Co za koszmar! Nie dość, że był poniedziałek rano, to na dodatek dopadły mnie jednocześnie dwa rodzaje kaca. Pierwszy to alkoholowy z powodu wypitego wczoraj wina, a drugi to moralny, z powodu Maćka. Już w nocy kiedy alkohol jeszcze działał, postanowiłam, że muszę zmienić sposób, w jaki odreagowuje swoje smutki. Ryzyko choroby alkoholowej to jedno, ale wczoraj zaprosiłam do siebie faceta na seks, oddałam mu się i zasnęłam. Nie mam pojęcia kiedy wyszedł i co się działo w ostatnich chwilach jego pobytu. Mam nadzieję, ze nie zrobił mi jakichś kompromitujących zdjęć, które potem trafią do sieci!
Kac moralny spowodowany był właśnie moim zachowaniem względem Maćka. Potraktowałam go jak dziwkę na telefon, i wykorzystałam to, że nie ma żadnej kobiety. Nigdy więcej czegoś takiego nie zrobię, ani z nim, ani z żadnym innym facetem. Tak jak ustaliłam sama ze sobą w nocy, muszę skupić się na Sylwestrze. Koniec z zazdrością o Beatę! On nigdy ze mną nie będzie, i łączy nas tylko seks.
Chce by to trwało jak najdłużej, i aby nasz romans dawał nam obojgu maksimum przyjemności.
Już w ubiegłym tygodniu zapowiedzieli mi, że w poniedziałek wieczorem będę potrzebna do opieki nad Antosiem i Martynką. Morawskich ma odwiedzić matka Beaty z okazji rocznicy ich ślubu. Pani doktor najwyraźniej chce nadrobić plotkarskie zaległości z matką i dzieci mogą jej w tym tylko przeszkadzać.
Dobrałam odpowiedni strój, ale nauczona doświadczeniem, że nigdy nic nie wiadomo, założyłam wyzywającą bieliznę. Na pierwszy rzut oka babcia moich podopiecznych wydawała się bardzo miła, i w ogóle nie przypominała Beaty. Kiedy podawałam im kawę, omal nie parsknęłam śmiechem, widząc minę Sylwestra. Sprawiał wrażenie, jakby siedział tam za karę. Sama już nie wiedziałam po ostatnich wydarzeniach, jakie relacje łączą go z Beatą, ale teściowej na pewno nie lubił.
Dzieciaki zajęły się w swoich pokojach pracą domową. Beata z matką zapragnęły przespacerować się po okolicy, co też uczyniły. Sylwester miał udać się do gabinetu i popracować nad swoim doktoratem. Czułam, że nie przepuści takiej okazji, i wydarzy się coś interesującego. Zrobiłam sobie kawę i siedząc w kuchni, czekałam. Po chwili okazało się, że moje przypuszczenia były jak najbardziej trafne. Morawski stanął w drzwiach i oparł się o futrynę. Miał na sobie elegancką koszulę. Wyglądał w niej bardzo męsko. Od razu poczułam się lepiej na jego widok.
- Widziałem cię wtedy — powiedział, patrząc na mnie i lekko się uśmiechając, co miało zapewne stanowić kontrast dla jego poważnego tonu głosu.
- Kiedy? Nie rozumiem.
- W sobotę w nocy. Widziałem kątem oka, jak patrzysz na nas z Beatą.
Fala gorąca zalała mój organizm. Nie spodziewałam się tego. Byłam zaskoczona i – co gorsza – zawstydzona. Nie wiedziałam co będzie dalej. Widząc moje przerażenie w oczach, uśmiechnął się, jeszcze bardziej co pozwoliło mi sądzić, że podchodzi do tego na luzie.
- Przepraszam, słyszałam odgłosy i ...
- OK. Rozumiem. Beata dała upust swoim emocjom.
- Strasznie mi głupio nie wiem co powiedzieć.
- Spokojnie Marta, nic się nie stało. Mam nadzieje, że przynajmniej ci się podobało. Nie powiem, że wtedy i w niedziele, byłem tym trochę zniesmaczony, ale już mi przeszło. Dlatego właśnie jak wy młodzi mówicie „zlałem cię”, w niedziele w kuchni.
- Rozumiem i jeszcze raz przepraszam, aczkolwiek muszę powiedzieć, że widziałam pewne różnice....
- W czym?
- Wiesz w czym — powiedziałam ciszej i podeszłam do niego.
Morawski zerknął w stronę drzwi, i upewniwszy się, że nikogo za nimi nie ma, objął mnie w pasie, i zaczął całować. Tego właściwie było mi potrzeba w tamtej chwili. Cały czas ukradkiem zerkałam w stronę drzwi. To przeświadczenie o tym, że w każdej chwili może ktoś wejść, było cholernie ekscytujące. Morawski pozwalał sobie stanowczo na zbyt wiele, ale nie chciałam mu przeszkadzać. Czułam po tym co ostatnio przeszłam ogromną potrzebę bliskości z nim. W końcu po kilku minutach namiętnego całowania oderwał się ode mnie.
- Może cię to ucieszy, a może nie, ale o wiele lepiej całujesz się od mojej żony.
- Hmmm. Jakoś ostatnio nie było tego widać.
- Myślisz, że tylko kobiety udają w łóżku? Zawsze tak świętujemy nasze rocznice. I inne rodzinne uroczystości. Akurat tym razem nie miałem wielkiej ochoty, ale jak tradycja to tradycja.
- Po reakcji twojej żony ciężko uwierzyć, że...
- Beata była mocno wyposzczona, dlatego zachowywała się jak nastolatka.
Znów zatopił się w moich ustach, jakby chciał odebrać mi możliwość zripostowania tego, co powiedział. Spodobała mi się ta jego władczość. Potrzebowałam czasem kogoś, kto mnie skarci i usadzi, kiedy zaczynam przeginać. Ocenianie jego żony niewątpliwie było lekkim zagalopowaniem się.
Nasz pocałunek przerwały głośne śmiechy dobiegające z drzwi wejściowych. Teściowa i żona mojego kochanka wróciły ze spaceru. Poprawiłam się szybko i czmychnęłam ukradkiem do toalety. Sylwek zaczął robić sobie kawę. Żadna z pań nie zainteresowała się nawet, co między nami zaszło kilka chwil wcześniej.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.