Oblicze łez - Część 27

Krople deszczu spadały miarowo uderzając o parasol. Szłam w dobrym humorze, uśmiechając się pomimo ponurej aury. Będąc pod odpowiednim adresem, wybrałam numer jego mieszkania na domofonie. Otworzył mi bez wahania, wjechałam windą na górę. Czekał na mnie na korytarzu, tuż przed drzwiami. Podbiegłam do niego jak szalona, rzucając mu się na szyję. Parasol wypadł mi z ręki, zapach jego wody toaletowej wprost mnie rozbroił, czułam się wspaniale. Czuły pocałunek doprawił dzieła, czułam lekki zarost na policzkach, ale było to przyjemne uczucie.  
- Wejdź. - odparł z uśmiechem podnosząc zagubioną parasol, która leżała bezwładnie na posadzce.
Tęskniłam za nim, za tym miejscem, czułam się tu wolna, jak w innym świecie. Poszedł do kuchni, a ja pozbyłam się płaszcza., zawieszając go na srebrnym wieszaku. Wrócił niebawem z dwoma kubkami parującymi od ciepłego napoju.  
- Nie wiem czy lubisz, ale pomyślałem, że gorąca czekolada cię rozgrzeje.
- Dodałeś na wierzchu skruszone orzechy?
- Spróbuj, jest obłędna. - dodał popijając ze swojego kubka łyk.
Przypomniały mi się czasy dzieciństwa, kiedy jeszcze byłam przed wypadkiem, a nasze życie było takie proste. Spojrzałam na niego rozmarzonymi oczami, czując wspaniały smak czekolady, rozlewający się po moim podniebieniu. Zbliżyłam się do niego, nie musiałam nic mówić, nasze usta się spotkały, a smak stał się jeszcze słodszy. Nagle cudowną chwilę przerwał dzwonek telefonu. Oderwał się, zaglądając na wyświetlacz. Zobaczyłam, że spoważniał w momencie. Zamiast zacząć rozmowę, wcisnął czerwoną słuchawkę.  
- Kto to? - spytałam zaciekawiona.
- Pomyłka. - rzucił wymijająco.
Po chwili znów rozległa się melodyjka, wyglądał jakby wcale go to nie cieszyło.  
- Czyżby niewygodny rozmówca?
- Dokładnie, ojciec.
- Może warto odebrać? - odezwałam się, nie rozumiejąc dlaczego tak unika z nim rozmowy.
- Nie warto, uwierz mi. - dodał poważnym tonem, jakby był w pracy i rozmawiał z kontrahentem.
- Wciąż dzwoni, jak nie chcesz z nim rozmawiać, to ja z nim pogadam. - zaśmiałam się, chcąc rozluźnić atmosferę.
- Proszę bardzo. - odparł podając mi komórkę do ręki.

Popatrzyłam na niego podejrzliwie, ale dał mi do zrozumienia, żebym nacisnęła na zieloną słuchawkę.  
- Ten kierunkowy, to nie z Polski – zauważyłam szybko.
- Z Hiszpanii, odbierz, jak tak strasznie chcesz, może da mi spokój. - dodał obojętnym tonem.
Nie wiedziałam czy dobrze robię, ale zainicjowałam rozmowę.  
- Wreszcie. Tymon? - zabrzmiał niski męski głos.
- Nie całkiem, ale jego telefon. - dodałam spokojnym tonem.
- Lena? Pogodziliście się? - w jego głosie dało się wyczuć jakąś nieokreśloną nadzieję.
- Nie, mam na imię Anita.
Przez chwilę zrobiło się cicho po drugiej stronie.  
- Nie rozumiem, pomyliłem numer?
- Nie, to telefon Tymona, tylko on …
Poczułam jak wyrywa mi z ręki komórkę, chyba zrozumiał, że musi się odezwać.  
- Tato, wspominałem ci, że nie mam ochoty na takie rozmowy … , wiem … co? … kiedy? … tak wyjdę … skoro tak mówisz …
Kiedy skończył rozmawiać usiadł na kanapie, wydawał się zmartwiony i zdenerwowany zarazem.  
- Co się stało? - spytałam po dłuższej chwili.
- Przylatuje za tydzień.
- To wspaniale, prawda? Przecież to twój ojciec.
- To samolubny drań! - podniósł nagle głos.
Usiadłam koło Tymona, widząc że dobry nastrój ulotnił się z niego jak rozwiewający się na wietrze dym. Przytuliłam go, za chwilę przyciągnął mnie do siebie.  
- Nie chciałem ci o tym mówić, ale po śmierci matki nie było w domu wesoło. Mówiłem mu tyle razy, że nie zaakceptuję tej kobiety jako mojej matki. Nie rozumiał dlaczego nie chciałem do niej powiedzieć mamo. Jak mu kiedyś wykrzyczałem, że prawdziwa matka leży gdzieś na dnie oceanu, dostałem w twarz. Po śmierci brata wyjechał na stałe z Polski. Był jeszcze na chrzcinach Szymona, myślał, że Lena będzie ze mną zawsze. Pomylił się. Najgorsze jest to, że obwiniał mnie za rozpad małżeństwa. Twierdził, że prawdziwy mężczyzna potrafi zatrzymać przy sobie kobietę.
- Nie wiedziałam, niepotrzebnie odebrałam, prawda?
- Dobrze zrobiłaś, miałaś rację, za długo odkładałem tę rozmowę. Boję się tylko, żebym przypadkiem przy nim nie zasłabł. Nie mówiłem mu o szpitalu i niech tak pozostanie. Zaraz i za to zacząłby mnie obwiniać …

