Justin POV
Niall i Louis siedzieli w salonie. Mijałem ich idąc do kuchni.
Umyłem miski i dołączyłem do chłopaków.
-Kiedy przyjdzie nasza paczka? - zapytałem.
- Twoja dupa będzie tu o 15 - odparł Horan.
- Pytam o paczke... I to nie jest moja dupa - Łatwo sie denerwuje. Ale na dzisiaj mam już dosyć. Dosyć Zayna. Ale jak ktoś jeszcze raz wspomni o Selenie... Zabije.
-Powinna ją przynieść, nie spinaj sie, bro - powiedział Louis i odpalił fajke.
- Wiecie gdzie jest Zayn? Wybiegł z domu jak postrzelony - zapytał Harry wchodząc do salonu.
-Poszedł płakać do mamy - zakpiłem zakładając nogi na stół.
Harry spojrzał na mnie z poważnym wyrazem twarzy, kiedy ja sie uśmiechałem.
- Przesadziłeś troche - rzekł, siadając obok mnie.
- Jezu, wkurwił mnie! Co, miałem zwyczajnie odejść?
- Tak - wtrącił sie Niall.
-ZAMKNIJ SIE HORAN! - Wydarłem sie i spojrzałem.na Harrego - Zayn mi sie przeciwstawia. Myśli że nie potrafiłbym zabić muchy. A tak naprawde gówno wie.
- Właśnie tu sie mylisz - Harry uniósł palec wskazujący - Dużo wie. Był z tobą od początku. Powinieneś być mu wdzięczny.
- Ale niech sie nie wpierdala w moje życie! - potarłem podbródek złoszcząc sie, a Louis zapytał - Co robimy z tym gówniarzem w piwnicy?
Nie wiem dlaczego ale gdy tylko to usłyszałem przed oczami stanął mi Jason. Taki jakiego go zapamiętałem. Za długa grzywka, snapback z daszkiem do tyłu.
- JB? - Głos Nialla wydarł mnie ze wspomnień.
- Nie wiem, dajcie mi pomyśleć - z podniesionym ciśnieniem wyszedłem z salonu.
Kiedy miałem już iść do siebie, w przedpokoju natknąłem sie na Liama.
- Wróciłem, coś się działo? - Widze że wrócił. Wyjeżdża czasami do swojej dziewczyny.
-Tak, mamy więźnia w piwnicy - powiedziałem obojętnie, witając sie z kumplem i pobiegłem do swojego pokoju.
Zaskoczony nie był, widać wie już że w tym domu wszystko moze sie zdarzyć.
Będąc już sam w swoim pokoju,wyszedłem na balkon i zapaliłem papierosa. Zawsze gdy musze podjąć jakąś decyzje, szlug mi towarzyszy.
Zabijam ludzi, jeden trup więcej nie robi mi różnicy. Ale chyba tym razem sprawa nie będzie taka prosta.
Mógłbym po prostu pójść do tej piwnicy, nawet teraz, i bez zastanowienia wpakować temu chłopakowi kulke. Tylko nie wiem co mnie powstrzymuje?
- Dlaczego ja sie wogóle nad tym zastanawiam? - pytałem sam siebie w myślach.
Kojarzy mi się z J'em. Jego bym nawet nie uderzył.
Ale to nie Jason
Kurwa, wiem. Ale coś mnie powstrzymuje przed zabiciem chłopaka.
Zayn's POV
Po krótkim spacerze wszedłem do domu. Zimne powietrze na zewnątrz w jakiś sposób ukoiło moje nerwy, więc byłem spokojniejszy. Powiesiłem kurtkę na wieszak, a w oczy rzuciło mi sie miejsce po lustrze które wisiało obok. Obraz z rana powrócił jak bumerang. Przypomniałem sobie jak ten gówniarz mnie potraktował a krew w moich żyłach znów zaczęła niespokojnie pulsować. Musiałem coś walnąć. Tylko co?
