The Demon Inside 4

Matt podniósł swoje wilcze JA z podłogi i usiadł na kanapie, obok Moose’a. Skinął pyskiem na Padge’a który od razu podał mu piwo i otworzył swoje. Matt zrobił to samo przy pomocy ostrych kłów.

A Jamie? Jamie siedział  obok kanapy, na miejscu gdzie pyrgnął go Matt gdy zmieniał postać. Mathias nie ruszył się tylko patrzył na kumpla z niedowierzaniem. Znał tajemnice swoich przyjaciół, tylko jeszcze nigdy nie widział Matta w formie Adleta.

Po chwili jednak, uśmiechnął sie szeroko.

- Jakieś monstrum pije piwo u mnie na kanapie, po prostu super! – zaśmiał sie, wstając. Następnie, skierował się do kuchni i po jakichś 10 minutach wrócił do salonu, niosąc talerz z kanapkami. Postawił go na stole i sięgnął po butelkę z podłogi.

- O czym ty mi Pagde mówiłeś przez telefon? – zagadnął, siadając między wilkiem a Michaelem. Jeszcze krępowała go obecność potwora pod jego dachem, lecz stopniowo dochodziło do niego że to coś obok niego to nadal Matthew Tuck.

- O klątwie – powiedział Michael i wziął łyk Budwaisera – Która ciąży na Mattcie.

- Klątwy, wilki... Gdzie ja kurwa żyje! – Jamie parsknął.

- W Pandemonium – odparł Michael Thomas z surowym wyrazem twarzy. Po chwili jednak wszyscy trzej zalewali sie śmiechem.

Owszem, na tej wyspie to normalne Żyje tu wiele stworów, których istnienia przeciętny człowiek nawet sobie nie wyobraża. Widział ktoś kiedyś Godzille? Albo dinozaury? Wiele podobnych zwierząt można spotkać w Pandemońskich lasach!

Z mieszkania Jamiego do późnej nocy słychać było rozmowy, krzyki, śmiechy a nawet warczenie wkurzonego zwierzaka gdy doszło do potyczki Matta z Padgem. Jednak, Padge nie uwolnił wtedy swojej dzikiej natury. Uznał, że dla Jamiego mogło to skończyć sie zawałem.

Nazajutrz, o 7 rano Matt otworzył zaspane oczy. Zapominając o wszystkim co rujnował mu życie, wstał rześki i wypoczęty.

Padł na podłodze w formie Adleta, teraz zaś już w swoim ciele, minął śpiącego na kanapie Michaela i udał się do łazienki. Nie zastanawiając sie nawet gdzie wcieło Moose’a.

Nie miał kaca ani nic. Czuł że żyje. Widać napoje magiczne Jenny czynią cuda.

W wyłożonej białymi, błyszczącymi kaflami łazience, Matt spełnił swoje poranne potrzeby, przemył twarz zimną wodą i jak zwykle rano spojrzał w swoje ciemne oczy.

- Jesteś tam jeszcze? – szepnął, wpatrując sie głęboko w tęczówki.

Żaden głos w jego głowie sie nie odezwał.

Matt czekał chwilę. Ani drgnął, dopóki nie był pewien że jest znowu zwykłym chłopakiem. Znaczy... gdy nie ma pełni ani nie uwolni Adleta.

Odsunął twarz od lustra, czując spadający z serca kamień. Był wolny.

Nikt nie docenia tak naprawde wolności. Dopóki jej nie straci ani nie zostanie opętany.

W drzwiach stanął nagle Jamie. Matt zauważył jego obecność, dopiero gy ten podskoczył, zdziwiony nieco.

- Matt? – Po głosie kumpla, Matt zauważyłl że Jamie napewno ma kaca.

- Ty sie Adleta spodziewałeś? – Matthew uśmiechnął sie zadziornie.

Jamie tylko coś mruknął i wypchnął Matta z łazienki, zamykając za sobą drzwi.

Tuck wrócił do salonu. Widząc że Michael sie budzi, klepnął go mocno w udo, siadając i impetem na drugim końcu kanapy.

- Żebyś ty widział minę Jamiego jak mnie zobaczył! – Śmiał się, udając Mathiasa. Musiał rozszerzyć oczy naprawde mocno.

Michael podzielał jego radość.

- Widziałeś Moose’a? – zapytał młodszy brat.

- Hmm... Nie mam pojęcia – wymruczał Padget, po czym Matt poznał że chłopak nie czuje sie za dobrze.

