Głód cz. 28

Głód cz. 28“Patrzyła na zwłoki ojca ułożone starannie wewnątrz trumny. Wyglądał spokojnie, wprawdzie był lekko blady, ale nie przypominał ofiary wojny. Ubrany w królewskie szaty, koronę i drogie pierścienie sprawiał wrażenie przerażająco żywego. Laima miętosiła nerwowo rąbek żałobnej sukienki, gdy nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu.  

-Pewnie za nim tęsknisz… - odezwał się spowity długim, krzykliwie czerwonym płaszczem mężczyzna, którego przelotnie widziała wcześniej. Przybył o świcie i cały dzień rozmawiał z królową. Wreszcie miała okazję mu się przyjrzeć. Podświadomie wyczuwała, że jest on kimś niezwykle istotnym, kto przyniesie wiele zmian Istii. - Wybacz, nie powiedziałem dlaczego przybyłem w tak trudnym dla wszystkich momencie, milady. Nazywam się Arthur i będę twoim opiekunem. Pewnego dnia uczynię cię najpotężniejszą królową wszechczasów. Zasiądziesz na tronie, przed którym inni władcy pokornie uklękną. Rzucę ci pod stopy cały świat, ale… - przerwał, zmuszając ją do uniesienia zapłakanych oczu z ciekawością. - Musisz stać się silna. Ludzie przychodzą i odchodzą, zostawiając po sobie ból. Nie potrzebujemy ich, Laimo. Otrzyj zatem łzy, gdyż żaden człowiek nie jest godny twojego płaczu.”


Usiadła na łóżku, wolno zdejmując suknię. Nie miała pojęcia, dlaczego akurat teraz wróciła wspomnieniami do pierwszego spotkania z doradcą. Może dawało dawało jej ono nadzieję, może motywację. Nie wiedziała. Jednak rzeczywiście musiała być silna. I będzie. Arthur wybrał ją nie bez powodu. Wierzył, że sobie poradzi. A ona go nie zawiedzie. Oczekiwała Dede ze spokojem. Nie bała się, kiedy rebeliantka w końcu weszła do sypialni.  

- Rozpuść włosy. - poleciła szorstko od progu. Dziewczyna jednym ruchem uwolniła ciasno upięte pasma. - Połóż się i dotknij swoich piersi. Uszczypnij je, Lai. Mocniej!  

Laima wykonywała machinalnie kolejne polecenia, starając się myśleć o Arthurze. Wyobrażała sobie, że to on wydaje rozkazy. Że to on pobudza swoje zmysły jej spektaklem. Pod wpływem fantazji uszczypnęła sutek boleśnie. Usłyszała westchnienie rudowłosej. Wówczas przerwała. Nie będzie sprawiać przyjemności pozbawionej godności buntowniczce. Arthur nigdy by się tak nie poniżył. Raczej odnalazłby słabość przeciwnika i wykorzystał przeciw niemu. Dede rzuciła Laimie zaskoczone spojrzenie.  

-Co robisz? Nie pozwoliłam ci przestać.  

-Nie potrzebuję twojego pozwolenia. - odparła księżniczka hardo. Udowodni Arthurowi, że słusznie w nią wierzył.  

-Zajęłam zamek i mogę w każdej chwili cię zabić!

-Twój ojciec miał plan, lecz ty postąpiłaś wbrew niemu. Przejęcie zamku było zwyczajną samowolką, która wkrótce się skończy…  

-Mój ojciec jest tchórzem. Bał się wykonać ostateczny ruch. Zrobiłam to za niego!  

-Twój ojciec może jest tchórzem, ale z pewnością nie głupcem. Zdobycie zamku nie było trudne, podczas nieobecności jego obrońców. Utrzymanie go… To prawdziwy problem.  

-Zamiast słuchać bezsensownych pouczeń wolałabym pocałunek, Laimo.  

-Więc poproś.  