Minąlem salon, kierując sie szybko do kuchni. Chłopaki siedzieli tam i gadali, ale nawet ich nie zauważyłem.
Gwałtownym ruchem otworzyłem lodówkę. Butelki w niej brzdąknęły a moi towarzysze zauważyli że coś jest ze mną nie tak.
- Zayn, co tam? - zapytał Niall spokojnie.
- Nic, lustro w przedpokoju sie zbiło - fuknąłem, wyjmując jedną z butelek whisky z lodówki. JB ma duży zapas, to jest narkotyk.
- Wiem, samo sie zbiło - odburknął Niall i wrócił do rozmowy z resztą.
- Kurwa Horan, masz jakis problem?! - wrzasnąłem na cały dom, przełknąwszy pierwszy łyk płynu.
- Ta cholerna rywalizacja niedługo sie na was odbije... - westchnął chłopak.
- Phi - parsknąlem.
Postanowiłem im pokazać kto jest mistrzem a kto ciotą. Zrobie to czego "nasz dowódca" nie jest w stanie zrobić.
Pokaże im kto tu jest naprawde mężczyzną.
Dom's POV
Już chyba drugą dobe siedze w piwnicy. Justin przyszedł pare minut temu i jakby zasmucony, zaczął mi opowiadać swoje wspomnienia. Większości z nich towarzyszył Jason McCann.
- I tak to sie skończyło. Dziewczyna nas wyśmiała i odeszła - zakończył historię, śmiejąc sie. Te opowieści go rozluźniają. Chyba tylko w przeszłości był szczęśliwy.
Pokiwałem głową. Nie odzywałem sie nie chcąc mu przeszkadzać.
Nasze głowy odwróciły sie w strone drzwi, gdy te pod wpływem kopnięcia prawie wyleciały z zawiasów. Jakiś wkurwiony typ wparował do pomieszczenia.
- Co ty odpierdalasz?! - Justin zerwał sie na równe nogi, podczas gdy tamten wyciągnął pistolet i wycelował we mnie.
Nie posikałem sie ale miałem uczucie że do tego dojdzie.
- Zdychaj szczylu - wycedził w palcem na spuście.
Jednak, zanim go nacisnął Justin odepchnął go w bok a kula uderzyła w ścianę nad moją głową.
Skuliłem sie, słysząc przekleńtwa i odgłosy szamotaniny.
- Chuju znowu chcesz oberwać?! - Justin siedział na tamtym, bijąc go w twarz. Jego pistolet leżał daleko.
- Jesteś ciotą, Bieber. Nawet nie potrafisz zabić dzieciaka! - krzyknął.
- Bo ja nie zamierzam go zabić! - krzyknął Justin.
Coś sie we mnie obudziło. Że co?
- Jesteś aż taką suką że sie boisz?! - Nadal sie szamotali, podczas kłótni.
- Nie, on jest milszy od ciebie - Justin zszedł z chłopaka, ten obtrzepał ubranie.
-Żal mi ciebie, Bieber. Ja powinienem być dowódcą.
- Po moim trupie, Malik!
- A żebyś kurwa wiedział... - Rzekł po czym wyszedł, trzaskając drzwiami.
Justin jeszcze przez chwilę stał, patrząc na drzwi. Potem parsknął, odwracając sie do mnie.
- Nie bój sie gnoja, Jest zwykłą płotką - powiedział, pomagając mi wstać. Rozkuł mnie i ujął moją głowę w dłonie. Jego uścisk był mocny. Przemówił stanowczo.
- SKUP SIE TERAZ. DAŁEM CI JEDYNĄ SZANSE, JAKĄ DOSTANIESZ. JEŚLI ZAJDZIESZ MI ZA SKÓRE, NIE POWSTRZYMAM SIE PRZED ZABICIEM CIEBIE... DOM.
- Ogarniam - powiedziałem cicho.
Puścił mnie, po czym kazał iść za sobą na górę.
Nie wierze... ale chyba ocalił mi życie.
Dodaj komentarz