Zawsze znajdziemy drogę do siebie. cz. 5

Następnego dnia.


[Kuba]

Gdy wstałem, było prawie południe. Troszkę poprzedniego dnia zabalowałem. Po odświeżeniu się i zjedzeniu śniadania wyszedłem z domu. Kupiłem kilka piw i znowu udałem się do Damiana. Miałem nadzieje, że tym razem mnie nie spławi. Na szczęście był sam w domu i zaprosił mnie do środka. Rozsiedliśmy się na kanapie i podałem puszkę piwa kumplowi.
-Jak się czujesz po imprezie?
-Stary nic mi nie mów nawet...Mam strasznego kaca i głowa mi pęka.
-Haha, nie dziwie się. Tyle wczoraj wypiłeś, ale przewidziałem, że się będziesz źle czuł i przyszedłem do Ciebie z lekarstwem.
-Ładne mi lekarstwo. Lepiej mi powiedz jak tam z sprawy z Zuzanną.-cały czas głupio się uśmiechał.
-Skąd ty wiesz o Zuzce?
-Dzwoniłem do Ciebie po imprezie i mi wszystko opowiedziałeś.
-Aaa, nic nie pamiętam...Wszystko dobrze, a jak ma być?
-Przeleciałeś ją?
-Jeszcze nie, haha. Wszystko w swoim czasie, dziewczyna nie jest taka łatwa.
-To bardzo dobrze.
-O co Ci chodzi?
-Chodzi mi o to, żebyś przestał tak się zachowywać.
-Mówi mi to osoba, która tydzień temu obracała panienkę i pewnie nie wie jak miała na imię.
-A i tu się mylisz. Spotykam się z nią nadal i jesteśmy razem kretynie. Ja już z tego wyrosłem.
-Z czego?
-Coś nie kumaty jesteś. Nie bawię się już dziewczynami, w porę się opamiętałem.
-Może już ślub z nią planujesz, haha.
-Śmiej się, śmiej. W sumie co ja się będę dalej z Tobą przejmował. Rób co chcesz.
-Wiesz co, przyszedłem do Ciebie, żeby się odstresować i pogadać jak z kumplem, ale widzę, że ty lubisz prawić kazania. Nie jesteś moim ojcem kur**. Spadam stąd.
-Ej, wyluzuj.
-Nara.
Wyszedłem z jego domu. Mocno mnie wkurzył. Nie poszedłem do niego po radę tylko spędzić czas z kumplem i pogadać. Po drodze mijałem centrum handlowe. W środku była dobra knajpka. Zgłodniałem, więc postanowiłem tam wejść.

[Zuzia]

-Halo?
-Zuzka, gdzie jesteś? Czekamy na Ciebie od dwudziestu minut.
-Zaraz będę, spóźniłam się na autobus i musiałam czekać na następny. Zostały mi jeszcze dwa przystanki.
-No ok, to my czekamy przed wejściem.
-Ok.
Choć nie czułam się zbyt dobrze to dziewczyny przekonały mnie na małe zakupy w naszym ulubionym centrum handlowym. Wolałam zostać w domu i czekać na jakikolwiek telefon od lekarzy. Bardzo chciałam odwiedzić moją mamę w szpitalu, ale lekarze powiedzieli, że na chwilę obecną jest to niemożliwe.
Byłam już na miejscu, wysiadłam z autobusu i udałam się w stronę Kasi i Moniki.
-Cześć, przepraszam jeszcze raz, że się spóźniłam.
-Spoko, to idziemy?-zaproponowała Monika.
Chodziłyśmy po sklepach, dziewczyny dobrze się bawiły a ja tylko udawałam. W pewnej chwili przestałam je słuchać. Myślałam o mojej mamie, ale później przypomniało mi się moje spotkanie z Kubą.  
-Zuzia?! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Yyy, co takiego?
-Pytałam, czy ładnie wyglądam w tej sukience.
-Monika, przepraszam. Hm, uważam, że w tej czarnej byłoby Ci lepiej.
-Jakiej czarnej?
-To znaczy czerwonej.
-Zachowujesz się jakby Cię na tych zakupach nie było. Rozumiem, że masz nieciekawą sytuację, ale nie możesz się tak zamartwiać, bo się załamiesz.- przytuliła mnie.
-Wiem, ale postaw się na moim miejscu. Pewnie tak samo byś się zachowywała.
-Dziewczyny, co powiecie na pizze?- wtrąciła Kasia.
-Na pizze? A może jakiś lepszy pomysł?- powiedziałam.
-Ja jestem głodna i mam ochotę na pizze. Nie dajcie się prosić.
-No dobrze, tylko kupię tę sukienkę.
Wyszłyśmy ze sklepu i zadzwonił mój telefon.
-Tak słucham?
-Dzień dobry, czy rozmawiam z Panią Zuzanną Olszewską?
-Tak to ja, a kto mówi?
-Z tej strony Paulina Kowalska, zajmuje się chorobą Pani matki.
-Czy wszystko z nią w porządku?
-To nie jest rozmowa przez telefon. Mogłaby Pani przyjechać do szpitala? Na spokojnie byśmy porozmawiały.
-Dobrze, postaram się jak najszybciej przyjechać.
-To do zobaczenia.
-Przepraszam?
-Tak?
-Gdzie Panią znajdę?
-Proszę się udać do pokoju nr. 30 na drugim piętrze.
-Dobrze, zaraz będę.

