Zawsze chętnie

Jak się okazało Martyna postanowiła tym razem włożyć sukienkę i trzeba przyznać, że wyglądała w niej wybornie. Każdy centymetr jej ciała pokryty bordową tkaniną, wydawał się wart miliony. Ciemne, rozpuszczone włosy i niejednoznaczny uśmiech tworzyły nieco egzotyczny posmak. Mimo że był grudniowy wieczór i miała na sobie cienkie rajstopy, uparła się, że nie zrezygnuje ze swojego zadania. Los chciał, że napatoczyła się staremu kościelnemu pod nogi, a ten wykorzystał jej dobre serce i wrobił ją w roznoszenie opłatków do kilku mieszkańców, jakoby sami nie mogli ich sobie zakupić. Nadgorliwość jednak potrafi być uciążliwa.

Zapukała do kolejnego domu. Po minucie nie było żadnej reakcji, po dwóch też. W mieszkaniu panował mrok, więc logiczną dedukcją było oczywiście to, iż domownik się ulotnił. Odwróciła się, gotowa zejść ze schodów, gdy nieomal drzwi prawie w nią walnęły. Zachwiała się i wpadła na barierkę, zaczepiając o rajstopy. Oczywiście te natychmiast się rozdarły, dopuszczając mroźne powietrze do jej nagiej skóry. Wzdrygnęła się.
- Dobry wieczór – zabrzmiał męski głos zza jej pleców. Ukradkiem spojrzała za siebie i niemal znów się zachwiała. Nieznajomy mężczyzna instynktownie wysunął pomocnie rękę i złapał ją w talii. Martyna wyprostowała się, odzyskując rezon.
- Dobry wieczór…
- Czyżby jakiś anioł wyręczał dziś pana Zbyszka? – uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na trzymany przez nią w ręku opłatek.
- Rzeczywiście, pomagam panu Zbyszkowi – powiedziała najspokojniej, jak tylko mogła – ale nie ma we mnie nic z anioła.
Facet przechylił lekko głowę, a ona dostrzegła, że z jego ciemnych włosów spływają małe krople. Musiał brać prysznic, więc pewnie dlatego tak długo nie otwierał. Śmieszne, że nie widziała nigdzie zapalonych świateł, ciekawe gdzie jest łazienka.
- Gdzie jest łazienka? – spytała bezmyślnie. Na jej słowa nieznajomy uniósł prawą brew, a dłonią zaprosił do środka. Dziewczyna przemknęła obok i przystanęła w korytarzu – To znaczy, nie musi pan odpowiadać, nie istotne pytanie, nie wiem, czemu je zadałam – wyrzuciła szybko, rumieniąc się. Gdy na niego spojrzała, tylko się uśmiechał.
- Dobrze, jednak jeśli chciałaby pani skorzystać, to jest na prawo, w głębi domu – wyrecytował elokwentnie, jakby to była formułka, którą powtarzał codziennie.
- Dziękuje, nie, nie trzeba, ale przyniosłam, jak pan wie, opłatek. Zechciałby pan zakupić? – tym razem to ona recytowała wyuczona formułkę.
- Oczywiście, że zechcę, tak jak i pani równie chętnie napije się ze mną herbaty.
- Chyba nie mogę – rzuciła nieśmiało Martyna, przyglądając się dosadniej nowemu koledze. Koszulka, którą zarzucił na świeżo umyte ciało, opinała jego mięśnie, tworząc mokre ślady w miejscach styku. Podkreślało to jego niesamowitą budowę ciała.
- … czy może jednak? – dokończył zdanie, którego ona z pewnością nie dosłyszała. Nie chcąc jednak dać tego po sobie poznać, pokręciła przecząco głową.
- Oh, więc pozostańmy przy herbacie, zapraszam – powiedział ciepło i ruchem dłoni nakazał wkroczyć do wnętrza domu.  

