Niania. Część osiemnasta.

Niania. Część osiemnasta.Choć plan Sylwestra początkowo wydawał się bardzo dobry, to w dużej mierze opierał się na chwilowym humorze Beaty. Czynnik ludzki jest najczęstszą przyczyną wszelkich katastrof. W tym wypadku to Beata mogła ją spowodować.  Gdy się nad tym głębiej zastanowiłam, doszłam do wniosku, że od jej decyzji zależą losy romansu jej męża. Najlepsze było jednak to, że nie była tego świadoma. Bardzo mi się taki stan rzeczy podobał. To było zwieńczenie moich planów dotyczących zemsty na niej.
Dzwoniąc do niej z informacją o rzekomej chorobie w mojej rodzinie, nie czułam się dobrze. Choć już przerobiłam w głowie ten temat i usprawiedliwiłam się sama przed sobą, nadal tkwiło we mnie poczucie robienia czegoś złego.  Sama rozmowa przebiegła sprawnie. Starałam się mówić lakonicznie, by uwiarygodnić moje przygnębienie. Beata nie pytała o szczegóły, tylko po krótkim namyśle zgodziła się na tydzień wolnego. Plan zakładał, ze po moim telefonie Beata poinformuje o tym Sylwestra, który będzie udawał niezadowolenie. Miało to na celu, odsunięcie jakichkolwiek podejrzeń. To wtedy Morawski powiedział jej o swoim wyjeździe na sympozjum. Beata nie należała do osób, które nie dotrzymują obietnic, i za nic w świecie nie pozwoliłaby sobie, by ktoś tak o niej pomyślał.
Z tego względu nie odwołała mojego urlopu, tylko postanowiła sama w tym czasie zając się dziećmi. Poszło jak po maśle! Sylwester był geniuszem planowania. Wyjazd przypadał na niedzielę. Mieliśmy jechać tym samym pociągiem. Beata uparła się, że musi odprowadzić męża na dworzec. Nie mogliśmy dopuścić do sytuacji, w której spotkałaby mnie na dworcu. Cały plan rozpadłby się na małe drobinki. Długo zastanawialiśmy się z Sylwkiem jak to obejść. W końcu stanęło na tym, że pojadę autobusem na podmiejską stację i tam rozpocznę swoją podróż do Kołobrzegu. Morawski miał jechać z głównego dworca. Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy.
Stojąc na peronie, z nutką żalu obserwowałam parę w moim wieku. Dziewczyna najwyraźniej wyruszała w podróż i chłopak odprowadzał ją na pociąg. W przeciwieństwie do mnie nie musieli kombinować, oszukiwać czy się skradać. Cieszyli się jawnie swoim szczęściem. Zastanawiałam się, czy trafię kiedyś na jakiegoś chłopaka, który będzie mnie żegnał z taką samą czułością jak chłopak tej dziewczyny. Choć wmawiałam sobie, że nie chcę na razie związku, to moje serce od dawna miało w tej kwestii inne zdanie niż mój rozum. Te rozważania być może zmieniłyby się w kolejną nostalgię, gdyby nie to, że usłyszałam dźwięk pociągu wjeżdżającego na peron.  
Wchodząc do składu, przeklęłam się, za spakowanie stanowczo zbyt dużej ilości ciuchów. Ledwo dałam sobie rade z walizką, ale jakoś się udało. Pociąg ruszył w dalszą trasę, a ja ruszyłam na poszukiwania mojego przedziału. Morawski kupił mi bilet w pierwszej klasie, w tym samym przedziale co sobie. Uznał, że większość jego znajomych jedzie samochodem, lub leci samolotem i nie ma konieczności konspiracji w pociągu. Uwielbiałam, i uwielbiam podróżować pociągiem. Swego czasu miałam nawet fantazję erotyczną o seksie z nieznajomym pasażerem w przedziale. Kiedy kilka dni temu opowiedziałam o niej swojemu kochankowi, jego oczy dosłownie zapłonęły. Czułam, że jest duża szansa, że coś w tej kwestii moglibyśmy zdziałać. To, co zobaczyłam, kiedy dotarłam do przedziału, sprawiło, że moja nadzieja zgasła. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać.  
Sylwek zajmował miejsce pod oknem. Był wpatrzony w drzwi przedziału, zapewne czekając aż się w nich pojawię. Poza nim w przedziale były jeszcze dwie osoby. Ich obecność nie powinna dziwić, w końcu to był sześcioosobowy przedział. Wiedziałam już, że o przytulaniu, całowaniu, czy czymkolwiek innym możemy zapomnieć. Dwie siostry zakonne od razu otaksowały mnie wzrokiem. Zapewne ich uwagę przykuła moja sukienka. Założyłam bardzo luźną kreację wiązana na szyi. Eksponowała moje walory i odsłaniała znaczną część moich pleców.  
