Niebieski tygrys – Rozdział 14| Miałbym wierzyć, że dotrzymujesz obietnic?

Niebieski tygrys – Rozdział 14| Miałbym wierzyć, że dotrzymujesz obietnic?Witam wszystkich w 2020! 😉 pewnie większość z was jeszcze śpi - ja sama ledwo zwlokłam się z łóżka, choć wczoraj wcale nie poszalałam jakoś bardzo 😂 na rozbudzenie wrzucam rozdzialik 🙂



Przebrałam się w strój, zawiązałam mocno sznurówki butów, umyłam zęby, związałam włosy i, podekscytowana, wyszłam przed drzwi. Nathan, jak powiedział, stał i czekał na mnie. Patrzył, jak zamykam drzwi na klucz, po czym ruszył schodami w dół. Poszłam za nim, wciąż nic nie rozumiejąc z tego, co się działo, ale jednak czując się usatysfakcjonowana – w końcu doczekałam się ruchu z jego strony.
Wyszliśmy na zewnątrz i zaczęliśmy robić ćwiczenia na rozgrzewkę, jakby to było całkiem normalne, że Nathan puka do mnie bladym świtem i wyciąga na bieganie. Milczałam, czekając, aż on pierwszy się odezwie. Obserwowałam jego ruszające się mięśnie i zastanawiałam się, czy i on myślał o naszym seksie.  
Na pewno to robił. Jak mógł o nim nie myśleć?
– Chcesz się ścigać czy nie? – Usłyszałam nagle.
– Nie. – Schyliłam się i dotknęłam rękoma trawy, nie zginając nóg w nawet najmniejszym stopniu. – I tak bym wygrała.
Parsknął cicho.
– No tak. Zapomniałem, że mam do czynienia z ekspertem we wszystkich dziedzinach.
Wyprostowałam się i zaczęłam kręcić biodrami “ósemki”.
– Ścigać możesz się z narzeczoną – powiedziałam, mocno akcentując ostatnie słowo. Nathan jakby lekko się skrzywił. – Myślisz, że mnie możesz traktować tak samo jak ją?  
– Nie myślałem, że w ogóle będę musiał cię jakoś traktować.
Jakoś?  
Musiał??
Prawie zazgrzytałam zębami.
– Nie kazałam ci przybiec pod moje drzwi i wyrywać mnie z łóżka na poranne ćwiczenia – rzuciłam ostro. – Więc co tu robisz?  
Wyprostował się i odetchnął.
– No cóż, chciałem… porozmawiać.
Ponownie wywróciłam oczami. Mógłby w końcu dać sobie spokój z tymi rozmowami. Mniej gadania, więcej działania, chciałoby się rzec.
– Mogłeś powiedzieć mi to na górze.
– Pewnie wróciłabyś do spania i nawet mnie nie słuchała.
– Nie wiesz tego. Nie znasz mnie.  
Westchnął ciężko.
– Masz rację. Nie znam cię. Jesteś dla mnie obcą osobą, a mimo tego… – Skrzywił się, przeczesując włosy. – Mimo tego uprawiałem z tobą seks. Co, szczerze mówiąc, nie mieści mi się w głowie.
Musiałam się powstrzymać, by nie warknąć z frustracji. Wrócił typowy Nathan – ten moralny, dużo gadający; wersja, która nie preferowała działania.  
Wersja, która walczyła.
– Ponownie: nie kazałam ci tego robić.
– Żartujesz sobie? – Podniósł głos, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. – Zaszantażowałaś mnie!
– Sam powiedziałeś, że zrobisz, co tylko chcę – warknęłam. Jak mógł zrzucać na mnie winę? Jeszcze gdyby seks był kiepski… – A ja chciałam właśnie tego. To ty zdecydowałeś, że mi to dasz!
– Omamiłaś mnie – syknął, a ja się roześmiałam.
– I co jeszcze? Może zaczarowałam? – zapytałam kpiąco. – Złapałam cię za interes i na siłę postawiłam? – ironizowałam, a mina Nathana była coraz bardziej zacięta.
– Nie powinienem był tego robić – zaczął, ale ja już nie chciałam go słuchać. Odwróciłam się i zaczęłam biec. – Amelia! – zawołał za mną.
– Mieliśmy biegać! – odkrzyknęłam, nie odwracając się. – Więc biegnijmy!
Dogonił mnie parę sekund później i zrównał się ze mną.
– Zatrzymaj się.
– Nie mam zamiaru – odparowałam, zwiększając tempo. – Skoro już uparłeś się, by właśnie tak nakłonić mnie do rozmowy, postaraj się choć odrobinę. – Nabrałam powietrza i zaczęłam biec jeszcze szybciej, ale Nathan wciąż dotrzymywał mi kroku. Skubany, był całkiem szybki. Powoli zaczynało brakować mi tchu.  
– Zatrzymaj się w końcu! – Nagle złapał mnie wpół i powalił na najbliższy trawnik. – Chryste, jesteś zasilana jakimś silnikiem? – Ciężko oddychał, a na czoło wstąpiły mu krople potu. Po chwili jakby zorientował się, że trzymał ręce na mojej odsłoniętej talii, bo puścił mnie jak oparzony. Usiadłam na trawie, wpatrując się w niego wyczekująco. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że to był błąd. Cholerny błąd, którego więcej nie popełnię.  
– Jasne. – Wywróciłam oczami.
– Ja mówię serio. – Zamknął mój nadgarstek w żelaznym uścisku, klęcząc przede mną i zmusił, bym na niego popatrzyła. – To się więcej nie powtórzy. Skoro jednak już dostałaś, czego chciałaś… – Zacisnął mocno szczękę. – Niech nie przyjdzie ci do głowy dalej dręczyć Nicolę.  
