The Demon Inside 8

- Podoba ci się tutaj? – spytał wampir.
- Impreza jest spoko, a chatę to ty masz... – Matt szybko omiótł wzorkiem dom – Zajebistą.
- Powinniśmy się częściej spotykać. Naprawdę, te stare konflikty...
- Pogrzebać – stwierdził szybko Matt z uśmiechem.
Andy też się uśmiechnął, klepiąc Matt po ramieniu.
- Dokładnie bracie. Cóż, znikam w kuchni, sprawdzę jak reszta. Bawcie się!
Andy odszedł, Matt stał sparaliżowany atmosferą luzu Andyego która najwidoczniej mu się udzieliła. Uśmiechnięty, wrócił do swoich kumpli. Spojrzeli na niego, nie wiedząc czego się spodziewać. Matt wraca zadowolony z pogadanki z wampirem?
- Nawet fajny ten Andy, pogadać z nim można... – rzekł, po czym wychylił ostatni łyk z kuba. Tak jak podejrzewał, kiedy czujesz tą nicość w swoim ciele i czasem lekkie uderzenia gorąca, wszystkie spory przestają mieć znaczenie.  
- Jamie gdzieś się ulotnił – Matt usłyszał Moose’a.
- I nie poszedł sam... – dodał Michael. Przybili z Moosem żółwika, Matt zarechotał.
- Jak zostanie ojcem to będę się śmiać.
- Czego? Bylibyśmy chyba dobrymi wujkami – powiedział Moose, po czym zobaczył zwijającego się ze śmiechu Padge’a.  
Matt odpalił papierosa i szybko wypuścił obłok dymu. Naprawdę, podobała mu się ta impreza. Było jeszcze wcześnie, choć ciemno. Klimat był sprzyjający, mogli tu siedzieć do rana.  
Chłopak przechadzał się po tarasie, gdy kątem oka zauważył zbliżającą się do niego postać.
Płeć żeńska... i to w całkiem ładnym opakowaniu.
Matt spostrzegł że dziewczyna kieruje się do niego. Zawiesił na niej wzrok. Podeszła i spytała "Masz poczęstować papierosem?”.
Zanim usłyszał pytanie, zdążył już dokładnie ją zlustować. Blada cera i długie do pasa, kruczoczarne włosy. Mogłaby być wampirem, i tak była idealna dla Matta.
I w tym wzroku którym ją obdarzył, dało się wypatrzyć nie tylko zainteresowanie... lecz i pożądanie?
Miała na sobie zawiązaną pod piersiami czarną koszulę i tego samego koloru szorty. Do tego buty trapery...
Wyglądała na ostrą jak brzytwa sztukę.  
- Tak, mam – odparł chłopak odrobinę oszołomiony, choć starał się nie dać tego po sobie poznać.  
Dziewczyna odpaliła papierosa swoją zapalniczką.
- Przyszłam tu do Ashley ale nie widziałam jej nigdzie – powiedziała, rozglądając sie.
Matt zaśmiał się.
- Pewnie jest z Andym, może w kuchni – powiedział a dziewczyna podążyła za nim gdy szedł do środka.  
Rozejrzał się, wokół wyspy z alkoholem tłoczyło się sporo nieznajomych osób, lecz na pewno były to wampiry. Ashley i Andyego tam nie było.  
- To nie wiem gdzie są, musiałabyś ich poszukać.
Zastał dziewczynę przy blacie.
- Sami się znajdą, najpierw się napije. Co to za impreza na trzeźwo – powiedziała z lekkim uśmiechem, gdy lała whisky do szklanki.
- Zgadzam się. Możesz? – Matt już na pewno był wstawiony, jednak podsunął jej kubek by nalała mu bursztynowego płynu.  
Po chwili oboje wyszli na taras. Matt już nawet nie szukał ani Ashley ani nawet Michaelów, onchodziła go tylko ta jedna... jak jej tam...
Podczas przechadzki po tarasie, Matt zagadnął.
- Tak wogóle, Matt jestem – podał jej wolną ręke, w drugiej niósł drink.  
Podarowała mu uśmiech, mówiąc "Sarah”.
- Jesteś koleżanką Ashley? – zapytał chłopak, by nie przerywać dialogu. Każde słowo z jej ust było muzyką dla jego uszu.  
