Niebieski tygrys – Rozdział 11| A czego się spodziewałaś?

Niebieski tygrys – Rozdział 11| A czego się spodziewałaś?Wyszłam z wydawnictwa niczym burza, ziejąc ogniem. Nawet nie zaczekałam do końca dnia, tylko po prostu wyszłam jak stałam, zagryzając wargi z wściekłości. Wiedziałam, że będę musiała się potem wytłumaczyć przed szefem, ale miałam to gdzieś. Przecież i tak mnie nie zwolni.
Chociaż… kto wie? W końcu już znalazł nowego redaktora.  
Pieprzona Nicola. Miała niezły tupet. A Nathan? Cholerny, arogancki dupek. Zrobili to specjalnie? Wybrali akurat to wydawnictwo, by mnie upokorzyć? Nicola zauważyła, że Nathan odrobinę zbyt często się na mnie patrzył i chciała utrzeć mi nosa? A może to wszystko było przez nich ukartowane? Każde jego spojrzenie, ruch? Boże!
Wściekła jak osa, wpadłam przez drzwi do biura Nathana. Recepcjonistka aż podskoczyła, a gdy zobaczyła, na kogo patrzy, zacisnęła usta w wąską kreskę.
Tak, to znowu ja. Przywyknij, suko.
– Nie ma pani identyfikatora, a więc nie może pani… – zaczęła, ale tym razem nie miałam do niej cierpliwości.
– Och, zamknij się! – warknęłam, posyłając jej spojrzenie, które mogło zabijać.  
Umilkła, wyraźnie przestraszona, a ja przecisnęłam się przez bramkę. Nie zaczęła piszczeć, ale wyraźnie stawiała opór. W końcu jednak przekręciła się tak, że mogłam przejść. Ciekawe, czy to przestraszone dziewczę wzywało już ochronę. Musiałam się streszczać.
Przeszłam szybko przez jakiś korytarz i nagle znalazłam się w strefie biur. Każde z nich było otoczone przezroczystymi ścianami ze szkła. Przy drzwiach na małej plakietce było wypisane imię i nazwisko każdego pracownika. Maksymalnie wkurzona, szukałam biura Nathana. W końcu dostrzegłam go – w biurze na końcu korytarza. Siedział, pochylony nad laptopem i szybko coś pisał.  
Podeszłam szybko do drzwi i pchnęłam je gwałtownie, wchodząc do środka. Zaskoczony, poderwał głowę i zmarszczył brwi na mój widok.
– Co tu robisz? – rzucił, przymykając laptopa.  
– Musimy porozmawiać – warknęłam, podchodząc do jego biurka. Oparłam ręce o blat i wbiłam w niego ostre spojrzenie. – Zaprosiłeś mnie na kolację tylko po to, by wcisnąć swoją dziewczynę do mojego wydawnictwa? – wysyczałam.
Nie wyglądał na zaskoczonego. Westchnął tylko ciężko i wstał, poprawiając krawat.
– No cóż, prawdę mówiąc, tak. A czego się spodziewałaś? – Zmierzył mnie chłodnym wzrokiem. – Jestem zaręczony. Niby dlaczego miałbym iść na kolację z inną kobietą?
Miałam ochotę go spoliczkować. Po raz pierwszy w życiu czułam się upokorzona. Zraniona. Jeszcze nawet nie osiągnęłam swojego celu, a Nathan już zdążył wbić we mnie nóż.  
Powinnam go rozerwać na strzępy. Tak jak wszystkich innych.
