The Crew 21

Niall's POV
Rano jak zwykle wstaliśmy skacowani, niewyspani i kompletnie nie nadający sie do życia po wczorajszej imprezie. Jednak, późniejszy akcydent dał nam więcej energii niż cysterna kawy zmieszanej z redbullem.
Zdążyliśmy przeszukać cały dom i najbliższe kilka kilometrów z nadzieją że poszedł po prostu na spacer. Justin by go zabił za takie zniknięcie. O ile my najpierw nie zabilibyśmy jego gdyż naprawde nigdy nie urządzał sobie aż tak długich wakacji od nas.
-Masz coś? - zapytał Harry, gdy wrócił do domu. Jeździli z Liamem po okolicy już któryś raz ale chłopaka ani śladu.
- Nie, nigdzie go nie ma - W głosie Styles'a słyszałem smutek i zawiedź.
- A w mieście byliście? - zapytałem, szukając w telefonie numeru do Noah.
- Aż tam by poszedł? Wątpie - Harry prychnął, gdy rozwalił sie na kanapie.
- Nie wiadomo... - wetchnąłem, waląc leko pięścią w blat wysepki kuchennej, po czym rzekłem do Hazzy - Daj mi pierdolony  numer do Noah!
- Pierdolonego nie mam, zwykły owszem - mruknął, wyciągając swojego IPhona.
- Jak tam ekipa, macie coś? - Do salonu wszedł Louis, dotychczas siedział u siebie na górze próbując namierzyć komputerem telefon Doma. Jednak, znalazł go w pokoju Justina, jak nam teraz powiedział.
- Nic, dzwonimy - Mówił Harry, gdy w jego telefonie ciągle dało sie słyszeć sygnał - Nie odbiera.
Rozłączył sie i spojrzał na Nialla z bezsilnością w oczach.
- Może jest z Luką, nie może gadać - powiedział Horan, po czym westchnął. Westchnięcie zakończył głośnym "KURWA DLACZEGO WSZYSTKO SIE MUSI PIERDOLIĆ?!".  Założył ręce za głowe i chodził wzdłuż blatu kuchennego.
Siedzieliśmy w ciszy licząc że któryś z nas wpadnie w końcu na jakiś genialny, trafiony pomysł.

Justin's POV
Według mnie natura jest jedną najpiękniejszych rzeczy na świecie. Stojąc pośród sosen, spoglądam w błękitne niebo i czuje na sobie ciepłe promienie słońca. I mogę z całą pewnością stwierdzić że zostałbym tu na zawsze, gdybym mógł.
  Idąc po korniakach na wzgórek, kieruję swój wzrok prosto w słońce. Musiałem zasłonić oczy, aby spojrzeć na widok rozciągający sie u podnórza pagórka.
Znajdowałem sie na wzniesieniu z którego widać było, jednak bardzo słabo - Toronto.
Stojąc tam, czułem jakbym odjechał nie tylko od miasta ale i od swoich problemów.
W tym małym kawałku raju, mogłem być sobą. Nie Justinem Bieberem, poszukiwanym przestępcą i przywódcą gangu, nie... Po prostu chłopakiem kochającym życie i otoczenie przyrody.
Zszedłem w dół, prawie zjeżdżając na tyłku po stromym spadku.
Siadłem na ziemi i zanim odpaliłem papierosa, rozglądałem sie spokojnie wkoło. Zlane słońcem drzewa i krzaki wyglądają cudownie.
Nieco pobrudziłem koszulkę, ale miałem to gdzieś. Wróciłem do chatki, przy werandzie wyrzuciłem peta i wszedłem do środka.
W  środku panował ukrop, widocznie zapomniałem otworzyć okna. Nie wiedząc za bardzo, co se sobą zrobić, zerknąłem na swój telefon leżący na stoliku przy kanapie.
Milion smsów... kilka nieodebranych połączeń. zastanawiałem się czy aby nie przeczytać chociaż jednego smsa, może coś sie stało, ale nie. Nie byłem teraz przywódcą ich durnego gangu i szczerze, zerwanie z Seleną wyszło mi na dobre. Wróciłem do normalnego życia, przynajmniej na chwilę. I doceniam to bardzo.

