Gdyby ktoś nas zobaczył, nie powiedziałby, że łączyło nas coś więcej niż tylko zwykła znajomość.
Również nikt by nie zgadł, że tak naprawdę uprawialiśmy już seks, a jedno z nas było zaręczone.
Siedzieliśmy z Nathanem przy stoliku w jakiejś knajpce, wcinając burgery. Poprzednim razem byliśmy na wykwintnej kolacji, ale teraz sporo się zmieniło. Byliśmy prawie jak przyjaciele – wymienialiśmy żarty, historie, jednak nie te nazbyt osobiste. Z zaskoczeniem przywitałam tę wersję siebie. Nie pamiętałam jej. Nie wiedziałam, że jeszcze istniała.
Nathan też był inny – częściej się uśmiechał, żartował. Choć dopiero co kłóciliśmy się w jego biurze, a później w moim, nagle jakby nie było po tym śladu. Miałam wrażenie, że chyba to był tradycyjny, normalny sposób na zapoznanie się z kimś, na zdobycie jego serca.
Dla mnie był to etap przejściowy i niepotrzebny, ale Nathanowi chyba się to podobało. W końcu zaczął czuć się przy mnie bezpieczniej – gdy przekonał się, że nie rzucę się na niego na środku knajpy. Prawdę mówiąc, nieraz miałam na to ochotę, ale wciąż utrzymywałam dystans, tak jakby mi nie zależało – tak jakby tamten szalony seks w ogóle nie miał miejsca. Równie dobrze mogliśmy udawać, że to się nie wydarzyło. Nathan pozostawał “wiernym” narzeczonym, a ja dalej rzucałam Nicoli różne spojrzenia pełne politowania, ale nikt nie nazwałby tego dręczeniem. Tamto wspomnienie było jak sen.
I nie podobało mi się to.
Zbyt dużo czasu mijało. Zaczęłam zapominać, jak to było czuć jego dotyk, jego usta na moich. Byłam cierpliwa, ale do czasu. Czekałam, aż Nathan w końcu pęknie, ale zaczęły mnie nachodzić przerażające myśli – a jeśli on już miał na zawsze pozostać taki niedostępny?
Być może umawiał się ze mną, ale wieczorem wracał do domu, do narzeczonej. Na pewno nie głaskał jej tylko po plecach i nie masował stóp. Robili inne rzeczy, a na samą myśl o nich dostawałam furii. Choć Nathan zaczął się do mnie przekonywać, to wciąż nie było to, czego chciałam. W dodatku cały czas musiałam się pilnować, by nie stracić kontroli; by przypadkiem nie przekazać władzy. Przy Nathanie łatwo było się zatracić, a ja nie mogłam sobie na to pozwolić.
Oblizałam palec z resztki keczupu, co nie uszło uwadze Nathana, bo natychmiast wbił we mnie wzrok. Jako że atmosfera była całkiem przyjemna, postanowiłam zadać nurtujące mnie pytanie:
– Co powiedziałeś Nicoli o tamtym dniu, kiedy zatrzasnęła się w toalecie?
To było dość ryzykowne pytanie – tym samym przypomniałam mu, co wtedy robiliśmy. Wypomniałam, że był niewierny. Nie mogłam jednak dłużej się powstrzymywać przed rozmową na ten temat. Zresztą, nie obiecywałam, że to wspomnienie wyparuje z mojej pamięci i już nigdy nie będę o tym mówić.
Nathan skrzywił się lekko, ale gdy się odezwał, ton miał spokojny:
– Że porozmawialiśmy i że dasz jej już spokój.
Moje brwi podjechały do góry.
– Nie pytała o żadne hałasy? – zapytałam z niedowierzaniem. Nie dodawałam, o jakie hałasy mi chodziło – Nathan dobrze to wiedział.
Odchrząknął i uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
– Nie wiem, czy w ogóle to słyszała. Powiedziała, że przez jakiś czas próbowała wyważyć drzwi, więc… chyba zagłuszyła tym inne dźwięki.
– Hm – mruknęłam, biorąc kolejny kęs burgera. Albo Nicola była wyjątkowo głupia, albo Nathan kompletnie naiwny. Nawet, jeśli obijała się o drzwi, nie mogła nie słyszeć tego, co działo się za nimi. Skoro jednak nie czepiała się Nathana… Chyba nie było o czym rozmawiać. – Pewnie ci ulżyło.
– Owszem. – Jego głos stał się odrobinę zimny. – Nie chciałbym rozwalać swojego związku przez jeden głupi błąd.
Naprawdę chciałam, by przestał w końcu nazywać nasz seks błędem.
Błędem było to, że w ogóle włożył pierścionek na palec blondi.
