Niebieski tygrys – Rozdział 32| Tylko nie odchodź

Niebieski tygrys – Rozdział 32| Tylko nie odchodź– Amelia, przepraszam cię… – Nathan kajał się jak szalony, podczas gdy ja stałam całkiem wyprostowana i po prostu na niego patrzyłam. – Nie powinienem był. Ale ty ostatnio ciągle mnie ignorowałaś. Nie odbierałaś telefonów. Wściekłem się… Byłem przekonany, że mnie zostawisz! Nicola tu przyszła, napatoczyła się i…
– I nie mogłeś się powstrzymać, by jej nie przelecieć, co? – warknęłam, w końcu odzyskując głos. – I ty śmiesz się wściekać, że ci nie ufam?
– Przyznaję się, popełniłem błąd z Nicolą! – Podniósł ręce do góry w formie kapitulacji, krzywiąc się. – Ale na pewno nie zabiłem twojej świnki morskiej! Przecież to kompletna bzdura!
– Wiesz, co jest kompletną bzdurą? – Zamknęłam kolejną szufladę z kopniaka. – Że dla ciebie zerwałam z Danem! – Właściwie to nie była prawda, ale aż cała płonęłam z wściekłości. Dlaczego wszyscy faceci dookoła uważali, że to było w porządku, że mnie zdradzali?! – Bo chciałeś mieć mnie tylko dla siebie, po czym przespałeś się ze swoją byłą!
– Amelia, proszę cię…
– Zamknij się! – wrzasnęłam, a Nathan umilkł. Ręce zaczęły mi drżeć z wściekłości. Miałam ochotę popchnąć go na ścianę, spoliczkować, bić, aż straci przytomność. – Mogłam się tego spodziewać. Już raz zdradziłeś. Zdradziłeś narzeczoną tuż pod jej nosem.
– To nie było to samo…
– Stul pysk, Nathan – warknęłam, ale on podszedł do mnie i chwycił za ramiona.
– Spieprzyłem sprawę. Wiem. Obiecuję, że więcej tego nie zrobię, tylko nie odchodź! – Potrząsnął mną lekko. – Nie możesz mnie zostawić. Nie mnie!
– Puszczaj! – Odskoczyłam w tył i z całej siły uderzyłam go w twarz. Nie udało mi się zrobić tego na tyle mocno, by upadł, ale zachwiał się i zakołysał do tyłu. Przez głowę przemknęło mi wspomnienie Caleba spadającego ze wzgórza. Trzask jego kręgosłupa.  
Czy na pewno go usłyszałam?
Gdybym tylko chciała, Nathan skończyłby tak samo jak on.
Ale nie zależało mi na nim aż tak.  
Minęłam go szybko i zbiegłam po schodach na dół, wypadając po chwili przez drzwi. Niosła mnie wściekłość – zaczęłam biec chodnikiem w stronę mojego mieszkania, przy okazji wpadając między jakąś zakochaną parkę. Dyszałam ze zmęczenia i wściekłości, w głowie mając obraz Nathana pieprzącego Nicolę, gdzieś obok resztek zakrwawionej sierści Leah.
Czy ja miałam napisane na czole “śmiało możesz mnie zdradzić i upokorzyć”?? Czemu wszyscy faceci nagle wychodzili spod mojej kontroli, kompletnie bez powodu? I nawet Nathan… Z jednej strony chciał mnie dla siebie, a z drugiej jednak był w stanie zrobić tak niewybaczalny błąd.  
Co on sobie myślał, błagając mnie o przebaczenie? Czy on mnie nie znał?
Myślał, że upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu?
Gdy dobiegłam do domu, byłam wyczerpana, ale na pewno nie mniej wściekła. Pierdolony zdrajca. Faceci nigdy się nie uczyli, nawet na swoich własnych błędach. Skoro już prawie odeszłam od niego bez powodu, dlaczego teraz sądził, że zostanę?
Gdyby tylko zależało mi na nim bardziej, skończyłby jak Caleb.
Tutaj jednak było inaczej.
Wystarczającą karą będzie dla niego moje odejście.
Co nie znaczy, że to nie bolało. Że nie dyszałam z wściekłości i upokorzenia. Czułam się prawie tak, jak przed laty, gdy zobaczyłam Caleba z Anną, całujących się na moich oczach. Kolejny motyl do rozszarpania, wyrwany spod mojej kontroli, wyzwolony. Dlaczego się tak działo, do cholery?
Z bólem serca pomyślałam o Danie.
Tylko Dan zawsze był dla mnie dobry. Nigdy nie byłby w stanie mnie zranić. A ja… odrzuciłam go.

