Bez zgodności do miłości...część 1

Piękna pogoda na dworze, a ja jak zwykle w czterech ścianach. To wszystko przez niego. Mieliśmy być ze sobą do końca swoich dni. Takie plany na przyszłość, że głowa boli, a on co? Zostawił mnie. Stwierdził, że nie dla niego zabawa w dom, że on chce jeszcze użyć życia, że jeszcze nie będzie wydawał na siebie wyroku. Co to ma wszystko znaczyć? Czy wszyscy faceci są tacy sami? Czy już nigdy nie trafię na tego jedynego? Może dlatego mnie zostawił, bo mam 18 lat, a jeszcze z nim nie poszłam do łóżka? Może po prostu potrzebuje rozrywki? Ale dlaczego od razu nas skreślił? Jeremy był według mnie idealnym facetem, ale przeliczyłam się. Okazał się być ostatnim dupkiem. Chyba czas zmienić orientację seksualną. Bo faceci przestają już mnie pociągać. Dla mnie stał się on wymarłym gatunkiem. Musiałam wziąć życie w swoje ręce. W końcu mam na imię  Amber.
Siedziałam sobie w pokoju i rozmyślałam nad tym co będę robiła przez najbliższy czas. W sumie to nie miałam nic innego do roboty niż sprzątanie pokoju. Wszyscy znajomi się ode mnie odwrócili po akcji w klubie. Ale to nie moja wina, że barman cały czas mylił zamówienia. Każdy by się w końcu zdenerwował. Ale przecież nic mu się takiego nie stało, tylko miał trochę oblaną koszulę, a poza tym moi znajomi nie musieli za mną wychodzić jak mnie wywalili z klubu mogli się dalej bawić, tylko beze mnie. No ale czasu się nie cofnie. Siedziałam sobie i piłam kawę, gdy nagle przeszkodził mi tato.  
-Hej córciu. Planujemy z mamą wyjazd do Włoch. Myślę, że powinnaś pojechać z nami. Dobrze ci to zrobi, zwłaszcza po rozstaniu z Jeremym.  
-Nie dzięki tato, nie musiałeś mi o tym przypominać.  
-Nie chcemy żebyś zostawała sama w domu.  
-Dam sobie radę. Mam już 18 lat i potrafię sobie zrobić jedzenie. Nie umrę tutaj z głodu. O to nie musicie się martwić.  
-To już nie chodzi o to, ale zawsze na wakacje jeździłaś z mani i dobrze się bawiliśmy.
-Tato zrozum. Mam już swoje lata i nie potrzebujecie mnie na wakacjach. Niech to będzie czas dla was.  
-Dobrze Amber, ale pamiętaj. Jak by się coś działo to od razu dzwoń po nas. A jeśli będziesz chciała do nas dołączyć, to zadzwoń. Zamówimy ci bilet i przylecisz do nas.  
-Dobrze tatku. Nie musicie się martwić.  
-Idź uściskaj mamę, bo już musimy jechać. Za kilka minut mamy samolot i nie możemy się spóźnić.  
-Ok. - powiedziałam  i poszłam się pożegnać z nimi. W końcu od tylu lat zostawili mnie samą w domu. Byłam prze szczęśliwa. Wolna chata. Kto by o tym nie marzył? Gdy rodzice już pojechali zeszłam do garażu i wyciągnęłam rolki, których rodzice nie pozwalali mi używać po ostatnim wypadku dwa lata temu jak złamałam sobie nogę. To był po prostu zwykły wypadek. Nie widziałam kamyczka który wkręcił mi się w koła i się wywróciłam. To mogło się zdarzyć każdemu. Jazda na rolkach to było to co pozwalało mi się odprężyć po ciężkim dniu. Założyłam ochraniacze i wyruszyłam na miasto. Jeździłam tak około godziny. Pod koniec już brakowało mi siły. Nogi mnie bolały i chciało mi się pić. Oczywiście nie zabrałam ani picia ani butów na zmianę. Na szczęście wzięłam kilka drobnych. Na napój mi wystarczy. Mimo, że byłam obrzydliwie bogata nie lubiłam pokazywać tego ludziom. Nie chciałam się jakoś wyróżniać w tłumie. Chciałam być taka jak inni. Pojechałam do sklepu i kupiłam sobie małą butelkę wody. Miałam jeszcze ochotę na coś słodkiego więc weszłam do sklepu jeszcze raz zabrałam paczkę ciastek i podeszłam do lady. Przy kasie stał jakiś bezdomny. Kasjerka liczyła pewnie jego ostatnie pieniądze.  
-Brakuje jeszcze panu dziesięciu złotych.  
