Justin POV
Wyszliśmy z piwnicy, miałem nadzieje nie spotkać Zayna. Już wystarczająco mnie wkurwił.
Czułem ż się zatracam, ale jednocześnie jestem szczęśliwy. Ten przestraszony dzieciak za mną zrobił mi pranie mózgu.
Przeszłość chyba wraca. Może teraz bedzie tylko lepiej?
Nie wiedziałem czy powiedzieć chłopakom jaką decyzje podjąłem. Nawet nie miałem pojęcia co zrobić z Dominikiem. Nie zabije go ale też nie wypuszcze. Jeśli tu zostanie, Zayn go dopadnie żeby zrobić mi nazłość.
Podrapałem się w tył głowy, idąc do swojego pokoju. Narazie tam go przechowam. W piwnicy mógłby łatwo zginąć.
Kurwa czy ja właśnie bronie własnego więźnia?
Walnąłem pięścią w scianę, dopuszczając demona do głosu. Zatrzymałem się na chwile czując jak zaczynam się pocić i mój oddech przyśpiesza.
Co się ze mną stało?
Nie mogłem się uspokoić. Wewnętrzna walka trwała.
- Co się stało? - Zapytał Dom.
Dom's POV
Wiedziałem że jest dziwny ale kiedy uderzył ściane, znowu zacząłem się go bać.
Był czerwony na twarzy i widocznie wkurwiony.
-Nic - warknął i prowadził mnie dalej korytarzem.
Jeszcze chwile a z jego ciała zaczełaby unosić się para. Zastanawiałem się co doprowadziło go do takiego stanu.
Weszliśmy do jakiegoś pokoju.
Ktoś w nim mieszkał, widać to było po chlewie jaki tam był.
Był jasny, przez drzwi balkonowe które wpuszczały dużą ilość światła.
Przytulne miejsce, pomyślałem.
- Siadaj na łóżku - powiedział JB oschle.
Spełniłem "prośbę", podczas kiedy on rzucił w kąt paczkę papierosów i wyszedł na balkon, odpalając jednego.
Rozglądałem się po pomieszczeniu. Były tam też drugie drzwi, prowadzące zapewne do łazienki czy garderoby. Całą podłoge zasypywały ciuchy i kartony. Jakby dopiero co się tu wprowadził.
Justin chyba zobaczył że oglądam z dokładnością jego pokój.
- Niczego nie dotykaj - wymamrotał.
Zobaczyłem że z jednego z pudeł wystaje kolba pistoletu.
Kurwa... mam swoją szanse
Nie wiedziałem co robić. Z jednej strony chciałem wyciągnąć tą broń, uciec i wrócić do mojego starego, spokojnego życia gdzie nikt nie próbuje mnie zabić.
Jednak bałem sie. Jak to powiedział "Dał mi jedyną szanse jaką dostane".
Naprawdę, zastanawiałem się czy nie zaryzykować.
Justin's POV
Stałem na balkonie, z pomocą nikotyny dochodząc do pozornego spokoju. Dzisiaj czeka mnie jeszcze potyczka z resztą gangu o młodego. Nie wiem czy zgodzą się ze mną ale szczerze to gówno mają do gadania. Jeśli Zayn się mi przeciwstawi, zabije go bez skrupułów. Już dawno przekroczył cienką czerwoną. Jego śmierć sprawiłabya mi przyjemność.
Odwróciłem się na chwilę, Dom wciąż siedział na łóżku. Nawet o milimetr się nie ruszył. Ciężko oddychał, widziałem jak wolno i niespokojnie unosi się jego klatka piersiowa. U niego w środku pewnie też nie jest spokojnie. Teraz będzie musiał się pilnować. Mnie łatwo wkurzyć.
- Mądry chłopak - uśmiechnąłem się cwaniacko, myśląc że on naprawde się mnie boi. Nazwałem go ciotą - miałem racje. Powinien mieć w sobie chociaż troche ikry a nie byc taką łajzą.