-Nie będę prosić o coś, co mogę sama wziąć. - odparła Dede rozwścieczona. Podmuch mocy przyparł Laimę do łóżka, umożliwiając rebeliantce wpicie się w bezbronne wargi dziewczyny. Nie tak miało to wyglądać. - W końcu jesteś moja - wymruczała jej dawna przyjaciółka, siadając na twarzy księżniczki. Brunetka zaczęła się dusić, czuła jednocześnie krople wilgoci, wypływające z rozgrzanego podnieceniem wnętrza buntowniczki - Dalej, chyba wiesz co robić.  

Tak, Laima domyśliła się, czego od niej chcą, choć sama myśl napawała ją obrzydzeniem. Tym razem nie mogła udawać, że to sir Arthur, a więc musiała zadowolić Dede w pełni świadomie. Niechętnie zlizala czubkiem języka pierwszą porcję wilgoci. Ostry, szczypiący smak niemal wywołał wymioty. Postanowiła kontynuować, pragnąc mieć to już za sobą. Wsunęła język głębiej, by nieco nieporadnie namierzyć twardy punkt, który prowadził do głębokich, podskórnych dreszczy. Rudowłosa chwyciła kurczowo włosy Laimy, dociskając jej głowę wśród serii głośnych jęków. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność. Pieściła Dede uparcie, by ta osiągnęła spełnienie i dała jej spokój. Język dziewczyny odnalazł odpowiedni rytm, wirując dziko pośród krzyków buntowniczki, która wkrótce opadła zaspokojona na łoże obok wymęczonej kochanki. Laima obróciła się tyłem, nie chcąc widzieć rebeliantki. Przepełniała ją odraza i nienawiść. Dede delikatnie dotknęła pleców księżniczki.  

-Zostaw mnie - warknęła zniesmaczona. Uzurpatorka cofnęła dłoń ze złością.  

-Jak sobie życzysz. Pamiętaj tylko, że  sama utrudniasz swój los. Może być nam naprawdę dobrze. Pomyśl o tym, kiedy będę skazywać twoją matkę.  

-A ty pomyśl o sir Arthurze, który wkrótce przyjedzie tutaj na czele armii.- powiedziała Laima cicho. Dede brutalnie szarpnęła głowę dziewczyny, aby spojrzeć na nią z góry. Oczy jej lśniły od furii. Laima zrozumiała, iż trafiła w słaby punkt rudowłosej, która zawsze chciała udowodnić gotowość do sprawowania władzy. Pokazać ojcu własną siłę, tak jak księżniczka próbowała zaimponować doradcy. Były do siebie w jakimś stopniu podobne, dlatego Laima wiedziała, że dotknęła największej słabości rebeliantki.  

-Potrafię obronić zamek wbrew temu, co myślisz. Jesteś tylko jego małą dziwką! Nic nie wiesz! Wierzysz mu, kochasz go…  
On cię wykorzysta i poniży, bo tak właśnie robią mężczyźni! Przejrzyj na oczy, Lai! Proszę…  

-To ty jesteś ślepa - rzuciła księżniczka, rozwścieczając tym Dede, a ta zupełnie straciła nad sobą kontrolę. Złapała świecznik i zaczęła nim okładać brunetkę. Uderzenia padały przypadkowo na plecy, ramiona, uda księżniczki. Całe jej ciało stało się krwawą raną.  

-Dlaczego nie chcesz być ze mną, suko?! - kolejny cios trafił w skroń, zamroczając Laimę. Następnym, co poczuła były gwałtowne, przerywane łkaniem pocałunki. - Przepraszam… Przepraszam, Lai… Nie chciałam…. Tak bardzo przepraszam…

-Wynoś się stąd… - wyjęczała cicho brunetka. Szumiało jej w uszach, ból przesycał każdą część ciała, szczególnie okolice nerek.  

