Bez zgodności do miłości...część 5

Dwa dni siedziałam sama w domu, ale każdy szelest doprowadzał mnie o zawał. Postanowiłam pojechać do rodziców. Zadzwoniłam do nich w celu ustalenia godziny wylotu. Wiedziałam, że tato jest w stanie załatwić mi to dosłownie w piętnaście minut. Tak jak myślałam tak się stało. Na lotnisku miałam być o piętnastej. Miałam nadzieję, że zdążę się wyszykować. Mino, że stąd wylatywałam nadal bałam się opuszczać dom. Miałam wrażenie, że cały czas mnie obserwują. Miałam nadzieję, że ten koszmar się skończy. Jak już będę na miejscu o wszystkim powiem rodzicom. Mam nadzieję, że oni mi pomogą. Albo może lepiej będzie jak o niczym im nie powiem, bo pewnie będą na mnie potwornie źli. Teraz tylko zostało maskowanie mojego siniaka. Spakowałam wszystkie rzeczy, które jak sądziłam będą mi potrzebne i wyszłam z domu. Po drodze wstąpiłam jeszcze do apteki i kupiłam maść na siniaki. Musiałam coś z nim zrobić, bo był potworny, a nie chciałam żeby rodzice o to mnie wypytywali. Jak już dotarłam na lotnisko czułam się spokojnie. Dużo ludzi i znajomych. Każdy oczekiwał na swój samolot. Pełno dzieci robiące zamęt swoim rodzicom i ludzie w ciągłym pośpiechu. To było coś strasznego.  Spojrzałam na zegarek. Za trzydzieści minut będzie mój samolot. Oczywiście pierwsza klasa, jak bym nie mogła jechać normalną. Wszystko jedno, a luksusów nie potrzebuje, bo nie jestem tak wymagająca jak moi rodzice. Wolała bym te pieniądze spożytkować jakoś inaczej, ale nie będę narzekać. Ważne, że nie będę sama. I że ten drań nie będzie wiedział gdzie jestem. Lot jak zwykle przespałam. Nic nowego. Samoloty mają coś w sobie, że człowiek staje się taki ciężki. Powieki same się zamykają. Wyszłam z samolotu, a na mnie już czekali rodzice. Od razu trylion pytań, jak to oni. Ale cieszyłam się  jak nigdy na ich widok. Zaprowadzili mnie do jakiejś willi. Zaczęłam się zastanawiać jaki sens jest wynajmowanie takiego czegoś skoro przychodzą tutaj tylko spać. No ale to właśnie są moi rodzice. Ciekawe co by zrobili jak by im zabrakło kasy? Pewnie świat by im się zawalił.  
-Co robicie dzisiaj wieczorem? – zapytałam patrząc na nich. Szykowali się jak na jakieś wesele.  
-Idziemy do znajomych. Naprzeciwko. Wspaniali ludzie. – powiedział tato.
-I dlatego się tak szykujecie? Wyglądacie jak byście szli na jakieś wesele.  
-Córciu, trzeba jakoś się zaprezentować na takie wyjście, żeby nie pomyśleli sobie, że jesteśmy jakimiś biedakami. – odpowiedziała mama. Byli strasznymi materialistami. Nieraz się zastanawiałam dlaczego ich tak ciągnie do pieniędzy, a mnie wręcz przeciwnie?  
-Ok. – powiedziałam i podniosłam do góry ręce.  
-Amber, a może pójdziesz z nami? Poznasz ich syna. Jak na takiego gbura to naprawdę ogarnięty chłopak.  
-Nie dzięki, ale zostanę w domu. Chciałaby odpocząć po takiej podróży.  
-Jak chcesz. Wychodzimy za jakieś dwie godziny. Jeśli zmienisz zdanie, to nam powiedz. Z chęcią bym cię przedstawiła i pochwaliła się swoją cudowną córcią.  
