Bez zgodności do miłości...część 13

***Amber - wspomnienia***
Siedziałam sobie spokojnie w piaskownicy i bawiłam się, budowałam największe na świecie zamki  piasku. Nagle poczułam, że ktoś mnie złapał za ramię. Nie lubiłam tego strasznie. Nie chciałam, żeby ktoś siedział ze mną w piaskownicy, to był teren który był przeznaczony tylko dla mnie i nikt inny nie miał do niego wstępu.  
-Co chcesz?! - krzyknęłam zezłoszczona odwracając się za siebie.  
-Cześć maleńka. - powiedział do mnie jakiś znany już mi głos.  
-Cześć wujku! - krzyknęłam i wyskoczyłam z piaskownicy jak poparzona. Był to najlepszy wujek na świecie. Lepszego nigdzie nie spotkam.  
-Jak się czujesz kruszynko? Co tam dzisiaj zbudowałaś?
-Wielki zamek z piasku. Popatrz tylko. zmieści się tak mały kotek.  
-No faktycznie olbrzymi zamek, a co się stało w twoje biedne kolanko?
-Jechałam na rowerze i nie wiem jak to się stało, ale się przewróciłam. Płakałam długo bo mnie bolało, a mamusia nie miała plasterka.  
-Oj moje biedactwo. - powiedział wujek i przytulił mnie do siebie. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach. -Mam do ciebie propozycję. Jeśli będziesz chciała zabiorę cie na wakacje. Pozwolimy rodzicom zająć się trochę sobą. CO ty na to?  
-Taaak! super, Ja pójdę się spakować. - wbiegłam do domu rozradowana i zaczęłam się pakować.  
-Skarbie, gdzie ty się pakujesz?  
-Jadę do wujka na wakacje. Mamusiu pomóż mi się spakować. Będzie szybciej.  
-Spokojnie kochanie, kto ci tak powiedział?  
-No wujek. - powiedziałam, a maa wstała smutna.  
-Mamusiu co się stało?  
=Czy ty sobie myszko dasz radę u wujka bez nas?  
-No pewnie, że sobie da radę. A czemu by nie?
-Jeśli ma jechać do ciebie, to musisz się nią dobrze zająć. Chodzi spać o dwudziestej, o godzinie osiemnastej je podwieczorek a o dziewiętnastej kolację. Wstaje o godzinie siódmej rano i o ósmej je śniadanie...
-Spokojnie. młodej nic nie będzie. A poza tym nie masz daleko. - powiedział wujek i zabrał mnie na ręce. Szybko dotarło do mnie, że te wakacje będą najgorsze w moim życiu. Strasznie mi się chciało pić, więc poprosiłam wujka o szklankę wody, gdy mi ją podał, szklanka niefortunnie wypadła mi z dłoni. Wujek bardzo się zezłościł, wygonił mnie do pokoju i kazał tam siedzieć dopóki nie zacznę się normalnie zachowywać. Nie wiem o co mu chodziło, bo nic złego nie zrobiłam, tylko przypadkowo mi się wymknęła ta szklanka. Rozpłakałam się. Poszłam do wujka i poprosiłam go żeby mnie zawiózł do domu. Wtedy wpadł we wściekłość podszedł szybko do mnie i zaczął mną szarpać i krzyczeć na mnie, że nie będzie specjalnie jeździł do mojego domu bo mam jakieś kaprysy. Zaczęła bardziej płakać. To był jakiś koszmar, pierwszy raz widziałam wujka w takim stanie. Co mu się stało? Nie poznawałam go.  
-Czego wyjesz?! - krzyknął na mnie, a ja pobiegłam do pokoju cala zapłakana. Koszmar miał dopiero nastąpić. I to było najgorsze. Siedziałam w pokoju cały dzień płacząc i kuląc się w kącie. Wujek przyszedł do mnie wieczorem i miałam nadzieję, że się nade mną zlituje i pozwoli mi jechać do domu, ale koszmar dopiero miał się zacząć. Robiłam wszystko co mówił. Poszłam się wykąpać, nigdy nie robiłam tego sama. Zawsze pomagała mi mama albo tato. Później powiedziała że mam zjeść i się położyć. mówił