I jakim cudem on jeszcze chciał być w tym związku, mając wybór między mną a nią? Nie uprawiał ze mną seksu z musu. Chciał tego. Czemu wciąż był uczepiony Nicoli jak rzep psiego ogona?
Postanowiłam pociągnąć ten temat dalej.
– Szczerze mówiąc, nie rozumiem waszego związku – powiedziałam, starając się nadać swojemu głosowi neutralny ton.
– O czym mówisz?
Może o tym, że pieprzyłeś mnie na biurku, gdy twoja narzeczona znajdowała się kilkanaście metrów dalej?
– O tym, że wszystko za nią załatwiasz. – Bardzo starałam się zamaskować kpinę w mojej wypowiedzi. – Wypytujesz mnie o pracę, by zapewnić jej dobre stanowisko. Bronisz jej. Wracasz od razu do domu, żeby się nie martwiła. To trochę… dziwne.
Nathan westchnął ciężko i odłożył burgera na serwetkę.
– To… skomplikowane.
Nie wątpiłam. Byłam jednak zbyt ciekawa, by odpuścić.
– Wiesz, że możesz mi powiedzieć. – Uśmiechnęłam się zachęcająco. – Jako przyjaciółce.
Odchrząknął i milczał przez chwilę. Potem odezwał się przyciszonym głosem:
– Nie lubię o tym mówić, bo to przywołuje okropne wspomnienia. W wielkim skrócie… jakiś czas temu Nicola miała wypadek. W dodatku, tuż przed nim, zmarł jej tata. Nie miała łatwo.
– Jaki wypadek? – Teraz naprawdę mnie zaciekawił.
– Samochodowy. Przez długi czas leżała w szpitalu. Była w śpiączce, nie wiedzieliśmy, czy się obudzi… To ja spowodowałem ten wypadek. – Westchnął ciężko. – Czułem się okropnie. Gdy w końcu się obudziła… byłem przeszczęśliwy. Myślałem, że wszystko wróciło do normy. Ale wtedy… Okazało się, że zaginął jej młodszy brat. – Podniósł na mnie smutny wzrok. – To było pierwsze, co ode mnie usłyszała zaraz po wybudzeniu. Przez to jej powrót do zdrowia trwał dużo dłużej niż powinien. Nigdy do końca się z tego nie otrząsnęła. – Wyprostował się i zaczął mówić głośniej: – Więc, tak, jestem trochę nadopiekuńczy wobec niej. By nie musiała kolejny raz przechodzić przez podobny stres i traumę.
W milczeniu przetwarzałam jego słowa. Może myślał, że po wysłuchaniu tej historii zacznę współczuć Nicoli. No cóż, czekało go rozczarowanie. Nie byłam jak większość ludzi. Nie miałam zamiaru płakać nad jej losem. Wiele osób miało ciężkie życie i trzeba było sobie z tym radzić. Może i przeszła swoje, za to teraz miała Nathana.
A on powinien należeć do mnie.
– Kochasz ją? – zapytałam nagle.
Posłał mi zdumione spojrzenie.
– Jak możesz w ogóle o to pytać?
– Wygląda to po prostu, jakbyś był z nią z poczucia winy.
Jego wzrok mówił wszystko – po raz kolejny trafiłam w dziesiątkę.
Przynajmniej częściowo.
– Wcale nie – rzucił ostro.
– Nie obrażaj się. To tylko moja opinia. – Podniosłam ręce odrobinę do góry. – Rozumiem wyrzuty sumienia i tak dalej… ale jeśli jej nie kochasz, nie powinieneś się z nią żenić. Jeden wypadek ma zaważyć na reszcie twojego życia?
Nathan gwałtownie zmiął serwetkę, a jego twarz wykrzywił grymas wściekłości.
– Serio? Za takiego mnie masz? – warknął. – Sądzisz, że żenię się z Nicolą, bo uważam, że tak wypada? Że jestem jej to winien?
– Nie wiem, dlaczego się z nią żenisz. Dlatego zapytałam.
– Ludzie biorą ślub, bo się kochają! Proste. Nie rozumiem, jak możesz robić ze mnie kogoś takiego. – Wstał gwałtownie, odsuwając stołek. – Nie będę tego słuchać. Kocham ją – powiedział z naciskiem, po czym spojrzał na mnie dziwnie. – Może tego nie rozumiesz, skoro sama żyjesz w otwartym związku – dorzucił ironicznie.
Nie zamierzałam pozostać dłużna.
– Może nie rozumiesz, na czym polega miłość, skoro dla jej pogody ducha byłeś w stanie przespać się z inną kobietą – odparłam chłodno, patrząc mu prosto w oczy.
Wiotka nić porozumienia znowu została zerwana, ale ogień w jego oczach dalej płonął tak samo, gdy na mnie patrzył.
