Justin's POV
Zrezygnowałem z usilnych prób zaśnięcia i siedząc na brzegu łóżka, kontemplowałem chwilę jasno-niebieskie niebo za drzwiami na balkon. Pomarańczowy blask wbijał do mojego pokoju przez szybę. Czas wrócić do żywych.
Wziąłem poranny prysznic, starając się aby woda nie była za ciepła. Potrzebowałem otrzeźwienia a nic jak chłód nie zmywa złych wspomnień tak dobrze.
Stojąc przed lustrem układałem włosy. Gdy spojrzałem na swój czarny metalowy zegarek zobaczyłem że jest po 9 rano. Wszyscy już pewnie na nogach. Postanowiłem wyjść jak najciszej z domu i zażyć trochę normalności. Jakoś ostatnio jej potrzebuje.
Właściwie... ha, ten zegarek był prezentem od Seleny...
Wpatrywałem się w czarne wskazówki, widząc jej twarz w czarnej tarczy.
Zdjąłem zegarek i pierdyknąłem nim o ziemię. Szkło rozprysło się po płytkach.
Zaciskając usta, spojrzałem jeszcze raz w swoje odbicie.
- Musisz o niej zapomnieć, sukinsynu... - wyszeptałem, patrząc głęboko w brąz swych oczu.
Z podniesionym ciśnieniem, wróciłem do pokoju.
Włożyłem czarne, dosyć luźne jeansy i tego samego koloru koszulkę z wycięciem w serek. Wsunąłem pierwsze lepsze buty i biorąc telefon z szafki, wyszedłem z pokoju.
Harry's POV
- Mam niespodzianke na wieczór! - krzyknąłem radośnie, wchodząc do domu.
Wiedziałem że reszta domowników jest w kuchni gdyż wyczułem zapach tostów z serem gdy tylko wszedłem.
Na wyspie stał talerz z tostami. Niall Horan właśnie zalewał kubki z kawą.
- Co się stało? - zapytał, widząc w jakich skowronkach jestem.
- Noah dzwonił, wie gdzie jest Nemez - Powiedziałem z entuzjazmem, opierając się na blacie.
Wszyscy od razu zwrócili na mnie czy przerywając każdą czynność którą wykonywali.
- Jeszcze nic nie wiem, wieczorem wpadnie i się wszystkiego dowiemy - westchnąłem - Ten dzień się będzie cholernie dłużył...
- Idź lepiej JB powiedz, może to sprawi że w końcu ożyje - powiedział Louis.
Dobry pomysł. Skierowałem się na górę do pokoju Justina.
Wróciłem po chwili, zastając chłopaków już na kanapie.
- A może byście mi powiedzieli gdzie od kurwa jest?! - krzyknąłem, wiedząc że i tak niczego się nie dowiem bo ten debil jest jak ninja.
Justin's POV
Przez ciemnie okulary pilotki, widziałem drzewa znikające po obu stronach auta. Jechałem swoim Range Roverem coraz bardziej oddalając się od Toronto.
W promieniu kilku kilometrów chyba nie było żywej duszy. Zapuściłem się w miejsce gdzie rzadko się spotyka nawet zbłąkanych wędrowców czy autostopowiczów.
Minąłem tabliczkę w napisem TEREN PRYWATNY. Za nią mogę wjechać tylko ja...
Wyłączyłem radio, parkując przed drewnianą chatką pośrodku lasu. Niczym z horroru, ale ja czułem się tu jak w domu. A apokalipsa zombie raczej nam nie zagraża.
Zamknąłem auto i wszedłem na drewnianą werandę. Stał tu stolik i dwa wiklinowe fotele.
Odłożyłem okulary i telefon. Wszedłem do domku, nie zamykając drzwi. Wpuściłem trochę światła i dopiero rozejrzałem się po salonie.
Całe wnętrze zdobiły bale. Na podłodze drewniany parkiet pokrywał biały, bardzo puchaty dywan. Na nim stała drewniana ława a obok niej kanapa w odcieniu bordo. Nieopodal był kominek i balustrada oddzielająca kuchnię od salonu.
W kuchni meble był w stylu klasycznym, nie chciałem aby ten domek był nowoczesny. Ma być po prostu uroczy i przytulny.
Podszedłem do zlewu obok którego stał czajnik. Włączyłem go i spojrzałem za okno. Był tam mały pomost nad niewielkim stawem. Zarośnięty trawą brzeg kontrastował z sosnami na horyzoncie.
Zrobiłem sobie kawę i zajrzałem do pustej lodówki.
- Długo tutaj nie byłem - Myśl przeleciała mi po głowie.
Potem pojadę po jakieś zapasy. Nie przyjechałem tu na jedną noc, więc mogę się nieco zaopatrzyć.
Nieco głodny ale jednak odprężony wyszedłem na wyrandę i odstawiłem kubek na stolik. Zdjąłem koszulkę i rzuciłem ją na parkiet.
Po chwili już całkiem zrelaksowany, czytałem książkę, popijając ciepłą kawę.
Dodaj komentarz