– Dręczyć to takie duże słowo… – mruknęłam, niezadowolona. – Naprawdę wierzyć mi się nie chce, że z każdym problemem ona od razu leci do ciebie.  
– Przestań. Powiedz po prostu, że zostawisz ją w spokoju i… – Puścił mnie. – Wtedy i ja dam ci spokój.
Ale ja wcale nie chciałam, żeby on dawał mi spokój. Czemu on tego nie rozumiał?
– Skoro tego chcesz – skwitowałam, patrząc mu w oczy. – Ale nic nie zmieni tego, co się wtedy stało. – Z pozycji siedzącej przeszłam na kolana, prawie zrównując się z Nathanem. Przesunęłam palcem po jego torsie, a on zadrżał. – Tego, co wtedy czuliśmy.
– A co na to twój chłopak? – rzucił ostro.
– Nasz związek ma charakter otwarty.
– Czyżby? Nie chce cię mieć tylko dla siebie?  
– Nawet jeśli by chciał… – powiedziałam powoli. – Może ja nie chcę tylko jego.
Wpatrywałam się w jego usta. Cholernie mnie kusiły. Mogłabym rzucić się na niego tu i teraz, nie zważając na to, że wokół nas zaczynał robić się coraz większy ruch – gdzieś po drugiej stronie ulicy ludzie zaczynali wychodzić z domów, kierować się do pracy. Dla mnie jednak istniał tylko Nathan. Chciałam pocałować te zakazane usta. Spijać ten toksyczny jad.
– Amelia… – szepnął, gdy się do niego przybliżyłam. – Przestań.
Nie brzmiało to stanowczo.
– Sam przestań – odszepnęłam, przysuwając się jeszcze bliżej, a wtedy on pocałował mnie gwałtownie, ujmując w dłonie moją twarz. Zarzuciłam mu ręce na szyję, a przez głowę przemknęła mi myśl, że musieliśmy wyglądać dziwnie – dwójka klęczących przed sobą ludzi, wyprostowanych, całujących się na trawniku w strojach do biegania.  
A mimo to, było to najwspanialsze uczucie na świecie. Przygryzłam jego wargę, a on jęknął i odsunął się ode mnie.
– Przestań! – warknął i tym razem brzmiało to przekonująco. Puścił mnie i potrząsnął głową. – Nie… nie mogę. – Podniósł się i odwrócił.  
Cicho wypuściłam powietrze z płuc.  
No cóż, przez chwilę było cudownie. Widać na bardziej świadome działania musiałam jeszcze poczekać.  
– Nie udawaj – rzuciłam, podnosząc się z trawy i podchodząc do niego. – Lubisz mnie. – Dotknęłam ręką jego ciepłych pleców. – Bardziej, niż byś chciał.
– Nie mogę cię lubić – warknął, odwracając się w moją stronę. – Nie rozumiesz? Jestem zaręczony! Mam się niedługo żenić! Nie mogę tarzać się z tobą po trawnikach i… – Jego twarz była wykrzywiona niepewnością. – Po prostu nie mogę.
Moje myśli pędziły z prędkością światła. Jeśli posunę się za daleko, mogę go wystraszyć i wtedy zablokuje się już całkiem. Nie mogłam też pokazać, że mi na nim zależało. Pod żadnym pozorem nie mogłam się odsłonić, ale…
Nie mogłam też pozwolić, by odszedł.
– Możemy się spotykać, jeśli chcesz – powiedziałam po chwili, a on zmarszczył brwi.
– Nie słyszałaś, co przed chwilą powiedziałem?
– Słyszałam każde słowo, ale sam mówiłeś, by zlikwidować element zaskoczenia. Nawet, jeśli było to tylko po to, by wyciągnąć ze mnie informacje na temat pracy – dorzuciłam ironicznie. – Więc mówię ci, że możemy się spotykać. Bez seksu. Bez dotykania. Tylko jako znajomi.  
Uniósł brwi, przyglądając mi się podejrzliwie.
– Gdzie jest haczyk? – zapytał w końcu.
– Nie ma go.
– Jakoś ciężko mi w to uwierzyć, biorąc pod uwagę to, co się ostatnio stało – powiedział ironicznym tonem.  
– Już cię nie dotknę. Obiecuję. – Jakby w geście kapitulacji podniosłam obie ręce do góry i odsunęłam się o krok.  
– Miałbym wierzyć, że dotrzymujesz obietnic? – prychnął.
– A dałam spokój twojej narzeczonej? – odpowiedziałam zaczepnie pytaniem na pytanie. – Skarżyła się ostatnio na mnie?
– Nie, ale…
– W takim razie spokojnie możesz założyć, że możesz mi zaufać.
Nie mógł.  
Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, wyraźnie bijąc się z myślami. Cierpliwie czekałam na jego odpowiedź, choć wiedziałam, że się zgodzi. W końcu dopuścił do siebie myśl, że mnie lubił – to już było coś. Wiedziałam, że jeśli spełnię swoją obietnicę i będę trzymała się na dystans, w nim w końcu coś pęknie.
Na dobre.
– W porządku – powiedział w końcu. – Możemy spróbować.  
Uśmiechnęłam się i rzuciłam:
– W takim razie kontynuujmy nasz przyjacielski bieg. Skopię ci tyłek. – Uśmiechnęłam się szeroko, całkiem szczerze.
– Nie byłbym tego taki pewien – mruknął z uśmiechem i puścił się biegiem.
Ruszyłam za nim.