-Spokojnie… Już dobrze, kochanie… Zaraz wezwę medyka… Przyślijcie lekarza! Przyślijcie lekarza do kurwy nędzy! - zawołała Dede nerwowo. Po chwili pojawił się królewski medyk. Uniósł wymownie brwi na widok zmasakrowanej księżniczki, zachowując jednak bezpieczne milczenie. Bez dalszej zwłoki zaczął opatrywać obrażenia pozostawione przez świecznik. - Co z nią? Zostaną blizny?  

-Nie wiem.  

-Muszę poprowadzić egzekucję, zrób wszystko, co w twojej mocy albo twoja głowa poleci jako następna.  

-Groźby mi nie pomogą, podczas pracy.  

-Zobaczymy. - Dede ostatecznie wyszła, trzasnąwszy drzwiami. Medyk pochylił się nad Laimą zatroskany.  

-Wszystko będzie dobrze, milady. Powstrzymamy ją.  

-Jesteś po mojej stronie? - zapytała zaskoczona. Lekarz uśmiechnął się blado.  

-Nie tylko ty, pani, zadeklarowałaś pozorną uległość. Wierzę, że sir Arthur nas nie zawiedzie. - wyjaśnił, oczyszczając rany Laimy piekącą substancją. Z bólu przygryzła mocno wargi, ale nie wydała choćby najcichszego dźwięku.  

“Szermierz pchnął ją mocno w obojczyk. Poczuła jak traci równowagę, a na miejscu dźgnięcia rozkwita potężny siniak.  

-To bolało! - wrzasnęła ze złością, otrzepując kaftan z pyłu.  

-Wybacz, milady… Sir Arthur prosił, by cię nie oszczędzać…  

-Nie obchodzi mnie, co kazał sir Arthur! Chcę wrócić do zamku! - rzuciła drewniany miecz, kopnąwszy broń daleko od siebie. Zdyszana wbiegła na stopnie pałacu, kiedy ktoś chwycił ją i uniósł wysoko jak niegrzeczego kociaka.  

-Dlaczego nie trenujesz? - zapytał doradca zirytowany.  

-Nie będę więcej trenować! To boli! - dotknęła ostrożnie obojczyka. Arthur odchylił lekko kaftan, by zobaczyć posiniałe miejsce.  

-Myślisz, że to jest ból? - prychnął, bezlitośnie naciskając uraz. Krzyknęła. - To nic w porównaniu z prawdziwym bólem! Pokażę ci coś, chodź - pociągnął dziewczynkę za sobą. Gdy znaleźli się w jego prywatnym gabinecie, rozkazał jej usiąść. - Byłem wtedy w twoim wieku, miałem brata i matkę. Któregoś razu mój brat pokłócił się ze mną i rozlał garnek zupy, który stanowił nasz jedyny posiłek tego dnia. Matka wpadła w szał. Naturalnie, obwiniła mnie, nie swojego ukochanego syna. Złapała rozgrzany ogniem pogrzebacz, zaczynając uderzać nim po moich plecach… - Sir Arthur zdjął koszulę i obrócił się do Laimy tyłem, ukazując głębokie, szarpane blizny - Później, w nocy przyszła, pragnąc uprawiać rozkosz, lecz odmówiłem. Wówczas powiesiła mnie tak jak się wiesza przestępców. Sznur zacisnął się wokół mojej szyi… Musiałem walczyć o każdy kolejny oddech. Podsunęła mi pod nogi skrzynkę. Aby jej dosięgnąć stałem na palcach. Nie wiem, ile to trwało. Dla mnie całą wieczność, dla niej zapewne krótką chwilę. Odcięła sznur i upadłem bezwolnie na kamienną posadzkę. Nie czułem stóp, a powietrze, które w końcu docierało do płuc normalnie, paliło mnie od środka. Ponadto wciąż miałem nieopatrzone rany pozostawione przez pogrzebacz. Mimo to matka nie dała mi spokoju. Postanowiła przygotować mi kąpiel, ponieważ śmierdziałem gównem, jak twierdziła. Mydliny wżerały się w rany, powodując ból niemożliwy do porównania z niczym innym. Twój siniak nic nie znaczy. Ale wiesz, co było najgorsze? Nie potrafiłem zrobić. Chciałem, by przestała, ale nie umiałem jej powstrzymać… Laimo, chcę żebyś nauczyła się walczyć, bo kiedyś, kiedy będziesz w trudnej sytuacji, możesz potrzebować tych umiejętności. Każdy siniak teraz oznacza jedną bliznę mniej potem. Będziesz mogła powiedzieć ‘nie’. Rozumiesz?”

