Oblicze łez - Część 4

Dotarłam do mieszkania późnym wieczorem, chcąc podzielić się optymistyczną nowiną z rodzicielką. Niestety kiedy tylko zbliżyłam się do mojego piętra, usłyszałam niepokojące krzyki. Podbiegłam do drzwi, czując że trafiłam na kolejną awanturę. Przekręciłam z obawą klucz w zamku i kiedy weszłam do środka, zastałam powywracane rzeczy w przedpokoju. Wpadłam jak porażona piorunem do pokoju matki i osłupiałam. Ojciec krzyczał na nią głośno, a na stole leżała przewrócona, pusta butelka wódki.  
- Co się dzieje?! - wypaliłam widząc jak rodzicielka roni łzy nad rachunkami z banku.
- Nie wtrącaj się Anita, zaraz będzie wszystko dobrze. - odparła matka prędko ocierając mokre ślady żalu z twarzy.
Spojrzałam na osobę, która nie miała dla mnie współczucia. Mój ojciec już dawno stracił tą iskrę w oku, którą pamiętam z dzieciństwa. Zrzucił szklaną butelkę ręką na wykładzinę, jakby znajdował się w podrzędnej spelunie.  
- Radź sobie sama!
- To ty narobiłeś długów …
- Zamknij się! Rozwód był! - ryknął na całe gardło.
- Nie krzycz na nią! - wtrąciłam się i od razu zobaczyłam jak idzie w moim kierunku.
- A ty co się odzywasz? - odparł patrząc na mnie marszcząc brwi. - Idź do pracy nierobie!
- Matka ma rację, długi to twoja wina.
Skumulowana w nim złość, w połączeniu z alkoholem, sprawiła, że znów zaczęłam się go bać. Chwycił mnie mocno, aż czułam jego uścisk i oddech od którego kręciło mi się w głowie.  
- To przez ciebie – wycedził przejeżdżając ręką po mojej twarzy.
Słowa, które wypowiedział sprawiły mi gorszy ból, niż sam przebyty przed laty wypadek. Puścił mnie, a łzy mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach.  

Wyszedł z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Roztrzęsiona podeszłam do rodzicielki, która zbierała porozrzucane rzeczy z podłogi.  
- Mamo, jak on tu wszedł?
- Wpuściłam go, łudziłam się, że nam pomoże …
- Nie pomógł i zobacz co narobił. - odparłam podnosząc pustą już butelkę.  
- Kiedyś był inny, on was kocha, ale jest chory.
- Wiesz co? Idę jutro na rozmowę o staż – dodałam z poważną miną. - Jeśli mnie zatrudnią pomogę finansowo, no przestań już płakać.
Pomogłam matce usiąść na kanapie, a sama zaczęłam sprzątać pokój ze śladów obecności , zagubionego w swoim świecie ojca.  Obwiniał mnie o swój stan, ale wiedziałam po latach, że to nie mogła być moja wina. Uszykowałam się do snu, ale długo nie mogłam zasnąć. Przypomniało mi się spotkanie z Fabianem, który tak dzielnie znosił każdy dzień, chociaż w jego świecie panowała ciemność. W końcu zasnęłam. Obudziły mnie odgłosy krzątającej się po domu matki. Spojrzałam na komórkę, ósma dwadzieścia. Zerwałam się jak strzała, gdyż rozmowę miałam na dziewiątą i jeszcze musiałam dojechać do firmy. Na biegu, bez śniadania, ubrałam się w strój, który towarzyszył mi na każdej kolejnej rozmowie o pracę. Czarne spodnie i garsonka, a do tego beżowa bluzka. Upięłam włosy i chwytając za torebkę wybiegłam z mieszkania na przystanek. Kiedy wysiadłam z autobusu, wiedziona mapą w telefonie, znalazłam firmę z szyldem „IT Kompleks”. Wparowałam do holu, wypytując recepcjonistki o pokój, w którym miałam odbyć rozmowę. Z obojętną miną skierowała mnie na drugie piętro. Wyjechałam windą i gdy tylko wysiadłam osłupiałam. Nowoczesne wnętrze, krzątający się ludzie i pełno komputerów. W dodatku nikt nawet nie był ubrany podobnie do mnie. Wyglądałam jakbym chciała wcisnąć im usługi ubezpieczeniowe, których nie potrzebowali. Spojrzałam na ekran telefonu, spóźniłam się dziesięć minut. Zapukałam do pokoju, który miałam wypisany na skrawku papieru.

