Niebieski tygrys – Rozdział 5| Sypiam tylko z wybranymi

Niebieski tygrys – Rozdział 5| Sypiam tylko z wybranymiGodzinę później zaczynałam się już trochę nudzić, ale nie miałam zamiaru wracać do domu. Odrzucałam tylko połączenia od Dana, kasowałam liczne smsy, które mi przysyłał i obserwowałam drzwi. Wkrótce nogi mi zesztywniały i zaczęłam spacerować – było to nawet lepszym pomysłem niż siedzenie. Jeśli siedziałabym tam za długo, mogłoby to wzbudzić podejrzenia. Na szczęście wokół mnie nie było wielu osób, które patrzyłyby się na mnie dziwnie, widząc, że chodziłam w kółko. Podtrzymywałam się myślą, że wkrótce te drzwi się otworzą i wyjdzie przez nie Nathan. Parę razy przejrzałam się w szklanej szybie budynku. Wyglądałam nienagannie. Posłałam swojemu odbiciu mój popisowy uśmiech. Nathan jeszcze o tym nie wiedział, ale już był mój. Na samą myśl o nim moje nogi robiły się miękkie.
W końcu stało się to, na co tyle czekałam – wpatrując się intensywnie w szybę, w oddali zobaczyłam, jak schodził po schodach. Szkło zniekształcało obraz, ale to był on. Wyprostowałam się jak struna i w myślach jęknęłam. Był idealny. Natychmiast poprawiłam włosy i odeszłam od szyby, by wydawało się, że tylko przechodziłam obok budynku. Idealnie wymierzyłam czas – gdy Nathan wychodził przez szklane drzwi na zewnątrz, byłam tuż obok niego – tak, że niemal się zderzyliśmy.
– Przepraszam! – rzucił, podnosząc głowę. Zobaczył mnie i zmarszczył brwi. – Amelia?
Rozszerzyłam oczy, tak jakbym się go tu nie spodziewała.
– Och… to ty… – Przez chwilę udawałam, że nie pamiętałam jego imienia. – No tak! Nathan! – Uśmiechnęłam się do niego moim najśliczniejszym uśmiechem. – Przepraszam. Omal cię nie przewróciłam. Zaraz role by się odwróciły i to ja zbierałabym cię z podłogi.
Uśmiechnął się niemrawo, ale miałam wrażenie, że ten uśmiech był wymuszony. Dlaczego? Coś tu nie grało.
– Na szczęście nie ma takiej potrzeby – odparł uprzejmie. – Jak się czujesz? Nic ci się nie stało po tym upadku?
Był uprzejmy. Zbyt uprzejmy. Nie ponosiły go emocje. Jego oczy nie zapłonęły, gdy mnie zobaczył. Ledwo powstrzymywałam grymas.
– Nic. Pewnie dlatego, że szybko zareagowałeś. Jeszcze raz ci za to dziękuję.
– Już mi dziękowałaś.  
Dlaczego musiał być tak przystojny? Dziś miał na sobie szary garnitur. Leżał na nim idealnie. Marzyłam, by wyciągnąć rękę i dotknąć jego zarostu, złapać go za tę piękną szczękę.
Byłam cierpliwa, ale dlaczego on nie reagował tak, jak powinien?
Musiałam się bardziej postarać.
– Wiem. – Wyprostowałam się, lekko obciągając sukienkę na moim ciele. Odsłoniłam delikatnie piersi i w końcu poczułam dreszcz satysfakcji, gdy wzrok Nathana przesunął się w stronę mojego dekoltu. – Ale pomogłeś mi. Tylko ty. Nikt inny nie zareagował. Mogło się to skończyć dużo gorzej. Dlatego, skoro już na siebie wpadliśmy… – Uniosłam leciutko brwi. – Chciałabym zaprosić cię na kawę. Nie przyjmuję odmowy – dodałam, uśmiechając się i lekko przysuwając do Nathana. Zdecydowanie zaburzałam jego przestrzeń osobistą. Moje libido wariowało.  
Pieprzyć kawę. Błagam, dotknij mnie.
Nathan lekko wykrzywił usta.
– Wiesz, doceniam propozycję, ale to był długi dzień – powiedział powoli. – Chciałem wrócić do domu.
Dlaczego się opierał? Co było z nim nie tak?
– Kawa zajmie kwadrans. – Starałam się nadal uśmiechać, ale wewnątrz coraz bardziej się irytowałam. Jeszcze nigdy nie spotkałam mężczyzny odpornego na mój urok, na mnie. Prawda, od każdej reguły są wyjątki – ale, do cholery, czy musiał nim być akurat Nathan?  
– No dobrze. – W końcu ustąpił. – Tu niedaleko jest bardzo fajna kawiarnia. Możemy do niej iść, by nie tracić czasu na szukanie innej.
Zaperzyłam się, słysząc jego słowa. Czas spędzony ze mną uważał za zmarnowany?
– Dobrze. – Miałam ochotę wykrzywić usta, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. – Prowadź.

