Oblicze łez - Część 36

Przez gęste chmury na chwilę przebiło się słońce, rzucając zimne promienie w stronę budynku szpitala. W każdej chwili odganiałam czarne myśli, chociaż doskonale wiedziałam jak ciężkie chwile przeżywa teraz Tymon. Karetki podjeżdżały z nowymi nieszczęśnikami, ale mijałam ich, jakbym przemierzała bramę sama. Zamyślona skierowałam się pod salę, gdzie wcześniej operowano narzeczonego. Zaczepiłam młodą lekarkę, która ostatnio mi pomogła, wciąż pracowała, wyglądała na wyczerpaną.  
- To znowu pani … - dodała wyraźnie niezadowolona.
Uśmiechnęłam się lekko, najwyraźniej chciała się mnie pozbyć.  
- Zabiorę dosłownie chwilę, chodzi o Tymona.
- Drugie piętro, koniec korytarza, proszę tam pytać – wycedziła, najwyraźniej zdenerwowana.
Wiedziałam jak ciężko o dobrą pracę, więc nie miałam zamiaru przysporzyć jej kłopotów. Szybkim krokiem podążyłam we wskazane miejsce. Gdy tylko wyszłam zza rogu, ujrzałam młodego rozrabiakę, którego doskonale znałam. Obok niego siedziała zamyślona Lena, przeglądając ekran smartfona. Wtem podeszła do niej lekarka, podając jej niebieski kitel.
- A dla syna? - spytała zdziwionym głosem.
- To nie możliwe, jest za mały …
- Co też mi pani będzie mówić, tam leży jego ojciec! - uniosła się - Nie zostawię go samego …
- Przykro mi, ale przepisy są po to, aby je przestrzegać.
Przyspieszyłam kroku, znajdując się błyskawicznie przy Szymonku, który na mój widok rozpromienił się.  
- Ja go popilnuję, idź. - wycedziłam, patrząc jej prosto w oczy.
Z początku myślałam, że mnie przegoni, ale tylko zmierzyła mnie od stóp do głów.
- W porządku, i tak nie mam wyjścia. - syknęła obojętnym tonem.

Usiadłam na plastikowym krzesełku, biorąc syna Tymona na kolana. Ukradkiem widziałam, jak Lena znika za drzwiami. Nie wiedziałam kto ją poinformował, może narzeczony kazał do niej zadzwonić, nie wnikałam w tej chwili. Zakuło mnie w sercu, że to nie mnie pierwszą zobaczy po przebudzeniu. Miałam mu tyle do powiedzenia, ale obecność byłej żony wybiła mnie z równowagi. Szymon kręcił się, nie mogąc usiedzieć w miejscu. W końcu wstał, pokazując na drzwi zabezpieczone zamkiem szyfrowym.  
- Chcę do taty! - dodał poruszony.
- Tata jest chory. Zobaczysz go, ale nie dziś – odparłam, uśmiechając się do niego.
- Obiecujesz?
- Tak, nie wierzysz mi?
- Wierzę, ciociu – wycedził, ukazując rząd mleczaków.
Przytuliłam go, objął mnie małymi rączkami. W jego oczach widziałam ten sam błysk, którym nie raz rozbrajał mnie jego ojciec. Nie brałam pod uwagę innego scenariusza, niż ten w którym Tymon zdrowieje i wychodzi ze szpitala o własnych siłach. Gdzieś w głębi serca jednak istniała obawa, nie mogłam pozwolić, aby zdominowała pozytywne myśli. Nagle drzwi się otworzyły, Lena wyszła z ponurą miną.
- Szymon, idziemy. - dodała sucho, prawie wyrywając mi chłopca z rąk.
- Jak się czuje? Powiedz … - podeszłam do niej, obawiając się o jego zdrowie.
- Niech sam ci to powie. - syknęła ponurym tonem.
Zdjęła z siebie niebieski kitel, rzucając go w moją stronę. Jednorazowe obuwie szpitalne wrzuciła do kosza. Jak zwykle zadbana i idealna odchodziła stukając jeszcze po drodze obcasami drogich zimowych kozaków. Ubrałam na siebie wymagane odzienie i zaglądając do środka, pomachałam do jednej z pielęgniarek przez szybę. Podeszła otwierając mi.
- Odwiedzin nie ma.
- Ja tylko na chwilę, do Tymona, to mój partner … - dodałam, spodziewając się, że Lena przedstawiła się już jako żona.  
- Ma pani tylko kilka minut, zaraz przyjdzie lekarz. - rzuciła poważnym tonem, poprawiając okulary na nosie, dodatkowo zmierzyła mnie wzrokiem.  
- Rozumiem.