W salonie na stoliku stał kieliszek i jeśli się nie myliła Ballantines. W całym pomieszczeniu unosił się zapach whisky i czegoś jeszcze. I było niesłychanie ciepło. Zdjęła kurtkę, przewieszając ją przez poręcz drewnianego krzesła, na którym sama zasiadła. Spojrzała na podarte rajstopy i z zawstydzoną miną, poczęła niezgrabne zdejmowanie ich. Do wykonania tejże czynności musiała podnieść tyłek i wykonać kilka obrotów, jednak gdy zbliżała się ku końcowi, zza rogu wysunął się nieznajomy brunet.
- Może pomóc – rzucił figlarnie, stawiając kubek z herbatą na stoliku.
- Nie trzeba, już się z tym uporałam – powiedziała zmęczona i zasiadła ponownie na krześle. Mężczyzna odkręcił whisky i wlewając do kieliszka, spojrzał zachęcająco na dziewczynę.
- Może jednak? Rozgrzeje cię trochę, zdaje się, że nie za ciepłą mamy porę – mówiąc to, mozolnie przesuwał wzrokiem po jej nagich, zgrabnych nogach.
- Odrobinę – powiedziała, przysuwając swój kubek z herbatą.
- Proszę bardzo...? – spojrzał pytająco na jej twarz, a jej chwile zajęło zorientowanie się skąd to pytanie.
- Ahh, Martyna.
- Proszę bardzo Martynko – dokończył, wlewając znacznie zbyt dużo alkoholu do kubka. Dziewczyna przyjęła drinka z wdzięcznością.
- A Ty?
- Hmmm? – oparł się o krzesło, unosząc podbródek do góry. Miał przystojną twarz, ostro zarysowane kości policzkowe i zgrabny nos. Łagodne, dostojne spojrzenie spod przymrużonych, niebieskich oczu, skierowane na nią.
- Jak ci na imię – sprostowała, biorąc dużego łyka.
- Mów mi Alek skarbie – uniósł kieliszek do ust i jednym łykiem pozbył się wszystkiego.

Był bardzo odprężony i zrelaksowany, Martyna nieco zazdrościła mu tego stanu. Zastanawiała się, jak bardzo ostatnio zżerał ją stres. Staż, który odbywała, nachalna rodzina i zbliżające się święta. Potrzebowała odskoczni. Nie wiele myśląc, podsunęła pusty już kubek właścicielowi. Ten nic nie mówiąc, lecz uśmiechając się wymownie, wylał resztę alkoholu, wypełniając naczynie po same brzegi. Dziewczyna od razu zaczęła pić haustami i szybko pozbyła się płynu. Czuła fale ciepła rozlewającą się po gardle i żołądku. Czuła szybkie bicie jej serca i ciszę panująca w jej głowie. Ta cisza robiła się, z minuty na minutę coraz bardziej zabawna, więc Martyna zaczęła się uśmiechać. Błyszczące oczy Alka odnalazły jej i przyglądali się sobie nawzajem. Mężczyzna biegał spojrzeniem po jej ustach i delikatnie odsłoniętym dekolcie. Po chwili tak jakby zbiegł z tego toru i zagłębił się w rozmyślaniach, patrząc w stronę obcych jej drzwi. Podniósł się, podszedł do swej towarzyszki i przykucnął naprzeciwko, łapiąc ją za rękę.
- Gdzie się podział mój opłatek? – wyszeptał. Zanim jego słowa dotarły do jej mózgu, nachyliła się i musnęła wargami jego policzek. Jego druga ręka od razu uniosła się ku górze i zatrzymała na jej udzie. Wstał, ona również i zetknięci ze sobą zaczęli się całować. Powolnie zmierzali w stronę drzwi i gdy już się przy nich znaleźli, Martyna złapała za klamkę. Te szybko się otworzyły, ukazując wnętrze, zaparowanej jeszcze łazienki. Dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Nie ma tu okien.
- Masz racje, nie ma – wymruczał gdzieś obok niej, a jego ręka znów powędrowała w stronę jej nagiego uda. Jego dotyk był elektryzujący, wiedziała, że nie należy mu na to pozwolić, ale było jej tak przyjemnie. Odwróciła się w jego stronę, a on zachłannie przylgnął do jej ust, jego obie ręce błądziły po jej tyłku. Próbował wsunąć je pod sukienkę, jednak ta okazała się za ścisła.
- Oż kurwa, jak ty pod tym oddychasz? – rzucił w jej usta.
- Z trudem – wysapała.
- Pozwól, że Ci ulżę – powiedział przebiegle i jednym ruchem rozsunął suwak po to, by po chwili zrzucić jej sukienkę.  

