Niebieski tygrys – Rozdział 18| Ktoś tu panikuje?

Niebieski tygrys – Rozdział 18| Ktoś tu panikuje?Mój dzwoniący telefon był ostatnią rzeczą, o jakiej chciałam myśleć, kiedy ocknęłam się na sofie w studiu. Pewnie Nathan zastanawiał się, gdzie byłam, ale nie czułam się na siłach, by mu teraz wcisnąć jakiś dobrze ułożony stek kłamstw.
Leżałam obok Dana, sunąc palcami po jego nagim torsie. Przytulając się do niego.
Przecież ja się nie przytulałam. Nigdy nawet nie zniżyłam się do tego, by za kimś tęsknić i jeszcze to przyznać – a już na pewno nigdy nie tęskniłam za Danem.
Świat obracał się w kompletnie nieznanym mi kierunku.
– Więc po co przyszłaś? – Usłyszałam nagle i podniosłam głowę. Dan zerkał na mnie pytająco.
– Mówiłam ci – odezwałam się lekko zachrypniętym głosem. – Tęskniłam za tobą.  
– I miałbym ci uwierzyć? – parsknął ironicznym śmiechem, po czym podniósł się z sofy i zaczął się ubierać. – Po tym, jak niezliczoną ilość razy kazałaś mi się odpieprzyć, nagle stałem się ważny?
Obruszyłam się lekko, słuchając go.  
– Nikt nie kazał ci się do mnie przyklejać na mur beton – mruknęłam, też podnosząc się z sofy. – Od początku mówiłam jasno, czego chcę.
– Nieważne. – Wciągnął na siebie spodnie. – To i tak był ostatni raz.
Myślał, że mógł dyktować warunki?
– Dan! – Wstałam z sofy i mocno pociągnęłam go za ramię. – Uspokój się – syknęłam, przyglądając mu się z niedowierzaniem. – Dlaczego jesteś taki?
– Jaki? – Uśmiechnął się z politowaniem. – Dostrzegający w końcu, jak mnie traktowałaś? Przykro mi, Amelio. – Zapiął spodnie i sięgnął po koszulkę. – Nie będę twoim chłopcem na pocieszenie, którego będziesz mogła pieprzyć, jak ci się zachce i biczować, jak ci się odechce. Koniec z tym.
Szczerze mówiąc, na chwilę zaniemówiłam. Dan mi się stawiał – przecież to było śmieszne. Dan nie miał autorytetu. Dan znajdował się pod moim wpływem. Nigdy nie walczył o swoje prawa. Co go ugryzło? Dlaczego się tak zachowywał?
Poczułam strach. Autentyczny strach, że on mówił poważnie.  
Nie mogłam pozwolić mu odejść. Mnie nikt nie zostawiał.
Ale jaką miałam alternatywę? Zgodzić się na jego warunki? Jeszcze nawet nie wiedziałam, jakie były, ale mogłam się domyślać. Chciał uczucia, miłości, kwiatków, tego wszystkiego. Nie byłam w stanie mu tego dać i nawet nie chciałam.
Ale czy Nathan byłby w stanie zapewnić tę pustkę, którą Dan właśnie po sobie zostawiał?
– Czego ode mnie chcesz, Dan? – zapytałam drżącym głosem.