Wpuściła mnie, skierowałam się do łóżka, gdzie leżał on. Podłączony do aparatury, nie wyglądał dobrze, ale na mój widok uśmiechnął się. Pomyślałam, że to dobry znak. Chwyciłam go za dłoń, podłączoną do kroplówki. Chciałam się nad nim nachylić, aby go ucałować, ale niechcący zahaczyłam o jeden z kabelków. Urządzenie piknęło głośno kilka razy, szybko zrozumiałam co narobiłam. W panice odsunęłam się, poprawiając czujnik pulsu. Rozejrzałam się, czy ktoś nie idzie, bo nie chciałam aby mnie wyproszono.  
- Czyhasz na moje życie – zażartował widząc panikę na mojej twarzy.
- Masz za dużo kabelków – broniłam się.
- Wiesz, tęsknię za mokrym mopem na twarzy – zaśmiał się lekko, chociaż sprawiało mu to ból.
- Da się zrobić, czekaj, gdzieś tu jest sprzątaczka … - rozglądałam się wokoło, udając że naprawdę chcę to zrobić.
- Właśnie za to cię pokochałem – wycedził cicho.
Zbliżyłam się do niego tak blisko, jak to było możliwe w tych warunkach. Jego oczy hipnotyzowały mnie wciąż tak samo, cieszyłam się widząc go przy życiu.  
- Lena nie rozumie mojej decyzji … wyjedzie z miasta, zabierze Szymonka. - dodał smutnym tonem.
- Tak ci powiedziała?
- Nie tylko to, ale to nie ważne. Przy tobie to nie istotne, a Szymonka i tak mam prawo widywać. Nie boję się jej pustych gróźb. Dostałem nowe serce, jestem szczęściarzem, lepiej żeby uważała na swoje, bo te nerwy ją wykończą, ale dość już o niej. - odparł ściskając moją dłoń.
- Zdrowiej, nie mogę się doczekać, jak znów zasiądziemy razem do posiłku. Tym razem coś ci ugotuję, co tylko zechcesz, a potem …
- A potem cię napadnę i zacałuję, nie będziesz mogła się ode mnie odgonić ... piękna. - dokończył za mnie zdanie, przejeżdżając dłonią po moim policzku, który na zawsze będzie nosił ślady ognia z tamtego nieszczęsnego wieczoru.
Kochałam sposób w jaki na mnie patrzył, z miłością, jakbym była najpiękniejszą dziewczyną na Ziemi. Jakby poza nami nie było nikogo innego. Chciałam go pocałować, nachyliłam się nawet, kiedy usłyszałam za sobą ponury głos pielęgniarki.  
- Koniec wizyty, przyszedł lekarz.
- Nie skończyliśmy jeszcze – dodał Tymon pociągając mnie na tyle, na ile miał siły, ku sobie.

