Oblicze łez - Część 34

Pustka ogarnęła mój umysł, wydawało mi się, że nie istnieję. Żadnych odczuć, strachu, kompletnie nic niepokojącego, cisza. Wtem powoli zaczęłam wracać do świadomości, gdy mokre krople spływały po twarzy. Bolała mnie głowa zupełnie jakbym przesadziła z alkoholem, którego przecież nie wiele wypiłam tego wieczoru. Bal, Tymon, przypomniałam sobie wszystko, z przerażeniem stwierdziłam, że znajduję się w jakiejś piwnicy, gdyż przy suficie wisiała na kablu stara żarówka, ledwo oświetlając pomieszczenie. Dziurawy strop, z przerdzewiałą rurą, wydawał się częścią jakiegoś reliktu przeszłości. W pamięci przywołałam blondynę, która zabrała mi telefon, no tak, to ona wciągnęła mnie w pułapkę. Tylko gdzie ja właściwie jestem? Podbiegłam do drzwi, które swoją świetność miały dziesiątki lat za sobą. Szarpnęłam za klamkę, potem drugi raz, nic. Zamknięte z drugiej strony, wydawały się nieugięte. Nerwowo zaczęłam szarpać i kopać w drewniano – metalową barierę.
- Pomocy! - wołałam, jakby to kogoś obchodziło.
Zmęczona usiadłam na wilgotnej podłodze, brudząc sobie sukienkę, którą z takim mozołem wybierałam w butiku. Nie było tu nawet okna, a ziąb wydawał się nie do zniesienia, zaczęłam kaszleć, próbując zrozumieć co tak właściwie się wydarzyło. Kaja, widziałam jej włosy, słyszałam głos prześladowczyni, zanim straciłam panowanie nad ciałem.  
Nagle kroki z oddali sprawiły, że struchlałam na moment. Nie wyglądało na to, abym miało mnie czekać tu coś dobrego. Pachniało mi to zemstą, obawy pojawiały się w głowie jak grzyby po deszczu. Przecież mnie nie zabiją, za to groził kryminał. Zamek zaskrzypiał i do środka weszła ona, dumna z siebie, jak zawsze z zapalonym papierosem i chmurą dymu ciągnącą się za nią. Obok stał opryszek, któremu sprezentowałam nóż wbity w udo.  
- Czemu mnie nie słuchałaś? - odparła z pretensjami.
Wstałam, mając ochotę wyminąć ich oboje, ale tamten najwyraźniej to wyczuł, łapiąc mnie w połowie drogi.  
- Dokąd?!
- Wypuśćcie mnie do cholery! - krzyknęłam rozpaczliwie, ale dostałam tylko od nieznajomego solidnego kopniaka.
- A mogłyśmy razem współpracować, ale ty … żeby z Dawidem knuć przeciwko mnie? - dodała, kucając przy mnie.
Dmuchnęła mi w twarz kolejny raz szarą chmurą, od której robiło mi się słabo.  
- Czego chcesz? Nie dość zniszczyłaś mi życie? - odezwałam się, czując przypływ odwagi.
- Nie lubię nieposłuszeństwa.
- Wiem o Natalii, to przez nią mnie gnębisz! Co ci zrobiła, co?  
- Nie twoja sprawa. Zrobiła mi świństwo, ale ty odpowiesz za jej błędy. Nie znajdzie cię tu nikt.