Louis's POV
Nie ruszyliśmy sie z miejsca odkąd w południe usiedliśmy na tej durnej kanapie. Dobijała nas ta bezczynność ale co mogliśmy zrobić?
- Możecie tak siedzieć i gapić sie w podłoge? - mruknął Harry. Czułem że to było jak ciemnie chmury zwiastujące burze.
- Bo ja do chuja, nie moge! - krzyknął, jednak ikt z nas nie podniósł wzroku. Zawsze byliśmy silni, co sie nagle stało że siedzimy jak trusie czekając jak któraś z naszych zgub zostanie zabita?
- Harry... nie możemy nic zrobić. Justina nie moge namierzyć,  a Dom, to już wiesz... - powiedziałem, widząc jak zbiera w sobie emocje i zaraz wybuchnie.
- To może chodźmy jeszcze raz przeszukać okolice? - zaproponował Liam.
- Tak, kurwa! Udawajmy że go szukamy, byle tylko coś robić! - Harry wstał i spierdolił do kuchni. Nie chciał byśmy widzieli go rozwścieczonego.
- To co mamy robić? - zapytał Niall. Poczułem, że to pytanie zadałby teraz Justinowi, gdyby ten z nami był.
- Siedzieć na dupie i użalać sie nad sobą, najlepiej tak zrobić! - usłyszałem głos Harrego z kuchni.
- Kurwa, Harry... - zamierzałem go operdzielić i przywołać do porządku, jednak z zewnątrz doszedł nas dźwięk silnika. Jak znamy sie na samochodach, było to duże auto.
Usłyszeli to wszyscy i pędem zjawiliśmy sie w drzwiach. Justin jeździ dużym Range Roverem. Otworzyliśmy drzwi, by zaraz palnąć mu pogadankę na temat zaufania itp.
Jednak żadne auto nie stało na podjeździe. Jedyne, jakie zobaczyliśmy to to które właśnie odjeżdżało. Ze środka ktoś wyrzucił dużych rozmiarów zawiniątko.
- Co jest kurwa... - mruczał Harry, kiedy wszyscy zdziwieni patrzyliśmy na pakunek .
- Ten dzień i tak już jest dziwny - Poszedłem za nim, zaciekawiony i nieco ostrożny. Możliwe że ktoś podrzucił nam konia trojańskiego czy coś.
Ja i Styles zbliżyliśmy się do paczki. Przedmiot był owinięty workiem na śmieci. Szczerze, miałem złe przeczucia.
- Odwiń to - polecił mi, nieco wkurwiony Hazza. Patrzył na paczkę, a ja nie miałem odwagi sie mu sprzeciwić. Wkurzony Harry potrafi rozpętać niezłe piekło.
Zacząłem rozwijać podłużny pakunek. Gdy kończyłem, moje przepuszczenia sie potwierdziły.
- Kurwa... - mruknął Harry, zdruzgotany.
Odstąpiłem w tył.
Reszta do nas podeszła. Wszyscy stanęli jak wryci.
- To już wiemy czego nie odbierał... - mruknął Harry, wracając do domu wściekły. Nie mógł patrzeć na zwłoki Noah które leżały na środku naszego chodnika.

Justin's POV
Dochodziło wpół do pierwszej po południu, kiedy relaksowałem się na kanapie, trzymając w ręku instrument mojego życia. Stara gitara ojca miała swoje miejsce w tym domku, stała w kącie już bardzo długo. Kiedy ja tu byłem ostatnio... Nie pamiętam.
Delikatnie muskając struny paznokciami, grałem Metallike, zapominając o całym świecie. Dźwięki strun wprawiały mnie w stan podobny do ekstazy.
Słońce świeciło przez okno, oświetlając salon. Na stoliku dalej leżał telefon, który właśnie zawibrował.
Niechętnie, podniosłem się z miejsca i zobaczyłem że dzwoni Styles. Pierwszy raz tego dnia, to dziwne.  Wczoraj od rana katował mnie telefonami.
Odstawiłem wiosło obok kanapy i odebrałem połączenie.
- Justin - powiedziałem oschle, jakby Harry nie wiedział kto odebrał.
- Matko Boska, wracaj tu natychmiast! Porobiło się!

Liam's POV
Harry zaszył się na górze, chcąc spróbować jeszcze raz skontaktować się z Justinem. Wybuchnął, gdy znalazł Noah. Wiedziałem że nie chodziło tylko o to że straciliśmy informatora. Nie znałem tej historii ale znali sie z Harry dość długo i chłopak często nazywał go swoim Przyjacielem.
Siedziałem w salonie z Niallem, obaj milczeliśmy co było krępujące. Chciałem wiedzieć co ma teraz w głowie, obaj bardzo sie denerwowaliśmy.
- Zjebany dzień, nie? - mruknąłem od niechcenia.
- Nie pierdol, Payne. Za dużo mamy dzisiaj na głowie...
- Nie wiem sam co sie dzieje ale to może być początek jakiejść wojny.
- Tak, świat sie zawali, z nieba zjadą Jeźdźcy Apokalipsy - kpił Niall.
- CO TU SIE DO KURWY DZIEJE?
Do domu wpadł piąty Jeździec Apokalipsy. Wkurwiony Justin Bieber z fają w ustach.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 1436 słów i 7719 znaków.

1 komentarz

 
  • livney

    o nie Justin i 1D w jednym opowiadaniu, a ja jestem na tak omg

    7 cze 2016