to dość spokojnie, więc myślałam, że już się uspokoił. Wieczorem przyszedł mi poczytać bajkę. Zaczął mnie dotykać w różne części ciała, ale jeszcze wtedy nie wiedziałam do czego on jest zdolny się posunąć. Myślałam, że to normalne, nikt jeszcze nie rozmawiał ze mną na takie tematy, ale na całe szczęście szybko zorientowałam się, że coś jest nie tak. Po roku zachowania wujka zaczynały stawać się nie do zniesienia. Trzymałam wszystko w sobie. Myślałam, że to tak musi być, że to jest tak jak wujek mówił, ale w pewnym momencie miarka się przebrała i wybuchłam. powiedziałam wszystko rodzicom. Widziałam, że wujek ma w oczach coś złego. Bałam się, że coś mi zrobi. Okazało się, że to co mi robił wujek było złe, tylko dowiedziałam się tego zbyt późno. Nie podobało mi się to, że wujek mnie bił, ale to jak mnie dotykał nie wydawało mi się być złe, tylko z jakiegoś powodu zawsze miałam takie wrażenie, a mimo to nikomu nic nie mówiłam. Gdy widziałam jak wujka zabiera policja, dopiero zaczęły się moje kłopoty. Byłam zamknięta w sobie, nie lubiłam ludzi, wolałam siedzieć sama w domu niż wyjść gdzieś ze znajomymi. Rodzice coraz bardziej się o mnie martwili. Bałam się, że jeszcze raz ktoś mi coś takiego zrobi, tylko, że teraz wiem do czego może się posunąć człowiek, a gdzie powinien przyhamować.  
***
-Amber! - poczułam mocne szarpnięcie za ramię. -Cholera, dziewczyno. Co się z tobą dzieje? Zaczynam się o ciebie martwić.  
-Nic się nie stało, po prostu się zamyśliłam. Dużo ludzi tak ma. Nic się nikomu jeszcze od tego nigdy nie stało.  
-Przerażasz mnie chyba bardziej niż ja ciebie. Po twoim omdleniu nigdy nic nie wiadomo. Lepiej dmuchać na zimne.  
-Norman, chciałabym jechać do domu. Muszę trochę odpocząć. Wydaje mi się, że ostatnie akcje tak na mnie wpłynęły. Daj mi trochę czasu. Przecież wiesz,że i tak nic nie zrobię. Szantażujesz mnie w każdej możliwej sytuacji.
-Zostaniesz ze mną. Masz tutaj zapewnioną opiekę, co prawda może nie są to jakieś najlepsze warunki i pewnie moje wybryki nie sprzyjają twoim oczekiwaniom, ale no niestety. Musisz do tego przywyknąć.
-Ale kiedy ty to zrozumiesz, że nie czuję się tutaj dobrze i wyjaśnij mi dlaczego tak mnie traktujesz? Dlaczego jestem dla ciebie jak jakaś jebana zabawka? Daj mi normalnie żyć. nie jestem jakimś pieprzonym przedmiotem!  
-Spokój... Nie unoś się, bo jak na razie nie masz po co. Jestem jaki jestem. życie mnie tego nauczyło. Jeśli czegoś sam nie zrobiłem czy nie zdobyłem nie miałem nic. Wszystko musiałem ja kontrolować, ze wszystkim musiałem sam walczyć i taki już niestety się stałem i nie liczyłbym na to, że się zmienię. Bo nawet jak będę się starał to w środku nadal będę bydlakiem.  
-Ale dlaczego akurat ja?  
- Nie wiem. Po prostu wpadłaś mi w oko. Czułem jaką niewyjaśnioną aurę jak się zobaczyłem. To było coś dziwnego, coś co mi mówiło, że muszę cię mieć. Próbowałem jakoś cię podejść, oczywiście bardzo się starałem, mimo, że mi to nie za bardzo wychodziło, ale ty i tak na to nie patrzyłaś. Spławiłaś mnie i chyba właśnie to sprawiło, że musiałem wkroczyć w mój tok myślenia i zdobyć cię na swój sposób.  
-Ale dlaczego mnie traktujesz, jak jakiś przedmiot? Bijesz mnie, szantażujesz...