Otworzyła mi zadbana młoda dziewczyna, o czarnych krótkich włosach.  
- Dzień dobry, ja na rozmowę o staż.
- Proszę usiąść tam, zaraz powiem kierownikowi, że pani przyszła.
Usiadłam, ale czułam się jakbym spoczęła na jeżu, w dodatku trzęsły mi się ręce. Pomyślałam, że znów zostanę odprawiona z kwitkiem. Nie miałam przecież czym zaimponować, poza krótką znajomością Fabiana. Za chwilę zostałam zaproszona do środka pomieszczenia, w którym czekał na mnie kierownik działu marketingu. Serce waliło mi jak młotem, wymyślałam wszystkie możliwe kombinacje słów, które zaraz powiem. Kiedy tylko przekroczyłam próg, myślałam, że zemdleję. Asystentka zamknęła za mną drzwi, a ja ujrzałam kogoś, kogo niestety spotkałam na swojej drodze. Tymon ubrany w oficjalny garnitur, patrzył na mnie nie kryjąc zdziwienia.  
- Dzień dobry … - wycedziłam tracąc ostatnie pokłady spokoju.
- Pani ubiega się o staż, pani Anito. - odparł z piekielnie poważną miną, jakby nigdy wcześniej mnie nie widział.
- Tak …
- Mogę poprosić pani CV?
Mojego zdenerwowania  nie potrafiłam niestety ukryć, ręce trzęsły mi się , jakbym popiła z kilka dni, lub brakowało mi rozpaczliwie kofeiny. Pomyślałam, że ze stażu nici, zwłaszcza, że rozwaliłam mu telefon, zwyzywałam go i jeszcze rozbiłam mu samochód. On zerknął profesjonalnym wzrokiem na papier i spojrzał na mnie tak, że zmroziło mi krew w żyłach.  
- Nie ukrywam, że nie ma pani kwalifikacji na to stanowisko, ale nasz szanowany pracownik panią polecił. Rozumie pani, że to płatny staż tylko na trzy miesiące.
- Rozumiem. Fabian mówił …
- Proszę przynieść na jutro swoje dokumenty do biura. Proszę nie zmarnować tej szansy. - dodał spokojnym tonem.
- Dziękuję panu.
- Proszę podziękować Fabianowi, zrobił pani taką reklamę, że nie miałem wyjścia.
Pożegnałam się oficjalnie, kiedy nagle wstał od biurka, podchodząc do mnie.  
- A tak na marginesie, widzę, że nadal żyjesz.
- Jaki ten świat mały – wycedziłam zakłopotana, bojąc się, że zaraz wypali z tekstem o komórce i aucie.
- Teraz osobiście dopilnuję, żebyś nie robiła głupstw.

Uśmiechnęłam się, chociaż wyglądało to sztucznie. Wyszłam z gabinetu, czując się jak po przesłuchaniu na policji. Czemu ze wszystkich ludzi w mieście, akurat on musiał tu pracować i na dodatek zostać moim przełożonym. Wiedział o mnie stanowczo zbyt wiele, co krępowało mnie jeszcze bardziej. Skierowałam się do windy i kiedy zjechałam w dół ujrzałam Fabiana, który dopiero wchodził do budynku. Podeszłam do niego, chcąc mu podziękować.  
- Dziękuję ci za pomoc.
- Anita … i jak poszło?
- Mam staż.
- Mówiłem, że potrzebujemy pracownika w firmie. Jak się spiszesz, może nawet u nas zostaniesz …
- Kierownik powiedział, że nie mam kwalifikacji.
- To zrób maturę, zapisz się do szkoły na sobotę i niedzielę.
- To kosztuje, a ja …
- Zapisz się, a ja postaram się znaleźć na to pieniądze, mamy specjalny fundusz na szkolenia pracowników. Zobaczy, że się starasz.
Słuchałam go, nie wierząc w to co słyszę. Dlaczego tak bardzo mu zależało, żebym zmieniła swoje życie. Nie dość, że mnie nie widział, nie znał, to jeszcze tak bardzo chciał mi pomagać.  
- Najpierw muszę dopełnić formalności. Dziękuję raz jeszcze za wszystko.
- Przyjemność po mojej stronie – odparł z tym samym zabójczym uśmiechem.
Zniknął za chwilę w windzie, a ja wyszłam na zewnątrz, próbując ochłonąć od nagromadzonych emocji. Wróciłam do domu, który o tej porze jak zwykle był pusty. Rodzicielka pracowała, więc zajęłam się obowiązkami domowymi. Chciałam jej zrobić niespodziankę, więc posprzątałam mieszkanie, ugotowałam obiad oraz zrobiłam pranie. Po południu z nową energią wyszłam na spacer. Letnie ciepłe powietrze, pachniało teraz inaczej, jakby szczęściem. Spacerowałam wzdłuż rzeki, do której niedawno chciałam skoczyć. Chylące się ku zachodowi słońce, odbijało się od wody, mieniąc się paletą ciepłych barw.  