Trzymana przez podejrzanego typa, próbowałam się szarpać, ale niestety miał silny uścisk. Za chwilę do pomieszczenia wkroczyła blondyna, ubrana w wyciągniętą bluzę i stary dres.  
- Elwira też nikomu nie powie. - syknęła zwracając się do koleżanki.
Za nią przyszedł Grzesiek, który miał bardzo poważną minę.
- Mieliśmy ją tylko wystraszyć, co ty odwalasz? - spytał po chwili, widząc jak wyciąga rękawice z kieszeni.
- Nikt po niej nie zapłacze, to kompletne zero. - odparła, jakby chodziło o zwykły śmieć na wysypisku.
- Nie, nie wrobisz mnie w to. Co innego coś buchnąć starej babce z chaty, a co innego to …
- Cykor.
Chwycił ją mocno, chcąc przemówić do rozumu, ale odepchnęła go.  
- A ty Elwira? Całkiem cię porąbało? Naćpaliście się?
- Zamknij się, ona za dużo wie. Wsypała by nas policji. - wtrącił się facet, który mnie przytrzymywał.
- Nie wierzę. - odparł Grzesiek, jakby do siebie, zaczął się lekko cofać, mając zamiar uciec.
Bandyta puścił mnie, zaczynając za nim biec, ale Elwira chwyciła mnie zajmując jego miejsce.  
- Mówiłam, że wymięknie. - syknęła do Kaji – Kogoś sobie przygruchała.
Wyrzuciła niedopałek, rozgniatając go butem w wilgotny beton. Stała tak jakiś czas, aż mężczyzna wrócił, dysząc niczym maratończyk na mecie.  
- Spierniczył ... zarąbał auto.
- To co teraz robimy? - odezwała się nieznajoma.
Z ust Kaji posypały się wszystkie możliwe przekleństwa, jakie znała.  
- Zakapuje nas.
- A kto mu uwierzy, jedzie od niego jak z gorzelni. - odparła Elwira.
- Zamkną go za jazdę po pijaku.

Zostawili mnie na chwilę, zamykając za sobą drzwi. Nigdy bym nie pomyślała, że będę wyczekiwać ocalenia od kogoś takiego jak Grzesiek. W sumie tylko on wiedział co tu się dzieje. Możliwe, że alkohol dodał mu odwagi, bo nigdy nie widziałam, żeby tak gorączkowo zareagował. Zmroziło mnie na myśl, co mogą ze mną zrobić, nie wykluczone, że zażyli jakieś narkotyki, co powodowało większą nieobliczalność ich czynów. Podeszłam do drzwi, uderzyłam w nie całym ciałem, z radością uzmysłowiłam sobie, że są otwarte. Korzystając na ich nieuwadze wymknęłam się na zewnątrz. Wszędzie panował półmrok, wiało mrozem. W pomieszczeniu niedaleko leżały porozwalane butelki, chyba tam pili często. Na palcach wkradłam się tam i kiedy ujrzałam swoją komórkę na rozwalonym stole, od razu ją chwyciłam. Wykręciłam numer alarmowy. Dyspozytor odezwał się zmęczonym głosem, pewnie nie pierwszy raz odbierając takie telefony w sylwestra.  
- W czym mogę pomóc?
- Pomocy, jestem więziona …
- Przerywa, może pani powtórzyć? - odezwał się ponownie, faktycznie miałam tylko słabą kreskę zasięgu.
- Chcą mnie zabić, namierzcie telefon … - chciałam dodać coś jeszcze, ale poczułam uderzenie na plecach.
Komórka wypadła mi na podłogę, bolało jak nieszczęście. Podniosłam się, stała nade mną Elwira.
- Tu jest! - krzyknęła.

