Oblicze łez - Część 13

Wsiadłam do autobusu, który pędził przez oświetlone miasto, zatrzymując się na kolejnych przystankach. Wydawało mi się, że jestem sama, a wokoło nie ma nikogo, tylko moje zbłąkane myśli. Poszarpana, naiwna, drugi raz dałam się oszukać, szukając ukojenia w męskich ramionach. Pomyślałam, że może to rodzinne, bo rodzicielce również nie wyszło tak, jakby się tego spodziewała, nie wspominając o siostrze. Z odrętwienia wyrwała mnie para nastolatków, wpadająca na mnie bez żadnej ogłady. Roześmiani, bez obciachu, macali się z tyłu pojazdu. Odsunęłam się, widząc mój przystanek na wyświetlaczu nad oknem. Wysiadłam pospiesznie, nie zwracając uwagi na kropiący z ciemnego nieba deszcz. Wtem na jednej z ławek zobaczyłam leżącego człowieka, pomyślałam, że to włóczęga, ale jego twarz wydała mi się znajoma, pomimo zapuszczonego zarostu. Podeszłam bliżej, to był mój ojciec, nie wyglądał dobrze. Tak jakby ktoś go uderzył, gdyż na twarzy miał siniaki.
- Obudź się! Halo! To ja Anita. - potrząsnęłam nim.
Otworzył oczy, powiało od niego jak z gorzelni.  
- Anita … co tu robisz … wracaj.
- Wstań, jesteś zziębnięty – dodałam dotykając jego dłoni.
- Daj mi spokój … chcę spać.
Wydawało mi się, że tym razem czuje się gorzej niż zwykle. Jak długo można było patrzeć na cierpienie kogoś bliskiego.  
- To ty wracaj do domu, słyszysz!? Błagam cię, do cholery, wstawaj!
- Wyrzucił mnie … zabrał wszystko.
- Kto? O co chodzi?
- Sławek, ukradł klucze.
Zdenerwowana z trzęsącymi się dłońmi, chwyciłam za telefon. Nie wiem czemu, zamiast dzwonić do matki, wybrałam Tymona. Dochodziła dziewiąta, nie spodziewałam się, że odbierze. Nagle usłyszałam jego głos.  
- Co się dzieje, coś w domu?
- Nie, ojciec leży na ławce, jest pobity.
- Gdzie?
- Zaraz ci wytłumaczę …
Zaczekałam na byłego kierownika, który przyjechał dość szybko na miejsce. Wydawał się przejęty całą sytuacją, choć nie dotyczyła jego. Spojrzał na leżącego, po czym wziął mnie na bok.
- Anita, dzwoń po pogotowie, on może mieć wewnętrzne obrażenia.
- Ale jak, wiesz, że nadużywa alkoholu.
- Nie szkodzi, dzwoń!

Posłuchałam go, wzywając ambulans, po rozmowie z dyspozytorką. Zjawiły się służby, ale gdy ujrzały stan ojca, od razu stwierdzili, że trzeba go zabrać. Spytaliśmy dokąd go wiozą, po czym Tymon kazał mi wsiadać do samochodu. Jechaliśmy na oddział ratunkowy, czułam zakłopotanie, gdyż wcale nie musiał mi pomagać. Wykręciłam numer do matki, ale nie odbierała, widocznie zasnęła. Natomiast siostra odebrała od razu. Wytłumaczyłam jej co się stało, ale zbagatelizowała sprawę, twierdząc, żebym dała jej znać co i jak. Z wściekłością wrzuciłam telefon do torebki.  
- I co, przyjadą?
- Nie! Tak jakby w ogóle ich nie obchodził.
- Zaraz się dowiemy, w jakim jest stanie, uspokój się. - dodał, rzucając na mnie pełne współczucia spojrzenie.
- Dzięki, że mi pomagasz, nie musiałeś.
- A czemu miałem nie pomóc? Każdemu w życiu podwinie się noga.
Przyjechaliśmy, parkując niedaleko. Szybkim krokiem skierowaliśmy się do środka budynku, niezbyt miła kobieta w recepcji, skierowała nas pod jedną z sal, gdzie tłoczyli się ludzie. Zaczepiłam jednego z lekarzy, ale nie chciał mi nic powiedzieć. W końcu zatrzymałam kolejnego.  
- Przywieźli tu mojego ojca, chcę dowiedzieć się co z nim.
- Jak się nazywa?
- Bogdan … Bogdan Dobrowolski.
Mężczyzna popatrzył na mnie z wyrzutem, ale chociaż podał numer sali, pod którą miałam zaczekać. Nie wpuszczono mnie do środka. Nagle wyjechali z nim, wioząc go na noszach.  
- Gdzie go zabieracie? Co się dzieje?
- Szpital przy Torowej, chirurgia – rzucił mi jeden z sanitariuszy.
Wystraszona podbiegłam do Tymona. Gdy ujrzał moją minę, przytulił mnie mimowolnie.  
- Wracaj do domu, jadę na Torową.
- Nie, jadę z tobą, chodźmy do auta.
Udaliśmy się pod wskazany adres. Wyglądało to, na poważny przypadek. Na miejscu długo nie mogłam znaleźć odpowiedniego oddziału, w końcu pielęgniarka nakierowała mnie w odpowiednie miejsce. Znalazłam lekarkę, która przyjmowała mojego ojca.  
- Co z nim? Proszę mówić?
- Kim pani jest?
- Córką.
- Nie jest dobrze, mężczyzna został raniony, w dodatku jest pod wpływem alkoholu, jest ewidentnie pobity, muszę to zgłosić na policję. Stracił dużo krwi znajduje się w sali operacyjnej, nie można tam wejść. Proszę czekać tutaj, poinformujemy panią. - dodała lekarka, mijając mnie szybko.