*

Szybko przekonałam się, że to była ta kawiarnia, którą widziałam na zdjęciu profilowym Nathana – ale oczywiście nie mogłam się przyznać do tej wiedzy. Nathan przybił piątkę z baristą, co wydawało mi się dość dziwne, ale chłopak wyraźnie był młodszy i wyglądał, jakby uwielbiał Nathana. Zamówiłam sobie duże cappuccino i w myślach skrzywiłam się potwornie, gdy usłyszałam, że Nathan zamówił espresso – napój w malutkiej filiżance, który wypija się w kilka sekund. Choć osiągnęłam swój cel, zamiast radości, czułam irytację. Choć nie chciałam dopuścić tej myśli do głowy, to ona wracała jak bumerang – Nathan nie chciał tu ze mną być. Musiałam za wszelką cenę to zmienić.
Usiedliśmy na zewnątrz, w okolicy, gdzie zostało zrobione jego zdjęcie profilowe. Nagle zaczęłam się zastanawiać, kto mu je wtedy zrobił i z kim tu siedział. Minę miał na pewno szczęśliwszą niż teraz. Nie mogłam w to uwierzyć. Od zawsze wszyscy padali mi do stóp, dosłownie – począwszy od Evana, który w liceum chodził za mną krok w krok, skończywszy na Danie, który zrobiłby dla mnie wszystko, jeśli tylko pstryknęłabym palcem. Do tej pory przez większość czasu cieszyłam się z jego obecności. Gdy w środku nocy miałam ochotę na bzykanie, wystarczyło wybrać numer Dana i on natychmiast się zjawiał, jakby wzywała go sama królowa. Był mądry, w jakimś stopniu utalentowany – a jednak przy mnie stawał się głupi i mały. Przysłaniałam mu wszystko. Tak było zawsze i byłam do tego przyzwyczajona. To było już regułą. Gdy zobaczyłam Nathana, spodziewałam się, że będzie tak samo.
Pieprzony wyjątek od reguły. Dlaczego akurat on?  
Czyżbym pierwszy raz w życiu musiała użyć czegoś innego niż moje ciało? Postarać się?
– Czym się zajmujesz? – rzuciłam zdawkowo, gdy Nathan w milczeniu przechylał filiżankę do ust.
– Pracuję w firmie ubezpieczeniowej – odparł krótko. Jego komórka, położona na stoliku, nagle się zaświeciła. Zerknął na nią i zablokował ekran.
– To ciekawe. Dobrze ci się tam pracuje?
– Jakoś da się żyć. – Uśmiechnął się. Znowu tym samym, uprzejmym uśmiechem.
– Niezbyt to entuzjastyczne.
– Nieczęsto udaje się znaleźć pracę, którą się sobie wymarzyło. Póki jednak pozwala dobrze żyć, każda praca jest dobra – skwitował i jednym ruchem wypił espresso. Jego telefon znów się rozświetlił. – A ty? Pracujesz gdzieś?
Powiedział to takim tonem, jakby sądził, że całymi dniami przesiaduję w łóżku.
– W wydawnictwie.
– I jest to praca, którą sobie wymarzyłaś? – spytał lekko ironicznie.
– Sama nie wiem. – Zawahałam się. – Lubię tam pracować. Lubię mojego szefa. Ma do mnie słabość, więc jest mi wygodnie…  
– Sypiasz z nim? – przerwał mi nagle, a ja wytrzeszczyłam na niego oczy, zaskoczona jego bezpośredniością.
– Nie. – Może myślał, że się oburzę, ale byłam tylko zdumiona. Gdyby mnie znał, może miałby powód, by tak pomyśleć. Owszem, sypiałam z wieloma facetami. Nie uważałam tego za powód do wstydu. Dziwne tylko, że Nathan zobaczył to, znając mnie pięć minut. – Skąd ten pomysł?
– Powiedziałaś, że go lubisz, a on ma do ciebie słabość…
– Lubię wiele osób i wiele z nich ma do mnie słabość. – Spojrzałam mu prosto w oczy, zastanawiając się, czy zrozumie przekaz. – Ale sypiam tylko z wybranymi.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Na jego twarzy w końcu pojawiły się jakieś emocje – jakby starał się mnie rozpracować. Zmarszczył delikatnie brwi i przyglądał mi się uważnie. Wtedy jego komórka znów zawibrowała.
Zaczynało mnie to irytować. Siedział tu ze mną. Nie mógł jej wyłączyć?  
– Twoja mama? Siostra? – zapytałam zdawkowym tonem, bo nie mogłam się powstrzymać. Musiałam wiedzieć, kto to był.
Posłał mi poważne spojrzenie.
– Moja narzeczona.
Poczułam się, jakbym dostała z całej siły w brzuch. Oczywiście, nic po sobie nie pokazałam – ledwo zauważalnie skinęłam głową i upiłam łyk kawy, choć usta miałam mocno zaciśnięte. Narzeczona? On mówił poważnie?  
