Niebieski tygrys – Rozdział 19| Karma zawsze wraca

Niebieski tygrys – Rozdział 19| Karma zawsze wracaNicola wróciła do pracy, blada i wyraźnie nie w humorze. Właściwie było to niedopowiedzenie roku – podkrążone, wiecznie czerwone oczy i pociąganie nosem mówiły same za siebie. Jakimś cudem zdobyła w wydawnictwie parę koleżanek, które rano pocieszały ją przy kawie. Stojąc tyłem do nich, ukradkiem słuchałam ich rozmowy.
– ...nie przejmuj się. Zwykły cham i dupek.
– Teraz przynajmniej masz szansę poznać kogoś, kto naprawdę będzie cię kochał.
– No właśnie, lepiej teraz, niż po ślubie. Jeszcze, nie daj Boże, byście mieli wspólny kredyt, dzieciaka i co wtedy?
– Wiesz, czy ma inną?
Zalewałam kawę wrzątkiem, starając się robić to jak najwolniej.
– Powiedział, że nie. Że uczucie się po prostu wypaliło…
– Tak, jasne – zakpił ktoś. – Nic nie dzieje się bez przyczyny.
– Boże, Amanda, nie dobijaj jej. Przecież i tak jest zrozpaczona.
– Racja. Przepraszam. Ale chyba mu nie wierzysz, co? Faceci zawsze mówią, że nie mają innej, a dzień później już pokazują się z nową lalą u boku.
– Nie, nie wierzę mu. – Usłyszałam łamiący się głos Nicoli. – Myślę, że kogoś ma. I chyba nawet wiem kogo.
Wciąż stałam do nich tyłem, ale poczułam ich wymowne spojrzenia na moich plecach. Musiałam się powstrzymać, by nie parsknąć śmiechem. Dokończyłam robić kawę i wróciłam swobodnym krokiem do swojego biurka.
Myślała, że się przestraszę? Że teraz będę w strachu oczekiwała jej zemsty? Nawet, jeśli wydawało jej się, że coś zaplanuje… Co taki ktoś jak ona mógł mi zrobić?
Powiedziałam Nathanowi, że mam dużo pracy i nie mogę rozmawiać. Na szczęście uwierzył, a ja mogłam w spokoju zastanowić się, co dalej. Skoro już miałam go w garści, mogłam odsunąć nasze sprawy na bok i w całości zająć się Danem.
Nie odzywał się do mnie, co coraz bardziej mnie złościło. Może dalej zastanawiał się, o co tak naprawdę mu chodziło albo po prostu chciał mnie przetrzymać. Torturować. Sprawdzić, czy mi zależy.
Szczerze mówiąc, nie zamierzałam czekać. Każdy kolejny dzień ciszy oznaczał, że zdobywał nade mną coraz więcej władzy, a to wcale mi się nie uśmiechało. Musiałam mu pokazać, kto tu rządził.
Po pracy po raz kolejny spróbowałam dostać się do jego mieszkania i znowu go tam nie było, więc musiałam pojechać do studia. Część mnie już była nastawiona na walkę, w razie gdyby Dan chciał się zachowywać tak jak ostatnio. Może powinnam zastosować taką samą taktykę, jak z Nathanem – kusić go, przetrzymywać, aż pęknie? Skoro Nathan już nie wytrzymał, Dan tym bardziej nie da rady. Pod tą chłodną przykrywką dalej był swoją naiwną, głupią wersją.  
Otworzyłam cicho drzwi od studia i rozejrzałam się dookoła, chcąc zorientować się w sytuacji. Sofa była pusta, nie siedziała na niej żadna modelka – świetnie, jeden problem mniej. Poszukałam wzrokiem Dana. Statyw od aparatu stał samotnie, nikogo przy nim nie było.
To nie miało sensu. Nie było go w mieszkaniu, w studiu też nie. Na pewno nie był na żadnej wystawie, bo odbywała się dopiero za parę dni.
Więc gdzie on był?