Opadłam na plastikowe krzesło, a Tymon wciąż koło mnie tkwił. Nie wiem jak długo tam siedzieliśmy, ale dziwiłam się, że nie uciekł do domu.  
- Wracaj, dochodzi jedenasta – rzuciłam po dłuższej ciszy.
- Zaczekam z tobą, sam się tym przejąłem.
- A twój ojciec, jak się miewa? - spytałam przy okazji, chcąc dowiedzieć się czegokolwiek.
- Nie wiem, mieszka w Hiszpanii, dzwoni od święta. Po wypadku brata zmienił się nie do poznania. Obwinia mnie, wiem to.
- A matka?
Na dźwięk tego słowa, ujrzałam poruszenie twarzy, która do tej pory ukazywała stoicki spokój.  
- Morze ją pochłonęło, gdy byłem mały, ciała nie odnaleziono.
- Przykro mi, nie wiedziałam. Płynęła statkiem, tak?
- Nie, była stewardessą. Ich samolot miał wypadek nad oceanem. Nawet nie ma grobu, tak jakby w ogóle jej nie było.
Widziałam kątem oka, jak jego oczy staja się lekko mokre. Nagle wszystkie moje problemy zbladły w jednej chwili. Nie spodziewałam się, że przeżył tyle przykrych chwil i to od najmłodszych lat.  
- Współczuję.
- Nie potrzebuję współczucia, tak miało być! - dodał podniesionym głosem, wychodząc na chwilę do toalety.
Żałowałam pytania, ale moja wrodzona ciekawość znów wzięła nade mną górę. Nagle wyszedł do mnie lekarz, z poważną miną, aż zrobiło mi się słabo.  
- Operacja się udała, ale trzeba czekać. Może pani wejść dosłownie na chwilę, proszę za mną.
Udałam się za doktorem, widząc owiniętego bandażami i podłączonego do aparatury bliskiego. Chwyciłam go za dłoń, ale był bardzo słaby.  
- Tato, czemu nie mówiłeś, że jest tak źle?
- Nie … chciałem. Wiesz … muszę przestać …
- Pić, tato?
- Tak. - dodał słabym głosem.
Spojrzałam na niego, tym razem nie widziałam w jego oczach pogardy, patrzył na mnie jak na Natalię, jakbym nigdy nie miała wypadku z ogniem.  
- Idź … spać. Chcę … spać.
Wtem wyproszono mnie na zewnątrz, lekarz wziął mnie do dyżurki. Usiadłam roztrzęsiona.  
- Wątroba jest złym stanie, nadużywa alkoholu?
- Niestety – dodałam, przypominając sobie niektóre przykre sceny z życia.
- Musi iść na odwyk, albo grozi mu śmierć. Zaraz przyjedzie policja, proszę złożyć zeznania.
- A wyjdzie z tego, ale proszę nie kłamać!
- Wyjdzie, tym razem. Obawiam się jednak, że jeśli jeszcze raz tu trafi, to nie będziemy w stanie mu pomóc.

Wyszłam, czekali na mnie funkcjonariusze. Powiedziałam im wszystko co wiem, podałam adres kawalerki. Kiedy miałam względny spokój, Tymon wyraźnie zmęczony, choć się do tego nie przyznawał, chwycił mnie za  dłoń.  
- Chodź, odwiozę cię.
- Może ci zapłacę, nie mam wiele, ale benzyna kosztuje i …
- Nie wygłupiaj się.
Pojechaliśmy pod mój blok, po czym przytulił mnie, żegnając się pod klatką schodową.  
- Bądź dobrej myśli, a teraz idź odpocząć. Informuj mnie co i jak, dobrze?
- W porządku. - dodałam kierując się do mieszkania.
Słyszałam, jak odjeżdża. Przekręciłam zamek w drzwiach, wszyscy spali w najlepsze. Wpadłam do siostry, świecąc po oczach światłem lampy.  
- Powariowałaś? Oślepnę!
- Ojciec jest w szpitalu, a ty leżysz jak krowa!
- Sam jest sobie winien, zaczął pić, to ma.
- Ty w ogóle masz uczucia? Ciekawe co byś zrobiła, żeby tobie tak dziecko powiedziało!
Usłyszałam, jak wstaje rodzicielka. Zaspana zbliżyła się do mnie, nie wiedząc co się dzieje.  
- Możecie się uspokoić, jest cisza nocna.
- Powiedziała ci, czy nie?
- O czym, co się stało? - spytała matka, nie kryjąc zdziwienia.
- Ojciec leży w szpitalu.
Matce ugięły się kolana. Chwyciłam ją, prowadząc do kuchni.  
- Usiądź, wyjdzie z tego. Rozmawiałam z lekarzem. Jego kolega alkoholik, pobił go i wyrzucił z mieszkania. Policja się tym zajmuje.
- A mówiłam mu, ale mnie nigdy nie słucha.
- Lekarz powiedział, że musi iść na odwyk. To już nie są żarty. Musimy mu pomóc.