-Pani, ale ja nie mam. To moje ostatnie pieniądze. Jestem głodny. Muszę to kupić. – powiedział, a ja spojrzałam na niego. Zrobiło mi się go szkoda.  
-Proszę. – powiedziałam i podałam mu dwadzieścia złotych które trzymałam w ręce. Ja się obejdę bez ciastek. Z resztą mogę sobie po nie przyjść w każdej chwili, a ten pan nie będzie miał co jeść.  
-Dziękuję młoda damo, ale nie mogę tego przyjąć. To są twoje pieniądze. Ja sobie poradzę.  
-Kiedyś może mi zabraknie pieniędzy. Nigdy nic nie wiadomo. Proszę to przyjąć. Myślę, że panu bardziej się przydadzą niż mi. – powiedziałam i dosłownie wepchnęłam mu je w ręce. Ten człowiek aż się popłakał, a to było tylko dwadzieścia złotych. Wyjechałam ze sklepu zostawiając ciastka na ladzie.  
-Dziękuję! – krzyknął wybiegając ze sklepu.  
-Nie ma za co! – pojechałam dalej. Do domu został mi tylko kawałem, a ja nie miałam już siły. Zdjęłam rolki i resztę drogi poszłam już pieszo w samych skarpetkach. Drogi nie było końca. Najchętniej już bym się położyła i zasnęła, ale tak na ulicy nie wypada.  
-Hej mała, podwieźć cię do domu? – zatrzymał się na poboczy jakiś facet.  
-Nie dzięki sama sobie dojdę. Nie mam daleko, a poza tym nie znam cię, nie wiem czy mogę ci ufać.  
-W dzisiejszych czasach nie można ufać nawet sobie. Ładna jesteś.  
-A ty brzydki. Spadaj.  
-Nie wyrażaj się.  
-Spierdalaj. Patrz jak ty wyglądasz jak jakiś kretyn w dredach. A poza tym za młody jak dla mnie.  
-Oj maleńka nie wiesz z kim zadzierasz. – powiedział, a ja go wyśmiałam i pokazałam mu środkowy palec. –Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. –powiedział do mnie i ruszył z piskiem opon. Nie ukrywam, że trochę się przestraszyłam, ale  to pewnie jakiś dupek, który wyrywa każdą laskę po kolei. Gdy w końcu zaszłam do domu wzięłam prysznic. To było to czego mi brakowało. Siedziałam pod prysznicem dobrą godzinę, nie chciało mi się wychodzić. Było mi tam dobrze. Ale w końcu musiałam wyjść. Trzeba było coś zjeść. W końcu od południa nic nie jadłam. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki. Nagle coś usłyszałam. Poszłam na dół, ale nikogo nie było. Już miałam jakiś przesłuchy. Może dlatego, że sama w domu jestem. Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam do pokoju. Włączyłam telewizor z zamiarem obejrzenia czegoś, ale niestety zasnęła szybciej niż się tego spodziewałam. W nocy obudziła mnie jakiś hałas. Zeszłam na dół, bo zobaczyć co to było. W razie czego trzymałam w ręku telefon z wykręconym numerem alarmowym. Nie chciałam ryzykować. Już kilka razy nas okradziono. Zeszłam na dół, ale poza kotem nie widziałam nikogo, ani niczego innego. Widocznie musiał coś zwalić z półki. Nie zaprzątałam sobie już tym głowy. Nie było sensu. Poszłam dalej spać. Obudziłam się rano, a w zasadzie w południe. Zerknęłam na zegarek i była już godzina czternasta. Wzięłam do ręki telefon, a tam trzydzieści nieodebranych połączeń. Wszystkie od mamy poza jednym numerem nieznanym. Oddzwoniłam i uspokoiłam ją, że wszystko u mnie w porządku i że mają się nie martwić. Później został mi jeszcze nieznany numer. Wahałam się czy mam zadzwonić, czy jednak sobie odpuścić. Nagle ten numer zadzwonił po raz kolejny.  
-Halo. Kto mówi?  
-Kolega, który grzecznie chciał cię podwieźć do domu.  
-Skąd masz mój numer telefonu.  
-A to już nie ważne. Wyjdziesz dzisiaj ze mną na drinka?  
-Nie ma mowy. Nie dzwoń do mnie więcej! – rozłączyłam się. Musiałam komuś o tym powiedzieć. Jedyną osobą jaką znałam, która jeszcze się na mnie nie obraziła była Bella. Nie spotykałam się z nią za często. W sumie nawet nie lubiłyśmy się za bardzo ale do wygadania się była spoko babką. Zadzwoniłam do niej i na szczęści nie odmówiła mi spotkania. Około godziny siedemnastej spotkałyśmy się w pobliskim barze. Lubiłam tam chodzić. Nie było tak jakiś zwiększysz tłumów i atmosfera była spoko.  