- Tak, znamy się dość długo. Odkąd wprowadziła się na wyspę – przystanęła, opierając łokieć o balustradę. Jej blada skóra mocno kontrastowała z ciemnym pejzażem wyspy. Rozciągał się w oddali, przykuwając uwagę. Choć to tylko zwykła ciemność, nie wiadomo jakie tajemnice kryje.  
- Ona tu przyjechała do Andy’ego? – zapytał Matthew, też spoczywając wygodnie na barierce. Czuł w sobie kilka drinków które wypił i było to dla niego dobre. Tak sądził...
- No, wszyscy to wiedzą. Nie widziałam bardziej zakochanej pary... Zrobiliby dla siebie wszystko.
Matt uśmiechnął się. Po głosie dziewczyny wywnioskował że ta miłość jej imponuje. I nawet zaczął się zastanawiać czy nie mógłby z metala, egoisty i potwora zmienić się w rycerza na białym koniu...
- Wiesz, zapytam cię... – Chłopak przykuł swoimi oczami uwagę Sarah – Ashley to twoja przyjaciółka... A nie przeszkadza ci że Andy jest wampirem?
- Nie, dlaczego? – Dziewczyna zaśmiała się, a Matt zauważył że nie powinien o to pytać.  
Alkohol chyba adziałał za szybko. Chłopak miał już w głowie scenariusz – Rozmowa, pocałunek, piwnica czy gdzie tam oni mają sypialnie... O to musiałby zapytać Jamiego bo tego gościa już długo nie ma w pobliżu.  
- Nic... Tak pytam. Widzisz, Biersack... jest troche... – Zastanawiał się czy gdy wyjawi swoje opinie o Andym, ona dalej będzie tu stała i gadała z nim w najlepsze. Owszem, pogodzili sie... chyba. Jednak, Matt przeczuwał że to tylko pozory i jutro znowu spotkają Andyego z jakimś trupem w biały dzień w środku miasta.
- Dziwny? Tak, wiem o tym. Jest zabójcą...
- I gwałcicielem – Matt podjął temat, widząc że chyba się dogadają.
- Nie, to to nie. Raczej... tak myśle że nie byłby w stanie. Jest miły, szarmancki...
- I chciwy. I kłamliwy... – mruczał Matt.
- Nie no, nie sądze. Chyba przesadzasz – Sarah patrzyła na Matta ze złością. Ta dziewczyna wyjątkowo szybko się irytuje.
Scenariusz który Matt miał w swojej napitej głowie, właśnie poszedł spać z syrenami.  
- Nie o to mi chodziło. Ja go wcale nie obrażam... – Matt desperacko zaczął wypluwać z siebie słowa, myśląc że dziewczyna zaraz odejdzie.
-Obrażasz. I chyba go nie lubisz? – spytał, odstawiając pusty już kubek na podłogę.
- Nie o to chodzi. Przeszkadza mi w nim kilka rzeczy ale...
- Ide poszukać Ashley. Trzymaj się – Niespodziewanie, w połowie zdania, rozmówczyni Matta odeszła. Kierowała się do domu, Matt odprowadzał ją, a jego oczy krzyczały "Wróć”.
Nie ma to jak po całości spierdolić sprawe.
Chlopak westchnął ciężko i splunął za barierkę. Karcił się w sobie. Nie powinien zchodzić na tematy takie jak Andy Biersack z przyjaciółką jego dziewczyny.  
Zwłaszcza, mając o nim takie zdanie.  
Alkohol nie wymazał wspomnień Matta. Mimo jego ostatniej rozmowy z Andym, Tuck miał się na baczności. Podejrzewał, że ten rozejm nie potrwa długo.
Stojąc tak samotnie, nie spostrzegł Michaelów którzy zbliżali się do niego.
- Gdzieś ty był, Matty? – spytał Moose. Najpierw usłyszał jego głos, dopiero po chwili się odwrócił i spostrzegł dwie postaci obok niego.
-Rozmawiałem z kimś. Nie za fajna sprawa – powiedział, nie dając kumplom do myślenia. Wiedział, jaka byłaby ich reakcja.
- Z kim? Znamy gościa? – spytał Padge.
- Nie – Matt zaśmiał się. Spodziewał się dalszych pytań, jednak dane mu było tylko zastygnąć w bezruchu z głową sierowaną w bok.
Na tarasie właśnie pojawił się nowy członek imprezy.
Czarna kurtka, spodnie i glany. Zabijający wzrok i irokez.
