Oblicze łez - Część 17

Wieczorem lotnisko tętniło życiem, gdy wyszliśmy wreszcie przed budynek, po odebraniu bagaży, opiekunka podróży czekała na nas. Zrobiło mi się duszno w moim płaszczu, myślałam że to lekka przesada z tą temperaturą, w końcu był październik. Przyjechał po nas mały busik, którym zawieziono nas do hotelu. Podziwiałam miasto przez szyby, kiedy przejeżdżaliśmy blisko portu, oniemiałam widząc światła odbijające się od falującego morza. Wtem kobieta odezwała się do nas z uśmiechem.
- Niedługo będziemy na miejscu, jak minął państwu lot?
- Doskonale, dwie godziny to niewiele, nie zdążyłem się porządnie rozgościć. Wie pani, latałem już na dłuższych trasach …
- To zrozumiałe, proszę wybaczyć, że zapytam, ale państwo są parą?
- Nie, pracujemy razem – odparł Tymon zmieszany.
- Przepraszam najmocniej, trzymali się państwo za ręce w trakcie lotu, czasem jestem zbyt bezpośrednia, mam nadzieję, że nie uraziłam …
- Nic się nie stało. Czy to nie nasz hotel? - zmienił temat, widząc jak podjeżdżamy na wzniesienie.
- Tak, nie jest to lokum najwyższej klasy, ale sam pan rozumie.
- Wystarczy, oby dało się wyspać – zaśmiał się do przewodniczki.
Wysiedliśmy, kierując się do środka. Nie rozumiałam ani słowa z tego co mówili. Czarnowłosa kobieta, rozmawiała tak swobodnie po włosku, że aż jej zazdrościłam takich zdolności językowych. Uśmiechałam się tylko, bo czułam się jak na obcej planecie. Hotelik w istocie nie był wyszukany, ale wydawał się przytulny, kameralny. Pokazano nam pokoje, jeden z widokiem na górę, a drugi na ogród. Tymon popatrzył na mnie z poważną miną.  
- Wybierz który ci pasuje, ja się dostosuję.
Spojrzałam do środka, zdecydowanie wolałam ten pierwszy, weszłam do niego od razu.
- Ten – dodałam z uśmiechem.

Zostawiliśmy bagaże, dostaliśmy klucze i zeszliśmy na kolację. Trzymałam się byłego kierownika, gdyż bałam się zostać sama w obcym miejscu, gdzie nie potrafiłam się komunikować. Obciach po całości, pomyślałam że oszalałam z takim wyjazdem. Zasiedliśmy przy stoliku, Tymon wziął kartę dań, podał mi drugą. Pociągnęłam go za ramię, jak małe dziecko.
- Pomóż … co mam zamówić?
- Co chcesz, firma stawia.
- Nie o to chodzi, co to za jedzenie? Ravioli kojarzę, to makaron, ale reszta?
- Prawda, znam trochę włoski, a ty nie. Zaraz ci wytłumaczę …
Spokojnie zaczął mi opisywać dania, mógłby być dobrym nauczycielem, gdyż z jego wypowiedzi płynął spokój, w dodatku miał do mnie nie małą cierpliwość. Zamówiłam jednak makaron z sosem warzywnym, czytałam jeszcze skład i zaczęłam się śmiać.  
- Anita, co cię tak rozbawiło?
- Tymon, co to jest „cipolla” brzmi dość …
- Cebula – dodał z lekkim uśmiechem – taki język, przyzwyczaisz się.
Zjedliśmy swoje dania, smakowało mi bardzo, może też z tego powodu, że byłam głodna jak wilk. Kiedy już mieliśmy iść do swoich pokoi, zaczepiłam go znowu, korzystając z niego jak z informacji turystycznej.  
- A wiesz co to za góra za oknem, tam w oddali?
- Wezuwiusz, słyszałaś o tragedii w Pompejach?
- Tak, pamiętam ze szkoły co nieco. Podobno ginęli nawet paleni żywcem, okropne.
- To jesteśmy bardzo blisko tego miejsca, na szczęście na razie jest spokojnie, ewentualnie może zdarzyć się trzęsienie ziemi …
- Jak to? Gdzie ty mnie zabrałeś?
- Wystraszyłem cię, a myślałem że niczego się nie boisz. - zaśmiał się, patrząc na mnie chwilę.
- Idź już spać, wolę nie wiedzieć nic więcej, będę się lepiej czuła. - dodałam wypychając go na siłę na zewnątrz.
W duchu pomyślałam, że gdyby mi to wcześniej powiedział, to za nic bym nie poleciała na tą wycieczkę. Oglądałam programy telewizyjne o katastrofach naturalnych, nie wyglądało to zachęcająco. Umyłam się i padłam jak zabita po podróży. Z rana zbudziło mnie pukanie do drzwi. Wypadłam w koszuli nocnej, zapominając gdzie jestem.  
- Anita, zbieraj się, jedziemy dalej.
- Dokąd? Myślałam, że tu zostajemy.
- Nie, to tylko przystanek, schodź na śniadanie z walizką, zaraz wyruszamy.