– Jesteś cholernym dupkiem – syknęłam, aż dygocząc z wściekłości. – Wykorzystujesz ludzi po to, by twoja panna miała wygodnie? Bo co? Jest zbyt nieudolna, by poradzić sobie sama? Musi mieć zapewnienie dobrej posady, żeby od razu wiedziała, czy będą ją głaskać po główce?
Zacisnął szczękę i wyraźnie sam zaczął się denerwować.
– A ty? – Odbił pałeczkę. – Taka jesteś święta?
– O co ci chodzi?
– Proszę cię – rzucił kpiąco. – Rozkładasz nogi przed swoim chłopakiem, ale też przed jego aparatem… wystawiasz te zdjęcia do publicznego wglądu… kto normalny tak robi? Mam uwierzyć, że jesteś mu wierna? Że tę pracę dostałaś w uczciwy sposób?
Nie miał prawa tak o mnie mówić. Gówno wiedział o mnie, o Danie, o moim życiu. Sugerował, że byłam dziwką?
Nie. Widziałam, jak na mnie patrzył. Cholerna Nicola mąciła mu w głowie. Sam już nie wiedział, co miał myśleć.  
– Świetna próba odwrócenia mojej uwagi – warknęłam, podchodząc do niego i zadzierając głowę, by spojrzeć mu w oczy. – Ale powiem ci teraz jedno: zabieraj swoją dziewczynę z mojego wydawnictwa, albo pożałujesz.
Zmrużył oczy i mocno chwycił mnie za ramię.
– Ja też ci coś powiem: zabieraj się z mojego biura albo pożałujesz – syknął, przybliżając swoją twarz do mojej. – I nie mów tak o mojej narzeczonej. Nie masz do tego prawa.
– To ty nie miałeś prawa mnie wykorzystywać!
– Zapytałem cię o parę nieistotnych spraw – odparł chłodno. – Odpowiedziałaś. Koniec tematu. Nikomu nie stała się krzywda. To nie jest twoje wydawnictwo, więc nie masz żadnych praw decydować, kto tam pracuje, a kto nie.
– Gdybym chciała codziennie widywać twoją narzeczoną, chodziłabym do wszystkich sklepów z tapetami w mieście – warknęłam, usiłując wyrwać się z jego uścisku. – Nie chcę jej widzieć tam, gdzie przebywam przez większość tygodnia.  
Jego oczy pociemniały.
– A co to niby ma znaczyć? – warknął, jeszcze mocniej zaciskając palce na moim ramieniu. – Już ci powiedziałem. Myślisz, że jesteś lepsza? Nagie zdjęcia. Chłopak, któremu pozwalasz się dusić… to nie jest normalne.
– Nikt nie dał ci prawa do decydowania, co jest normalne! – W końcu szarpnęłam ramieniem i odskoczyłam. Zamachnęłam się prawą ręką, by go uderzyć, ale złapał ją, zanim zdążyła w ogóle dotknąć jego twarzy.
– Wyjdź stąd – syknął, ściskając mnie tak mocno, że poczułam ból. – I najlepiej nie wracaj.
Ku mojemu przerażeniu, poczułam, że do oczu napływają mi łzy wściekłości. Nie, do cholery. Choćbym miała poderżnąć sobie gardło zardzewiałym nożem, nie rozpłaczę się przed nim.
– Cholerny błąd, Nathan – wycedziłam, robiąc krok do tyłu. Patrzył na mnie ze złością, a jego oczy rzucały błyskawice. – Nie masz nawet pojęcia, co zrobiłeś.
Nie odezwał się już, a ja wyprostowałam się i wyszłam z jego gabinetu, kierując się do wyjścia. Odprowadził mnie tylko przerażony wzrok recepcjonistki.
Nathan, wkroczyłeś na ścieżkę wojenną. I szybko tego pożałujesz.