Chwyciłam go mocno, przytulając do siebie. Trwaliśmy tak w ciszy, skrywał w sercu żal. Nie mogłam mu mówić co ma robić, musiał zdecydować jak ma postąpić. Zbliżająca się niespodziewana wizyta ojca, mogła być dla niego emocjonującym przeżyciem, a przecież lekarz radził, aby unikał stresu. Uważałam, że powinien mu powiedzieć o stanie zdrowia, który nie napawał optymizmem. Rozmawialiśmy jeszcze dość długo, nie poruszaliśmy trudnego tematu. Miałam już wracać do domu, kiedy spojrzał na mnie wymownie.
- Chcesz jutro z nami iść na spacer?
- Z kim? - spytałam zaciekawiona.
- Ze mną i z takim małym dżentelmenem, na pewno go znasz …
- Chodzi ci o Szymona?
- Tak, Lena mi go zostawia na cały dzień, sam ją o to prosiłem. Mały cię polubił. Co o tym sądzisz, żebyśmy poszli w trójkę na miasto?
- Bez Leny? - dopytałam dla pewności.
- Bez. - uśmiechnął się szeroko.
- Zgoda, zadzwoń do mnie, to przyjadę.
Pocałował mnie raz jeszcze, ubrałam płaszcz i zeszliśmy razem do samochodu. Odwiózł mnie pod sam blok, pożegnaliśmy się. Gdy wróciłam do mieszkania, rodzicielka już spała. Po cichu uszykowałam się do snu, kolejny dzień zapowiadał się ciekawie. Martwiło mnie tylko, że tak źle reaguje na myśl o ujrzeniu ojca. Wiedziałam, że u mnie również nie mogłam liczyć na cuda, ale przynajmniej nie czułam do niego już żalu.
Z rana był lekki przymrozek, otworzyłam okno wpuszczając do pokoju rześkie powietrze. Matka miała wolny dzień, więc o obiad nie musiałam się martwić. Zjadłam ciepłą jajecznicę z pomidorami i dopijając herbatę odezwałam się do rodzicielki.
- Wychodzę dziś na miasto.
- Nie musisz mi się tłumaczyć, ale ostatnio często znikasz popołudniami. Mam nadzieję, że wiesz co robisz tym razem?
- Nie martw się, radze sobie. - dodałam zmywając za sobą talerz.
- Pamiętaj, że mężczyźni są różni, pamiętam jak byłam w twoim wieku, byłam taka beztroska …
- Wiem, wiem, nie musisz mi prawić mądrości. Jak mam popełnić błąd to go popełnię, ale to moje życie.
- Czy jest chociaż rozgarnięty? Natalia mówiła, że to jakiś biznesmen po trzydziestce …
- Bez obaw, o właśnie dzwoni … - dodałam biegnąć do pokoju.

