Oblicze łez - Część 32

Święta minęły nadzwyczaj szybko, chociaż humor miałam wyjątkowo ponury. Starałam się w domu uśmiechać, udając spokojną, chociaż w głębi duszy trzęsłam się jak galareta. Natalia obserwowała mnie, jakby prześwietlając wzrokiem. Nocowali u nas z Darkiem, więc jak z rana miałam iść do pracy, zaczepiła mnie wychodząc z pokoju w koszuli nocnej.  
- Co ci jest? Od wczoraj wydajesz się nieobecna.
- O co ci chodzi? Czuję się dobrze, tylko się spieszę do pracy.
- Zaczekaj chwilę – zatrzymała mnie przy drzwiach, wydawało się, że coś ją gryzie.
Weszłyśmy do kuchni, niechętnie usiadłam na stołku, zerkając nerwowo na godzinę w komórce.  
- Mów, byle szybko, mam góra dwadzieścia minut.
- Nie byłam z tobą nigdy szczera, ostatnio zrozumiałam swój błąd. Ten wypadek miałaś przeze mnie, gdybym cię nie podpuszczała …
- Przestań, sumienie cię gryzie?
- Niebawem zostanę matką, nie wiem co bym zrobiła, gdyby dziecku stało się coś złego. - odparła ze skruszoną miną.
- Wybaczam, a teraz uciekam …
- Zaczekaj to jeszcze nie wszystko. - dodała poważnym tonem.
Popatrzyłam na nią, chwyciła mnie za dłoń ściskając kurczowo.
- Za małolaty wplątałam się w grupę przestępczą, narobiłam długów. Darek pewnego dnia mnie z tego wyrwał, ale liderka grupy groziła mi na koniec, obiecując zemstę. Nie mówiłam ci tego nigdy, ale jak zaczęłaś spotykać się z tymi dziewczynami pod blokiem …
- Co sugerujesz, bo nie rozumiem. - spytałam podejrzliwie, zapominając na chwilę o autobusie.
- One cię nie lubiły nigdy, nie poradziły sobie ze mną, to zwerbowały ciebie.
- Czekaj, czekaj, chcesz mi powiedzieć, że trafiły do mnie, bo byłam twoją siostrą, po znajomości, czy jak?
- Anita, skłócenie cię ze mną to był ich cel. Trafiły na podatny grunt, nie chciałam przyznać się nikomu, więc patrzyłam na to z boku.
- Jak mogłaś, czemu mi nie powiedziałaś wcześniej.
- A posłuchałabyś mnie? Tylko szczerze odpowiedz.
- No nie … wtedy nie.
- Najpierw jak widziałam, że znikasz z tą całą Kają, to nawet się nie przejmowałam. Teraz kiedy wiem, że jesteś zaręczona, masz dla kogo żyć, jeśli jeszcze się z nimi zadajesz, skończ to.
- Te morały mi nie pomogą, nie masz pojęcia co się dzieje. Nie spodziewałam się tego po tobie. - odparłam z wyrzutem, kierując się do wyjścia.
- Anita ...