-Po prostu tak mam. Każdy twój sprzeciw powoduje we mnie złość nie do opisania. - powiedział i zaczął do mnie podchodzić. Bałam się go. Miał coś w sobie takiego co mnie wgniatało w ziemię zawsze wtedy gdy był wyżej ode mnie. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. To Bruno. Na całe szczęście. On zawsze wyczuwa doskonały moment, żeby przyjść.  
-Jak tam młoda, jak się czujesz?  
-Lepiej niż jakiś czas temu.  
-To świetnie. Coś jeszcze ci dolega? Czy już jest w porządku?  
-Jest ok.  
-Nie do końca. Nie chce jeść i się zamyśla cały czas. - wtrącił Norman.  
-Nic mi nie będzie, każdy ma prawo się zamyślić.
-Masz racę, ale co do jedzenia to już inna kwestia. Powinnaś dużo jeść, a jak nie to kroplówka, bo znowu zasłabniesz.  
-Chyba wody w mózgach wam brakuje. Nie każdy musi jeść tyle co słoń!
-Spokój kotku, bo ciśnienie mi podnosisz... - powiedział przez zaciśnięte zęby Norman. Wiedziałam, że jest zły. Dlaczego ja nie umiem trzymać języka za zębami?! To jest jakieś straszne. Wstałam z łóżka i postanowiłam iść do salonu. Jak będę siedziała na fotelu, to przynajmniej nie będzie się pchał koło mnie. Za chwilkę oni też tu byli. Rozmawiali o czymś, ale nie wiedziałam o co im chodzi. Miałam tylko nadzieję, że nie rozmawiają o mnie. Ja sobie siedziałam rozmyślając co by było gdyby... Ale i tak mi to nic nie dało. W telewizji leciał jakiś niereformowany teleturniej sportowy. Był tak nudny, że powieki stawały się coraz cięższe. Czułam, że zasypiam, ale nie byłam w stanie się powstrzymać.
***Sen Amber***
-Amber kochanie, chodź do wujka!.
-Nie chcę! Boję się! Chcę do mamusi i tatusia! - zaczęłam krzyczeć. Nie wiedziałam gdzie mam uciekać. Wbiegłam do piwnicy i wskoczyłam do szafki. -Ała. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby widząc, że zahaczyłam o gwóźdź. Wbił mi się w nogę. Strasznie bolało. Płakałam siedząc tam i trzęsąc się ze strachy. Było ciemno i wilgotno. Było czuć zapach wilgoci. Wszędzie było mnóstwo pajęczyn. To było straszne. Tak bardzo chciałam, żeby zaleźli się kolo mnie rodzice. Tak bardzo ich teraz potrzebowałam.  
-Amber! Wiem, że tu jesteś! Wyjdź kochanie. Wujek nic ci nie zrobi. Musisz iść się wykąpać. - mówił do mnie, a ja zakrywałam buzię, żeby nie było słychać mojego szlochu. Ale niestety , to było silniejsze ode mnie i wujek mnie usłyszał. O nie! Już po mnie. Wujek z impetem otworzył drzwi...
***Oczami Normana***
-Amber! Amber do cholery! - krzyczałem i szturchałem jej ramię, ale zero reakcji.  
-Nieeee! Nieee! - krzyczała przez sen. Nie wiedziałem co się dzieje. Co miałem robić? To było straszne. Musi jej się coś śnić.
-Amber! - Próbowałem ją wybudzić, ale zaczęła się rzucać po fotelu. Bruno podbiegł i chwycił ją mocniej, żeby nic sobie nie zrobiła. Chwyciłem szklankę z wodą i lekko ją oblałem. Ocknęła się. -W końcu! - krzyknąłem z przerażenia. To było straszne. Amber spojrzała na mnie przerażona, a jak zobaczyła, że ktoś ją trzyma o mało co nie dostała zawału. Zeskoczyła z fotela. Zaczęła nerwowo rozglądać się po pokoju. Spojrzała na swoją mokrą bluzkę. -Usiądź skarbie. Nic się nie stało. Śniło ci się coś. Nie mogłem cię wybudzić i polałem cię wodą. Już wszystko w porządku. Co ci się śniło?  
-Zimno mi... - powiedziała. Faktycznie jej ciało drżało, ale nie od zimna. Widziałem to. Ona się czegoś boi.  