Nasze usta się spotkały, czułam się szczęśliwa. Wykradziony spod szponów śmierci, dostał drugą szansę, oboje ją dostaliśmy. Zrozumiałam jak cudownie jest oddychać, jak wiele radości dają proste gesty, przelotny dotyk. Oderwałam się od jego czułych ust, zauważyłam że pacjenci obserwują nas z ciekawością. Lekarz zniecierpliwiony stał nade mną, zrozumiałam powagę sytuacji.
- Trzymaj się, wracaj do zdrowia, przyjdę jutro. - odparłam zmieszana.
- Kocham cię, będę czekał. - rzucił mi na pożegnanie.
- Ja też cię … - chciałam dodać, ale zostałam wyproszona w miarę grzecznie na zewnątrz sali.
Kobieta w okularach rzuciła cicho pod nosem.  
- Romeo się znalazł.
Wyszłam z budynku, owiał mnie mroźny wiatr. Płatki śniegu przyklejały się do moich włosów, narzuciłam kapuzę z ciepłym futerkiem, kierując się na przystanek. Ludzie spieszyli się do domów, zamyśleni. Po wczorajszej zabawie sylwestrowej widać było pustki w autobusie. Tym razem bez strachu kierowałam się do domu. Gdy weszłam do mieszkania, zdziwiłam się na widok ojca siedzącego w kuchni. Wydawał się zadowolony, najwyraźniej go wypuścili.  
- Anita! - zawołał, przytulając mnie.
- Nie spodziewałam się … jak się czujesz?
- Lepiej. Pójdę już, bo na dole czeka na mnie Leszek.
- Co to za jeden? - spytałam, obawiając się, że znów znalazł kompana do picia.
- Pielęgniarz, poczciwy chłopak. Pomaga mi wyjść na prostą. - odparł z uśmiechem.
Rodzicielka z dystansem obserwowała ojca, wciąż pamiętała jego gorzkie słowa. Mogłam się mylić, ale wyglądała, jakby nie wierzyła w to, że on kiedykolwiek przestanie pić.  
- Odprowadzę cię do samochodu, przywitam się z tym Leszkiem. Najwidoczniej chociaż on potrafił przemówić ci do rozumu. - odparła idąc po kurtkę do przedpokoju.
- Odwiedźcie mnie kiedyś, jak będziecie miały wolne w pracy.
- Na pewno, tylko nie odstawiaj numerów, bo znowu nas nie wpuszczą. - pogroziłam mu palcem, jak małemu dziecku.
- Będę się starał – uśmiechnął się, narzucając ciepły płaszcz.

Pożegnałam się z nim, poczułam pustkę, bo choćby ojciec dopiął swego w kwestii nałogu, to i tak matka nigdy z nim nie będzie. Przekroczył granicę, tracąc zaufanie żony. Weszłam do pokoju, chciałam położyć się na łóżku, ale coś wbiło mi się w plecy. Leżał tam list, napisany na zwykłej kartce wyrwanej z zeszytu. Podniosłam go i zaczęłam czytać.  
„Błędy, jak łatwo je popełnić, jak łatwo zaślepić się zazdrością, jak łatwo przeoczyć to, co jest naprawdę ważne w życiu. Powiedziałaś, że mogłaś zginąć. Dotarło do mnie, jak bardzo bym tego nie chciała. Nie obiecuję, że nigdy nie powiem ci przykrego słowa. Nie obiecuję być najwspanialsza siostrą na świecie. Choćbym była najgorszym wrzodem na … wiesz czym, to tylko dlatego, że mam podły charakter albo okres, nie dlatego, że cię nienawidzę. Będziesz cudowną ciocią, a kiedyś pewnie i matką. Jesteś wyjątkową siostrą, teraz to wiem.”
Odłożyłam świstek papieru, ściskając go kurczowo. Wyglądało na szczere wyznanie, na biurku leżał album ze zdjęciami. Natka musiała go przeglądać, zanim napisała te słowa.  
Otworzyłam na losowej stronie, zobaczyłam siebie sprzed wypadku, jak huśtam się na placu zabaw, a siostra nadąsana stoi obok. Na kolejnym siedzieliśmy z rodzicami i ciocią nad jeziorem. Wyglądaliśmy jak szczęśliwa rodzina, tęskniłam do tej słodkiej nieświadomości. Przerzuciłam dalej, zobaczyłam fotkę z pamiętnego grilla w maju, wygłupiałam się jeszcze beztrosko, a siostra biegała z chłopakami z sąsiedztwa po stosie drewna na opał. Dalej brakowało zdjęć, jakby ktoś je wyciągnął specjalnie. Od tamtej pory unikałam aparatu. Zauważyłam swoje stare zdjęcie ze szkoły, stałam w drugim szeregu, ze zgorzkniałą miną. Twarz nosiła już piętno wypadku. Odłożyłam album, wycierając zabłąkaną łzę. Postanowiłam sobie w tym momencie, że ta zagubiona osoba, niepewna siebie, zastraszona, już nie wróci. Zaczął się nowy rok, nowe nadzieje, niebawem zaczynałam szkołę. Tymon  we mnie wierzył, to dzięki niemu odzyskałam wiarę w siebie. Pokochałam go, chociaż tego nie planowałam, to stało się niespodziewanie, choć nie od razu. Tak miało być, głęboko w to wierzyłam. Szykując się do snu, widziałam jeszcze jego uśmiechniętą twarz. Wiedziałam, że chcę ją oglądać codziennie przez resztę życia, każdego poranka, wieczora, każdego lata i zimy. Zasnęłam z uśmiechem na ustach, tuląc się do poduszki.  