I wtedy to usłyszałam. Gdzieś, w jakimś kącie – cichy śmiech, a później jęk rozkoszy. Krew we mnie zawrzała. Już nie miałam zamiaru zachowywać się cicho. Szybkim krokiem przeszłam w kierunku, z którego dochodziły hałasy. Niemal wryło mnie w podłogę, gdy w jednym z ciemnych kątów ujrzałam Dana, przyciskającego do ściany półnagą modelkę.  
Wbiłam paznokcie w skórę tak mocno, że chyba mi ją przecięły. To był chyba jakiś żart.  
– Co tu się, kurwa… – zawarczałam, z nienawiścią wpatrując się w Dana, którego ręka właśnie wędrowała pod spódniczkę dziewczyny.
Modelka spojrzała na mnie, pisnęła i zakryła dłonią nagie piersi.  
– Czemu tak tu wpadasz, jak do siebie?! – zapiszczała, wpatrując się we mnie oskarżycielsko.
Przynajmniej była nieco odrobinę bardziej waleczna, niż ta poprzednia.
– Bo jestem u siebie – warknęłam na nią, podchodząc do nich szybko. – Nie interesują mnie twoje cycki, laluniu, więc nie musisz ich zakrywać, bylebyś szybko stąd spierdoliła.
– Jak śmiesz…
– Delilah, uspokój się – wtrącił się nagle Dan opanowanym głosem i jak gdyby nigdy nic, zapiął rozporek. – Idź się ubrać. Później dokończymy.
Delilah?
Później dokończymy? Jaja sobie robił?
Byłam tak zdumiona i wściekła, że aż nie wiedziałam, od czego zacząć.
– Dan, co ty wyprawiasz? – wysyczałam w końcu. – Na serio chciałeś przelecieć tą laskę?  
Zaśmiał się i spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.  
– Nie, to było tylko na pokaz – rzucił z rozbawieniem. – Oczywiście, że na serio. Dzięki, że tu wpadłaś i to zepsułaś – dodał ironicznie.
Nie wierzyłam własnym uszom. Nie wystarczał mu seks ze mną? Nie wystarczałam mu ja? Musiał przywłaszczyć sobie jakąś Delilah? Na sam dźwięk tego imienia chciało mi się rzygać.
– Po co ci jakaś cholerna Delilah, skoro sypiasz ze mną? – warknęłam, zaciskając dłonie w pięści. Niedobrze. Pokazywałam za dużo emocji. Byłam jednak tak wściekła, że nie umiałam tego poskromić. – To mają być te twoje warunki? Pieprzenie innych lasek?
– Akurat uwierzę, że ty sypiałaś tylko ze mną – odparował. – O co ci chodzi, Amelia? Chcesz ode mnie wyłączności? Ile razy powtarzałaś, że łączy nas tylko seks?
Nie mogłam w to uwierzyć. Pokonywał mnie moją własną bronią.
Gdzie on się tego nauczył?
– No, daj spokój, Amelio – odezwał się, gdy milczałam. – Chyba nie sądziłaś, że będę się pieprzył tylko z tobą?  
Tak, tak właśnie sądziłam.
Nie powinien chcieć nikogo innego.
– A więc to tak teraz będzie? – syknęłam, zadzierając głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy. – Nie wystarczę ci ja? Będziesz codziennie znajdował sobie nową laskę, a ja nie będę miała nic do powiedzenia? Modelka do zdjęć, a później do wyruchania? To twój warunek?
Z lekkim bólem zauważyłam, że miał na sobie ten sam czarny sweter, który nosił w dniu, gdy się poznaliśmy.  
Ale Dan z tamtego dnia już chyba nie istniał.
Przechylił lekko głowę i wzruszył ramionami.
– Jeszcze się nie zdecydowałem. A co? Taka jesteś niecierpliwa? – Uśmiechnął się szeroko i wyciągnął rękę, by mnie dotknąć, ale go odepchnęłam.