-Przyniosę koc. - powiedział do nas Bruno. Po chwili był już z kocem. Wziąłem go od niego i założyłem go Amber na ramiona. Cała drżała. Objąłem ją ramionami. Chciałem, żeby poczuła się bezpiecznie, ale na co ja mogłem liczyć tym co jej robiłem? Jej oczy były bardzo przestraszone. Przytuliłem ją i poszedłem w stronę łóżka. Posadziłem ją wygodnie i przytuliłem. Po jakimś czasie zaczynała dochodzi do siebie.
-Co ci się śniło?  
-Nie chcę o tym rozmawiać. Chcę jechać do domu.  
-Spokojnie maleńka. Przecież nie dzieje ci się tu krzywda. Nie zostawię cię w takim stanie samej w domu.  
-Dlaczego nie? Przecież nie jestem już dzieckiem. Umiem o siebie zadbać.
-Wiem, ale po tej akcji co się teraz stała, nie masz na co liczyć, że pojedziesz do siebie. Nie możesz być sama w domu. To by było bardziej niebezpieczne, niż siedzenie ze mną pod jednym dachem. - powiedziałem i podałem jej szklankę z wodą. Chwyciła ją, ale tak jej się trzęsła ręka, że oddała mi ją z powrotem. Głaskałem ją po ramieniu. Chciałem, żeby już była spokojna.  
-Norman ma rację. Może powiesz nam co ci się śniło? - wtrącił Bruno.  
-Nie... ja...bo....bo....ja nie chcę o tym rozmawiać. - wzięła głęboki wdech.  
-Ok. Masz prawo. Nie będziemy już o to pytać. Chyba, że sama nam powiesz. - powiedział Bruno, a w domu rozległ się dźwięk dzwonka. Amber cala aż podskoczyła i zauważył to również Bruno. -Spokojnie młoda. Nic się nie dzieje. - powiedział i wstał by otworzyć drzwi.  
-Co się dzieje? Powiedz mi. - próbowałem z nią porozmawiać.  
-Nic. Zimno mi.  
-To już słyszałem. - powiedziałem, a do pokoju weszła zadowolone maleństwo z ojcem.  
-A kto to? - zapytała patrząc na nas.  
-Wujek i ciocia. - powiedział jej ojciec. -Witam was. - przywitał się.  
-Witam, witam. Siadajcie. - powiedziałem, a mała zadawała tysiąc pytań na minutę.  
-Dobra, chodź do wujka damy lekarstwo. - powiedział do małej Bruno.  
-O nie...Nie tak szybko wujku, jeszcze nie jestem gotowa. - powiedziała, i wszyscy się zaśmialiśmy. Zauważyłem, że za każdym razem jak ktoś powiedział wujku, Amber cała się spinała.  
-Chodź jesteś już duża. Pewnie jesteś gotowa.  
-Jestem duża, ale jeszcze mała. Bo jeszcze nie chodzę do pracy . Tak jak tata.  
-Dalej, szybko damy lekarstwo i po sprawie.  
-No, ale mówię i ty mnie wujek nie słuchasz. jeszcze nie mogę. Musisz trochę poczekać.  
-Ale ile jeszcze będę czekać? - Bruno przekomarzał się z małą.  
-Spokojnie. Już niedługo. Może jak trochę urosnę? To by było w sam raz. Ale jeszcze chyba muszę się przygotować. No bo wy już jesteście tacy wielcy, a ja jeszcze nie.
-Podejdź na chwilkę do wujka.  
-No, ale nie mogę, bo moje nóżki nie chcą tam iść, one chyba mi mówią, że chcesz mi coś zrobić i, że mam sobie iść.  
-Córcia, nie dyskutuj z wujem tylko szybko, bo wuja nie ma czasu, a ty konwersacje prowadzisz.
-Ale tatku. Ja naprawdę muszę to wszystko przemyśleć, bo ja nie wiem co chce mi zrobić wujek. Mówiłeś mi ostatnio, że zastrzyki nie bolą, a co się okazało? Okłamałeś mnie.  
-Niuńka, bo wujek zaraz się zezłości, jak nie będziesz go słuchać. - mała spojrzała na Bruna i na mnie.  
-Nikt się nie zezłości. Chodź na chwilkę. Pokażę ci jakie to lekarstwo. A jak twoja nóżka? Wolno to tak chodzić z gipsem na nodze?  
-No pan doktor powiedział, że nie, ale wydaje mi się, że chyba nic mi się nie stanie.  