Patrzył na mnie trochę zmieszany, dopiero za chwilę zorientowałam się, w czym stoję. Trzasnęłam mu drzwiami przed nosem, wbiegając do łazienki. Gdyby to był Fabian, byłoby mi wszystko jedno, ale Tymon doskonale widzi. Uszykowałam się szybko, ubierając lżejsze ubrania. Tego dnia było pochmurno, ale bez deszczu. Zjedliśmy śniadanie, jak zwykle skorzystałam z mojego tłumacza w postaci kierownika. Wyruszyliśmy w stronę portu, gdy zobaczyłam, że będziemy korzystać z podróży po wodzie, poczułam ciarki.  
- Prom zaraz nas zabierze – odezwała się przewodniczka.
- Dokąd? - spytałam oszołomiona.
- Na wyspę, wszystko wedle programu, który wysłałam na pocztę elektroniczną.
- Tymon, czemu mi nie powiedziałeś gdzie lecimy, co?
- Chciałem ci zrobić niespodziankę.
- Ładna mi niespodzianka, boję się statków! - krzyknęłam, niczym ostatnia panikara.
- Nie żartuj, leciałaś już samolotem, reszta to pryszcz – zaśmiał się znowu.
- Oglądałam „Titanika”, a ty nie?
- Anita, przestań, to było gdzie indziej. Tu nie ma góry lodowej, tu jest tylko wulkan – zaczął się dusić ze śmiechu.
Uderzyłam go odruchowo w bok, ale kiedy zorientowałam się, że robię z siebie pośmiewisko, uspokoiłam się nagle. Ze strachem weszłam na pokład, wszystko wydawało się w porządku, dopóki statkiem nie zaczęło kołysać. Znów przywarłam do niego, szukając pocieszenia. Musiało mu się to spodobać, bo przytulił mnie do siebie. Poczułam jego ciepło, przyjemne uczucie ogarnęło mnie po całości. Niebawem  ujrzałam wielką wyspę, widok zaparł mi dech w piersi. W momencie wyrwałam się od Tymona, patrząc za burtę. Śliczne kolorowe domki, porozsiewane były na brzegu, w dali widziałam niewysokie wzgórza, porośnięte roślinnością. Jasne barwy kontrastowały z błękitem morskiej toni. Wydało mi się, że jestem w jakiejś bajce. Przypominało mi to wycieczkę w czasie, jakby to miejsce zatrzymało urok dawnych wieków. Gdy znaleźliśmy się na brzegu, skierowaliśmy się w stronę parkingu, gdzie czekał na nas samochód. Miejscowy kierowca zawiózł nas do hotelu położonego nad morzem. Ze wzniesienia roztaczał się przepiękny widok na zatokę. Tym razem nasze lokum miało wyższy standard, jak zwykle nic nie rozumiałam z rozmowy naszej przewodniczki z pracownikiem hotelu. Dostaliśmy z Tymonem pokoje obok siebie, z widokiem na rozbijające się o brzeg fale. W tej chwili miałam ochotę się rozpłakać, w całym swoim życiu nie widziałam nic podobnego. Jakbym znalazła się za życia w raju, z którego nie chcę powracać. Zostawiłam rzeczy, poszłam za byłym kierownikiem, który z kolei podążał za obeznaną z tym miejscem przewodniczką.  
- Często tu przyjeżdżam, ten hotel jest zaufany i sprawdzony. Tu jest restauracja, tam siłownia, a basen i spa z wodami termalnymi są po drugiej stronie, widzi je pan?
- Oczywiście, doskonała lokacja, dziwię się, że firma tak się postawiła.
- Dostali od nich program komputerowy, prawie za darmo, w ramach promocji, chcieli się odwdzięczyć. Rozumie pan, że prezes jeździ w bardziej ekskluzywne miejsca niż to. W tamtym roku byłam z nim i jego rodziną w Dubaju …
- Niesamowite, oby dobra passa go nie opuszczała.