Rozumiała dopiero w tym momencie. Arthur chciał ją przygotować na sytuacje takie jak ta. Chciał, aby umiała o siebie zadbać. A ona powiedziała, że przecież potrafi. Starała się ciężko i była silna. Powinna wykorzystać te długie lata treningów zamiast leżeć tutaj, pozwalając Dede sobą dyrygować. Lekarz kończył bandażować jej rany.

-To wszystko, co mogłem zrobić, księżniczko. Musisz odpocząć, podam ci coś na sen…  

-Nie. Zamierzam zobaczyć egzekucję.  

-Milady, zdecydowanie odradzam…  

-Pomóż mi. - rozkazała stanowczo. Medyk bez dalszych protestów, pomógł dziewczynie wstać i podejść do okna. Wsparta o szeroki parapet, wyjrzała na zewnątrz. Plac zamkowy był pełen ludzi - głównie rebeliantów, ale byli też pośród nich tacy jak ona, czy lekarz. Ci, których serca pozostały wierne monarchii. Dede siedziała rozparta na przeniesionym specjalnie tronie. Zalina klęczała, ciasno otoczona przez tłum, ubrana w cienką, białą szatę skazańca. Obok niej stał postawny mężczyzna z głową zakryta kapturem. Kat. Człowiek, który za kilka sekund pozbawi życia jej matkę. Dostrzegła jeszcze pojedynczy błysk słońca na ostrzu, zanim opadło, odłączając kark królowej od tułowia. Laima odetchnęła, widząc, że egzekutor był mistrzem w swoim zabójczym fachu i wystarczył mu jeden precyzyjny ruch miecza. Przynajmniej tyle. Nigdy nie żywiła do matki wyjątkowo ciepłych uczuć, jednak jej odejście wywołało u księżniczki niespodziewanie silne poczucie straty. - Mamo…  

-Milady? Wszystko w porządku? - medyk delikatnie dotknął ramienia dziewczyny. Odsunęła go zirytowana.  

-W porządku? Żartujesz sobie?! Zrobiono ze mnie niewolnicę, zabito moją matkę, a sir Arthur zniknął! Nic nie jest w porządku!  

-Wybacz, pani, nie chciałem…  

-Zabiję ją! - wykrzyknęła, czując gotującą się w niej nienawiść. Rany po świeczniku, ból, obrzydzenie, to wszystko nie miało już znaczenia.  

-Nie powinnaś…  

-Zamknij się! Och, gdyby tylko Arthur tu był…  

-Sir Arthur z pewnością nas nie zostawi, milady.  

-Ale teraz go nie ma! - traciła kontrolę i godność. Pierwszy raz od wielu lat, doradcy nie było w pobliżu. Naturalnie, wyjeżdżał wcześniej, lecz nigdy podczas tak ważnych momentów. Pomyśleć, że do niedawna pragnęła szansy na zrobienie czegoś bez jego udziału. Tymczasem  
gdy była kompletnie sama, oddałaby wszystko, by podsunął jej jakieś rozwiązanie.