Mijały dni, a Tymonowi wracał dobry humor i zdrowie. Do szpitala pewnego popołudnia, przybyła delegacja z biura. Wśród współpracowników pojawiła się Ewa, życząc kierownikowi zdrowia. Nawet Fabian się zjawił. Z zaskoczeniem zauważyłam, że informatyk stoi blisko mojej koleżanki z byłego działu. Odprowadzała go korytarzem, rozmawiali gestykulując, wyglądali, jakby się świetnie razem dogadywali.  
Zanim odeszli Fabian wrócił się, jakby czegoś zapomniał. Tyle, że on szukał mnie, najwyraźniej Ewa skierowała go w moją stronę.  
- Anita, chciałem ci coś powiedzieć  – odparł zwracając się do mnie spokojnym tonem.
Nie wiedziałam do czego zmierzał, ale po tym wszystkim nie bałam się z nim rozmawiać. Wyglądał jakby podjął ważną decyzję, z którą chce się ze mną podzielić.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 2103 słów i 11601 znaków. Tagi: #dramat #miłość

4 komentarze

 
  • Użytkownik dreamer1897

    Dobrze, że Szymon ma dobry kontakt z Anitą i nie musi oglądać ojca w takim stanie. Lena z tupetem jak zawsze ale wiadomo dla kogo Tymon przyjął nowe serce. Może rodzice kiedyś się znów zejdą? Natalia również żałuje tego co było więc może wszystko idzie w dobrą stronę?

    20 sty 2019

  • Użytkownik AuRoRa

    @dreamer1897 Szymonek pewnie nie wiele wie co się dziej, wie tylko że tata jest chory. Nie jest wykluczone, mogą wrócić do siebie, ale to bardziej decyzja jej matki, która nie jedno wycierpiała. Natalia zrozumiała błąd, jej łzy były szczere, mogła stracić siostrę.

    21 sty 2019

  • Użytkownik Speker

    Rozdział świetny. Będzie wyjaśnienie czy to serce D ? Ale skończyłaś, no niech Cię.... W takim momencie? Wiesz jak zatrzymać czytelnika.  
    Dziękuję.

    15 sty 2019

  • Użytkownik AuRoRa

    @Speker dzięki, jeszcze dodam dalszy ciąg, bez obaw ;) O każdym parę słów wyjaśnień postaram się zawrzeć, żeby dokończyć te historie jak należy

    16 sty 2019

  • Użytkownik Speker

    @AuRoRa dziękuję uprzejmie :) mam nadzieję, że wszystko się ułoży odpowiednio.

    16 sty 2019

  • Użytkownik emeryt

    A to moja bajka, choć wszystko przemija, to we mnie pozostało pragnienie szczęścia dla siebie i dla innych. Dziękuję Tobie AuRoRo za  to wspaniałe opowiadanie.

    15 sty 2019

  • Użytkownik AuRoRa

    @emeryt dzięki, szczęście powinno każdego spotkać, bez względu na wszystko, bo ile można mieć zmartwień :)

    16 sty 2019

  • Użytkownik AnonimS

    To nie moja bajka ale wzuszajace

    15 sty 2019

  • Użytkownik AuRoRa

    @AnonimS dzięki, spodziewam się ;) ale i tak miło, że czytasz :)

    16 sty 2019

  • Użytkownik AnonimS

    @AuRoRa bo fajnie piszesz

    16 sty 2019