Blada skóra i te tatuaże...
- O kurwa... – westchnął Matt. Jego kumple się odwrócili i też zamilkli.
To był chłopak, którego szukali.
Rozmawiał z kimś, po czym zapalił papierosa i zaczął spokojnie przechadzać się po tarasie. Nie widział wików i adleta, na szczęście.
- Zachowaj spokój, nie odpierdalaj nic... – Michael upomniał młodszego brata. Na trzeźwo jest nieposkromiony, po wódce jeszcze bardziej.
- Musze z nim pogadać. Ten typ może coś wiedzieć.
- Nie wygląda na przyjaznego. Lepiej tu stój i czekaj – Moose podzielał zdanie Michaela. I tak jak on, miał się na baczności przed nieprzyjaznym chłopakiem.  
- Kurwa, musze. Padge... – Matt mówiąc to przecisnął się między przyjaaciółmi. Zanim dążyli coś powiedzieć, Tuck był już dalej.  
- To się źle skończy – powiedział Moose. Zrezynowany, bserwował sytuacje nie widząc że Padge naprawde się martwi.  
Matt, któremu alkohol dodał pewności siebie, szedł pewnym krokiem do przechadzającej się istoty. Ten gości nie był wampirem, wilkołakiem czy adletem... Nikt nie wiedział czym jest, ale jego energia dawała się wyczuć z daleka. I nie była pozytywna.  
Mężczyzna, ubiegł Matta. Wyczuł go, będąc zwróconym plecami do chłopaka. Zanim ten jeszcze do niego dotarł, odezwał się "Czego chcesz, Tuck?”.
- Jestem Matt. I wydaje mi się że musimy pogadać – Adlet podszedł bliżej, jednak chłopak nie zaszczycił go widokiem swojej twarzy. Stał odwrócony, wydmuchując dym z ust.
-Hm... A mamy o czym? – zaciągnął się. Jego głos był głęboki.  
- Mamy. Wiesz coś czego ja nie wiem – Matt był wypełniony adrenaliną, jednak w obliczu tego człowieka wyglądał na słabego konusa. Tamten był bardziej umięśniony, wyższy i postawniejszy.
Matt się nie bał. Ani troche.
- Ha... I myślisz że mam ochote marnować swój cenny czas na kogoś takiego jak ty? – Odwrócił się. Jego oczy jakby płonęły. Tak, jak podczas gdy demon przejmował kontrolę nad Mattem.
To był ten wzrok. Ten blask, to skupienie, ten płomień.
- Czym ty kurwa jesteś? – Matta wypelniła nagła ściekłość, gdy zobaczył demona w tej istocie.  
- A ty czym byłeś jeszcze niedawno? – Zbliżył się. Każdy inny by uciekał, jednak Matt trwał gdy nieznajomy przysunął się. Ich twarze znajdował się kilka centymetrów od siebie.  
- Nie wiem. Dlatego z tobą rozmawiam – wysyczał Tuck. Za wszelką cene, chciał dzisiaj rozwiązać tą zagadkę.  
- Ostatnio ci darowałem. Jeśli teraz nie zostawisz mnie w spokoju, rozerwe na strzępy twoją nędzną kreature – Mówił to, spokojnie lecz wrogo. Matt, mimo wszystko, dalej spoglądał w te czarne, przeniknięte płomieniem źrenice.  
- Chce tylko wiedzieć. Czym ty jesteś i co ja mam z tym wspólnego? – kontynuował Tuck.  
- Tuck... Największym demonem jesteś ty sam – odezwał się tamten.  
Nagle, uderzył Matta w bok. Chłopak zgiął się, czując wbijające się ostrza w swoją skórę. Piszczał niemal, czując rozrywającą się skórę. Słyszał jak przez mgłę zbliżających się przyjaciół. Widział ciemność, tylko to.  
- To nie ja stworzyłem cię demonem. To jest w tobie, Tuckey.
Były to ostatnie słowa, które usłyszał.
Ostrza zanikły, krew zalała bok Matta, demon zniknął, wraz ze wszystkim co go otaczało.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1818 słów i 10517 znaków.

2 komentarze

 
  • EdD

    Nie wiem, trudno powiedzieć kiedy mnie wena najdzie

    26 cze 2016

  • Neomi

    Kiedy kolejna

    25 cze 2016