Taneczny krok miłości cz. 31

**********
Lena
     No i wreszcie nadszedł ten czas. Na zegarku wybiła już prawie 17, a ja siedziałam wpatrzona w niego, jakby miał mi za chwilę coś powiedzieć. Nie mogłam się już doczekać, aż gdzieś razem pójdziemy i nie będziemy razem ćwiczyć, tylko spędzać razem czas.  
     Niki bardzo się starała pomóc wybrać mi w co mam się ubrać. Męczyłyśmy się z tym wczoraj chyba z trzy godziny zanim udało się nam wybrać coś odpowiedniego. Chociaż nie wiem czy stosownie, bo nie wiem gdzie Szymon chce mnie zabrać. Mam nadzieje, że nie będzie mi zimno w sukience. Mimo, że jest ciepło to się tym denerwuje, a tak naprawdę to całą tą randką i tym, że Szymon przychodzi po mnie do domu, a mój kochany braciszek nic o tym nie wiem.
     Zostało mi pół godziny na wymyślenie dlaczego wychodzę  z Szymonem, a nie mam żadnego pomysłu. Nikole też mi nie pomogła przed wyjściem. Nie wiem co mam zrobić, ale jestem pewna, że coś będę musiała, bo Kamil mi nie odpuści. Będzie mnie i Szymona męczył aż nie dowie się o co chodzi. To ciężkie mieć aż tak nadopiekuńczego brata, ale go rozumiem. Mi też ciężko jest z całą tą sytuacją, która tak bardzo mieniła nasze życie.  
     Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi i odgłos kroków mojego brata kierującego się w stronę drzwi. Już wiedziałam, że to nie skończy się dobrze mimo, że nic się jeszcze nie wydarzyło.  
     – Szymon co ty tu robisz? – mój brat zapytał od razu gdy otworzył drzwi.  
     – Lena ci nic nie powiedziała? Zaprosiłem ją na…  
     – Wspólne robienie projektu – przerwałam mu w połowie zadnia.  
Błagam cię Kamil nie dopytuj, nie dopytuj.  
– Jakiego projektu? – kurde no, dlaczego mnie nikt nigdy nie słucha.  
     Popatrzyłam na Szymona błagalnymi oczami. Miałam wielką nadzieje, że zrozumie iż to nie jest jeszcze czas by brat dowiedział się to tym dziwnym czymś co nas łączy. Mam nadzieje, że zrozumie mój tok myślenia na ten moment.  
     – Mamy w grupach zrobić projekt z biologii, jakiś chorobach. Poprosiłem Lenę by mi pomogła z moją częścią, bo kompletnie nie rozumiem tego co czytam. Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko?
      – Oczywiście, że nie. Przecież to szkolne głupoty, są nie do ogarnięcia. Nie wiem jak ty to możesz rozumieć siostra. Po prostu jestem w szoku, bo Lena nie spędza za dużo czasu poza domem chyba, że na zajęciach.  
     Trochę się uspokoiłam. Szybko ubrałam buty i pożegnałam się z bratem, za nim zaczął zadawać więcej pytań.  
     Po wyjściu zaczęłam się cicho śmiać pod nosem aż Szymon obdarzył mnie lekko przestraszonym wzrokiem. Musiałam się uspokoić, by nie pomyślał o mnie jak o jakieś dziwaczce, chociaż zapewne tak o mnie myślał przez prawie 3 lata naszej wspólnej edukacji.  
     – Nie wiem co się tam przed chwilę wydarzyło, ale mam wielką nadzieje, że nie będę miał przez to kłopotów.  
     – Jestem dobrej myśli, ale nic ci nie mogę obiecać.
     Uśmiechnął się na te słowa, po czym przytulił mnie. Później chwycił mnie za rękę. Szliśmy tak chwilę nic nie mówiąc i nie patrząc na siebie. Po dłuższym czasie zaczęło mi to przeszkadzać, więc się odezwałam.
     ‒ To gdzie idziemy? Mam nadzieje, że ubrałam się odpowiednio do okazji.