*

Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, ale musiałam przyznać, że mimo wszystko mi się on podobał.
Od początku było jasne, że nie zdobędę Nathana tradycyjnymi sposobami, więc po raz pierwszy w życiu musiałam się o to trochę postarać. Dopóki w zanadrzu miałam Dana, mogłam jakoś wytrzymać ten brak seksu – choćby dla samych spotkań z Nathanem, patrzenia na niego. Dotrzymywałam swojej obietnicy, choć było to cholernie trudne. Po paru spotkaniach zauważyłam jednak, że mi się to opłaciło – Nathan wyraźnie zaczął się otwierać. Znikała bariera, która się między nami wytworzyła. Nie dotykałam go, unikałam nawet najmniejszego kontaktu, drobnych gestów, co niekiedy było prawie niemożliwe.
Ale kusiłam go, a on nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo to na niego oddziaływało. Nieraz łapałam go na patrzeniu na mój biust czy tyłek. Uwielbiałam te momenty, kiedy przenosił wzrok z mojego ciała i patrzył mi prosto w oczy, bez jakiegokolwiek wstydu czy wahania. Uśmiechałam się wtedy i z satysfakcją myślałam o Nicoli, która siedziała sama w domu, podczas gdy ja byłam z nim.
Coraz więcej i coraz częściej.  
Jak to się mówiło – jeśli wrzucisz żabę do wrzącej wody, ona od razu wyskoczy. Jeśli jednak woda będzie letnia i zaczniesz ją powoli podgrzewać, żaba się nie zorientuje – a gdy w końcu się tak stanie, będzie już za późno. Zabawne porównanie, ale zawierało w sobie całą kwintesencję łapania kogoś w pułapkę.  
Miałam kontrolę i kochałam to.
Może jednak byłam w stanie zapanować nawet nad Niebieskim Tygrysem. Zwątpiłam w siebie na jedną, króciutką chwilę, ale, jak widać, nie było dla mnie rzeczy niemożliwych. Choć chciałam go sobie odpuścić, znalazłam sposób, by zatrzymać i Nathana, i władzę.
Mamo, byłabyś ze mnie dumna.  
Kończyłam właśnie czesać włosy, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Odłożyłam szczotkę, założyłam buty na wysokim obcasie i poszłam otworzyć.
Nathan opierał się o framugę z uśmiechem.
– Gotowa?
Też się uśmiechnęłam.
– I to jak. – Wyszłam na korytarz, zamykając za sobą drzwi. – Możemy iść.
Nowa norma, którą pokochałam.
Woda stawała się coraz cieplejsza.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller i erotyczne, użyła 2054 słów i 11678 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • agnes1709

    Szkoda mi się robi tej Nicoli. Co z facetem z balkonu? Chyba się domyślam, kto to, choć nie ma w czym przebierać, więc zagadka nie jest trudna. Chyba:D Zaraz tu namieszasz i dupa będzie z mojego śledztwa :sad:

    1 sty 2020

  • candy

    @agnes1709 haha, cieszę się, że od razu zakładasz że namieszam  :rotfl: bo taki mam zamiar :D

    1 sty 2020

  • agnes1709

    @candy No to paczaj! :kiss:

    1 sty 2020