Zawsze znajdziemy drogę do siebie. cz. 9

[Zuzia]  

Zbliżając się do niego zauważyłam, że jest zupełnie w innym świecie.
-Cześć, a ty co taki zamyślony?  
-O Zuzia! Myślałem, że już nie przyjdziesz.- oznajmił uradowany.
-Ciotka mnie zatrzymała, przepraszam.  
-A więc?
-Hm?- cały czas uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Droczysz się ze mną a ja tu umieram z niepewności.  
-Bardzo mnie wczoraj zaskoczyłeś. Nie spodziewałam się takiego wyznania.
-Zawsze musisz być taka tajemnicza?
-Wczoraj byłam zaskoczona, ale zarazem szczęśliwa.
-To znaczy, że...
-Yhym. To znaczy, że czuje do Ciebie to samo co ty do mnie. Pocałunek rozwiał wszystkie moje wątpliwości.
-Jeżeli jestem pewien twoich uczuć do mnie to...- uklęknął i chwycił mnie za rękę. - Zostaniesz moją dziewczyną?  
Przyznam, że byłam lekko zdziwiona.
-Moja odpowiedź brzmi: TAK, haha.
Gdy usłyszał moje 'TAK' bardzo się ucieszył. Wstając podniósł mnie i okręcił kilka razy-niesamowite uczucie. Gdy już stałam na ziemi, pocałował mnie a w między czasie powiedział, że mnie kocha.
-Ok, wystarczy, bo nie mogę złapać oddechu.- powiedziałam.
-Haha, biedactwo...To co robimy?
-Chodź.-Złapałam go za rękę i zaczęłam iść przed siebie.  
-Powiesz mi gdzie idziemy, czy to jakaś niespodzianka?  
-Chcę Ci pokazać pewne miejsce.
-No dobrze.
-Mam nadzieje, że nie bolą Cię nogi, bo to dość daleko.
-Ze mną nic nie będzie, ale jestem przekonany, że to ty pierwsza wymiękniesz.  
-Haha, chyba śnisz.
Choć droga była długa to minęła nam bardzo szybko.  
-A teraz zamknij oczy i nie podglądaj.
-Jak sobie moja księżniczka życzy.
-Jaki miły.  
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Zaprowadziłam go w miejsce, które miało dla mnie duże znaczenie. Tam poznali się moi rodzice i tam zaprowadzała mnie mama gdy się smuciłam. Gdy przybyło mi więcej lat to chodziłam tam sama. To miejsce znajdowało się w ogrodzie botanicznym. Staliśmy przed wielką fontanną a dookoła rosły przepiękne czerwone róże i kilka drzew w oddali. Po obydwu stronach stała ławeczka. Latem te miejsce ożywało.
-Możesz otworzyć.

[Kuba]

Otworzyłem oczy i z zachwytu zaniemówiłem. Nigdy nie widziałem takiego pięknego widoku
-Tu jest przepięknie, jak je znalazłaś?
-Tutaj pożali się moi rodzice no i mama zawsze mnie tutaj zabierała.-posmutniała.
-Kwiatuszku nie smuć się.-przytuliłem ją.
-Zawsze gdy przypomnę sobie o mamie to radość przeradza się w smutek.
-Musisz się w końcu pogodzić z tym, że jej już z nami nie ma.  
-W przeciwieństwie do mojej ciotki nie potrafię.
-A co z Twoją ciotką?
-Ona bardzo szybko pogodziła się ze śmiercią swojej siostry. Zachowuje się jakby nic się nie stało.  
-Pewnie to tylko pozory. Na zewnątrz zachowuje się normalnie, ale za to w środku cierpi. Musisz spróbować to zaakceptować, bo w końcu mieszkacie razem ze sobą.  
-Będę musiała.  
-Dobra koniec tego! Głowa do góry, chcę widzieć w końcu uśmiech na twojej buźce.-uśmiechnąłem się.  
-Taki może być? -uśmiechnęła się.
-Idealny.
-Odprowadzisz mnie do domu?  
-Tak szybko chcesz iść?
-Źle się czuje, straciłam chęci.  
-No to chodźmy.-złapałem ją za rękę i udaliśmy się do wyjścia.
Gdy byliśmy w połowie drogi nagle zachaczył nas pewien koleś i skierował swoje słowa do Zuzki:
-Zuzia kochanie, co tam u Ciebie?  
-Kochanie?-powiedziałem lekko wkurzony.
-Kamil co ty wygadujesz?-wtrąciła Zuzia.
-Widzę, że ładnie się zabawiasz.-powiedział chłopak.
-Zuzia wytłumaczysz mi co tu się dzieje?
-To jest mój eks, który nie może się ode mnie odczepić.
Spojrzałem na niego.
-Słuchaj koleś ona jest ze mną i przestań ją nachodzić ok?  
-Bo co?
-Jeżeli to się nie zmieni to wytłumaczę Ci to w inny sposób.  
-Grozisz mi?
-Informuje a teraz spadaj.
Pociągnąłem Zuzke za rękę i oddaliliśmy się od Kamila.
-Mmm, mój bohaterze.  
-No co? Muszę przecież Cię bronić, haha.
-Zasługujesz na jakąś nagrodę.
-Nagrodę? A jaką?
-A taką...
Oplotła swoje dłonie na moich ramionach i z czułością pocałowała. Zrobiła to na oczach Kamila, więc miałem stu procentową pewność, że ich już nic nie łączy.
-Takie nagrody to ja lubię.-oznajmiłem.
-A kto nie lubi?
Odprowadziłem ją pod same drzwi. Gdy całowaliśmy się na pożegnanie zauważyłem jakiegoś chłopaka, który stał przy oknie i nas obserwował.
-A to kto?-zapytałem.
-Syn mojego wujka.
-Rozumiem, że nie jest z Tobą spokrewniony. Mam się czuć zagrożony?
-No co ty głuptasie. Traktuje go jak kolegę a Ciebie kocham.
-Powiedzmy, że mnie troszkę uspokoiłaś. Też Cię kocham a teraz leć do domku.
-A może teraz ty mnie ładnie pożegnasz?
Przyciągając ją do siebie powiedziałem:
-Ładnie?
Zbliżając swoje usta cały czas to powtarzałem, ale coraz ciszej aż do czasu aż nasze usta się połączyły. Był to bardzo namiętny pocałunek, nie chciałem jej puszczać, jak dla mnie to mogliśmy robić to cały czas, lecz to było niemożliwe.
-To widzimy się jutro, pa.- dodała i udała się do domu.

Czicza

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 932 słów i 5059 znaków.

7 komentarzy

 
  • świetne

    Pisz dalej :D

    14 paź 2013

  • RubinowyGaj

    wspominalem juz, ze zaiscie Ci idzie pisanie opowiadan? :D

    14 paź 2013

  • Mika

    Dalej :* moje ulubione <3

    13 paź 2013

  • jan

    najlepsze opowiadanie jakiekolwiek czytałem oby tak dalej czekam na nastepną częśc

    13 paź 2013

  • kolorowa215

    świetne kiedy kolejna część ??

    13 paź 2013

  • JuliaK

    Świetne, bardzo dobrze się czyta,wspaniale.Perfect :D

    13 paź 2013

  • Olka x

    No i kolejne świetne opowiadanie! ;) Kiedy będzie następne? Bo już się nie mogę doczekać, tak przyjemnie się czyta. :)

    13 paź 2013