Chwyciłam w panice jakiś podłużny metalowy przedmiot i uderzyłam ją z całej siły w bok. Upadła na butelki, robiąc nie mały huk w pomieszczeniu, który rozszedł się echem. Zaczęłam uciekać korytarzem, znalazłam wnękę, w której na chwilę schowałam się przed Kają i tym drugim typem spod ciemnej gwiazdy. Gdy mnie minęli biegłam ile sił w nogach nie wiedząc dokąd. Wreszcie dotarłam do wyjścia, które miało być moim wybawieniem. Z przerażeniem stwierdziłam, że od wolności dzieli mnie zardzewiały metalowy mostek, rozwieszony nad starym basenem. To musiał być teren nieczynnej fabryki, gdyż widziałam niedaleko dwa kominy. Postawiłam stopę na konstrukcji, która zaczęła się chybotać niebezpiecznie. Niby na dół nie było tak daleko, ale z dobre kilka metrów, więc nie zamierzałam ryzykować. Ledwo stawiając kolejny krok, poślizgnęłam się na oblodzonym przęśle. Nie wiedziałam, jak Grzesiek zdołał tędy uciec na parking. Musiał tu przebywać nie raz. W dodatku Kaja nigdy nie zdradzała mi, że ma takie kryjówki w mieście. Bałam się upaść nie tyle przez wysokość, co przez leżące na dole żelastwa. Przytrzymałam się ledwo, próbując iść dalej. Przypomniałam sobie jak całkiem niedawno sama chciałam skakać, jak nie chciałam żyć. Tym razem bardzo zależało mi na tym, aby doczekać jutra. Tymon, to on dał mi nadzieję. W oddali słychać było krzyki Kaji i jej znajomych. Gdybym tylko mogła przyspieszyć, ale każdy krok sprawiał mi okropną trudność. Nagle od strony prowizorycznego parkingu ujrzałam światła reflektorów najpierw jednego samochodu, a potem dwóch. Były jak światełka w tunelu, dające nadzieję w tej panującej ciemności. Grzesiek biegł w moją stronę, a za nim nikt inny jak Dawid. Obejrzałam się za siebie, Kaja wchodziła na mostek, goniąc mnie z nożem w ręku. Zdesperowana miała minę, przyprawiającą mnie o dreszcze. Dawno się tak nie bałam , a serce prawie wyskakiwało mi z piersi. Kiedy usłyszałam wołanie Tymona, który musiał przyjechać drugim samochodem, przyspieszyłam kroku.  
- Tu jestem! - wołałam.
- Policja jest w drodze! - odpowiedział mi Dawid. - Uciekaj od tej wariatki!

Byłam już o krok od postawienia stopy na solidnym gruncie, kiedy Kaja dogoniła mnie, jak najgorszy koszmar. Kolejny raz poczułam ostrze, ale wbijało się w moje gardło, bałam się poruszyć, czy choćby odezwać.  
- Puść ją! - krzyknął Grzesiek, kompletnie nie trzymając strony Kaji.
- Nie mam zamiaru. - odparła, cofając się i ciągnąc mnie za sobą.
- Wracaj, daj spokój, chcesz odpowiadać za zabójstwo?!
Uśmiechnęła się szyderczo, wydawała się nieobecna.  
- Widzisz do czego mnie zmuszasz?
- Co ja ci zrobiłam – wycedziłam ledwo.
- Chcesz wiedzieć? Proszę bardzo, mogę ci powiedzieć, bo już nikomu nie powiesz. Natalia postąpiła jak suka. Najpierw przespała się z Darkiem, a potem śmieli mi grozić policją. Nie dość, że zabrali mi cały łup ze schowka, to jeszcze ten drań mnie pobił. Tak świetnie ją zastępowałaś, tobie też zjebała życie, śmiała się kiedy opowiadała, jak się poparzyłaś, jaka niezdara z ciebie.
- Ona nie mogła … - syknęłam przez zęby.
- Nie znasz jej, nienawidzi cię, zrobiła to specjalnie.
- Nie. To był wypadek.
- Wierz w co chcesz. Nie szkoda mi ciebie, takiej ofiary losu. Słabi przegrywają, zrozum to wreszcie, jesteś nikim. Miałam ubaw kiedy Dawid cię bałamucił, widziałam nagranie, mogłam wrzucić do sieci – odparła głośniej, żeby reszta usłyszała.
Widziałam minę Tymona, który dowiedział się o mojej przeszłości. Nagle wybił się na przód, chcąc do mnie biec, ale Dawid go zatrzymał.  
- Zostaw to mnie. - odparł, popychając Tymona na ziemię. - Z tą suczą nie ma żartów.
Wszedł na mostek, który chybotał się coraz bardziej. Ledwo trzymał równowagę na śliskiej powierzchni.  
- Kaja, oddaj mi tą paskudę, po co będziesz brudzić sobie ręce.
- Mam to w dupie, za siostrzyczkę ją wykończę, niech wie, że ze mną się nie pogrywa.