Dowiedziałam się, że przyjedzie po mnie, ubrałam pośpiesznie buty i płaszcz. Za chwilę wybiegłam z domu. Na dole zauważyłam jak czeka na mnie z synkiem. Szymonek na mój widok najpierw stał z rozdziawioną buzią, a potem podszedł do mnie.  
- Pamiętasz mnie, prawda? - spytałam uśmiechając się szeroko.
- Lubisz miód – odparł pokazując rząd mleczaków.
Przypomniało mi się, kiedy wypaliłam o bzykaniu przy Lenie. Mały musiał to podłapać.  
- Lubię, a kto nie lubi – dodałam wymijająco.
- Wsiadajmy, obiecałem wycieczkę.
- Hurra! - krzyknął chłopiec gramoląc się do auta.
Usiadłam z przodu, a Tymon zapiął mu pasy. Spojrzałam w stronę swoich okien, ruszała się tam firanka. Pomyślałam, że rodzicielka mnie obserwuje. W końcu ruszyliśmy w drogę, z głośników zabrzmiała melodia jakiegoś dziecinnego przeboju. Mały okazał się dobrym zadatkiem na piosenkarza, bo znał doskonale słowa. Okazało się również, że Tymon nie gorzej sobie radzi, o dziwo prawie nie fałszował. Zachęcona przez nich zaczęłam podłapywać melodię i za chwilę śpiewałam z nimi o misiu, niczym na zajęciach w przedszkolu. Nie wiedziałam dokąd jedziemy, ale wyjeżdżaliśmy z miasta. Szymon wykrzykiwał po drodze wszystko co zobaczył za oknem. Czy to był dom, czy dźwig, czy cokolwiek innego. Wreszcie zjechaliśmy w boczną drogę. W oddali zauważyłam napis „Kraina zabaw”. Mały jak go ujrzał, zaczął krzyczeć jeszcze głośniej, prawie wyrywając się z siedzenia. Wysiedliśmy z auta, nie byliśmy jedynymi osobami, które tu przyjechały. Od wejścia słychać było krzyki i piski. Ludzie z całymi rodzinami spędzali tu weekend. Podeszliśmy do kasy, miła starsza kobieta z kasy spojrzała na nas z uśmiechem.  
- Poproszę trzy bilety – odezwał się stanowczym tonem Tymon.
- Proszę, ślicznego macie synka. Widzę, że pana żona zadowolona, pewnie mało broi. – zauważyła, jakbyśmy byli razem.
- Skarb, po prostu żywe srebro – dodał Tymon, nie prostując rozumowania kobiety.
Odeszliśmy kawałek dalej, spojrzałam na niego zakłopotana.  
- Wybacz, nie miałem zamiaru się tłumaczyć opowiadając swój życiorys.
- W porządku i tak nas tu nikt nie zna. - dodałam spokojnie.

Zostawiliśmy ubrania w szatni i wkroczyliśmy do pomieszczenia, gdzie można było poskakać na trampolinach. Zrozumiałam, czemu mnie ze sobą zabrał. Wiedział, że nie może się zbytnio ruszać. Wzięłam więc Szymonka za rękę i poszliśmy skakać. Mały szalał, czuł się jak w swoim żywiole. Bawiąc się z nim przypomniałam sobie dziecinne lata. Wydawało mi się, że jestem jednym z maluchów. Zmęczona, ale szczęśliwa wróciłam niebawem do Tymona, podczas gdy Szymek skakał z małą dziewczynką dalej.  
- Masz podejście do dzieci, przy tobie czują się swobodnie.
- Dopiero niedawno skończyłam dwudziestkę, niedaleko mi do nich – zaśmiałam się.
- Nie o to chodzi, Lena jakby tu była, nie weszłaby z małym na trampolinę, bo bałaby się, że zepsuje sobie fryzurę, że nie wypada …
- Widzę, że chociaż jej nie ma, wciąż o niej myślisz. Pewnie żałujesz, że …
- Nie żałuję, przepraszam, że znowu o niej wspomniałem. Uwaga, nadchodzę.
Ściągnął buty, wskakując za małym na trampolinę. Poskakał z nim chwilę, wyglądał na szczęśliwego. Jednak szybko musiał odpocząć, Szymonek tego nie rozumiał. Następnie poszliśmy do innej sali, maluchy biegały tam po specjalnie do tego wymyślonym placu zabaw, z przeszkodami, mostkami i suchym basenem z kulek. Na końcu czekała nas ścianka wspinaczkowa, razem z małym szalałam tam jak dziecko. Machaliśmy Tymonowi z góry, a pilnujący nas instruktor pilnował nas cały czas, bojąc się że spadniemy, pomimo zabezpieczeń. Po szaleństwach poszliśmy na wspólny obiad. Śmialiśmy się jak rodzina, zjadając po kawałku pizzy i popijając sokiem.  
- Jestem pizzowy potwór – śmiał się chłopczyk, przykładając sobie ciasto do buzi.
- Boję się – żartował Tymon, odsuwając się do tyłu.
- A ja się nie boję – wtrąciłam się.
- Dlaczego?
- Bo też jestem pizzowym potworem – zaśmiałam się, biorąc do ręki dwa kawałki ciasta, wymachując nimi.
Wygłupialiśmy się, aż Szymek o mało nie zakrztusił się ze śmiechu. Tymon szybko interweniował, ale na szczęście nic złego się nie stało. Na koniec, jak już ubieraliśmy się w kurtki, Szymek podbiegł do mnie obejmując mnie jak kogoś bliskiego. Poczułam się wyjątkowo, ale wiedziałam, że musi wrócić do swojej mamy. Nagle odezwał się cicho.
- A co ci się stało na buzi?
- Poparzyłam się – dodałam zgodnie z prawdą.
- Aha. - wydusił z siebie – Bawiłaś się ogniem. Mama mi nie pozwala, musiałaś być niegrzeczna.
- Byłam, ale ważne, że ty jesteś dobrym chłopczykiem. - uśmiechnęłam się lekko, przytulając go do siebie.
Przypomniał mi się wypadek, łza sama zakręciła mi się w oku, ale szybko ją starłam.  
- Biegnijmy do tatusia! - krzyknęłam radośnie.
Nagle mały zapomniał o wszystkim, niedługo byliśmy już w samochodzie. Wykończony chłopczyk zaczął zasypiać na tylnym siedzeniu. Tymon spojrzał na mnie ukradkiem, zanim odpalił silnik.  
- Jesteś taka …
- Jaka? - spytałam przewrotnie.
- Wyjątkowa.