*

Przez cały weekend upijałam się do nieprzytomności, siedząc w najróżniejszych klubach i korzystając z tego, że faceci sami się nawijali, oferując mi coraz to nowsze drinki. Z kilkoma z nich wylądowałam w toalecie, a jeden nawet zaprowadził mnie do swojego mieszkania, gdzie pokusiliśmy się o drugą rundę. Było mi cholernie dobrze i najchętniej w ogóle nie wracałabym do rzeczywistości, która po raz pierwszy – musiałam to przyznać – mnie przerosła.
W poniedziałek rano od razu wzięłam tabletkę na ból głowy i poszłam wziąć zimny prysznic. Emocje buzowały we mnie na samą myśl, że gdy przyjdę do pracy, zobaczę tam ją. Nie zamierzałam jej odpuścić, oj, nie. Zapewne wiedziała o planie Nathana, a może to właśnie ona go wymyśliła – przekonała go, by się do mnie zbliżył, by wyciągnąć ode mnie informacje. Samo to mogłabym olać i w ogóle się tym nie przejmować, ale… Nathan się na to zgodził. Omamił mnie. Wbił mi nóż w plecy, zanim zdążyłam się uodpornić.  
Nie spodziewałam się tego po nim, a on nawet nie żałował. Zrobiłby wszystko, byle tylko zapewnić narzeczonej to, czego księżniczka akurat sobie zażyczyła.  
Był pod jej wpływem, a więc to nią musiałam się najpierw zająć. Jeśli jej nie wyeliminuję, nigdy nie zbliżę się do Nathana. Tak, nadal zamierzałam to robić – przemyślałam całą sprawę i doszłam do wniosku, że nie odpuszczę. Nie po tym, jak na mnie patrzył. Nie wierzyłam, że to wszystko było kłamstwem. Nathan musiał po prostu przejrzeć na oczy.  
Właśnie ja byłam osobą, która miała mu je otworzyć.
Gdy dotarłam do pracy, Nicola już tam siedziała – w dopasowanej białej bluzce, uwydatniającej jej cholerne wielkie cycki i plisowanej spódnicy. Włosy miała spięte w dziwnie mały i ulizany koczek. Wyglądała, jakby miała na głowie blond gówno. Uśmiechnęłam się jednak, zbliżając się do niej z kubkiem kawy. Zapewne Nathan powiedział jej już o tym, jak wpadłam do jego biura, bo przyglądała mi się niepewnym wzrokiem.
– Proszę. To dla ciebie. – Uniosłam kubek lekko do góry. – Zakładam, że przyda ci się kofeina.
– Tak właściwie to… – Zawahała się lekko. – Nie piję kawy.
– Naprawdę? – Udałam zdziwienie. – W takim razie sama ją wypiję. – Obróciłam się w bok, chcąc iść do swojego biurka, jednak zrobiłam taki zamach ręką, że kawa pięknym łukiem wylała się z kubka prosto na idealnie białą bluzkę Nicoli. Jęknęła głośno, gdy na jej klatce piersiowej wykwitła czarna plama. Ledwo powstrzymywałam śmiech. Specjalnie nie dodawałam tam mleka – po pierwsze, by kawa była jak najbardziej czarna, a po drugie, by była jak najbardziej gorąca.
– Och… przepraszam! – rzuciłam, gdy podniosła na mnie udręczony wzrok. – Tak mi przykro. Ta bluzka… była droga?
Nie odpowiedziała, jedynie próbowała zetrzeć z bluzki plamy, ale tylko je roztarła. Nienawistnym wzrokiem zerknęłam na jej pierścionek zaręczynowy. Był tak wielki, że mógł oślepiać.
– Życzę miłego dnia – rzuciłam oschle i odeszłam do swojego biurka.
To był tylko początek rzeczy, które dla niej zaplanowałam. Jeśli komuś zależało na poznaniu definicji “sabotażu w miejscu pracy”, mógł spokojnie spojrzeć na mnie i obserwować. Kosztowało mnie to trochę wysiłku, ale każda mina Nicoli była tego warta. Ukradkowe zabranie jej identyfikatora, jedno małe podstawienie nogi, wskazanie jej niewłaściwych danych, gdy pisała raport… Obserwowałam to wszystko z niemałą przyjemnością. Szczególnie ucieszyła mnie mina szefa, gdy podsunęła mu kartkę papieru z wypisanymi takimi bzdurami, że mało mu oczy z orbit nie wyszły. Nic nie powiedział, bo w końcu była nowym pracownikiem i wyraźnie chciał dać jej szansę – ale ja znałam tę minę. Nie wróżyła niczego dobrego. Wiedziałam, że Nicola długo nie zagrzeje tu miejsca. Działały na nią nawet takie głupoty, jak odłączenie kserokopiarki od prądu. Zrobiłam to niepostrzeżenie, gdy wracałam z toalety, a ta idiotka stała nad maszyną dobre dziesięć minut, wciskając po kolei każdy przycisk. Prawie udławiłam się sałatką, obserwując ją, gdy na jej twarz w końcu wpłynęło zrozumienie i wetknęła wtyczkę do kontaktu.
– Magia, prawda? – skomentowałam, przechodząc akurat obok niej. Spojrzała się tylko dziwnie i nic nie odpowiedziała.
Wracałam do mieszkania w nieco lepszym humorze niż zazwyczaj, bo obserwowanie bezradnej Nicoli potrafiło rozbawić każdego. Gdy stałam już przed drzwiami, szukając kluczy, nagle poczułam znajome perfumy. Westchnęłam, ale zanim zdążyłam zareagować, poczułam, jak na mojej szyi zaciskają się palce, a czyjaś ręka przyciska mnie mocno do drzwi.
Przynajmniej w końcu zdobył się na to, by zawalczyć, zamiast w kółko wydzwaniać.
– Widzę, że mamy nowe sposoby komunikacji niewerbalnej – skomentowałam, przyciśnięta do drzwi, czując na szyi ciężki oddech Dana. Obrócił mnie tak, że stałam teraz przodem do niego. W ciemności ledwo widziałam jego oczy.
– Ciężko zwrócić twoją uwagę – szepnął i nieco poluźnił uścisk. – Amelio, wróć do mnie. Proszę cię.
– Zaczynałeś zapominać, kim dla siebie jesteśmy – przypomniałam mu, dysząc lekko i odzyskując oddech. – Umawialiśmy się na coś. Pamiętasz?
– Pamiętam. Przepraszam. – Pochylił się i dotknął czołem mojego. – To się już nie powtórzy. Jeśli chcesz tylko seksu, to niech ci będzie. Tylko seks. Taki, jak lubisz. – Przeciągnął dłonią po moim dekolcie. – W porządku?
W porządku? Właściwie… Nie zastanawiałam się długo. Miałam przecież swoje potrzeby. Dopóki nie zdobędę Nathana… Dan sam się oferował, więc dlaczego miałam odmawiać?
– W końcu zmądrzałeś – szepnęłam i wpiłam się mocno w jego usta, po omacku szukając kluczy.  
Wszystko znowu wracało na właściwe tory.