Jeszcze raz na niego spojrzałem. Z boku dopiero zobaczyłem jaką ma twarz.
Posiniaczoną, podrapaną, zakrwawioną. Przez kogo?
Westchnąłem, czując pustkę w środku. Taką pustkę jaką się czuje dochodząc do jakiegoś ważnego wniosku.
Jestem potworem
Zawsze nim byłem ale jakoś odnośnie tego chłopaka, zaczęło mi to przeszkadzać. Powinien się mnie bać, ale ja nie powinienem go już tak katować. Jeśli ma być zastępcą Jasona, nie moge z nim tak pogrywać.
Dom's POV
Justin wrócił po długim czasie. Ja szybko jaram fajki, ten pewnie przy tym kontempluje całe swoje gówniane życie i dlatego tak długo mu to zajmuje.
Zamknął za sobą drzwi, po czym w pokoju zrobiło się nagle strasznie gorąco. Albo to w moim wnętrzu się paliło.
- Dobra, wypierdalaj na podłoge - rzucił, spychając mnie z łóżka gdy sam usiadł.
Usiadłem na panelach naprzeciwko niego.
Wyraz jego twarzy wyrażał skupienie.
- Musimy ustalić kilka zasad - mówiąc to pocierał ręce, patrząc w okno jakby zastanawiał się co ma powiedzieć dalej.
Też patrzyłem w okno. Nie ignorowałem go, chciałem tylko uniknąć jego oczu. Coś w nich było. Coś co mi się nie podobało.
Zapatrzyłem sie.
Spędziłem tak chwilę, dopóki nie dostałem z liścia w twarz.
- Powiedziałem kurwa, skup sie! - krzyknął.
-Dobra, już... - wymamrotałem, czując mrowienie na twarzy.
- Nie masz prawa wyjść z tego domu bez mojej wiedzy albo od razu cię znajde i zatłuke - Ton jego głosu wyrażał pewność siebie.
- Dobra, rozumiem - powiedziałem.
- Wiesz, że ja jestem tu dowódcą? - zapytał JB.
- Tak, wiem.
Chłopak się uśmiechnął.
Justin's POV
Po jeszcze kilku "Masz mnie słuchać albo cię zabije" itp zakończyłem tą durną rozmowe. Sprowadziłem go do parteru mówiąc między wierszami że jest na mojej łasce. Że każdy jego ruch bęzie pod moim nadzorem i tak naprawdę beze mnie jest nikim.
Zgnoiłem go troche ale od czego ja tu jestem? Ten dzieciak jest nadal moim więźniem, chyba mam prawo nim pomiatać.
Kiedy zapytałem go czy wie że ja tu jestem dowódcą, zrobiłem to tylko dla swojego dobrego samopoczucia. Ciekawe co by było gdyby powiedział coś takiego przy Maliku?
Śmiać mi się chciało. Nawet Dom uważa mnie za dowódce a znam go od dwóch dni. A Zayn się mi przeciwstawia chociaż znam go... jakieś 7 lat.
Powinniśmy być przyjaciółmi a jednak rywalizujemy ze sobą, ostatnio na poważnie.
Dochodziła 15, o ile dobrze pamiętam Gomez powinna zaraz przyjść.
W klubie pachniało alkoholem i potem. Właściwie śmierdziało ale to był mój żywioł. Światła wokół kanapy na której siedzieliśmy sprawiały wrażenie jakby oddzielały nas od reszty. Liczył się tylko nasz gang, ta noc i butelki alkoholu na ławie przed nami. Wszyscy byli już spici, ale każdy chciał więcej.
- WIĘCEJ WHISKY! - Stanąłem na stoliku i wydarłem się na cały głos tak aby barman na drugim końcu klubu to usłyszał.
- JB, czy ty się najebałeś? - zapytał Zayn, śmiejąc się lekko.