Wybiegłam z bloku roztrzęsiona, mając ochotę w myślach udusić Natalię. Zastanawiałam się jakim cudem nagle takie dziewczyny zwróciły na mnie uwagę, nie obrażając mojego wyglądu. Zrozumiałam o co tu chodziło, to była zemsta na Natalii kosztem mnie. Nie rozumiałam tylko, dlaczego nie uprzykrzały życia siostrze, widocznie znalazły kogoś słabszego.  
Autobus mi uciekł, nie zdążyłam nawet dobiec. Do pracy przyjechałam spóźniona, dostając nie małą reprymendę od kierowniczki. Miałam za to zostać dłużej, co mnie wcale nie cieszyło. Tymon w biurze miał tego dnia istny kocioł, nawet Ewa biegała tam i z powrotem po działach w jego imieniu. Zrozumiałam, że z nim nie porozmawiam, a tak chciałam z kimś zaufanym zamienić słowo. Pod koniec zmiany wkroczyłam do windy, chociaż obiecałam do niej nie wsiadać więcej, ale spieszyłam się do domu, chcąc nawtykać Natce na czym świat stoi. Wsiadła za mną młoda pracownica biura i niestety wpuściła tą gnidę Fabiana. Stał koło mnie, nie wiem jak to robił, ale wyczuł moją obecność, choć się nie odzywałam, przeklęte perfumy.  
- Jak minęły święta Anito?
- Dobrze – wycedziłam wściekła na cały świat, musiał to wyczuć w moim głosie.
Dziewczyna, która jechała z nami wysiadła piętro niżej, a my wciąż tkwiliśmy w tym samym pomieszczeniu.  
- Nie w humorze?
- Daruj sobie, nie masz pojęcia. Nie będę ci się spowiadała z życia.
- Może warto, czuję że coś cię gnębi. Co powiesz na kawę?
- Mam narzeczonego, a ty żonę. - odburknęłam ponuro, dając mu do zrozumienia, żeby się odwalił.
Pomyślałam, że jest uparty, skoro wciąż się do mnie odzywa.  
- Chcę tylko porozmawiać, zawsze mnie wysłuchałaś. Ślepemu odmówisz? - dodał wywołując we mnie poczucie winy.
- Jesteś okropny, od kiedy wykorzystujesz swoje kalectwo do przekonywania ludzi, co?
- Obiecuję zachowywać się jak przystało, więc jak? Chyba aż tak mnie nie nienawidzisz.
- A niech cię, ale nie kawa, tylko obiad, umieram z głodu.
- W sumie ja też. - dodał ukazując rząd białych zębów.

Wyszliśmy z pracy idąc na przystanek. Do miasta nie było daleko, niebawem wysiedliśmy w centrum. Szedł kierując się urządzeniem, które podpowiadało mu gdzie iść. Wreszcie dotarliśmy do lokalu, z którego unosiły się zapachy powodujące jeszcze większy głód. Tym razem to nie była wykwintna restauracja, może bał się spotkać żonę, tego nie wiedziałam. Usiedliśmy przy wolnym stoliku, zamówiłam zestaw obiadowy, a Fabian risotto. Gdy podano nam ciepłe dania, pałaszowaliśmy bez słowa. Po zaspokojeniu głodu odezwał się pierwszy.  
- Chcę cię prosić o radę.
- Mnie? Czemu?
- Bo mnie nienawidzisz i będziesz szczera do bólu – rzucił z poważną miną.
- W czym rzecz, bo nie mam aż tyle czasu, aby bawić się w psychologa. - odparłam odkładając widelec na pusty talerz.
Westchnął głęboko, poprawiając się na krześle, jak zwykle wyglądał jakby patrzył w pustkę za mną.
- Czy na moim miejscu byłabyś z Darią?
- Co to za głupie pytanie, po pierwsze nie gustuję w … no sam wiesz, a po drugie to ty ją wybrałeś na partnerkę. Nie rozumiem, w czym problem.
- Zrozumiałem, że jej nie kocham, a ona kocha tylko stan konta i zakupy. - wycedził ponurym tonem.
Chciałam mu wygarnąć, że nawet siostra mu to mówiła, że go ostrzegali, nawet Ewa widziała co się święci.  
- To twoje życie, ale ja nie potrafiłabym być z kimś do kogo nic nie czuję. - wypaliłam zmęczona tą rozmową.
- Pamiętasz jak kiedyś dzwoniła co chwilę, pytała gdzie jestem, a teraz telefon milczy. Będąc z nią jestem sam jak palec.
- To się rozwiedź, czy to takie trudne?
- Należy się jej wtedy połowa majątku, wedle prawa …
- Powiem ci tak. Skoro patrzysz na pieniądze, to jesteście siebie warci. Tkwijcie razem w tej szopce, powodzenia i nie nachodź mnie więcej w pracy, bo chcę mieć udane życie z Tymonem. - uniosłam się, po czym skinęłam na kelnerkę, chcąc zapłacić.