*

Caleb – czy ktokolwiek to był – milczał. Ostatecznie, dostał to, co chciał. Teraz byłam zdana już tylko sama na siebie, bez Dana, bez Nathana. Nie miałam już nawet mojej jedynej pocieszycielki. Moje mieszkanie było ciemne, puste i obce. Bezpieczna przystań, za którą je uważałam, zniknęła bezpowrotnie. Tysiące myśli nadal kłębiły mi się w głowie i nie pozwalały spać. Pod palcami czułam wystające kości – przez ciągły stres i przerażenie straciłam na wadze. Byłam wykończona i w pewnej chwili pomyślałam, że jeśli Caleb mnie nie zabije, to sama się w końcu wykończę.
Co prawdopodobnie było mu na rękę.  
No właśnie – mu? Czy to naprawdę był on?
Nie potrafiłam się zmusić, by wrócić do tego miejsca, gdzie zakopałam jego ciało. Równie dobrze wejście do wnęki też już mogło być zasypane piaskiem, niemożliwe do przejścia. Nie zamierzałam się tam na siłę dostawać, tylko po to, by sprawdzić, czy Caleb jeszcze leżał w ziemi. Nie wiem, co bym poczuła, gdybym miała spojrzeć na trupa po latach rozkładu.  
Ale jeszcze gorsze było to, co bym poczuła, gdyby wcale go tam nie było.
Zerknęłam na zegarek, wyświetlający godzinę na suficie pokoju. Było po trzeciej rano. Przetarłam suche oczy, odruchowo szukając ręką komórki, ale przypomniałam sobie, że przecież ją wyłączyłam – częściowo po to, by uciec od ciągłych telefonów od Nathana, a częściowo dlatego, że nie potrzebowałam kolejnych wiadomości przepełnionych groźnymi słowami. Jeśli ktoś chciał mojej śmierci aż tak bardzo, mógł w końcu przestać się chować za ekranem telefonu i przyjść, by osobiście dokończyć dzieła.  
Nie wiedziałam już, w co wierzyć.  
Nicola wysłała mnie do Nathana, by potwierdził, że z nią spał. Chciała mnie zranić i jej się to udało – ta wiadomość skutecznie odciągnęła też moje myśli od zastanawiania się, kto ostatecznie zabił Leah.
Kto miał coś wspólnego z tym, co się teraz działo w moim życiu.
Kto mu zagrażał.
Czy miałam jeszcze cokolwiek do stracenia?
Pomyślałam o mamie, leżącej gdzieś w ziemi i dostałam nagłego skurczu żołądka na myśl, że być może wkrótce do niej dołączę.  
Nagle usłyszałam kroki na klatce schodowej i mocne walenie w moje drzwi.
Poderwałam się gwałtownie, a serce podeszło mi do gardła. W tej samej chwili usłyszałam jęk:
– Amelia, wpuść mnie.
Nieco się uspokoiłam, ale nie do końca – to był tylko Nathan, najwyraźniej pijany.  
Nie zamierzałam się nim przejmować, ale jednak wolałam, by przestał uderzać tak gwałtownie w drzwi. Każde walnięcie jeszcze bardziej przyspieszało bicie mojego serca i wyzwalało kolejne zastrzyki adrenaliny.
Wyglądało na to, że miałam już nigdy nie móc zasnąć.
Przykryłam głowę poduszką, byle tylko nie słyszeć natarczywego grzmocenia o drewno.
– Amelia! – wrzasnął nagle tak głośno, że usłyszałam go doskonale, nawet mimo przykrytych uszu. Przycisnęłam poduszkę jeszcze mocniej, a on krzyczał dalej: – Natychmiast mnie wpuść, słyszysz?! Sama nie byłaś święta! Spałaś z innym, będąc ze mną! – Następne uderzenie sprawiło, że ponownie podskoczyłam. – Nie masz prawa ode mnie odchodzić! Wpuść mnie, do kurwy nędzy!
Bałam się go. Najzwyczajniej w świecie, nagle bałam się Nathana, człowieka, z którego strony do tej pory nic mi nie groziło – a przynajmniej tak myślałam.  
Drżącymi rękami sięgnęłam po komórkę i włączyłam ją, starając się ruszać jak najciszej. Ekran rozświetlił się, rażąc mnie w oczy. System nie zdążył się jeszcze do końca załadować, ale ja już pisałam smsa do Dana:
AMELIA: Pomóż mi, proszę. Boję się. Nathan przyszedł do mnie pijany i chyba chce mnie skrzywdzić.  
Wysłałam wiadomość i zaciskałam kciuki, by mimo wszystko Dan odpisał – mimo późnej pory, mimo wszystkiego, co się między nami wydarzyło.
Po raz pierwszy potrzebowałam kogoś, kto mnie uratuje.
Czekałam, ale odpowiedź nie nadchodziła – a przynajmniej nie ta, na którą liczyłam. Na ekranie rozbłysło nagle imię Caleba.
Przygryzłam wargę aż do krwi i kliknęłam.
CALEB: Strach o swoje życie to przerażająca rzecz, prawda?
Miałam ochotę wyć.
Kto to był, do cholery?!
Naprawdę Caleb? A może Nicola? Ktoś stał w tej chwili na balkonie i mnie obserwował?
Zerknęłam do tyłu, ale balkon był pusty.
A może… to był Nathan? Stał właśnie za drzwiami, przerażając mnie na śmierć i jednocześnie wypisując do mnie wiadomości?  
Jeśli to on kazał mi zostawić tego, na którym mi zależy, a ja zostawiłam Dana… Musiał być wściekły. Tak jak teraz. To dlatego przespał się z Nicolą i właśnie walił w moje drzwi, wrzeszcząc i wygrażając mi?
Ale skąd by wiedział o Calebie? Skąd miałby jego telefon? To było prawie nieprawdopodobne. Tak samo jak to, że Caleb przeżył wypadek.  
Czy on i Nicola współpracowali, by mnie zniszczyć? Nie, Nicola by go przede mną nie wsypywała. Ale w takim razie skąd miała na sobie sierść Leah?
Czy Caleb żył? Tylko na to jedno pytanie chciałam znać odpowiedź. Boże!
Spojrzałam szeroko otwartymi oczami na komórkę, która znowu się rozświetliła.
CALEB: Gdziekolwiek będziesz, ja zawsze będę krok za tobą.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller i erotyczne, użyła 1669 słów i 9123 znaków, zaktualizowała 21 lut 2020.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • agnes1709

    Już jej się we łbie pierdoli - kto, z kim, gdzie  i po co...? Aż mi się szkoda torby robi :lol2:

    21 lut 2020

  • candy

    @agnes1709 tak miało być, miała zwariować już do reszty :D

    22 lut 2020

  • agnes1709

    @candy  :rotfl:

    22 lut 2020