– Czy to ważne? – Nawet na mnie nie patrzył. – I tak mi tego nie dasz. Seks nie jest tego warty.
– Powiedz, czego chcesz! – rzuciłam ostro.
Odwrócił się i spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
– No, no, no. – Uśmiechnął się z zadowoleniem. – Ktoś tu panikuje?
Gdy tak na mnie patrzył, na moich policzkach wykwitły rumieńce upokorzenia. Nie mogłam sobie pozwolić na takie traktowanie, ale sama myśl, że mógłby odejść, napawała mnie przerażeniem.
– Nie wiem, czego chcę. – Usłyszałam jego zamyślony głos. – Musiałbym to przemyśleć. A ty musiałabyś zaczekać. Zacisnąć zęby. Jesteś w stanie? – Patrzył na mnie kpiąco. Jak nie Dan. – Czy jednak nie warto? – zironizował.  
Byłam wściekła. Jeszcze bardziej niż wtedy, gdy Nathan przyznał, czego tak naprawdę ode mnie chciał na kolacji. On też wtedy mnie upokorzył, wyciągnął na wierzch to, co najgorsze.
Byłam przekonana, że spotkałam jedynego możliwego Niebieskiego Tygrysa – że był nim Nathan i już na zawsze zostanie. Dlaczego te pieprzone role nagle się odwróciły? Dlaczego to Dan stał przede mną, uśmiechając się tak, jakby to on miał władzę?  
Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że chyba jednak ją miał.
Bo bałam się, że mógłby odejść.  
Kiedy świat zdążył się tak zmienić? Dlaczego wyjątek nagle przestał nim być? Kiedy przestałam być wabikiem, a stałam się ofiarą?  
– Zastanów się, czego tak naprawdę chcesz i mi to powiedz – warknęłam, sięgając po swoją sukienkę. – Ale lepiej, żebyś nie myślał nad tym za długo, bo mnie wtedy może już tu nie być.
Uśmiechnął się dziwnie.  
– Naprawdę? Chyba sama w to nie wierzysz.
Musiałam stąd wyjść. Musiałam uciec. Uwolnić się od jego wpływu. Czułam się, jakbym dostała w głowę. Jak pijana. Świat nagle zwariował. Co stało się z potulnym, przyjmującym wszystko z milczeniem Danem?  
– Dobrze – rzucił po chwili, wracając do aparatu. – Zastanowię się, a ty już idź. Wystraszyłaś mi modelkę.  
– Może nie powinna być taka płochliwa.  
– A może ty nie powinnaś uważać, że możesz dyrygować wszystkim i wszystkimi. – Machnął ręką w stronę wyjścia. – Żegnam.
Pięści same mi się zacisnęły, gdy obok niego przechodziłam. To było na pokaz? Usiłował traktować mnie, tak jak ja jego? Na pewno chciał coś udowodnić. Dan, którego znałam, nie zachowywał się w ten sposób. Być może chciał mnie zranić, ale nie mógł mówić poważnie. Ostatni raz?  
Po moim trupie.
Dopilnowałam, by mocno trzasnąć drzwiami.