*
Wróciłam do mieszkania w dość paskudnym nastroju. Nasza rozmowa potoczyła się jak zwykle innymi torami niż powinna. Mogłam przewidzieć, że wszelkie pytania o Nicolę tylko rozdrażnią Nathana, ale to tylko potwierdzało, że miałam rację. Nie kochał jej. Może mu na niej zależało, ale dużą rolę odgrywało tu poczucie winy – i gdy w końcu się tego dowiedziałam, poczułam się zdecydowanie lepiej. To tylko ułatwiało mi zadanie. Gdyby ją kochał… Może nie byłby w stanie od niej odejść, ale sumienie łatwo można było uciszyć.
Gdybym je miała, pewnie uciszałabym je non stop.
Ledwo zdążyłam zjeść obiad, ktoś wszedł do środka. Tylko jedna osoba mogła to zrobić i szczerze mówiąc, trochę się zdziwiłam, widząc Dana. Dawno go nie widziałam i nie spodziewałam się wizyty akurat dzisiaj.
– Cześć – powiedział, stając w progu kuchni, gdy wstawiałam pustką miskę do zlewu.
– Cześć – odpowiedziałam, przyglądając mu się. Miał krótsze włosy i wydawał się jakiś… inny. Odległy. – Nie mówiłeś, że przyjdziesz.
– Akurat byłem w pobliżu. – Wzruszył ramionami i zdjął przez głowę koszulkę. Zerknął na mnie pytająco. – Masz ochotę?
– Zawsze. – Podeszłam do niego i pozwoliłam, by mnie pocałował. Ten pocałunek był jednak inny, tak jakby to nie był Dan, tylko osoba o jego wyglądzie. Nie przywykłam jeszcze do jego nowej wersji, która nie wisiała mi nad głową.
Objął mnie i już po chwili byliśmy w łóżku. Starałam się nie myśleć o kłótni z Nathanem; nawet cieszyłam się, że Dan tu był i zajmował moje myśli. Kiedy skończyliśmy, w sumie miałam ochotę posiedzieć z nim chwilę, ale on od razu wstał i zaczął się ubierać.
– Już idziesz? – zapytałam, zsuwając się z łóżka.
– Muszę. Nawał pracy. – Zapiął spodnie, po czym posłał mi dziwne spojrzenie. – Amelia, czy ty… – Zawahał się i przez chwilę wyglądał znowu jak wcześniej – przez jego twarz przemknął jakiś bolesny grymas. – Czy spotykasz się z kimś innym?
Zdziwiło mnie jego pytanie. Skąd wiedział? Widział mnie z Nathanem? A może tylko podejrzewał… Dziwnie ostatnio między nami było. Właściwie nic nie stało na przeszkodzie, bym powiedziała mu prawdę. Przecież od początku wiedział, że chciałam tylko seksu.
Ale przecież to nadal był Dan – nadal gdzieś w głębi tak samo uczuciowy i łatwy do zranienia, nawet, jeśli pozorował na niedostępnego. Ryzykowałam, że jeśli powiem mu prawdę, on obrazi się i ucieknie – a szczerze mówiąc, nie uśmiechało mi się to. Skoro nie miałam jeszcze Nathana w garści, potrzebowałam chociaż Dana. W dodatku… ta jego nowa wersja była pociągająca. Miałabym go stracić? Teraz, kiedy akurat zaczął zachowywać się jak mężczyzna, którego chciałam?
– Nie – skłamałam gładko, patrząc mu prosto w oczy. – Skąd taki pomysł?
Odetchnął z ulgą i wciągnął na siebie koszulkę.
– Sam nie wiem. Wydawało mi się… nieważne. – Machnął ręką. – Odezwę się, w porządku? – Pochylił się i pocałował mnie w usta, po czym wyszedł. Pożegnało mnie tylko trzaśnięcie drzwi.
Moja komórka nagle zawibrowała, więc sięgnęłam po nią niedbałym ruchem. Serce zabiło mi mocniej, gdy zobaczyłam pierwszą wiadomość od Nathana:
NATHAN: Przepraszam, że tak wyszedłem.
Uśmiechnęłam się sama do siebie z rozbawieniem. Myślałam, że to on będzie oczekiwał przeprosin ode mnie. Dobrze wiedzieć, że znał swoją rolę.
Odczekałam dwadzieścia minut i dopiero wtedy odpisałam:
AMELIA: Mówiłam tylko, jak to wygląda z boku. Nie robiłam z Ciebie potwora.
NATHAN: Wiem. Dlatego przepraszam.
Nie chciałam przeciągać struny, ale jednocześnie pragnęłam znowu go zobaczyć.
AMELIA: Jutro wieczorem w barze? Ja stawiam.
Nie musiałam czekać długo na odpowiedź.
NATHAN: Chętnie. Do zobaczenia.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.