w dłoni. Oparty o barierkę pomostu, wpatrywałem się w lekko falującą wodę.
Była spokojna, jakby żadnych ryb tam nie było.
Wróciłem niedawno ze sklepu, mam w lodówce jedzenie. Ale... łowiłem ryby nie z głodu. Chciałem przypomnieć sobie, jak było kiedyś.
- Zarzuć to mocno, JB! - krzyczał radośnie mój ojciec, stojąc za mną. Bacznie obserwował, czy aby prawidłowo biorę zamach.
Był kochającym człowiekiem, uwielbiał spędzać czas ze swoim 5 letnim synkiem.
Wędka była większa ode mnie, ciężka - jednak trzymałem ją dwoma rękami i nie wypuszczałem.
- Cierpliwość jest cnotą, maluchu - Usłyszałem jego głos, gdy szeptał obok mojego ucha. Ja, niecierpliwie wpatrywałem się w jezioro chcąc aby jakaś samotna sztuka mi sie trafiła.
- Kiełbasa skwierczy - Tata sie uśmiechał, patrząc na mały grill stojący obok nas.
- Za ile będą gotowe? - pytam zadowolony.
- Lada chwila - Tata uśmiechnął sie do mnie. Daszek jego czapki i okulary zasłaniają jego twarz.
Właśnie takiego go zapamiętałem. Tego uśmiechniętego faceta bez koszulki stojącego przy grillu.
Szczerze mówiąc, wyglądam teraz podobnie do niego. Bez koszulki, w czapce łowie ryby nad tym samym stawem co wtedy. Jedyna różnica to fakt że w sypialni w domku stoi teraz tylko moje łóżko, jego z tamtąd wyrzuciłem.
Już dawno go nie wiedziałem. Nawet nie myśle co teraz robi. A co ciekawe, kiedyś był dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu.
Wpatruje sie w trwający cały czas w tej samej pozycji haczyk, gdy słońce coraz niżej chyla sie w oddali.
Dodaj komentarz