Rozmawiali tak ze sobą, a mnie co krok opadała szczęka ze zdumienia. Gdy wkroczyliśmy do egzotycznego ogrodu, czułam się, jakbym była jakąś dostojną bogaczką, odwiedzającą swoje włości. Palmy, kwiaty, rośliny, które pierwszy raz mogłam oglądać w palmiarni, tu rosły jak nasze pospolite krzewy. Bryza wiejąca znad morza, dopełniała dzieła, w dodatku słońce nadal mocno grzało, choć było około dwudziestu stopni ciepła. Wydobyłam z torebki komórkę i zaczęłam robić zdjęcia widoków, wyglądało to trochę dziwnie, bo nikt się tu tak nie zachowywał. Tymon zauważył moje działania, w końcu podszedł do mnie zabierając mi aparat z ręki.  
- Co robisz?
Nie odpowiedział, myślałam, że chce mi odebrać telefon, ale on podał go tamtej kobiecie.
- Zrobi nam pani zdjęcie z tym widokiem na morze?
- Chętnie, proszę tutaj stanąć …
Objął mnie pod bok, uśmiechnęłam się mimowolnie, komórka wydała z siebie dźwięk migawki i mieliśmy pamiątkę.  
- Dziękujemy, a pani chce zdjęcie?
- Nie, bywam tu tak często, że mam ich nadmiar na komputerze.
Pożegnaliśmy ją, odeszła do swoich zajęć, mogliśmy się do niej zwrócić w każdej chwili, podała swój telefon. Nagle przypomniałam sobie, że nie dzwoniłam jeszcze do domu. Chciałam wykręcić numer, ale on to zauważył.
- Podyktuj mi cyferki, zadzwoń ode mnie.
- Dlaczego?
- Masz włączony roaming?
- Nie.
- To masz odpowiedź.
Wybrał odpowiedni numer i podał mi wypasionego smartfona. Rozmawiałam uradowana z rodzicielką, która nie kryła zmartwienia w głosie. Uspokoiłam ją, opisując bajkowe widoki, dodałam,  że resztę opowiem w jak wrócę, rozłączyłam się. Oddałam mu komórkę, uśmiechając się szeroko.
Z utęsknieniem patrzyłam na morze, Tymon to podłapał, więc pociągnął mnie za rękę w stronę plaży.  
- Chodź, musisz zamoczyć nogi …
- Ale woda jest zimna, nogi mi odpadną.
- To nie Bałtyk, Anito.
Zbiegliśmy po skalnych schodach, zdjął z nóg buty, mnie namówił na to samo. Wzięliśmy obuwie do ręki, zbliżając się do wody. Zanurzyłam stopę, byłam wyraźnie zaskoczona. Woda miała przyjemną temperaturę. Zanurzyłam się głębiej, odkładając obuwie na piasek niedaleko nas. Dobrze, że wyszłam w krótkiej sukience, bo mogłam zamoczyć nogi.  

Fale muskały moje stopy, a Tymon stał koło mnie w krótkich spodenkach.  
- I jak?
- Nie pytaj, cudownie. To mój drugi pobyt nad morzem w życiu. - odparłam, nie kryjąc wzruszenia.
Patrzył na mnie tak, jakbym nigdy nie miała żadnego wypadku. Przestałam się przejmować twarzą, zapomniałam o problemach. Szum morza uspokajał mnie, przynosząc ukojenie. Wysuszyliśmy nogi, wracając do hotelu, rozmawiając o tym miejscu. Po obiedzie mieliśmy iść na basen, przebrałam się w strój, narzuciłam sukienkę, spięłam włosy, choć tego nie lubiłam. Wydawało mi się, że ludzie na mnie nie zwracają takiej uwagi jak w kraju. Tymon czekał na mnie pod drugim budynkiem.
- Mam dla ciebie niespodziankę, to nie do końca basen.
- Jak to? Co kombinujesz?
- Chodź za mną, ktoś na nas czeka.
Weszliśmy do gabinetu, gdzie przywitał nas mężczyzna w białym stroju. Rozmawiali po włosku, patrząc co chwilę na mnie. Podszedł do mnie, oglądając moją twarz, która sprawiała, że miałam ciągle obawy patrzeć komuś w oczy.  
- Anito, ten pan pomoże ci, zrobi specjalistyczny zabieg upiększający, który wygładzi twoje blizny, nie bój się.
- Nie mówiłeś mi, że to jest w voucherze.
- Bo nie jest, biorę to na siebie.
- Zwariowałeś? To pewnie kosztuje …
- O to się nie martw.