- Moge cię zapytać o to samo, Zayney... - Posłałem mu usmiech, patrząc mu w twarz spod ciemnych okularów.
Stuknęliśmy się szklankami napełnionymi brązowym płynem. Mój narkotyk, niech mówią że za dużo chlam. Ja mam tylko whisky i chłopaków. Kiedyś wystarczył mi tylko Jason, ale teraz kiedy go wspominam musze uciekać do alkoholu.
- Ej, patrzcie na tą laske - odezwał się Harry.
Spojrzałem w kierunku, który nam pokazał. W tłumie wiła się seksownie, niczym żmija pragnąc wślizgnąć się w czyjeś serce. Ciemnowłosa, szczupła piękność. Jej brzuch falował niesamowicie, a obcisły top podkreślał małe, lecz słodkie cycki.
Oblizałem usta.
- Zaraz wracam - powiedziałem po chwili zastanowienia, odchodząc od chłopaków.
- Zaczyna się - powiedział Zayn, szczerząc zęby. Jak się mnie zna to wie się że jak zobacze jakąś dupe to mówie "Zaraz wracam" a tak naprawde wracam rano po imprezie i to z kolejną cipką zaliczoną.
Ubrany w biały tshirt i ciemną, sztruksową kurtke podbiłem do niej. Z początku mnie nie zauważyła.
- Co taka urocza suka robi sama w tłumie ludzi? - wypaliłem. Może chamsko, ale chciałem tylko zwrócic jej uwage.
- Co taki pewny siebie gnojek robi obok mnie? - odparła uśmiechając się zadziornie.
- Szuka szczęścia - Posłałem jej szarmancki uśmiech.
- To nie tutaj, dziwki są w kiblu - powiedziała, znikając w tłumie.
Kto inny by się poddał, ale ja jestem Justin Bieber. Jeszcze nic mnie nie złamało.
Znalazłem ja przy barze, sączyła jakiś niebieski drink przez słomkę.
- Ale ja nie szukam dziwki, tylko szczęścia - przysiadłem się z szerokim uśmiechem. Wyglądała na zaskoczoną.
- Ja ci go nie dam - Totalnie mnie olała.
- Jeszcze zobaczymy - pomyślałem kiedy w mojej głowie właśnie rodził się plan. Chce tą zadziorną dziewczynę, nie dziwke z kibla.
Bez słowa, złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem w tłum ludzi gdzie muzyka dobijała do naszych uszu.
Krzyczała, szarpała sie. Już nie była taka ostra.
W pewnym momencie zamknąłem ją w ucisku. W głośnikach leciała piosenka Nellego - Liv Tonight. Zacząłem lekko ją puszczać, władając naszymi rękami w rytm muzyki. Dziewczyna powoli się rozluźniała.
Patrzyła na mnie, swoimi ciemnymi oczami. Była zaskoczona, ale już nie przestraszona.
Pod koniec piosenki znowu ją ścisnąłem. Odsłoniłem swoje brązowe oczy, wpatrując się w jej.
Jej twarz wyrażała jej charakter. Usta się błyszczały w ciemne oczy wyrażały ciemność skrywaną w jej duszy. Napewno nie była grzeczną dziewczynką.
- Jestem Justin i jestem twoim nowym koszmarem - Uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Jestem Selena... i to mnie powinieneś się bać - Powiedziała z sarkazmem.
- Może się przekonamy? - zapytałem szeptem, zbliżając usta do jej szyi.
Nie opierała sie, kiedy w końcu skończyliśmy w moim samochodzie a potem rano, troche skacowani zbudziliśmy się w mojej sypialni.
Wspominając tamtą noc, choć na chwilę się rozluźniłem. Sel była dobra w łóżku, ale chwile potem została wciągnięta w to bagno w którym żyje. Stała się moją pracownicą i seks-zabawką, a nie dziewczyną. Słowem, rutyna nas zniszczyła.
Dodaj komentarz