Rozłączyłam się.

-Co się stało?
-Dzwonili ze szpitala. Coś się dzieje z moją mamą, niestety muszę was zostawić.
-Dobrze leć, tylko zadzwoń później do mnie, bo się martwię-powiedziała Kasia.
-Na pewno, to pa. Wytłumacz wszystko Monice.
-Ok.
Gdy się pożegnałam z Kasią, pobiegłam do wyjścia i wpadłam na jakiegoś chłopaka.

[Kuba]

-Ała! Uważaj jak biegniesz!
-Prze-przepraszam.- z trudem powiedziała dziewczyna.
-Zuzia? Co za spotkanie.
-Czy nie uważasz, że za często na siebie wpadamy?
-To musi być przeznaczenie, haha.
-Tia, sorry, ale się śpieszę.
-Uśmiechniesz się do mnie?
-Nie mam nastroju. Puścisz mnie?
-Ach tak, sorry. Gdzie się tak śpieszysz?
-Do szpitala.
-Coś z Twoją mamą?
-Owszem.
-Mogę pojechać z Tobą?
-No dobrze, ale pośpieszmy się.
Po godzinie jazdy byliśmy już na miejscu. Dziewczyna zachowywała się jak w amoku. Nie docierały do niej moje słowa. Z przerażeniem w oczach szukała, jak później się dowiedziałem pokoju nr. 30. Po chwili znalazła i powiedziała:  
-Ok to ty tutaj zostań, a ja wejdę i dowiem się o co chodzi.
-Dobrze będę czekał. A i pamiętaj, jestem z Tobą.

[Zuzia]