- Czy mogę liczyć na pomoc z walizką? - zapytałam Sylwestra. Widać było zaskoczenie na jego twarzy. Nie chodziło mi tylko o to, by położył ją w miejscu na bagaż, ale chciałam mu zasygnalizować, że w tym towarzystwie, jakie zastałam, powinniśmy udawać obcych. Nie chciałam gorszyć dwóch pań, które postanowiły całe życie spędzić w celibacie. Sylwester po umieszczeniu mojej walizki na odpowiednim miejscu usiadł nerwowo na swoim fotelu. Spojrzał na dwie siostry zakonne, jakby te zrobiły mu jakąś krzywdę. To było zabawne, a przy okazji zauważyłam, że mój kochanek wygląda bardzo seksownie kiedy jest zły.  
Po wrogim spojrzeniu i jak się domyślam, wielu niemiłych życzeniach wypowiedzianych w myślach pod adresem zakonnic Morawski spojrzał na mnie. Uśmiechnął się. Jego wzrok przeskanował moje ciało od stóp, aż po głowę. Bez fałszywej skromności musiałam przyznać, że wyglądałam naprawdę bardzo kusząco. Poprawił się teatralnie na fotelu, dając do zrozumienia, że coś zaczęło go ugniatać w spodniach. Odebrałam to jako komplement, za który podziękowałam odpowiednim uśmiechem.  
Po minie Sylwestra wyraźnie widziałam zniecierpliwienie. Może gdyby nie widoczna różnica wieku odważyłby się od razu choćby na buziaka na powitanie. Po nas od razu było widać, że nie jesteśmy małżeństwem, więc takie zachowanie mogłoby zwrócić uwagę i wywołać serię pytań ze strony towarzyszek podróży. Siostry zakonne to zazwyczaj inteligentne i wykształcone osoby i zapewne chciałyby podjąć próbę naszego nawrócenia. Sylwester i ja raczej nie chcieliśmy w ten sposób spędzać długiej drogi nad morze. Skrycie liczyłam, że zakonnice wysiądą wcześniej.
- Przepraszam, czy ktoś z państwa jedzie do Kołobrzegu? Pytam, bo sama nie wiem, ile ta podróż jeszcze potrwa.
O ile na mojej twarzy zawitał miły uśmiech, przeplatany z wyrazem twarzy słodkiej idiotki to twarz Morawskiego zdominował konsternacja i całkowity brak zrozumienia.
Modliłam się, żeby siedział cicho i nie udzielił mi odpowiedzi na zadane pytanie. To było w moim zamyśle przewidziane dla pań w habitach.  
- Przed nami jeszcze dziesięć godzin podróży moje dziecko. Wiem, bo my też jedziemy do Kołobrzegu.  
- Dziękuje bardzo — odpowiedziałam z grzecznością, choć trochę udawaną. Moją duszę zalała fala żalu. Skrycie liczyłam na to, że zakonnice wysiądą na najbliższej stacji. Sylwek odwrócił głowę w stronę okna, a z ruchu warg jego ust dało się wyczytać popularne łacińskie słowo. On też spodziewał się innej odpowiedzi.  
Uznałam, że ta sytuacja w gruncie rzeczy jest nieco śmieszna i można by ją jeszcze uratować. Poprawiłam sobie włosy, czym ściągnęłam uwagę Morawskiego. Chwilę potem moje dłoń poprawiła ramiączka stanika i niby przypadkiem przejechała po biuście. Siedzenie pomimo że to pierwsza klasa nie było zbyt wygodne, więc przełożyłam nogę, by zmniejszyć uczucie dyskomfortu. Moja sukienka lekko przesunęła się po moich udach. W końcu spojrzałam na Morawskiego. Wiedziałam, że jest rozpalony i wściekły do granic możliwości. Najchętniej dobrałby się już do mnie. Podobała mi się jego reakcja. Powtórzyłam to jeszcze raz. Morawski co chwila wiercił się na fotelu. Ewidentnie chciał ukryć jakiś problem w swoich spodniach. Po dwóch godzinach jazdy wysłał mi SMS z prośbą bym przestała, bo za chwile zrobi coś, czego dwie towarzyszki podróży nie zdzierżą. Ta wiadomość rozpaliła tylko moją wyobraźnię, i była jak zaproszenie do zabawy. Nie chciałam powtarzać tego co robiłam wcześniej więc zmieniłam trochę repertuar. Stwierdziłam, że przydałoby się sprawdzić, jak prezentują się na moich nogach nowe botki, jakie zakupiłam specjalnie na ten wyjazd. Nachyliłam się więc nad nimi, opierając ręce na kolanach. Moja sukienka miała spory dekolt i siedzący naprzeciwko mnie Sylwester od razu wlepił wzrok w dwie cudowne kuleczki upchnięte w biustonoszu cielistego koloru. Jedna z zakonnic oderwała wzrok od książki i spojrzała na mnie z dezaprobatą. Widząc, że nadal wlepiam wzrok w buty, obrzuciła Sylwestra pogardliwym spojrzeniem i wróciła do lektury. Zastanawiałam się, przez chwilę co sobie pomyślała. Ja zasłużyłam zapewne na miano ladacznicy a on cudzołożnika. Pokazywanie Morawskiemu cycków nie mogło trwać wiecznie. Oparłam się więc o fotel. Widziałam w jego oczach żal z powodu utraty cudownego widoku, ale także ulgę, że przestał być wodzony na pokuszenie. Nic bardziej mylnego. Biedny Morawski nie zdawał sobie sprawy, że prawdziwe kuszenie dopiero przed nim. Za oknem zaczynało się ściemniać. Przed nami było kilka godzin nocnej jazdy. Jedna z zakonnic zmęczyła się czytaniem książki i ucięła sobie drzemkę. Szczęśliwym trafem była to ta, która zajmował miejsce obok Sylwka, niemalże naprzeciwko mnie. Druga w dalszym ciągu pochłonięta była lekturą. Wykorzystując taki stan rzeczy, ja również postanowiłam odrobinę odpocząć Ułożyłam się wygodnie na fotelu i wyprostowałam nogi. Moja sukienka uniosła się ku górze. Ten fakt nie uszedł oczywiście uwadze Sylwestra. Spojrzał na moje krocze, a potem na mnie. Starał się odwracać wzrok, ale nie wychodziło mu to. Był całkowicie zniewolony przeze mnie, a właściwie przez moje ciało. Jego nabrzmiała męskość była już widoczna spod spodni. Musiał się strasznie męczyć. Bawiłam się nim, trzeba to uczciwie przyznać. Trochę to było nie fair, ale planowałam mu to wynagrodzić, szybciej niż się spodziewa.