Wracałam z uśmiechem na twarzy, kiedy zza kolejnego zakrętu wyłonił się ktoś, kogo nie chciałam widzieć nigdy więcej na oczy. Średniego wzrostu brunet, ubrany w luźne ciuchy, zmierzał w moim kierunku z żartującymi z czegoś kolegami. Chciałam skręcić w inną alejkę, ale mnie zauważyli.  
- A co to idzie za poczwara – zaśmiał się jeden z nich.
- Dawid, czy to nie ta, którą zaliczyłeś niedawno?
Odwrócił się w moją stronę, wbijając we mnie swoje świdrujące, kłamliwe oczy.  
- Zakryłem jej głowę, reszta nie robiła różnicy. - zaśmiał się szyderczo, a reszta grupy mu wtórowała.
Po tych słowach wróciły do mnie przykre wspomnienia, które tkwiły we mnie głęboko. Dawid był jednym z powodów, dlaczego chciałam skończyć ze sobą. Z początku wydawał się miły, za miły, ale ja zaślepiona cieszyłam się, że ktoś mnie adoruje. Poznałam go dwa lata temu, kiedy krótko pracowałam na magazynie. Wydawał się mną zainteresowany, tłumaczył, żebym się nie przejmowała wyglądem. Naiwnie myślałam, że to szczere wyznanie. Chciałam mieć kogoś, tak jak siostra, moje rówieśniczki oraz inne szczęśliwe dziewczyny. Skorzystał na tym bez żadnych skrupułów. Ufałam mu, a on to widział w moich oczach. Pewnego popołudnia zaprosił mnie do mieszkania, byliśmy sami, nalał mi wina do kieliszka. Wypiliśmy jeden, potem drugi, zaszumiało mi w głowie. Zaczęliśmy się całować, a potem całkiem zatraciłam się w tym co robię. Przed nim nikogo nie miałam, więc byłam w siódmym niebie. Po wszystkim pstryknął mi zdjęcie telefonem i wyszło z niego wszystko co najgorsze. Zadzwonił do kumpla przy mnie, chwaląc mu się, że wygrał zakład. Nie wiedziałam o co chodzi, gdyż alkohol jeszcze krążył w moich żyłach. Na koniec mnie zwyzywał od najgorszych szkarad, ubrałam się w pośpiechu, wybiegając od niego zawstydzona. Od tamtej pory, za każdym razem, kiedy mnie widział, żartował ze mnie okrutnie i śmiał się. Teraz nawet nie chciałam patrzeć w jego stronę, ale uparcie nie przestawał mówić.  
- Co się nie odzywasz? Pasztety i ryby głosu nie mają?
Przyspieszyłam kroku, chcąc ich jak najszybciej zgubić, ale oni uparcie podążali tuż za mną. W dodatku doskonale wiedzieli gdzie mieszkam. Serce biło mi szybciej, jakby zaraz miało wyrwać się z piersi. Kilka razy mnie zaczepiali, nie wylewali za kołnierz, więc spodziewałam się kolejnej szarpaniny. Dogonili mnie, zaciągając na siłę za stary budynek, który znajdował się przy wyjściu z parku. Chciałam chwycić za komórkę, ale wypadła mi z ręki, więc zaczęłam głośno krzyczeć. Kątem oka widziałam fragment ulicy, ludzie zerkali, ale nikt nie podszedł, żeby mi pomóc. Nie wiem, czy się bali trzech napitych chłopaków, ale woleli nie ryzykować, gdyż się powoli ściemniało.  Broniłam się z całych sił, piszcząc i wyrywając się, ale przewaga liczebna mnie przerastała.  
- Co się tak drzesz, ostatnio ci się podobało.
- Wypuść mnie draniu!