Nóż coraz bardziej wbijał się w moje gardło. Całe życie przemykało mi przed oczami. Tymon chodził tam i z powrotem, a Grzesiek razem z nim, nie mogli wejść na mostek wszyscy, gdyż konstrukcja ledwo utrzymywała nas troje. W oddali zawyły syreny policyjne, czułam się okropnie, zupełnie jak w serialu, który oglądała rodzicielka wieczorami. Dawid uśmiechnął się do mnie, porozumiewawczo mrugając okiem. Zrozumiałam, że coś kombinuje. Pokazał na moją nogę, chciał abym kopnęła Kaję, pokazywał to na tyle wymownie na ile było możliwe.  
- Kaja, Grzesiek wie ile razy cię miałem? Pamiętasz jak mnie łapałaś za …
Poczułam jak lekko zwalnia uścisk ręki i wtedy kopnęłam ją mocno w stopę. Równowaga się jej zachwiała, Dawid mnie złapał, a metalowy przedmiot poleciał na dno zamarzniętego basenu przeciwpożarowego dawnej fabryki. Wypchnął mnie popychając prosto w ramiona Tymona, podczas gdy Dawid chciał już schodzić z mostku, Kaja złapała go za kostkę.  
- Co ty robisz? Puszczaj!
- Nie.
Policjanci zorientowani w sytuacji, chcieli wkroczyć do akcji. Elwira z typem, który pomagał Kaji, zaczęli uciekać w głąb budynku. Kaja ledwo trzymała się, wplątując ze sobą Dawida w niebezpieczną sytuację. Nie wiem czy nagle zrozumiał swój błąd, czy miał inne grzechy na sumieniu. Dziewczyna puściła śliski most, chwytając tylko nogi nieszczęśnika, którego zaczęła ciągnąć za sobą. Zaparło mi dech, niby oboje zrobili mi krzywdę, ale Dawid ostatnio zaczynał odpokutowywać stare winy. Nie rozumiałam wtedy dlaczego, zamiast próbować się podciągnąć, puścił uścisk ręki, spadając razem z prześladowczynią na dno wyłożone starym żelastwem. Podczas gdy jej mina sugerowała wielkie zdziwienie, jego wyraz twarzy wydawał się przepełniony ulgą, że to wszystko się kończy. Tępy dźwięk i krzyk był ostatnim co usłyszałam. Dojechało pogotowie i straż pożarna. Policja biegła za Elwirą, a służby ratunkowe schodziły na dół. Próbowano oboje reanimować, ale po pewnym czasie sanitariusze przerwali czynność. Łzy zaczęły lać się z moich oczu, wtuliłam się w Tymona, czując się okropnie. Niby wiedziałam, że moje koszmary się właśnie kończą, ale widok momentu ich śmierci został niezapomniany na zawsze. W życiu bym nie pomyślała, że uronię łzę za tym zadufanym w sobie chuliganem. Grzesiek oddał się dobrowolnie w ręce mundurowych, widziałam zrezygnowanie na jego twarzy. Dowiedział się właśnie, że Kaja poległa wraz ze swoim kochankiem. Nie płakał nawet, tylko tępo patrzył przed siebie, pakowany do radiowozu w kajdanach. Elwirę złapano, tamtego typa również, nie obchodził mnie ich los, chociaż wiedziałam, że spotkam ich raz jeszcze na sali sądowej.  