*

Wróciłam do domu, gdzie zastał mnie kompletny burdel – Leah jakimś cudem wydostała się z klatki i porozwalała swoje jedzenie po całej sypialni. W dodatku zdążyła przegryźć mi jedną bluzkę.  
– Cholera! – warknęłam, podnosząc ją z podłogi i wsadzając z powrotem do klatki. – Głupi zwierzaku, jak ty stąd wyszłaś? I naprawdę nie miałaś czego gryźć, tylko akurat moje ulubione ubrania?
Jej wielkie oczy patrzyły na mnie bez wyrazu, a ja musiałam wziąć parę głębokich wdechów. Nie mogłam wydzierać się na świnkę morską. Przecież to nie była jej wina, że cały świat stanął na głowie.
Otworzyłam szeroko okna, by wpuścić do środka trochę powietrza i przez chwilę próbowałam ogarnąć chaos w moich myślach. Byłam wkurzona. Autentycznie, bez miara wkurzona i przede wszystkim przerażona. Jak dzikie zwierzę, które wyczuwało zagrożenie, choć zwykle to ono atakowało.
Dan był ostatnią osobą, po której bym się spodziewała czegoś takiego.  
Rozmawiał z kimś o nas? Ktoś uświadomił go, że był traktowany źle i nagle postanowił mi się postawić? Przecież sam z siebie nigdy by tak po prostu nie zmienił swojego podejścia. Przepadł od pierwszego momentu, gdy mnie zobaczył. Znosił wszystkie obelgi i odrzucenia, a teraz się stawiał? To w ogóle nie trzymało się kupy. Ktoś musiał mu coś powiedzieć. Ktoś musiał go ostrzec.  
Po kręgosłupie przebiegł mi zimny dreszcz przerażenia.
Caleb?
Nie. Niemożliwe. Caleba uciszyłam na wieki. Zresztą, nie musiało wcale chodzić o kogoś, kto mnie znał. Panikowałam. Może Dan był po prostu typem maminsynka – poleciał do mamy i poskarżył się, że dziewczyna źle go traktuje. Mamusia zaszczepiła w nim ducha walki i proszę – Dan nagle uważał, że będę robić, co tylko zechce.
Musiałam poważnie przemyśleć mój następny ruch. Nie chciałam go stracić, ale przecież nie mogłam też zatracić siebie, porzucić swoich zasad. Przez ostatnie wydarzenia i Nathana poczułam się odrobinę bezsilna, ale przecież nadal byłam sobą. Kontrolowałam wszystkie motyle. Dan nie stanowił wyjątku, choćby bardzo tego chciał.  
Powoli uklękłam i nacisnęłam na deskę w podłodze pod kaloryferem. Ustąpiła z cichym zgrzytem. Uniosłam ją i ze środka wyjęłam mały album, o którym nie wiedział nikt poza mną. Otworzyłam go i przez chwilę przeglądałam.  
Moje motyle.
Album zawierał tylko zdjęcia i imiona. Zawarłam tu wszystkich, nad którymi kiedykolwiek zapanowałam. Rzadko tu zaglądałam, ale teraz bardzo tego potrzebowałam – musiałam przypomnieć sobie, kim byłam.  
A byłam silna. Żaden z nich nie mógł mieć nade mną władzy.  
Zatrzymałam się na chwilę przy Calebie, ale szybko przeszłam do Dana. Na nim album się kończył – musiałam go zaktualizować o zdjęcie Nathana, ale jakoś nie mogłam się na to zdobyć. Pogładziłam palcem fotografię, czując na ciele gęsią skórkę.  
Jak wyprzedzić czyjś ruch?
Uśpić jego czujność.
Dać pozory władzy.
Zaatakować znienacka.