– Zabieraj ode mnie te łapy. – Głos mi drżał, nie mogłam tego powstrzymać. – Może idź do swojej nowej modelki. Przeleć ją na dziesięć różnych sposobów. – Z każdym słowem byłam coraz bardziej zła. – Nic mnie to nie obchodzi. – Zrobiłam krok do tyłu.
– Oj, chyba jednak obchodzi. – Dan zrobił krok w przód, przyglądając mi się z uśmiechem. – Moja mała Amelia jest zazdrosna?
– Nie jestem twoja – warknęłam, dalej idąc na oślep do tyłu. – Nie pozwalaj sobie.
– Ale na co? – Jego uśmiech się poszerzył, kiedy wyciągnął rękę i przeciągnął ją wzdłuż mojej talii. – Nie lubisz, jak cię dotykam? Od kiedy?
– Od kiedy położyłeś swoje wstrętne łapy na tej wywłoce.
– Wstrętne?  
– Tak, właśnie. – Dalej szłam do tyłu, aż w końcu uderzyłam plecami o przeciwległą ścianę. Nie miałam już dokąd uciec. Dan doszedł do mnie i oparł ręce na ścianie po obu stronach, blokując mnie. – Nie wierzę, że chciałeś ją przelecieć – syknęłam. – Po tym wszystkim…
– ...co nas łączyło? – dokończył, przysuwając się bliżej i sunąc ręką po ramiączku biustonosza, które wysunęło się spod sukienki. – Przecież nas łączył tylko seks. Nigdy nie chciałaś niczego więcej. – Zajrzał mi głęboko w oczy, aż zadrżałam. – Może teraz nabrałaś ochoty?
– Mówiłam ci, że… – Ledwo oddychałam. – Nigdy nie będziemy razem.  
– Bo wbiłaś sobie do głowy, że nie możesz nikogo pokochać? – prychnął, dalej nie odrywając ode mnie dłoni. – Bo nie chcesz, by ktoś cię zranił?
Musiałam ukryć zaskoczenie.  
– Po prostu nie chcę.
– Mhm. – Nagle gwałtownie podciągnął mi sukienkę do góry. – Może jeszcze zmienisz zdanie.
– Powiedziałam ci, żebyś mnie nie dotykał. – Zabrzmiało to słabiej niż chciałam.
– Nie masz ochoty? – Jego ręka odszukała moje krocze i po chwili się uśmiechnął. – Och, chyba jednak masz.  
Zaciskałam zęby tak mocno, że aż bolała mnie szczęka. Dan w swojej nowej wersji potrafił mnie rozpalić, ale też rozzłościć do granic możliwości. Przypomniałam sobie o wcześniejszym postanowieniu, by uśpić jego czujność.
Skoro myślał, że miał władzę, nie chciałam wyprowadzać go z błędu. Jeszcze nie.
– To ostatni raz – zastrzegłam, wyciągając ręce, by rozpiąć mu spodnie.
Jego uśmiech się poszerzył.
– Z pewnością.

*

Seks był tak dobry, że do mieszkania wracałam z miękkimi kolanami. Byłam jednak nadal niezadowolona z takiego, a nie innego obrotu spraw. Nie poznawałam Dana. Jakby był kompletnie innym człowiekiem. Zaczęłam się zastanawiać, czy może jego poprzednie wcielenie było grą, a dopiero teraz odkrył swoją prawdziwą twarz, czy może jednak to ja tak na niego wpłynęłam. Rozrywanie na strzępy objawiało się różnie, ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z czymś takim.
Powoli zaczynało do mnie docierać, że chyba się pomyliłam.
To nie Nathan był wyjątkiem, tylko Dan. Zamydlił mi oczy w sposób, którego nawet nie rozumiałam. Nie zorientowałam się. To chyba bolało mnie najbardziej.
Zawiodłam.
– Amelia?
Zamrugałam gwałtownie.
Przed drzwiami mojego mieszkania stał Nathan, wbijając we mnie wzrok.