Widziałam jak szuka portfela, rozumiejąc, że uciekam z tego beznadziejnego spotkania. Ubrałam kurtkę, nie wiem jak mnie dogonił, czasem go nie doceniałam.  
- Odprowadzę cię na przystanek.
- Po co? Przylepiłeś się do mnie jak rzep, czego ty ode mnie chcesz, co?
Nie odpowiedział, wydawał się zmieszany moim pytaniem. Ruszyłam za zakręt, który prowadził przez wąską uliczkę skrótem w stronę przystanku. Nagle drogę zagrodził mi jakiś zakapturzony typ. Chciałam się wrócić, ale za mną stał drugi, dość wysoki mężczyzna, wydobywając z kieszeni scyzoryk. Zaczęłam piszczeć jak najgłośniej potrafiłam. Myślałam, ze to napad, wypuściłam torebkę, myśląc, że o to im chodzi, ale oni jej nie wzięli. Jeden z nich doskoczył do mnie, znów krzyknęłam, próbując zasadzić mu kopniaka. Wywinął się jakoś, łapiąc mnie w pół, przykładając ostrze do twarzy.  
- Nie szarp się, nic ci nie pomoże suko!
- Puść! Ratunku! - darłam się, ale dostałam w twarz od drugiego, ból rozszedł się jak fala.
- Pozdrowienia od Kaji – rzucił szyderczo ten wyższy.
Już zamachnął się, aby przejechać nożem po twarzy, gdy nagle upadł jak długi na ziemię. Za nim stał Fabian,  z ponurą miną, która wcale nie wyglądała na wyraz strachu.  
- Puść ją natychmiast – odparł stanowczo.
Oszołomiony bandyta gdy zauważył u niego białą laskę, zaczął się głośno śmiać.  
- A co mi możesz zrobić, ty ślepy łamago.
- Nie chcesz wiedzieć. - odparł spokojnym tonem.
Przerażona zaczęłam się o niego bać, bronił mnie, ale narażał siebie, tylko po co. Zbir zamachnął się, aby zadać mu cios, a ten zwyczajnie się uchylił. Spróbował ponownie, a Fabian znów go wykiwał, jakby wyczuwał jego ruchy.  
- Co jest do cholery? Co ty kurwa jesteś, Jackie Chan?
- Dość tej zabawy, lej go! - rzucił jego kumpel, nie wypuszczając mnie z silnego uścisku.