Po kolejnej godzinie podróży za oknem zapanowała już całkowita ciemność. Pierwsza zakonnica spała w najlepsze, a druga z racji pogarszającego się światła porzuciła czytanie i także zasypiała. Sytuacja robiła się bardziej przyjemna, ale w dalszym ciągu nie mogliśmy sobie na nic pozwolić. Wiedząc, że większość podróżnych śpi już w przedziałach, postanowiłam rozprostować nogi i przejść się po korytarzu. Liczyłam, że mój kochanek podaży w moje ślady. Nie myliłam się. Korytarz wagonu był ciasny. Na jego końcu był przedział z zasłoniętymi firanami. Nikt ze środka nie mógł zobaczyć co dzieje się na korytarzu. To było idealne miejsce. Całowaliśmy się namiętnie i nieustannie przez dobre dziesięć minut. Dłonie Morawskiego wędrowały po całym moim ciele. Podobało mi się to. Tego pragnęłam. Chciałam być przez niego dotykana i macana. Już po chwili ogarnęło mnie podniecenie. Sylwester wiedział podobnie jak ja, że to miejsce publiczne i za nic nie możemy sobie na nic więcej pozwolić. Fakt, że w każdej chwili moglibyśmy zostać przyłapani, tylko podsysał atmosferę. Z drugiej strony gdyby PKP wytoczyło nam sprawę za nieobyczajny wybryk, to Beata miałaby doskonałego asa na rozwód. Drzwi do jednego z przedziałów otworzyły się. Stanęliśmy w bezruchu. Nikt nie pojawił się w przejściu, więc już po chwili nasze ciała ponownie zwarły się w namiętnym letargu. Czułam, jak bardzo mój kochanek jest podniecony. Rozważałam opcję, by stanąć tyłem, podnieść kieckę i dać mu się porządnie zerżnąć. Bałam się tylko, że ktoś nas przyłapie. Nie mogłabym wtedy kontynuować podróży. Uciekłabym ze wstydu na najbliższej stacji. W końcu postanowiłam sięgnąć po inne rozwiązanie. Moja ręka również sięgnęła, ale do jego spodni. Włożyłam ja tam i bez trudu odnalazłam to, co od kilku godzin tak go uwierało. Usłyszałam westchnienie zadowolenia. Doskonale wiedziałam, że to jest dokładnie to, czego pragnął i o czym marzył. Nie musiałam się zbytnio starać. Kilka delikatnych ruchów sprawiło, że Morawski tuż przed tym jak wystrzelił, wyjął moją rękę. Nie chciał, chyba bym się pobrudziła. W pewnym sensie byłam mu za to wdzięczna. Moją dłoń zastąpił swoją wyposażoną w chusteczkę. Sama nie wiem kiedy o tym pomyślał. Chwilę potem na jego twarzy pojawiła się ogromna ulga. Wyrzucił chusteczkę i oboje skorzystaliśmy z toalety, by umyć nasze dłonie. Na korytarzu w dalszym ciągu panowała cisza. Słychać było tylko stukot pociągu i cmokanie naszych ust w trakcie namiętnego całowania. Mogliśmy spokojnie wystartować w konkursie na najdłuższy pocałunek. Trening zrobilibyśmy solidny. Dłonie Morawskiego co rusz zapuszczały się w okolice mojego krocza.
- Jestem ci winien rewanż — powiedział delikatnie do ucha.
- Zgadza się kociaku, ale w innym miejscu — odpowiedziałam ze stanowczością, by wiedział, że nie chce tego w pociągu. Oboje wróciliśmy do przedziału. Dalszą część trasy spędziliśmy we śnie.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Helen57

    Fajne ! będzie lepiej w..................

    2 kwi 2021