     ‒ Tak naprawdę to nic nie wymyśliłem na tą randkę bo za każdym razem, gdy przychodził mi jakiś pomysł do głowy, to wydawał się za bardzo oklepany. Bardzo cię przepraszam, wiem że nie na to liczyłaś.  
     Na te słowa tylko się uśmiechnęłam i przytuliłam się do niego. Nie wiem dlaczego ale wydawało mi się to takie słodkie.
     ‒ Nic się przecież nie stało. Możemy pójść posiedzieć razem w parku. Jest tam wiele alejek, więc będzie gdzie chodzić. Co ty na to?
     ‒ Nie mam nic przeciwko – po tych słowach dał mi buziaka w usta i udaliśmy się w stronę parku.
     Chodziliśmy alejkami i rozmawialiśmy o wszystkim. Jaki jest twój ulubiony kolor? Kiedy masz urodziny? Jak dałbyś na imię ukochanemu zwierzakowi? Zadawaliśmy wiele pytań na mało znaczące tematy, ale dowiadywaliśmy się o sobie wielu ciekawych informacji, jak na przykład, że Szymon miał kiedyś psa o imieniu Tomi.  
     W pewnym momencie usłyszeliśmy jakieś krzyki dobiegające nas od strony boiska do koszykówki. Postanowiliśmy pójść w tamtą stronę chociaż po minie Szymona widziałam, że nie jest zachwycony tym pomysłem.  
Na boisku spotkaliśmy przyjaciół Szymona i kilku innych chłopaków grających w kosza, którzy wołali chłopaka by z nimi zagrał.  
‒ Chłopie brakuje nam jednego zawodnika by rozegrać mecz. Nie daj się prosić. – powiedział jeden z nie znanych mi członów grupy.
‒ Jestem teraz zajęty i nie chce mi się z wami grać – mówiąc to widoczna była irytacja na jego twarzy.
Po kryjomu złapałam rękę chłopaka i mocniej ją ścisnęłam, na co trochę cię uspokoił.
‒ No nie mów, że się boisz – oczywiście Dominik musiał dodać swoje trzy gorsze.  
‒ Ty akurat powinieneś wiedzieć dlaczego nie mam czasu teraz z wami grać.
Widziałam, że w Szymonie zaczęło się gotować. Nie wiedziałam jak go uspokoić by za chwilę nie wybuch gniewem na swojego przyjaciela. Bardzo źle się czułam z myślą, że kłócą się z mojego powodu.  
‒ Szymon może ty z nimi zagrasz, a ja pooglądam, co ty na to? – Powiedziała przy okazji uśmiechając się do chłopaka.  
‒ Jesteś pewna? – Widziałam lekki szok na jego twarzy.
‒ Na sto procent i tak chciałam na chwilę usiąść by odpocząć. Od tego chodzenia zaczęły boleć mnie nogi.  
Chłopak się uśmiechnął do mnie i zgodził się zagrać z przyjaciółmi. Dla powodzenia dostał jeszcze buziak ode mnie, po czym usiadłam na ławce obok boiska by wszystko dobrze widzieć.  
Po prawie godzinie gry chłopcy byli już bardzo zmęczeni, więc mecz się zakończył zwycięstwem drużyny Szymona. Chłopak z zadowoloną miną, trzymając jeszcze piłkę w rękach. Uśmiechnął się do mnie, po czym pocałował. Z za pleców słyszałam tylko gwizdy innych osób będących na boisku.  
‒ Jak podobał ci się mecz? Mam nadzieje, że się nie nudziłaś, trochę to trwało.
‒ Nie musisz się niczym przejmować, to nie było w żadnym stopniu nudne. Lubię patrzeć jak ludzi ćwiczą i grają. Sport mnie uspokaja.  
‒ To się cieszę, że…
‒ Szymon gdzieś ty polazł, idziemy na pizze.  
Usłyszałam z za pleców krzyk Dominika, który przerwał wypowiedź chłopaka. Tego było za wiele. Szymon lekko się zirytował, a ja dość mocno wkurzyłam. Jak on tak może mnie traktować. Pozwalałam mu na to wcześniej, a później zaczęłam to ignorować, ale ile można.  