Spojrzał na mnie swoim zimnym wzrokiem, a mnie przeszedł dreszcz.
- Pomocy!
Chwycił mnie mocno obracając do siebie tyłem, pech chciał, że wyszłam z domu w sukience.  
- Bez gęby to nawet niezła laska – skwitował jeden śmiejąc się głośno.
Krzyknęłam jeszcze raz na całe gardło, ale dostałam w twarz z dłoni. Czułam czyjeś ręce na ciele, ale walczyłam nadal.
- Trzymajcie ją, żywotna jest. Najpierw ja, a potem wy …
Żałowałam wtedy, że nie skoczyłam z tego mostu. Wtem usłyszałam czyjeś kroki, ktoś się bardzo szybko zbliżał. Potem dobiegły mnie głuche odgłosy ciosów, poczułam że jestem wolna.  
- Spadaj koleś, albo …
Wtedy Dawid dostał silnym ciosem z pięści w twarz. Upadł na ziemię, chwytając za szczękę. Przyjrzałam się z niedowierzaniem, kto okłada moich napastników. Tymon celnie zadawał im ciosy, aż krzyczeli z bólu. Ich zamaszyste próby trafienia go, kończyły się na niczym. W końcu zobaczyłam, jak uciekają gdzieś w osiedle. Podniosłam się, czując nadal ból w miejscach, gdzie mnie przytrzymywali rękami. W półmroku podeszłam do mężczyzny, który po raz drugi mnie uratował, ale teraz zamiast go wyzywać, stałam osłupiała.  
- Chodź, odprowadzę cię do domu.
- Co ty tu robisz? - spytałam zakłopotana, widząc stan mojej sukienki.
- Mieszkam niedaleko.
Zamurowało mnie na te słowa, nie dość, że mamy pracować razem, to jeszcze nie ma do mnie daleko. Podał mi dłoń, ale ja mu ją odepchnęłam.  
- Pójdę o własnych siłach … dziękuję.
- Rozumiem, nie chcesz żeby cię ktoś dotykał.
Spojrzałam na niego wymownie, a on wydał mi się teraz jakiś inny, niż za pierwszym razem, kiedy ujrzałam go na moście. Wydawało mi się, że ma kilka twarzy, każda na inną okazję. Ruszyliśmy w ciszy w stronę mojego bloku. Słowa były zbędne, przynajmniej tak w tamtym momencie uważałam, a on to uszanował.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 2386 słów i 12915 znaków. Tagi: #dramat #miłosne

5 komentarzy

 
  • AnonimS

    Miała dziewczyna szczęście że Tymonek ją obronił. Gwałt zbiorowy to chyba najgorsza rzecz dla psychiki. A co do krzyczenia o pomoc... Znieczulica jest porażająca.. kiedyś w centrum miasta dziewczyna prawdopodobnie studentka w dzień koło 16.00 na przystanku pełnym ludzi jest zaczepiana przez dwóch opryszków. Są wulgarni, brutalni , przyciskają do płotu oddzielającego przystanek od jezdni. Oprócz wyzwisk typu kurwo itp rozrywają jej bluzkę , na wierzch wyciągaja piersi, łapią za krocze. Mimo że na przystanku jest sporo mężczyzn, niektórzy z 2 - 3 kolegami nikt powtarzam NIKT nie reaguje. Ona błaga, płacze a reszta się odwraca plecami pilnie wypatrując nadjeżdżających tramwai/tramwajów ( obie formy poprawne :P ). Też miała szczęście bo jeden facet jej pomógł... Ale co z innymi?

    13 lip 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS to smutne , że takie przykre sytuacje spotykają dziewczyny. Nie raz ktoś co chce pomóc również zostaje poturbowany. Nie wiadomo co mają ze sobą napastnicy. Potem trauma na całe życie.

    13 lip 2018

  • AnonimS

    @AuRoRa wiesz tam było że 40 osób wystarczy żeby zaczęli krzyczeć czy przyparli ich do tego płotu. Ale po co skoro to nie ich dotyczy . A najlepiej dwie starsze panie skomentowały - pewnie to LA. A co do tego że coś mogą mieć i można oberwać? Cóż morda nie szklanka... :P a jak się ludzie nie przeciwstawią to będą coraz zuchwalsi...

    13 lip 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS może coś się zmieni, oby więcej ludzi miało odwagę , życie jest jedno. Przemoc jest straszna.

    13 lip 2018

  • dreamer1897

    Takie historie wzruszają nawet jeżeli człowiek nie ma pewności ich realizmu :bravo:  :cray:

    10 lip 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 dzięki, cieszę się że udało się wywołać emocje ;)

    10 lip 2018

  • Fanka

    Świetne Kochana :bravo:

    10 lip 2018

  • AuRoRa

    @Fanka dzięki :D

    10 lip 2018

  • Margo1990

    To opowiadanie jest super. Czekam na kolejną część 😁

    10 lip 2018

  • AuRoRa

    @Margo1990  Cieszę się, że się spodobało :)

    10 lip 2018

  • Somebody

    Nareszcie! Bardzo przyjemnie napisane  :bravo:

    10 lip 2018

  • AuRoRa

    @Somebody dzięki :)

    10 lip 2018