-A no tak. Przecież ty już wszytko wiesz. Taka Zosia samosia. - powiedział, a mała do niego podeszła. Pokazał jej co miał w torbie.  
-No tak myślałam, że tak będzie. A będzie bolało?  
-Nie będzie. Może troszeczkę, ale da się wytrzymać. Wujek Norman może ci powiedzieć.  
-A dlaczego ta pani jest taka smutna?  
-Źle się czuje, ale zaraz jej przejdzie. - Powiedziałem uśmiechając się. To dziecko zagina mnie po każdym wypowiedzianym zdaniu. Bruno położył małą na łóżku i ją przyszykował do zastrzyku. Mała była tak zajęta rozmową, że nawet nie zauważyła kiedy skończył.  
-To chyba będzie bolało. - powiedziała smutno. Bruno wziął ją na ręce i przytulił.  
-Już po wszystkim kochanie. Możesz być spokojna.  
-Nie kłam mnie. Ja wszystko wiem.  
-Naprawdę. Zobacz tylko. - pokazał jej strzykawkę.  
-To chyba były czary.  
-Chyba tak. - powiedział Bruno. Mała go przytuliła.  
-Dzięki brachu. Jakoś się odwdzięczę.
-Nie ma za co. Służę pomocą.  
-To my już idziemy. Jutro też do nas przyjdziesz, albo my do ciebie wujku?  
-No pewnie. - powiedział. Mała jeszcze nawijała całą drogę do drzwi. Amber cały czas leżała nie ruszając się. Już się trochę uspokoiła. Dlaczego ona nie jest tak rozgadana jak to dziecko. To by dopiero było wesoło.
-Masz ochotę się czegoś napić? - zapytałem, ale w odpowiedzi otrzymałem tylko pokręcenie głową na ,,nie,,. -Jedziemy dzisiaj do mojego wujka. - powiedziałem, by sprawdzić jej reakcję.  
-Nie, ja nie jadę. Posiedzę w domu i poczekam za tobą. - powiedziała dość niespokojnie. Jej ciało stało się spięte i oddychała nerwowo.
-Dlaczego nie? Chciałbym cię z nim zapoznać. Naprawdę spoko wujek.  
-Nie.
-Dlaczego nie? Jest tego jakiś powód?  
-Nie. Nie chcę.
-Myślę, że jak nie masz ochoty jechać, to mogę ci dzisiaj wybaczyć. W takim razie wujek przyjedzie do nas. - mina jej zrzedła. Zaczęło jej się zbierać na płacz. Trzeba było szybko wymknąć z tej sytuacji. -Żartowałem. Widzę, że coś jest nie tak. Jeśli powiesz mi o co chodzi, dam ci odpocząć.  
-Nie powiem, chcę do domu.  
-Nie musisz mówić teraz. Powiesz mi wieczorkiem. Miałem na dzisiaj plan, ale można go zmienić na rozmowę. Myślę, że to nam się bardziej przyda. - powiedziałem i złapałem ją za rękę. Chciała ją zabrać, ale trzymałem ją tak by uniemożliwić jej to. Do pokoju przyszedł Bruno. W końcu mieliśmy dzisiaj wieczór do opicia. Tak zwane ,, imieniny ani...ani moje ani twoje,,. Miałem jeszcze do rozmyślenia jak podejść do rozmowy z Amber, żeby mi wszystko wyśpiewała. Chciałem się dowiedzieć, co się z tą dziewczyną działo, co sprawia, że jest taka przestraszona i w sumie nieraz nerwowa. To była zagadkowa dziewczyna, a ja muszę ją rozgryźć.

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i inne, użyła 3102 słów i 16617 znaków.

3 komentarze

 
  • gubernator

    ale się rozpisałaś :) suuper

    13 wrz 2017

  • FankaOpowiadania

    Ooo nareszcie !!! tak długo czekałam na kolejną część ????????????????. Dodawaj jak możesz szybciej bo jest to mega wkrecajace

    12 sie 2017

  • Fanfran

    Moglabys czesciej dodawac np co dwa lub trzy dni ;)

    10 sie 2017

  • emilka38

    @Fanfran cieszę się, że się podoba, ale niestety po pracy nie chcę się nieraz nawet do komputera zaglądać. :*

    22 sie 2017