Szymon w ostatniej chwili chyba zauważył moje zdenerwowanie, ale nie zdążył zareagować. Ja dość mocno zdenerwowana odwróciłam się w stronę powodu mojego stanu i poszłam w jego kierunku. Na twarzy chłopaka pojawiło się zdziwienie, ale miałam to gdzieś w tym momencie.  
‒ Słuchaj mnie teraz uważnie. Mam gdzieś co o mnie myślisz, mówisz i tego typu sprawy, ale wkurwia mnie niemiłosiernie gdy traktujesz mnie jak powietrze. Jestem pewna na sto procent, że wiesz, że jesteśmy w tym momencie na randce, bo na zajęciach byłeś mocno wkurzony na mnie. Więc z łaski swojej przestań zachowywać się jak totalny debil i zacznij dostrzegać moją osobę, bo kurwa staram się ze wszystkich sił byś w żaden sposób nie tracił przez to wszystko co dzieje się od jakiegoś czas. Uwierz mi, że ja też nie mam ochoty spędzać czasu z człowiekiem, który ma mnie w dupie, więc nie tylko ty czujesz się chujowo w czasie wspólnie spędzanego czasu.  
W czasie mojego monologu wszystko dookoła ucichło. Wszyscy odwrócili się w moją stronę i patrzyli na mnie w otwartymi buziami. Gdy to zauważyłam, zarumieniłam się i schowałam w Ramonach Szymona, który zdążył w tym czasie do mnie podejść. Dominik tylko na mnie patrzył. Widziałam, że chce coś powiedzieć, ale chyba nie wiedział jakiś słów użyć. Tą ciszę przerwał Szymon.  
‒ Chłopaki my już chyba pójdziemy.  
Złapał mnie za rękę i udaliśmy się w stronę mojego domu. Całą drogę przez park nie odzywaliśmy się do siebie, a ja czułam się coraz gorzej przez to co się przez chwilą wydarzyło. Przy wyjściu Szymon zatrzymał się i ręką pokazał na ławkę na której usiedliśmy.  
‒ Li nie wiedziałem, że tak to wszystko odbierasz, ale to co powiedziałaś…
‒ Wiem trochę mnie poniosło, nie powinnam czegoś takiego mówić twojemu przyjacielowi, przepraszam.  
Spuściłam głowę, którą od razu podniósł tak bym patrzyła mu w oczy.  
‒ Nie masz mnie za co przepraszać, to raczej on powinien błagać cię o wybaczenie. Cieszę się, że wreszcie dowiedziałem się co siedzi w tej główce. Słuchaj, moje relacje z chłopakami nie powinny aż tak bardzo na ciebie wpływać, po prostu się tym nie przejmuj, dobrze? – Popatrzył się na mnie miną szczeniaczka, na co od razu się uśmiechnęłam.  
‒ Nie chce, żebyś się z nimi kłócił.  
‒ Spróbuj się tym nie przejmować aż tak bardzo i będzie dobrze. A teraz muszę odprowadzić cię do domu, bo robi się ciemno. Twój brat chyba mnie za to zabije, że jeszcze nie wróciłaś.
Na te słowa zaczęłam się śmiać. Po drodze jeszcze rozmawialiśmy o całej tej sytuacji. Pod blokiem Szymon mnie pocałował i pożegnaliśmy się. Ten dzień był bardzo ciężki i nieprzewidywalny, ale bardzo przyjemnie się skończył.  

**********
Tak wiem, że minął ponad miesiąc, ale brak mi weny. Mam też wiele innych rzeczy na głowie jak studia, praca, in stargam i blog książkowy. Niestety nie miałam czasu wcześniej czegoś napisać, ale postaram się tum razem jeszcze bardziej i może uda się napisać coś do następnego tygodnia. Proszę zostawcie swoją opinie w komentarzu i trzymajcie kciuki bym miała dużo weny. :) <3

mika1435

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1807 słów i 9943 znaków. Tagi: #taniec #milosc #marzenia #randka #zmiana

Dodaj komentarz