Fabian nie miał zamiaru odpuścić, gdy kolejny raz tamten się zamachnął, wywinął mu rękę tak, że bandyta zaczął krzyczeć z bólu.  
- Prosisz się o gips – wycedził opryszek.
- Tobie się bardziej przyda. - dodał stanowczo Fabian.
Nie wiem jak to potem zrobił, ale chwycił go jakoś za rękę, przyciągnął do siebie, a potem kopniakiem wywrócił na ziemię. Widziałam jak ucieka, drugi wydawał się rozumieć powagę sytuacji, ale nie odpuszczał.  
- Te karate kid, a co powiesz na to.
Drań wypuścił mnie, nacierając na niego z nożem. Przeciął mu twarz wzdłuż policzka, aż krew zaczęła się sączyć. Fabian drugi raz nie popełnił tego samego błędu, chwycił go za dłoń, wybijając mu ostrze z ręki. Chwyciłam za scyzoryk, który potoczył się pod moje nogi. Nie wiem skąd u mnie taka odwaga, chyba ze strachu. Widząc, że znów chce uderzyć mojego obrońcę, wbiłam mu ostrze w prawe udo. Krzyknął upadając na ziemię.  
- Dość tego bohaterstwa, dzwonię na policję – odparłam szukając w zaułku torebki.
Tamten jak usłyszał o mundurowych, wyjął nóż i zaczął kuśtykać ku ulicy. Podeszłam do Fabiana, wyjmując chusteczkę, przyłożyłam do rany, ale wydawało się, że bez pogotowia się nie obejdzie i bez szycia. Pojechaliśmy na najbliższy ostry dyżur, gdzie po długim oczekiwaniu, pomogli wreszcie informatykowi. Usiedliśmy jeszcze na ławce w poczekalni, wydawał się przejęty całym zdarzeniem.  
- Muszę ci podziękować, to co mówiłeś o trenowaniu sztuk walki to jednak prawda.
- Przecież nie kłamałem, ćwiczę to i owo.
- Przeze mnie masz ta paskudną ranę, pewnie całkowicie się nie zagoi.
- Blizny i tak nie zobaczę, przecież jestem ślepy – wycedził, próbując obrócić w żart niepełnosprawność.
- Dobrze, że skończyło się tylko na tym. - westchnęłam.
- Co od ciebie chcieli, co to za Kaja?
- Nie ważne, nie twój problem. Odprowadzę cię …
- Nie, zamówię taksówkę, a ty jedź prosto do domu, a najlepiej zgłoś to na policję.
- Nawet nie jestem poszkodowana, to prędzej ty byś mógł …
- A co im powiem? Przecież nie podam rysopisów.
Zrozumiałam, że sama nie potrafiłabym ich rozpoznać, ale wiedziałam przynajmniej czyja to sprawka. Pożegnaliśmy się, oddałam mu białą laskę i szybkim krokiem poszłam na przystanek. Biłam się z myślami, to zaszło zdecydowanie za daleko, przecież równie dobrze mogliby mnie zabić, gdyby nie on. Drugi raz mogę nie mieć takiego szczęścia. Ewidentnie jestem śledzona, tylko najgorsze jest to, że nie wiem przez kogo, gdyż Kaja zna szemrane towarzystwo. Muszę pomówić z siostrą, bo to przez nią nie mogę spokojnie chodzić po ulicy.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 2053 słów i 11123 znaków. Tagi: #miłość #dramat

3 komentarze

 
  • dreamer1897

    Anita przez Natalię znalazła się w nieodpowiednim towarzystwie...ciekawie. I jeszcze Fabian grający na emocjach Anity ale na całe szczęście przydał się w odpowiednim momencie.  Fenomenalne umiejętności Fabiana ocaliły im co najmniej zdrowie jak nie życie. Cóż za akcja. Wielkie brawa :bravo:

    9 gru 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 dzięki, Fabian nie jest taki zły, zwłaszcza, że potrafi się poświęcić dla kogoś innego, nawet kosztem zdrowia. Natalia namieszała, wymigując się od odpowiedzialności, ale zaczyna ja gryźć sumienie.

    10 gru 2018

  • Somebody

    Co za akcja! Uff... Się gorąco zrobiło  ;) Jestem ciekawa, jak Anita zamierza wybrnąć z tej sytuacji z Kają

    5 gru 2018

  • AuRoRa

    @Somebody Nawet Fabian okazał się mieć sumienie, narażając się. Co do Kaji, to może nie być taka współczująca, skoro patrzy na swoje potrzeby i krzywdzi tym innych. Anita ma ciężki orzech do zgryzienia.

    7 gru 2018

  • AnonimS

    Hmm jak ja nie skomentuje to nikt inny he, He.  Coraz ciekawiej.  Kiedyś był oglądałem film o niewidomy mistrzu walki.  Pozdrawiam

    4 gru 2018

  • AnonimS

    @KontoUsunięte ale ja byłem pierwszy :P

    5 gru 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS To od czytelnika zależy, czy coś napisze pod przeczytanym utworem. Dziękuję za odwiedziny. W Azji ćwiczą sztuki walki od pokoleń, nawet wady ciała im nie przeszkadzają. Fabian podąża tu tym śladem, przynajmniej umie się obronić :)

    5 gru 2018