-Dziękuję wam bardzo, że chcecie mnie tam zabrać, ale i tak zostanę w domu. Nie chcę dzisiaj przebywać w tłocznym miejscu. Już na dzisiaj mam dosyć gwaru i hałasu. Może innym razem.  
-Dobrze córciu. Do góry masz swój pokój jak masz ochotę się zdrzemnąć, albo wziąć prysznic.  
-Dzięki tato. – uściskałam ich i poszłam do pokoju. Oczywiście w pokoju musiał być telewizor w wielkości ekranu w kinie i łóżko na którym by się wyspało dziesięć osób. Wzięłam prysznic, zjadłam i poszłam spać. Obudziłam się dopiero w nocy. Śniło mi się coś dziwnego, ale jak tylko usiadłam już nie pamiętałam co. Mimo że byłam bardzo daleko od domu, to nadal miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Miałam nadzieję, że kiedyś o tym zapomnę. No ale jak to mówią ,, nadzieja matką głupich,,.  
***Tydzień później***  
-Amber, dzisiaj sąsiedzi organizują imprezę urodzinową dla swojego syna. Ucieszyli by się z twojej obecności. Może pójdziesz z nami? – zapytał mnie ojciec.  
-Muszę tam iść? – szczerze mówiąc miałam nadzieję, że powiedzą ,, nie ,, ale to raczej nie było w ich stylu.  
-W sumie to mówiliśmy im, że przyjdziesz z nami. No chyba że bardzo nie chcesz, to powiemy im, że jesteś chora i nie dałaś rady przyjść.  
-Po co kłamać? Niech się chociaż raz przejdzie z nami. – wtrąciła mama. Wiedziałam, że nie zgodzi się ze zdaniem ojca. Ona tak już ma. Musi być zawsze po jej myśli.  
-No dobrze, przejdę się z wami, ale mam nadzieję, że nie będziemy tam długo siedzieć.
-Myślę, że trochę posiedzimy, ale nie będziesz musiała siedzieć z nami do końca. Ważne, że z mani idziesz. – powiedziała mama, a po chwili dodała… -Tylko ubierz się jakoś elegancko, bo tam każdy będzie na galowo, a nie w takich łachach jakie ty nosisz na co dzień. Nie rozumiem, dlaczego nie podobają ci się ubrania z luksusowych sklepów.  
-Bo są tandetne i brzydkie, ale jeśli tak bardzo chcesz, żebym wyglądała elegancko, to ewentualnie mogę się poświęcić.  
-Cieszę się. – powiedziała mama i zaczęła się szykować, bo jej nie wystarczy trzydzieści minut tylko połowa dnia. Resztę dnia spędziłam z rodzicami na wesołej rozmowie. Wieczorkiem poszłam wziąć prysznic i ubrałam się w jakiś worek na ziemniaki. Do tego założyłam trampki, ale oczywiście mama musiała to skrytykować i musiałam założyć jakieś badziewie buty na obcasie które były tak niewygodnie, że miałam ochotę je ściągnąć dosłownie po  pięciu minutach trzymania ich na nogach. Czułam w kościach, że coś się wydarzy na tych urodzinach. Wszystko przez ten sen. Cały dzień próbowałam dojść do tego  co mi się śniło, ale w końcu postanowiłam sobie odpuścić. Miałam się właśnie bawić na urodzinach jakiegoś kolesia, którego ani razu nie widziałam na oczy, może dlatego mam takie jakieś dziwne wrażenie. No ale cóż. Nie byłabym fair, jakbym znowu odmówiła rodzicom. Już raz z nimi nie poszłam. A ten jeden raz chyba mnie nie zbawi. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie jakoś drętwo. Imprezę czas zacząć…

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1152 słów i 6279 znaków.

2 komentarze

 
  • Paulina678

    Świetna część! :)

    29 kwi 2017

  • gubernator

    dawaj nexta :D

    28 kwi 2017