– Co tu robisz? – zapytałam, podchodząc bliżej.
– Gdzie byłaś?
Zwlekałam z odpowiedzią o sekundę za długo.
– Załatwiałam sprawy na mieście.
– Jakie?  
– O co ci chodzi? Czemu mnie wypytujesz jak jakiś adwokat? – Zdenerwowałam się w końcu, a on mocno zacisnął szczęki.
– Bo musimy porozmawiać – warknął i wyjął z kieszeni swoją komórkę. Kliknął coś, po czym wyciągnął rękę z rozświetlonym ekranem w moją stronę. – Możesz mi to wyjaśnić?
Zaparło mi dech.
Na ekranie widniało zdjęcie, zrobione chyba przez okno. Było trochę rozmazane, ale mimo wszystko doskonale pokazywało to, co działo się za szybą – a byłam to ja i Dan. Na sofie. Nago. Uprawiający seks. Moja mina jednoznacznie wskazywała na moment pełen rozkoszy. Nie miałam pojęcia, kto mógł zrobić to zdjęcie i kiedy.
– Skąd to masz? – syknęłam, chcąc chwycić komórkę, ale Nathan szybko cofnął rękę.
– Serio, zadajesz mi takie pytanie, zamiast się wytłumaczyć? – warknął, chowając telefon do kieszeni. Dopiero teraz zobaczyłam, jaki był wściekły. – Po to rozwaliłem swój związek? Żebyś pierdoliła się z innymi? – Podniósł głos.
Przeginał. Musiałam się bronić.
– Wiedziałeś, że byłam w związku. Otwartym związku – odezwałam się spokojnym głosem. – I nie mów tak, jakbym kazała ci zrywać zaręczyny. Sam tego chciałeś.
– Myślałem, że z nim zerwałaś! Do cholery, Amelia, łaziłaś za mną, podstępem nakłoniłaś, bym się z tobą przespał, po czym poleciałaś do innego? Co to za chory układ, co? Od początku to planowałaś?!
Niedobrze. Zaczynał krzyczeć. Tylko momenty dzieliły nas od tego, by zlecieli się sąsiedzi i by Nathan przekroczył pewną granicę.
– Skąd to w ogóle masz?! – rzuciłam ostro.  
– Nieistotne.
– Naprawdę? A mnie się wydaje, że bardzo istotne. Śledzisz mnie?!
– Nie wierzę, że mi to zrobiłaś. – Spojrzał na mnie z goryczą. – Dla ciebie zostawiłem Nicolę. Dobrą osobę, która mnie kochała. Nie zrobiłem tego po to, byś ruchała się z innymi! – Potrząsnął głową. – Nie będziesz mnie tak traktowała. Nie pozwolę ci.
Nagle ogarnął mnie chłód.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Czy to nie oczywiste? – zapytał kpiąco.  
To było aż za bardzo oczywiste, ale cholernie nie chciałam tego usłyszeć.
Odchodził ode mnie.
Spanikowałam.
Teraz miałam stracić i jego?
– Nathan… Pozwól mi to wyjaśnić. – Wyciągnęłam rękę, ale on ją odepchnął, po czym minął mnie i szybko zbiegł w dół po schodach. Po chwili trzasnęły drzwi na dole.
Zostałam sama.
I wtedy moja komórka zawibrowała.
Wyciągnęłam ją i przeczytałam wiadomość, która sprawiła, że po raz kolejny obleciał mnie strach – tym razem jednak zupełnie innego rodzaju.
NIEZNANY: Karma zawsze wraca. Myślałaś, że możesz bezkarnie bawić się ludzkimi uczuciami? Zapłacisz za każdą krzywdę. Osobiście tego dopilnuję.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller i erotyczne, użyła 2248 słów i 12790 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik agnes1709

    Dopiero po chwili  zorientowałam się, że po słowach: "Na sofie. Nago", mam uśmiech  na ryju. Jestem złośliwa? Szczerze wątpię  :D:przytul:

    17 sty 2020