Rodzicielka patrzyła na mnie, nie mogąc wydusić z siebie kolejnego słowa. Doskonale wiedziała, że sam robi sobie krzywdę. Natalia ubrała się w szlafrok, siadając koło nas, tylko Darek zgasił światło w pokoju, zamykając drzwi. Rozmawiałyśmy długo, aż zaczął mnie dopadać sen. Podając istotne informacje o szpitalu, poszłam się umyć. Nie wiem kiedy zasnęłam, ale stało się to szybko. Obudziłam się koło dziesiątej. W domu nie było nikogo. Ubrałam się, uszykowałam śniadanie. Nagle usłyszałam dzwonek komórki, odebrałam bez zastanowienia.  
- Halo?
- To nie miało być tak … - usłyszałam skruszony głos Fabiana.
- Mam dość problemów, wyłącz się.
- Pewnie myślisz, że cię wykorzystałem.
- Czytasz mi w myślach! - wykrzyknęłam, bliska rzuceniem aparatem o podłogę.
- Jesteśmy dorośli …
- Kiedy to odkryłeś? Wtedy co mnie posuwałeś, myśląc o Darii?!
- Anita, proszę.
- Ty i tak nic nie widzisz, dla ciebie nie ma różnicy w co wkładasz swój interes. Tylko pieniądze się liczą dla ciebie. Wsadź sobie tą pozytywkę w …
Nie zdążyłam dokończyć, gdyż sygnał się urwał. Opadłam na podłogę, leżąc niczym przedmiot na zimnych kafelkach w kuchni. Mój anioł stróż znów zaspał, nie ostrzegając mnie w porę przed popełnieniem życiowej głupoty. Leżałam tak w ciszy, nie mogąc się ruszyć, nie miałam siły.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 1845 słów i 9944 znaków. Tagi: #miłość #dramat

5 komentarzy

 
  • dreamer1897

    Trudny temat dla Tymona ale zareagował w dość spokojny sposób. Szkoda Anity jako jedyna martwi się o ojca a jeszcze takie coś ze strony Fabiana. Czy jej los w końcu się odmieni?

    20 sie 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Daje radę, ale ledwo. Może Tymon zrozumie, że trzeba pomóc i tak dużo robi, choć nie musi. Wydarzenia z przeszłości go prześladują.

    21 sie 2018

  • dreamer1897

    @AuRoRa Nie ma wyjścia musi ją wesprzeć, to musi iść w odpowiednim kierunku :)

    21 sie 2018

  • mydream2017

    Chyba szczęście opuściło ją na zawsze. Chyba, że zaskoczysz nas niesamowitym zwrotem akcji.

    20 sie 2018

  • AuRoRa

    @mydream2017 Nie może być ciągle źle, akurat trafił się życiowy dół i problemy skumulowane na raz.

    21 sie 2018

  • mydream2017

    @AuRoRa Czyli będzie już tylko lepiej :)

    21 sie 2018

  • Zaz

    Daj w końcu jakis pozytyw

    20 sie 2018

  • AuRoRa

    @Zaz Po złej passie musi wyjść słońce, w kolejnych częściach będzie lepiej

    21 sie 2018

  • Somebody

    Dobrze że z nim skończyła. Poza tym nie ma najgorzej - ojciec się ogarnie, bo to na pewno nim wstrząśnie, Tymon się prezentuje z najlepszej strony (póki co), więc jakieś światełko w tunelu jest  ;)

    20 sie 2018

  • AuRoRa

    @Somebody Zawsze jest światełko, raz jest dobrze raz źle, najgorzej jak tego źle jest na raz zbyt dużo.

    21 sie 2018

  • AnonimS

    Coraz bardziej hardcorowo ma ta dziewczyna. Trzeba być piekielnie silnym psychicznie żeby to wytrzymać i nie załamać się. Pozdrawiam serdecznie

    20 sie 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS Anita trzyma się, pomimo przeciwności.

    21 sie 2018