Siedzieli obok siebie, czekając aż gospodarz sie oporządzi i raczy przygotować jakieś śniadanie.

- Mam pomysł – szepnął zadowolony Matt, słysząc dźwięk otwieranych drzwi.

Jamie pojawił sie w salonie, mówiąc „Siema” do Padge’a.

- Cześć Jamie – odpowiedział Michael.

- A gdzie...?

- Nie wiemy – Matt nie dał Jamiemu dokończyć. Sytuacja była dziwna, Moose nigdy nie znikał tak sam z siebie. No... chociaż w Pełnię kilka razy sie zdarzyło ale jest 7 rano!

Matt uśmiechał sie głupio.

- Jamie, masz jakiś stek? – zapytał gdy ten zniknął w kuchni.

- Stek? – Ton Jamiego wyrażał zaskoczenie.

- Noo... Stek... – Matt z Michaelem patrzyli na siebie, śmiejąc sie pod nosem.

-Najlepiej surowy, Z sączącą sie krwią – dodał.

Cisza w kuchni sprawiła że Michael musiał stłumić śmiech.

- Serio chcesz stek? – odparł po chwili Jamie. Po odgłosach słychać było że na śniadanie proponował tylko kawę.

- Tak. Jeśli Adlet po przemianie nie zje steku może wpaść w szał. I nie pamiętam dobrze, ale tak samo chyba jest z wilkołakami.

- Ja pierdole...- Jamie wyglądał na zakłopotanego gdy szybko wyszedł z kuchni.

- A ty dokąd? – zapytał Matt widząc jak ich kumpel zbiera sie do wyjścia.

- Niedaleko jest knajpa, mają tam steki – odparł na jednym oddechu Mathias.

- Kurwa, Jamie – Matt wypowiedział te słowa i z durnym uśmieszkiem, właśnie zwątpił iż ten chłopak posiada mózg.

- What?

- Gówno... – Matt jąkał sie, udarzając pięścią w ścianę. Padge zwijał sie ze śmiechu na kanapie.

A Jamie stał, dopiero po dłuższym momencie załapując o co chodzi.

- Kurwa, ja was zabije! – dopadł do Matta, popychając go żartobliwie.

Przyjaciele wyszaleli się i usiedli na kanapie. Zaczęli pić kawę i rozmawiać.

- I już jest wszystko okej? – zapytał Jamie Matta.

- Tak, no mówie... Wstałem dzisiaj rano i czuje sie jak nowonarodzony. Ta maź smakowała ochydnie ale widać efekty jakieś ma – rzekł zadowolony Matt.

- Czyli  skończą sie krzyki niewiadomo skąd, bieganie przed siebie i rzucanie sie na przypadkowych ludzi? – zapytał Michael, chcąc sie upewnić że to koniec kłopotów jakie męczyły ich przez ostatnie czasy.

- Tak, raczej... – powiedział Matt, nie do końca pewny. Upił łyk kawy i odstawił kubek – Ej, Jamie. Wpadnij do nas wieczorem. Pogramy coś. Padgee napisał ostatnio jakiś nowy kawałek.

- Dzisiaj? Wiesz, dzisiaj nie moge. Mam pewne plany – odpowiedział Jamie.

- Aha, no... luz. Kiedy indziej – Matt spojrzał na brata – Skończyłeś?

Michael odstawił pusty kubek.

- No, Jamie. Zbierany sie, do kiedyś – Matt podał chłopakowi ręke, potem Michael. Po czym wyszli z mieszkania na oświetlone słońcem miasteczko.

- Ciekawe co on planuje... – Michael głośno myślał, odpalając papierosa.

Szli wolno, choć chodnik był pusty. Większość ludzi o tej porze była już w pracy.

- Pewnie ruchanie jakiejś dupy. Jednorazowy wyskok, jak to Jamie – powiedział Matt. Stanęli na zakręcie. Matt oparł się plecami o ceglany budynek.

Michael też sie zatrzymał, jednak przez chwilę żaden z nich sie nie odezwał.

Ale wiedzieli o czym obaj myślą.

- Czujesz to? – zadał pytanie Pagde.

- Nie, stoje jak kołek bez powodu – odpysknął Matt, wyglądając za róg. Między dwoma budynkami biegła wąska uliczka. Z niej wyłaniała sie dziwna moc, która zaniepokoiła obu chłopaków.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1224 słów i 7087 znaków.

Dodaj komentarz