Nasze usta się spotkały, odnajdując siebie zachłannie. Czułam się, jakbym była częścią tej rodziny, ale wiedziałam, że nie mam dzieci. Zrozumiałam teraz dlaczego siostra choć często się wścieka, to czasami promienieje. Rodzina z takim mężczyzną byłaby spełnieniem marzeń. Wyrwałam się z kłębiących się myśli, kiedy samochód ruszył. Tymon po drodze zaczął się śmiać do siebie.
- Co cię tak bawi?
- Kiedy się tak wyginałaś na tej ściance, robiłaś takie zabawne miny.
- Przestań. Rozśmieszałam Szymona.
- Wiem. Zawsze uwielbiałem góry, co bym dał, aby znów postawić stopę na szczycie. Gdyby nie ten przeklęty przeszczep ...
- Wyzdrowiejesz, zobaczysz. Jeszcze znudzą ci się szczyty. - dodałam, chcąc rozwiać czarne myśli.
- Tak myślisz, piękna?
Na te słowa, aż mnie zmroziło. Wiedziałam, że nie jestem doskonała, ale piękna to już przesada.
- Nie śmiej się ze mnie, nie jestem.
- Jesteś, dla mnie jesteś piękna. - dodał patrząc na mnie ukradkiem.
Nie pomyślałabym, że kiedykolwiek coś podobnego usłyszę, niby to było banalne, ale jednak jakieś takie budujące w środku. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Niebawem byliśmy z powrotem w mieście. Powoli zachodziło słońce. Wysadził mnie po drodze, tłumacząc, ze musi odstawić syna matce. Pomachałam mu jeszcze na pożegnanie, ciesząc się z udanego dnia. Wracałam pogrążona w myślach, a pierwsze latarnie powoli zaświecały się na ulicach. Wtem ujrzałam przed sobą męską sylwetkę, która zbliżała się do mnie coraz bardziej. Niebawem zrozumiałam, że znam go bardzo dobrze. Dawid patrzył na mnie, jakby chciał ze mną porozmawiać. Pomyślałam że go wyminę, ale było za późno.  
- Anita, co za spotkanie.
- Jeśli chcesz kolejny raz mnie obrażać …
- Nie. Chcę pogadać, ale nie tutaj.
- O nie, nie ze mną takie numery. - odparłam, wycofując się powoli.
Złapał mnie za rękę, nie wiedziałam co mam zrobić.  
- To ważne, rozmawiałem z Ewelą, chciałem coś wyjaśnić. Tu obok jest cukiernia, postawię ci ciastko. Nalegam.
Patrzyłam jak na wariata, do tej pory jedyne co od niego dostałam to wiązankę i to nie róż, tylko łaciny.  
- Jedno, a potem wracam. - odparłam stanowczo, nie czując się komfortowo w jego towarzystwie.
Przypomniały mi się jednak słowa Eweliny i postanowiłam zaryzykować. Na wszelki wypadek trzymałam kurczowo telefon, nie mogłam ufać mu ślepo jak niegdyś, za wiele złego mi wyrządził, zbyt wiele łez wylałam.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 2659 słów i 14608 znaków. Tagi: #dramat #miłość

2 komentarze

 
  • dreamer1897

    Zatargi z ojcem jednak są przeszkodą a jeszcze brak akceptacji macochy...Kontakt z Szymonem bardzo ważny dla obojga więc dobrze, że się rozumieją. Przednia zabawa pozwala Anicie i Tymonowi oderwać się od wydarzeń z ostatnich dni.

    6 lis 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Tymona dopadają wspomnienia z przeszłości. Dobrze, że Anita go wspiera i synek rozwesela, tylko nie wiadomo czy była żona jest tym zachwycona.

    7 lis 2018

  • dreamer1897

    @AuRoRa W zasadzie nic jej do tego oby Tymon był o tym przeświadczony.

    8 lis 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Może zrozumie, że łączy ich tylko syn, bo uczucie dawno się wypaliło.

    9 lis 2018

  • AnonimS

    Niby wszystko się układa ale wg mnie to pozory...Pozdrawiam

    6 lis 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS Jeszcze wszystko do końca się nie wyjaśniło, ale Anita korzysta z chwil radości. Kaja nie powiedziała ostatniego słowa.

    7 lis 2018