– Zdaje się, że mocno cię potrzebuje – zauważyłam, nadając głosowi odpowiednio zblazowany ton.
– Martwi się, bo powinienem być już w domu.
– Zawsze po pracy wracasz prosto do domu? – Uniosłam lekko brwi. – Nie wychodzisz nigdzie? Nie korzystasz z życia?
– Mam dobre życie – odparł oschle. – Dla niektórych siedzenie w domu z drugą połówką jest ważniejsze niż imprezy z kumplami i chlanie do nieprzytomności. – Zerknął w stronę lokalu. – Muszę iść do łazienki...
– Widziałam, że jest zajęta. Zresztą, nie o tym mówiłam.
– A o czym?
– O czymkolwiek, byle nie zamykać się w czterech ścianach. Na to jest emerytura. – Spuściłam wzrok na jego torbę służbową, którą położył na kostce brukowej. Jedna kieszonka nie była do końca zasunięta, wystawał z niej zegarek. Przez chwilę zastanawiałam się, dlaczego nie miał go na ręce, ale po chwili doszłam do wniosku, że nie miało to znaczenia. Może miał zamiar oddać go do naprawy, a może zegarek nie był jego – mniejsza o większość. Ważne było to, czy mogłam to wykorzystać.
– Masz ciekawe podejście do życia – skomentował. Nie brzmiało to jak komplement.
– Skoro tak mówisz. – Zmusiłam usta do uśmiechu i podniosłam filiżankę do ust. – Mówiłeś, że chciałeś do łazienki.
– I co?
– Zwolniła się. – Machnęłam lekko głową w stronę lokalu.
Nathan zerknął na mnie podejrzliwie. No cóż, miał do tego prawo – zwykle nie roztrząsałabym spraw dotyczących jego pęcherza, ale w mojej głowie narodził się plan. Musiałam tylko odprawić Nathana na dłuższą chwilę.
– Dzięki za wiadomość – mruknął, odepchnął się lekko od stolika, wstał i odszedł w stronę lokalu. Delikatnie rozejrzałam się dookoła – wokół było mało ludzi i chyba nikt mnie nie obserwował. Niby przypadkiem strąciłam ze stolika łyżeczkę. Gdy się po nią schylałam, szybkim ruchem wyjęłam wystający zegarek z niedomkniętej kieszonki. Wyprostowałam się z uśmiechem, wrzucając go do torebki. Poszło idealnie. Cel na dziś został osiągnięty.
Dopiłam kawę i czekałam, aż Nathan wróci. Zanim zdążył powiedzieć, że musi już iść, odezwałam się pierwsza:
– Dziękuję, że zgodziłeś się pójść ze mną na kawę. W końcu należycie ci podziękowałam. – Wiedziałam, że na mnie patrzył, więc zlizałam językiem trochę pianki, która została mi na dolnej wardze. W jego wzroku coś się zmieniło. Jakby zapłonął w nim ogień. – Pójdę już. – Przewiesiłam torebkę przez ramię i powstrzymywałam uśmiech satysfakcji. Pałeczka była po mojej stronie.  
– Odprowadzić cię? – zapytał nagle, wciąż wpatrując się we mnie intensywnie.
– Nie trzeba. – Uśmiechnęłam się szeroko. – Trafię sama do domu. – Dla większego efektu odwróciłam się na pięcie i zaczęłam odchodzić. Stukot szpilek i zawadiacki chód – wiedziałam, że to działa, czułam na sobie jego spojrzenie. – Pa, Nathan! – zawołałam, nie odwracając się. W końcu mogłam wyszczerzyć się jak wariatka – cokolwiek zrobiłam, podziałało.  
A dopiero zaczynałam się rozkręcać.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller i erotyczne, użyła 1993 słów i 11490 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • agnes1709

    A już myślałam, że jest gejem:D Kompromituje się dziewczę, czy tego nie widzi? Widzi, ale jest za pusta, żeby ją to w jakiś sposób dotykało. Tylko penis w głowie:smh::lol2: Jak jej ulegnie, nakopię mu do... ZŁODZIEJKA!

    16 gru 2019

  • candy

    @agnes1709 ona nie jest normalna xD

    16 gru 2019

  • agnes1709

    @candy Zauważyłam:D Ale to fajnie, coś nowego na Lolu. No i perspektywa, że obsesja się nasili, podnosi mnie na duchu - laska może zrobić różne, dziwne rzeczy :whip: Liczę na nią:dancing:

    16 gru 2019

  • candy

    @agnes1709 stwierdziłam, że przyda się taka choć jedna zdrowo rąbnięta, która nie pozoruje na normalną, a jeśli już, to tylko po to, by podrywać XD

    16 gru 2019

  • agnes1709

    @candy Ja lubię rąbnięte, też taką mam:D Zapraszam, w końcu jeszcze u mnie nie byłaś... chyba:P I nie waż się jej ULECZAĆ, znaczy tej Twojej:lol2:

    16 gru 2019