Stała naga, lecz wcale zimno jej nie było. Dreszcze, które występowały, były spowodowane jedynie jego obecnością. Bez jakichkolwiek zahamowań wsunął swoją dłoń w jej majtki i bezpośrednio dotykał pupy. Martyna jęknęła z przejęcia, a on zsunął pocałunki w dół, poniżej jej szyj. Jego miękkie włosy zatrzymały się na chwile przy jej dekolcie, rozkosznie łaskocząc delikatną skórę. Nagle poczuła szarpnięcie na karku, a po chili brzęk spadającego łańcuszka na podłogę. Oboje spojrzeli w dół, przyglądając się porwanej biżuterii. Alek uniósł ja lekko, obracając w dłoni. Błyszcząca litera M wydawała się strasznie przygnębiająca w tej chwili. Ta błyskotka to nie tylko ładny dodatek to pamiątka, to prezent. Od jej chłopaka. Chłopaka, który bardziej kochał wszystko inne niż ją, na wszystko inne miał czas. Ciągle coś liczył, czy był w pracy, czy poza nią – zawód księgowego zobowiązuje. A ona od dziecka nienawidziła matmy i była przerażona tym, co się właśnie działo. Miała tylko dostarczyć opłatek. Cóż, jebać Mateusza, jebać matmę i jebać opłatek. Wsunęła łańcuszek do kieszeni Alka.
- Nie potrzebuje go.
- Kupie ci nowy – powiedział jednym tchem i kontynuował rozkoszne pocałunki. Jego ręka znów powędrowała w stronę majtek, tym razem z przedniej strony. Gdy poczuła na swojej nagiej skórze jego ciepłą, lepką od potu dłoń, zacisnęła ręce na jego barkach. Oddech już jej przyspieszył, a mózg przestał pracować. Jego palce falowały pod cienką warstwą materiału, wywołując u niej coraz większe podniecenie. Zaczął zagłębiać się nimi w niebezpieczna stronę, a mięśnie Martyny całe się napięły.
- Oh Martynko, zrobię ci fajnie – wyszeptał. W odpowiedzi ona wydała dźwięk aprobaty i pozwoliła mu się unieść. Przeniósł ją do sąsiedniego pomieszczenia i ułożył delikatnie na łóżku. Potem w mniej delikatny sposób, pociągnął majtki w dół, odsłaniając jej cipkę. Światło z przydrożnej latarni, które wpadało przez okno, niemal idealnie dawało delikatną poświatę na tę część jej kobiecego ciała.
- Rób mi fajnie – powiedziała błagalnie i zamknęła oczy, czując, jak jego ciepły oddech zbliża się do miejsca, w którym tak bardzo pragnęła, żeby był. Szlak, jaki wytoczył pocałunkami od jej pępka w dół zdawał się być gorąca liną. Skóra w tych miejscach intensywnie paliła, domagając się o więcej. Zaczął przesuwać językiem po jej wilgotnych już miejscach, a ona krzyknęła w rozkoszy. Oh, jak dobrze, że wypiła to whisky, czuła się taka odprężona i niezestresowana tym, jak wygląda. Lizał jej cipkę coraz to nadając żwawsze tempo, w międzyczasie jego dłoń, a w niej dwa palce wsunęły się w odpowiednie miejsce, doprowadzając ją na skraj przyjemności. Była już blisko, gdy nagle drzwi z hukiem walnęły o ścianę. Alek zaprzestał swych czynności i spojrzał w stronę tajemniczego łomotu. Sfrustrowany szybko wypuścił powietrze.
- Ja pierdolę, kurwa mać też tu mieszkam, chce iść spać - zajęczał nieznany dotąd, męski głos.
- Damian… nie teraz – odparł dość spokojnie Alek.
- Wypierdalaj z tą suką na dwór i posuwaj na śniegu – powiedział nieznajomy, mrużąc oczy – soplem w dupę kurwa! – krzyknął i trzasnął drzwiami. Oniemiała Martyna leżała nieruchomo, a jej towarzysz tylko westchnął.
- To stary, sfrustrowany kolega. Czasem tu pomieszkuje.
- Aha – dziewczyna spojrzała niespokojnie w stronę drzwi – wiesz, muszę już iść.
- Nie, jeszcze nie – wymruczał z bólem w głosie – jutro zabije tego pajaca, ale pozwól mi dokończyć.
- Wybacz… - rzuciła szybko Martyna, równocześnie podnosząc się do pozycji siedzącej i wkładając niezdarnie sukienkę.
- Odprowadzę cię – zaczął Alek
- Nie! Dam sobie radę, dziękuję! – krzyknęła w biegu, ale nie zdążyła wyjść zza pokoju, a jakaś ręka złapała za jej nadgarstek, ciągnąc za sobą w stronę, z której uciekała.
- Ej, Tarkowski, albo Ty ja i sopel, co? Namyśliłem się – znów zabrzmiał ten głos, który nie miał w sobie nic z ciepła i czułości, którą to pobrzmiewało niemal każde słowo Alka. Ten głos był zimny i skurwysyński, i z pewnością nie wróżył nic dobrego.
- Cholera, puść ją – zmieszał się Alek.
- Ooo tak kurwa się bawisz? Jeden na jeden? To biorę te dziwkę do kuchni.
- Nie idę do żadnej kuchni – starała się brzmieć Stanowczo dziewczyna – i nie jestem kurwa dziwką, co ty sobie wyobrażasz prostaku?!
- Pyskata ta dziwka, to jak będzie mała? Chcesz mnie z tyłu czy z przodu? – naparł na nią nachalnie Damian. Już chciała go odepchnąć, gdy zrobił to za nią Alek.
- Chyba sobie żartujesz. Do niczego jej nie będziemy zmuszać.
- Ona chętnie sama – uśmiechnął się cynicznie.
- Co chętnie sama? – spytała ogłupiona Martyna.
- Tył czy przód? – wrzasnął Damian.
Dziewczyna spojrzała zestresowana na Alka, który nie wyrażał żadnych emocji, ponadto dostrzegła na jego twarzy cień nieśmiałego uśmiechu.
- O kurwa to trwa za długo – rzucił niedbale ten drugi. Spojrzał na Martynę, a raczej przeleciał po niej wzrokiem – ty pierdolony debilu, czemu ją ubrałeś. Ma fajne cycki, chce popatrzeć.