3 komentarze

 
  • Użytkownik nefer

    Czy Laima rzeczywiście okaże się przygotowana do sytuacji, która na nią spadła? To pytanie które zadają sobie wszyscy komentatorzy, a na które odpowiedzi w tej chwili nie znamy. Reakcje dziewczyny, strach, pozorna (ale czy tylko ?) uległość, obrzydzenie i upokorzenie, w końcu gniew i bunt ukazane bardzo przekonująco. Trochę gorzej wypada Dede, której postać wydaje mi się przeszarżowana. Przypomina bardziej fanatyczną rewolucjonistkę z epoki Lenina niż arystokratyczną buntowniczkę (słownictwo, nieokreślone bliżej plany i motywy, w istocie chęć uczynienia czegokolwiek i pokazania własnej siły, jako główny motyw działania). To, moim zdaniem, okaże się jej największą słabością. W feudalnym świecie monarchii wydaje się jednak nieco anachroniczna. Pozdrawiam.

    10 wrz 2018

  • Użytkownik Milady

    @nefer Dziękuję za opinię. Co do Dede muszę się trochę nie zgodzić - nie chodzi jej o zrobienie czegokolwiek, jakkolwiek, byle zaistnieć. Jej głównym motywem jest chęć zaimponowania ojcu, zdobycie jego aprobaty, a to bynajmniej nie stanowi anachronizmu. Zarówno Laima jak i Dede poza naturalnie stricte personalnymi kwestiami, szukają przede wszystkim aprobaty u najważniejszych dla siebie mężczyzn. Obie są dość w tym nieudolne, co można wytłumaczyć ich brakiem doświadczenia. Pozdrawiam

    11 wrz 2018

  • Użytkownik AnonimS

    Samodzielność bywa bolesna i trudna. Bardzo ciekawy odcinek. Pozdrawiam serdecznie

    6 wrz 2018

  • Użytkownik Milady

    @AnonimS Zdecydowanie coś w tym jest  :) Dziękuję za wpis i pozdrawiam

    6 wrz 2018

  • Użytkownik Somebody

    Na Laimę spadła spora odpowiedzialność, miejmy nadzieję, że da sobie radę. Ostatecznie Arthur ją do tego przygotowywał od dzieciństwa. Dobrze dobrane są wspomnienia, które się tutaj pojawiają. Zdecydowanie rzucają sporo światła na zastaną rzeczywistość. Z drugiej strony, zastanawia mnie czy spowiedź Arthura /Aktora była jedynie wymyślona na użytek konkretnej sytuacji, czy też ma jakieś uzasadnienie w jego wcześniejszych bytach. Poprzednio, jako Aktor, również nie miał większej ochoty, by spotkać matkę, uważając ją za ostateczność. Poza tym, z tego co nam wiadomo on nie jest w pełni człowiekiem, czyli jego matka ma zapewne 'inne' pochodzenie. Ciekawy jest fakt całkowitego pominięcia roli ojca. Chciałabym dowiedzieć się nieco więcej, o pochodzeniu Arthura i jego relacji z matką, bo póki co nie mam pojęcia kim on właściwie jest, co w jego przypadku jest prawdą itd. Przypuszczam jednak, że taki był zamysł autorki. Czekam na kolejną część i pozdrawiam

    6 wrz 2018

  • Użytkownik Milady

    @Somebody Dziękuję za komentarz. Laima na pewno nie podda się łatwo, poza tym zawsze pozostaje Arthur, gdyby coś poszło nie tak  ;) Co do niego, faktycznie mógł zmyślić całą historyjkę. Warto jednak pamiętać, że najlepsze kłamstwa bazują na prawdzie, więc mógł odnosić się do wydarzeń, w które był jakoś zamieszany bardziej lub mniej bezpośrednio. Na pewno nie wiemy, czy miały miejsce teraz, czy we wcześniejszych bytach. Niewiele wiadomo o jego przeszłości, ale przeszłość jest tu sprawą niezwykle zmienną. Wkrótce pojawi się więcej szczegółów, pozwalających zrozumieć zachowanie Arthura, o ile jest to możliwe. Sam origin bohatera pozostaje nieznany na chwilę obecną. Pozdrawiam

    6 wrz 2018