*

Po pracy pojechałam prosto do mieszkania Nathana. W końcu mogłam tam wejść bez przeszkód. Sam Nathan wysyłał mi tyle wiadomości, że musiałam w końcu pokazać się mu na oczy i udać, że wszystko było w porządku.  
Już w drzwiach przywitał mnie długim pocałunkiem.  
– Wejdź – powiedział, robiąc mi miejsce, bym przeszła. Z lekkim zaciekawieniem weszłam do środka, wkraczając w miejsce, które jeszcze niedawno zajmowała inna kobieta.  
Musiała się nieźle zdziwić, kiedy została stąd wyrzucona na rzecz dziewczyny z kawiarni.
Oglądałam właśnie wystrój kuchni, gdy Nathan przeszedł od razu do rzeczy:
– Gdzie ostatnio zniknęłaś? – Podszedł do mnie od tyłu i objął w talii. – Zerwałem zaręczyny, a ty nie odpisywałaś. Przestraszyłaś się?
Kolejny, który sugerował, że byłam małą, bezbronną, wrażliwą kobietką. Nastroszyłam się. Nie byłam Nicolą. Mnie nie musiał chronić ani chodzić koło mnie na paluszkach. I z całą stanowczością nie przerażało mnie to, co zrobił.
– Byłam trochę zajęta. Rodzinne afery, wiesz, jak to jest – odparłam lekceważąco.
– Aż za dobrze – powiedział, wzdychając ciężko. – Jak się okazało, zrywanie zaręczyn po kilku latach związku nie jest dobrze przyjmowane przez rodzinę twojej niedoszłej żony.
– Rodzina Nicoli ma pretensje?  
– Pretensje? Oni najchętniej sami wystrugaliby krzyż, by mnie na nim powiesić. – Uśmiechnął się kwaśno. – Uważają, że jestem największym dupkiem na tej ziemi. Że oświadczyłem się tylko po to, by miała wrażenie, że po wypadku i zaginięciu brata nie jest sama, po czym zaczekałem na odpowiedni moment i zwiałem. – Oparł się o szafkę, marszcząc czoło. Między jego brwiami pojawiła się mała zmarszczka. – Musiałem wyciszyć telefon, bo ciągle dzwonił. Atakują mnie nawet dziadkowie, którzy nie widzieli Nicoli od paru miesięcy i którym z całą stanowczością zależy na niej mniej niż mi.
– Zależy? – rzuciłam ostro. – W czasie teraźniejszym?
Zmarszczka się pogłębiła.
– Nie miałem tego na myśli.
– A co miałeś? – Skrzyżowałam ręce na piersi. – Nie chcę żyć w cieniu twojej idealnej narzeczonej i być do niej porównywana.  
– Przestań. – Wyciągnął rękę w moją stronę. – To bardziej sentyment, niż jakieś gorące uczucie. Zamknąłem już ten etap mojego życia. – Zaczął całować mnie po szyi. – Jesteś zazdrosna? – mruknął uwodzicielsko.
Byłam? Sama nie wiedziałam. Przecież i tak był już mój.  
A może byłam po prostu wściekła ze względu na Dana?
– A właściwie jak zareagowała sama Nicola? – zapytałam, ignorując coraz bardziej namiętne pocałunki Nathana. – Dzisiaj nie było jej w pracy.  
– Naprawdę chcesz o niej rozmawiać?
– Po prostu jestem ciekawa.
Westchnął i odsunął się ode mnie.
– No dobrze. – Podrapał się po głowie. – Właściwie to zareagowała tak, jak to było do przewidzenia. Mówiłem ci. Wodospad łez i tak dalej…
Bardziej interesowała mnie inna kwestia.
– Ale co jej w ogóle powiedziałeś?
– Że uczucie się wypaliło i nie mogę się z nią ożenić. Myślałeś, że wspomnę o tobie? – Uśmiechnął się półgębkiem. – Nie jestem samobójcą.
– Hm – mruknęłam. – I nie pytała, czy masz inną?
– Pytała. Między jednym długim szlochem a drugim, jeszcze dłuższym. Oczywiście, powiedziałem, że nie. Dlatego też… chyba musimy się ukrywać przez jakiś czas. Inaczej wszyscy mnie zlinczują. Rodzina, koledzy w pracy… wszyscy stoją po jej stronie. Nie mogę teraz pokazać się z tobą publicznie. – Pochylił się i pocałował mnie w zagłębienie obojczyka.
Byłam rozdarta. Z jednej strony pasowało mi to, skoro miałam skupić się na Danie, ale z drugiej…
Co Nathan sobie myślał? Że będę spokojnie siedzieć i czekać, aż łaskawie zdecyduje, czy chce się ze mną publicznie pokazać?  
– Rozumiem – skwitowałam z zaciśniętymi ustami.
– Nie jesteś zła?
– Ani trochę.
Uśmiechnął się, a ja soczyście przeklęłam w duchu.
On chyba wcale mnie nie znał.
I ta sprawa z Nicolą… czy blondi była faktycznie na tyle głupia, by uwierzyć, że Nathan zerwał z nią właściwie bez powodu? A może tylko udawała głupią, by w spokoju zaplanować zemstę. Choć nie wyglądała na mistrza manipulacji, nauczyłam się już, że czasem najbardziej niepozorne osoby zawierały w sobie najbardziej toksyczny jad.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller i erotyczne, użyła 2224 słów i 12790 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • agnes1709

    Sama nie wie, czego chce i w końcu to jej skakanie skończy się złamaniem. Oby bolesnym! :bitka:

    17 sty 2020