Nie kończąc tego mówić, wsunął swoją wielką dłoń pod niedosunięty suwak i pociągnął go w dół. Wraz z nim zsunął sukienkę i Martyna ponownie stałą naga. Alek oparł rękę na ramieniu dziewczyny i pocałował ją delikatnie w szyję, przyjemne uczucie jego warg na swojej skórze nie trwało długo, gdyż w tym samym czasie jej drugi towarzysz wyciągnął pasek ze szlufek i rozpiął rozporek. Jego oczy były niemal czarne, gdy uniósł swe gromkie spojrzenie na jej rozpalona twarz, powędrował nim po jej ciele i zsunął spodnie. Niesamowicie szybko pozbył się też koszuli. Gdy zbliżył się do Martyny, od razu wyczuła jego intencje. Nie miał ochoty jej pieścić i całować tak, jak jego poprzednik. Od razu chciał zabrać się do rzeczy. Przerażona złapała oddech, gdy ręka Damiana objęła ją w talii i silnym ruchem uniosła ku górze. Instynktownie objęła jego biodra swoimi nogami. Byli ze sobą maksymalnie blisko, jednak dziewczyna nie czuła od niego takiego ciepła, jak jej się zdawało, że powinna czuć. Był strasznie zimny.
Chłopcy wymienili porozumiewawcze spojrzenia albo tak jej się tylko wydawało, ponieważ mogła dostrzec jedynie wzrok Damiana. Alek zniknął gdzieś za drzwiami, ale po chwili wrócił. Bez spodni, bez bluzki. W ogóle zupełnie nagi. Zbliżył się do nich, kiedy to Damian wypuścił Martynę z objęć. Odwróciła się ku nowo przybyłemu, który dłonią uniósł jej podbródek. Damian w tym czasie chyba szukał prezerwatyw, bo wywracał szuflady i rzucał skarpetami.
- Jeśli by cię bolało… - zaczął Alek
- Nawet nie zaczynaj pieprzyć tych czułości – wrzasnął Damian, podchodząc z dwoma opakowaniami kondomów – zróbmy to szybko, bo chce mi się kurwa spać. Muszę sobie ulżyć.
I z tymi słowami wszedł zamaszystym ruchem w cipkę Martyny. Wrzasnęła z nagłego piekącego bólu i uczucia wypełnienia. Z zaskoczenia. Oparła ręce na torsie Alka.
- Stary, nie tak, jak jesteś z tyłu, to bierz ja od tyłu.
- Sory, kurwa, nie trafiłem.
Wysunął się z jej wnętrza i koniuszkiem swojego penisa zadomowił się w drugiej, ciaśniejszej dziurce. Wydawało jej się nienormalne, że chce się tam zmieścić. Jakim prawem? Na pewno nie natury. Nie była w stanie nawet tego rozważać, ponieważ członek Alka wsuwał się swoim charakterystycznym mozolnym tempem do jej pochwy. Zapiszczała z rozkoszy. Napór z tyłu pchał ją jeszcze bardziej na Alka. Czuła się osaczona, całkiem przyjemnie osaczona. Ręce, chyba Damiana, znajdowały się na jej talii, natomiast Alek ułożył jedną na jej piersi, a drugą obejmował kark. Gdy czarnooki wepchnął już prawie całego chuja w jej ciasną pupę, zaczął nim poruszać, a Martyna ciężko oddychać. Goście obłędnie się ze sobą nie zgadzali. Ruchy Damiana były za szybkie i zbyt głębokie jak na te drugą dziurkę, Alka zaś zbyt niesycące z przodu. Postanowiła zainterweniować w tej sprawie.
- Zamieńcie się – wymówiła jednym tchem.
- Jak chcesz – walnął któryś z nich i już przeskakiwali wokół niej. Damian nie zastanawiał się długo nad taktyka, wszedł w nią równie ostro co przedtem.
- Zajebiście, tu widać jej cycki – patrzył bez skrępowania na obiekt jej intymnych części ciała. Prawa pierś schował w dłoni i dość brutalne uścisnął. Jęknęła, a on natychmiast rozluźnił palce, masując brodawki. Z tyłu Alek rozkosznie delektował się jej małą pojemnością. Wsuwał się i wysuwał, robiąc przy tym okrężne ruchy. Czuła się wspaniale. Chłopcy po pewnym czasie złapali równy rytm albo to Damian zwolnił, albo Martyna już przyzwyczaiła się do wypełniającego jej tyłek kutasa, bo nie zwracała uwagi na ból. Przyjemność była większa. Stukali ją jak synchronizowani, a ona będąc już na granicy rozkoszy, krzyczała jakieś niestworzone rzeczy. Po krótkiej chwili plecy wygięły jej się w łuk, a palce u stuł nienormalnie skuliły. Każdy mięsień jej ciała bolał przez wstrzymywane napięcie i kiedy pozwoliła sobie na moment ekstazy, nastąpił błogi stan. Osunęła się w ramiona któregoś z nich.
- O boże – wyjęczała
- Noż kurwa znowu to samo! – ryknął Damian wychodząc z niej tak szybko, jak tylko potrafił. Postanowił z impetem wykroczyć z pomieszczenia przesiąkniętego potem, zostawiając ją i Alka w samotności.
- Alek, muszę iść.
- Idź – pocałował ją w policzek, potem w usta – mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że nie dostarczyłaś mi opłatku. Liczę jednak, że w niekrótkim czasie mi go przyniesiesz.
- Oczywiście – wyszeptała – zawsze chętnie wyręczam pana Zbyszka.