Stałam przed białymi jak mleko drzwiami. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam trzy razy. Usłyszałam głos kobiety, która poinformowała mnie, żebym weszła. Otworzyłam drzwi i zauważyłam schludny, mały pokoik. Na środku stało biurko a przy nim siedziała młoda kobieta.
-Dzień dobry, jestem Zuzanna Olszewska, dzwoniła Pani do mnie.
-Tak, tak. Usiądź proszę.
-Pani doktor, jak się czuje moja mama?
-Jest z nią na prawdę źle. Choroba rozwija się w szybkim tempie. Mam do Ciebie kilka pytań.
-Proszę mówić.
-Wiesz może, czy mama kiedykolwiek skarżyła się na bóle głowy?
-Dużo razy, ale zawsze tłumaczyła, że to od stresu lub ze zmęczenia.
-Yhym-lekarka zanotowała.
-Brała jakieś leki?
-Jakieś środki przeciwbólowe.
-A mama zasłabła pierwszy raz, czy kiedyś to się już zdarzyło?
-Pierwszy raz.
-Dobrze, tylko te informacje mi brakowały.-powiedziała lekarka. -Guz rośnie i najlepszym wyjściem byłaby operacja, ale potrzebujemy zgody pacjenta.
-No to na co czekacie?
-Pani matka nie chce się zgodzić na operacje.
-Mogę z nią porozmawiać? Na pewno ją przekonam.
-Leży dwie sale dalej. Proszę oto dokument do podpisania.
-Dziękuje.
Wyszłam z pokoju, spojrzałam na Kubę i bez słowa pobiegłam do mamy. Chciał wejść ze mną, ale to nie był dobry pomysł. Weszłam do sali, w której leżała mama. Była w nim sama, usiadłam obok niej i jeszcze nic się nie wydarzyło a łzy spływały po moim policzku.
-Mamo?
-Zuzia, córeczko!
-Jak się czujesz?
-Teraz dobrze, ale od czasu do czasu, bardzo boli mnie głowa.
-Dlaczego nie chcesz się zgodzić na operacje?
-Chodzi o to, że operacja nie daje 100% szansy, że powrócę do zdrowia, wolę spędzić ostatnie dni z Tobą.
Po tych słowach obie się popłakałyśmy. Chwyciłam dłoń mojej mamy i powiedziałam:
-Mamo, ale jak nie poddasz się operacji to skarzesz się na śmierć, a ja tego nie chce. Zostałaś mi tylko ty. Potrzebuje Cię, nie rób mi tego. Zobaczysz wszystko będzie dobrze i wrócimy razem do domu. Kocham Cię-pocałowałam ją w dłoń.
-Zuzia, moja mała córeczka. Kocham Cię jeszcze mocniej-mówiła coraz ciszej. -Muszę Ci się do czegoś przyznać.
-To znaczy?
-Ja już od dawna wiedziałam, że mam guza mózgu. Od dawna proponowali mi leczenie, ale ja nie chciałam.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
-Nie chciałam żebyś się martwiła.  
-Dobrze, nieważne...Zrobisz coś dla mnie?
-Zależy co.
-Najpierw obiecaj, że się zgodzisz.
-No dobrze.
-Poddasz się operacji i podpiszesz tę zgodę.
-Zuzia!- po policzkach mamy spływały strumienie łez. -Takie to dla Ciebie ważne?
-Chce, żebyś była zdrowa.  
-Jeżeli tego chcesz to daj ten papierek.
-Proszę.
Mama podpisała, zajęło jej to dużo czasu. Później zaniosłam dokument lekarce i powiedziała, że natychmiast zaczynają operacje. Przed salą operacyjną pożegnałam się z mamą i zapewniałam ją, że za chwilę się spotkamy. Z trudem powstrzymywałam łzy, inaczej jednak było z Kubą. Gdy już mama wjechała na salę operacyjną i drzwi się przede mną zamknęły to Kuba do mnie podbiegł i mocno przytulił. Wyszeptał mi do ucha, że będzie wszystko dobrze i pocałował mnie w policzek. Tak wtuleni staliśmy przez dłuższą chwilę.
Operacja trwała bardzo długo, proponowałam Kubie, żeby poszedł do domu jeżeli chce. On tłumaczył, że nie zostawi mnie w takiej sytuacji.

[Kuba]

Gdy widziałem cierpienie Zuzi, czułem się źle. Nigdy nie przeżyłem tego, co ona przeżyła.  
Gdy tak na nią spoglądałem to miałem coraz większe wyrzuty sumienia. Na początku naszej znajomości chciałem ją tylko zaliczyć, ale wtedy na korytarzu zdałem sobie sprawę, że tego nie chce. Potem przypomniały mi się słowa mojego kumpla, że źle robię i kiedyś to wszystko odwróci się przeciwko mnie. Miałem mętlik w głowie, bo Zuzia była naprawdę fajną, ciekawą osobą do tego piękną. Przytulając ją czułem się tak inaczej, nawet nie wiem jak to nazwać. Kiedyś traktowałem dziewczyny jak zabawki, zmieniałem je jak rękawiczki, ale z Zuzią łączyło mnie coś innego. Musiałem to wszystko przemyśleć i poukładać w głowie. Postanowiłem spędzić z nią więcej czasu i ją lepiej poznać oraz wyrzucić z mojego życia cel który chciałem osiągnąć.  
Spędziłem z nią w szpitalu pięć godzin. Wyczekiwaliśmy na jakiegoś lekarza. Czekaliśmy, czekaliśmy i się doczekaliśmy. Przed nami stanął mężczyzna, który wcześniej wyszedł z sali operacyjnej. Natychmiast wstaliśmy...

Czicza

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1780 słów i 9852 znaków.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik nati :)

    kiedy kolejna czesc? ;)

    10 paź 2013

  • Użytkownik nati :)

    jeju super ale w takim momencie przerwalas juz czekam na kolejna czesc :)

    6 paź 2013

  • Użytkownik JuliaK

    Bardz fajne,następne pliss

    5 paź 2013

  • Użytkownik kolorowa215

    pisz koniecznie rewelacja :)

    5 paź 2013

  • Użytkownik Max

    Trochę banalne

    5 paź 2013

  • Użytkownik Cicha999

    Szybko, pisz dalej.. :>

    5 paź 2013