*

Dan zaczął odwiedzać mnie nawet w pracy. Wizyty były krótkie i szybkie, ale komu seks w środku dnia nie poprawiał humoru? Wchodził do biura niepostrzeżenie, zamykał się razem ze mną w łazience i robił swoją robotę. Chyba w końcu faktycznie do niego dotarło, jak powinna wyglądać nasza relacja. Przestał zawracać mi głowę telefonami, nie chciał zostawać u mnie dłużej – nagle był tylko ostry seks i nic więcej. Później od razu wychodził.  
Choć tego właśnie chciałam, nagle jednak to było za mało.  
Wiecznie jęczący i skaczący wokół mnie Dan był nudny i irytujący. Ten Dan… był inny. Nagle automatycznie stał się bardziej pociągający. Choć było to zaskakujące, nagle coś mnie do niego ciągnęło. Może to, że stał się bardziej niedostępny? Tak, cholernie mnie to kręciło. Nadawało mojemu życiu sens.
Gdy w pośpiechu zapinał spodnie, pocałowałam go mocno, ale on odsunął się i rzucił:
– Muszę lecieć. Na razie. – Wyszedł pospiesznie, a ja odetchnęłam głęboko, wciąż czując na skórze miejsca, w których mocno zaciskał palce. Wyszłam z toalety, przygładzając lekko zmierzwione włosy, kiedy za drzwiami natknęłam się na Nicolę. Stała w miejscu, wyglądając, jakby sama nie wiedziała, co tu robi. Nagle zastanowiłam się, od kiedy tu była? Słyszała wszystko?
– Na co się gapisz? – warknęłam na nią, a ona aż podskoczyła.
– Na nic. – Uciekła wzrokiem i przeszła szybko koło mnie, zamykając się w toalecie. Jakby się bała, że ją ugryzę.
Miałam wychodzić z pracy za około pół godziny, więc wróciłam jeszcze do biurka, by ogarnąć najważniejsze rzeczy. W biurze nie było już właściwie nikogo, bo wszyscy pojechali na targi książki. Spodziewałam się zobaczyć raczej krzątające się sprzątaczki – na pewno nie spodziewałam się Nathana, który siedział na moim biurku i wyglądał, jakby na coś czekał.
– Co ty tu robisz? – zapytałam oschle, zbliżając się do niego. – Jeśli czekasz na narzeczoną, to niestety pomyliłeś biurka.  
Wbił we mnie ostry wzrok.
– Musimy poważnie porozmawiać – powiedział niskim głosem, wstając z biurka. Przygryzłam wargę. Wyglądał tak cholernie pociągająco. Mimo że wciąż byłam wściekła i on wyraźnie też, każde słowo wychodzące z jego ust brzmiało niewiarygodnie seksownie. Z tej nienawiści mógłby być cholernie dobry seks.
– Nie czuję takiej potrzeby – odparłam, podchodząc i biorąc do ręki moją torebkę, kiedy nagle Nathan chwycił mnie mocno za nadgarstek i obrócił ku sobie.
– To nie była prośba – warknął, unieruchamiając mi dłoń. Patrzył na mnie nienawistnym wzrokiem, w którym mimo wszystko… coś płonęło. Uśmiechnęłam się. Znałam te ogniki. Wiedziałam, co oznaczały, nawet, jeśli on tego jeszcze nie wiedział. – Nie wyjdziesz stąd, dopóki ze mną nie porozmawiasz.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller i erotyczne, użyła 2627 słów i 14889 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik andkor

    Duża pochwała naprawdę SUPER kłaniam się nisko. :ciuch:

    28 gru 2019

  • Użytkownik candy

    @andkor dziękuję ;)

    28 gru 2019

  • Użytkownik Iga21

    Wcześniej nie miałam czasu czytać Twojego opowiadania ale w końcu znalazłam :)  
    I jest super. Czekam na ciąg dalszy :)

    28 gru 2019

  • Użytkownik candy

    @Iga21 bardzo się cieszę ❤️

    28 gru 2019