andairalone

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3109 słów i 17335 znaków, zaktualizowała 22 gru 2015.

4 komentarze

 
  • Użytkownik nieuchwytny

    Nie podoba mi się

    10 sty 2016

  • Użytkownik andairalone

    @nieuchwytny Ty nieposkromioma bestio, ranisz

    11 sty 2016

  • Użytkownik dżedaj

    @andairalone nie znasz życia, Maciej

    13 sty 2016

  • Użytkownik mirek

    A do mnie nie trafiła,musiał kościelny cóś z adresem,no cóż przegryze rybką."Bykami"się nie przejmuj,można choćby i prezydentem,nie znając polskiego,no chyba że rosyjski,ten warto.Każdy gupi wie...-,,stuł"...-to chodzi o palce stóp :lmao

    25 gru 2015

  • Użytkownik SłOdKoGoRzKaZoŁzA

    Świetne  :)

    23 gru 2015

  • Użytkownik Micra21

    Niezłe, ale kilka błędów zauważyłem. Nie napanoszyła, a napatoczyła, piszemy whisky,  nie whiski i jeszcze kilka innych. Przeczytaj spokojnie i znajdziesz. Poza ty interpukcja trochę kuleje. Pomysł dobry, ale te niedoróbki psują trochę przyjemność czytania. Postaraj się poprawić. Pozdrawiam

    21 gru 2015

  • Użytkownik andairalone

    @Micra21 jesteś kolejną osobą, która zwraca uwagę mi uwagę na "napanoszyła". Cóż za dziw, że jeszcze tego nie poprawiłam, już się biorę dziękuję i również pozdrawiam :>

    21 gru 2015

  • Użytkownik Micra21

    @andairalone poprawiaj, poprawiaj i nie tylko to. Cieszę się, że reagujesz pozytywnie na uwgi. Nie jest to zbut częste. Pozdrawiam

    22 gru 2015