Zrobiło mi się głupio, po drugie obawiałam się co będą mi robić. Położyłam się na fotelu, a specjalista przejeżdżał jakimś przyrządem po mojej twarzy, zakrywając mi oczy, specjalnymi okularkami. Twarz mnie piekła, wydawała się wyglądać jeszcze gorzej niż wcześniej, przeraziłam się.  
- Mówi, że to zejdzie niebawem, to tylko zaczerwienienie. Już po krzyku.
- Dziękuję – wycedziłam tylko, nie mogąc się zebrać na nic bardziej wyszukanego.
Usiedliśmy w cieniu ogrodu, musiałam dojść do siebie. Nie wiedziałam ile na mnie wydał, ale nie podobało mi się takie podejście.  
- Tymon, to przesada, po co to robisz?
- Bo cię lubię, nie ratowałbym cię, gdyby było inaczej.
- Z doświadczenia wiem, że jak ktoś coś robi, chce coś w zamian, czego ode mnie chcesz? Tylko szczerze, bo nie jestem dzieckiem.
- Chcę spędzić z tobą czas, ot co.
- I tylko tyle? Nie wciskaj mi kitu.
- Wybacz, jest coś o czym nie mogę ci powiedzieć i nie nalegaj. - zmienił nagle ton głosu na bardziej poważny.
- Czy to ma związek z tabletkami?
- Jakimi … a z witaminami.
- Ściemniasz, widziałam fiolkę, to leki na krążenie. Ewidentnie to coś poważnego. Tymon, powiedz, co ci jest. Omdlenia, przecież to nie jest normalne ...
- Anito, przestań! Znów zaczynasz!  - krzyknął, aż siedzący niedaleko goście hotelu, zaczęli na nas patrzeć podejrzliwie.
Podniósł się z miejsca, idąc w kierunku ogrodu. Pobiegłam za nim, chcąc dokończyć rozmowę, którą ewidentnie chciał zakończyć. Chwyciłam go za dłoń, patrząc mu w oczy, jakbym szukała w nich potwierdzenia moich domysłów. Spojrzał na mnie, ściskając mocniej moją dłoń.  
- Czas, wszyscy go mamy, nie wiemy ile, ale żyjemy. A co byś zrobiła wiedząc, że twój czas zaczyna się kurczyć, że umyka szybciej niż innym?
- Co ty mówisz? Nie rozumiem.
- To cholernie trudne, nikt nie wie, nikt! Chciałem ci to wyznać …
Wtem wpadła na nas jakaś para, biegnąca na plażę, byli w siebie tak zapatrzeni, że prawie nas wywrócili.  
- Co za ludzie! Zaraz im coś powiem.
- I tak nie zrozumieją – zaśmiał się lekko. - Wracajmy, może to nie jest ta chwila.
- Na co?
Nie odpowiedział, szliśmy do budynku, gdzie zmierzali goście.
- Obiecałem ci basen? Więc nie ma na co czekać.
- Prawda, obiecałeś, ale nie dokończyłeś …
Znów nie dał mi dojść do słowa, wydawał się skryty, ale postanowiłam to z niego wyciągnąć. Lepszej okazji jak ten wyjazd nie miałam. Na razie odpuściłam, widząc jego upór. Starałam się rozkoszować pobytem, ale wprawił mnie w taki niepokój, że ciężko mi było skupić się na niczym innym. Stanowił dla mnie zagadkę, którą trzeba rozwikłać. To nie mogło pozostać niewyjaśnione, nie teraz. Drugim razem nie dam się omotać, zaczynałam się o niego martwić, wydawał mi się coraz bardziej bliski.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 2568 słów i 14001 znaków. Tagi: #dramat #miłość

3 komentarze

 
  • dreamer1897

    Jednak Tymon to ktoś kogo tu brakowało w jej życiu. Miły i zaskakujący no i z poczuciem humoru. Taką niespodziankę dla niej przygotował no po prostu bomba :bravo:

    9 wrz 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 dzięki, Tymon jest tajemniczy, ale stara się jej pomagać, a do czego to zaprowadzi, to się jeszcze okaże ;)

    10 wrz 2018

  • dreamer1897

    @AuRoRa Oby jej nie skrzywdził :no:

    14 wrz 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Nie wiadomo dokładnie co postanowi, ale jak na razie jest w porządku.

    17 wrz 2018

  • Somebody

    Bardzo miły gest ze strony Tymona z tym zabiegiem. Włochy przyjemne miejsce zdecydowanie - Twój opis odświeżył moje wspomnienia stamtąd  :)

    7 wrz 2018

  • AuRoRa

    @Somebody dzięki, cieszę się, że udało się coś przyjemnego napisać :)

    10 wrz 2018

  • AnonimS

    Ja dla odmiany nie bylem w tym.miejscu ale opis jest tak sugestywny ze moge spbie wyobrazic. Pozdrawiam

    7 wrz 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS dzięki, starałam się oddać klimat tego miejsca :)

    10 wrz 2018