Złożyłam zeznania, roztrzęsiona, ale dziwnie spokojna. Potem z Tymonem wsiadłam do samochodu. Jechaliśmy w ciszy do jego mieszkania, nakrył mnie kocem, który woził w bagażniku. Gdy znalazłam się u niego w kuchni, wychyliłam łyk wody ze szklanki. Wszystko mnie bolało, nie mogłam wyjść z szoku, jakiego doznałam.  
- Ten Dawid … uratował cię. Nie wiem skąd miał mój numer, ale zadzwonił do mnie, już miałem iść na policję, gdy zniknęłaś z przyjęcia. - odparł roztrzęsionym głosem.
- Nie masz pojęcia, nie mówiłam ci wszystkiego, jeśli chcesz wiedzieć co mnie z nim łączyło …
- Nie chcę. To twoja przeszłość, twoja sprawa. - wycedził, chociaż czułam zażenowanie w jego głosie.
- Weź ten pierścionek, nie zasługuję na niego – dodałam, ściągając krążek z palca.
- Zasługujesz – odparł, klękając przy moich kolanach. - To ty mnie uratowałaś, chociaż o tym nie wiesz. Po rozwodzie byłem rozbity, pusty, a gdy poznałem ciebie …
- Skomplikowałam ci życie – zaśmiałam się z wyraźną trudnością.
- Nie. Zjawiłem się na moście, nie skoczyłaś. Wiesz, jesteś dla mnie jak skarb. Gdy zniknęłaś, pomyślałem, ze zawala się pode mną ziemia. Kocham cię, piękna, wiesz o tym? Nie obchodzi mnie skąd się zjawiłaś, co robiłaś kiedyś, nie znikaj z mojego życia, nigdy więcej.
Łzy pojawiły się w moich oczach, kazałam mu powstać z kolan, zastygliśmy w pocałunku, czułam się tak wspaniale, chociaż gorzkie przeżycia wciąż sprawiały, że nie potrafiłam cieszyć się w pełni. Wtem wydało mi się, że pobladł. Posadziłam go na krześle, ale oblały go zimne poty.  
- Tymon! Co się dzieje!?
- Słabo … dzwoń po …
Zrozumiałam co mam zrobić. Podał mi telefon, odblokowując go jeszcze resztkami przytomności. Karetka przybyła, kiedy już ledwo kontaktował. Płakałam, jak nigdy, jak małe dziecko, nawet nie wiem co się ze mną działo. Tylko nie on, tylko nie Tymon, przeklęte słabe serce, musiało przeze mnie tyle znieść. Co najlepszego narobiłam, gdybym tylko mogła coś zrobić, wyrwać kawałek siebie, aby on żył. Pozostało mi tylko pojechać do szpitala, czekając na cud, w tym powalonym świecie pomyłek.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 2708 słów i 14908 znaków. Tagi: #dramat #miłość

4 komentarze

 
  • Użytkownik Ela

    Kiedy. następna część

    1 sty 2019

  • Użytkownik AuRoRa

    @Ela witam, pewnie w tym tygodniu :)

    2 sty 2019

  • Użytkownik dreamer1897

    No nieźle się porobiło. Anita poznała prawdę mi się wydaje, że to był blef. Choć doszło do tragedii to powinna poczuć ulgę, że jej oprawcy odpowiedzieli za krzywdy a złapana Elwira  wkrótce odpowie za swoje grzeszki. Tymon już nigdy nie powinien wypuścić jej z rąk.  Budowanie napięcia i opis scen na najwyższym poziomie :bravo:

    31 gru 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @dreamer1897 dzięki, chciałam podkręcić akcję, po tym wszystkim co się wydarzyło wcześniej. Elwira okazała się gorsza od Grzegorza, ale na sprawiedliwość przyjdzie czas. Anita chce spokoju, jeszcze tylko Tymon podupadł na zdrowiu na nieszczęście.

    2 sty 2019

  • Użytkownik Somebody

    Doskonale, tyle tu napięcia, aż trudno usiedzieć w miejscu. Brawo :bravo:

    29 gru 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @Somebody dzięki, udało się zaciekawić, taki był zamysł, pozdrawiam

    2 sty 2019

  • Użytkownik AnonimS

    Nic optymizmu na koniec.  Brawo Ty pozdrawiam

    28 gru 2018

  • Użytkownik AuRoRa

    @AnonimS nie tak całkiem koniec, ale prawie. Dawid się zreflektowal uratował jej życie.

    28 gru 2018