-Hej Bella. Jak leci? – przywitałam się z nią. Dzisiaj miała dobry humor, bo była uśmiechnięta.  
-Hej Amber. A świetnie właśnie wróciłam z zakupów. Kupiłam sobie zajebistą kieckę. Spójrz tylko. – pokazała mi sukienkę wartą kilka tysięcy. Mnie też było na taką stać, ale nie miałabym sumienia wydać na kawałek szmatki tyle kasy wiedząc, że ktoś na świecie właśnie potrzebuje tych pieniędzy, żeby kupić sobie chociażby kilka bułek.  
-Jest świetna.  
-No przecież w końcu sama ją wybierałam. Nie było lepszej. Ta była najładniejsza. Nawet mój goryl stwierdził, że wyglądam w niej pięknie.  
-No nie śmiem się sprzeciwić. – jasne twój goryl, który ma bojler zamiast kaloryfera i podoba mu się każda laska, która ma cztery tony tapety na ryju tak jak ty. Ktoś jednie z tyłu głowy, a z przodu wszystko spadnie. Rozumiem malować się, ale nie szpachlować. Pomyślałam, ale na szczęście nie powiedziałam. Byłoby ciekawie.  
-W ogóle słyszałaś, że w naszym miasteczku grasuje jakiś seryjny gwałciciel?  
-Nieee, co ty mówisz?  
-Mój gorylek mi mówił, że mam sama nie chodzić po nocach, bo może to się źle skończyć.
-Nic nie słyszałam. A wiesz coś więcej o tym?  
-Nie wiem. Ale to musi być jakiś przystojniak.  
-Nie jestem tego taka pewna. Do mnie ostatnio dzwonił jakiś dziwny numer. Koleś chciał się ze mną umówić.  
-Ejjj, to może jakiś kochaś. Szczęściara z ciebie.  
-Czy ty się w ogóle słyszysz? Przecież to może być ten gwałciciel.  
-No w sumie racja. Nie pomyślałam o tym. Przecież może ci zrobić krzywdę. – ech blondynka. Skąd oni ją wzięli?  
-Nie wiem co mam teraz robić.  
-Ja na twoim miejscu nie wychodziłabym wieczorami z domu i poczekała. Może to nie on. Może zadzwoni jeszcze raz to wtedy wszystko z nim omówisz. Jeśli nie dojdziecie do porozumienia zagroź mu policją. To zawsze działa.  
-A jeśli mi coś zrobi?  
-Raczej nie tacy kolesie to tchórze usłyszą słowo policja i spieprzają tam gdzie pieprz rośnie.  
-Oby było tak jak mówisz.  
-No pewnie. – pogadałyśmy jeszcze jakiś czas i zjadłyśmy pizzę.  
-Wiesz co niunia, ja chyba dzisiaj całą noc będę uprawiała seks z moim tygryskiem, żeby spalić kalorie z tej pizzy, przecież to mogło wpłynąć na to, że będę grubsza.  
-Nie przesadzaj. Aż tak gruba nie jesteś. Schowasz się za słupem od znaku drogowego. Ja w sumie tak samo.  
-Dlatego powinnyśmy utrzymywać tą figurę jak najdłużej. Nigdy nie wiadomo jakie będziemy na starość.  
-Dzięki, że przyjechałaś. Musiałam się z kimś spotkać.  
-Nie ma prawy. Z kim jedziesz do domu?  
-Idę pieszo. Nie mam daleko.  
-Odwiozę cię. Akurat po drodze. – powiedziała, a ja się zgodziłam nie chciało mi się iść na pieszo, a poza tym trochę się bałam. Nastraszyła mnie tą całą historyjką. Nie wiedziałam czy to prawda, czy tylko chciała mnie przestraszyć. Wyszliśmy z baru i poszliśmy do jej małego różowego samochodziku. Zawsze chciało mi się śmiać jak ją w nim widziałam. Samochód idealnie pasujący do niej. Nie mogła bardziej trafić.

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2076 słów i 10965 znaków.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik dreamer1897

    Pierwsza część za mną. Wciągnąłem się i mam trochę do nadrobienia. Będzie co czytać przed snem i jestem pewien, że żadna minuta nie będzie stracona. Pięknie napisane :bravo:

    25 cze 2018

  • Użytkownik gubernator

    fajnie się zapowiada :D czekamy na kolejną część :)

    23 mar 2017

  • Użytkownik Karolina12

    Kiedy  kolejna?

    19 mar 2017

  • Użytkownik nastolaka

    Super fajnie się zapowiada :*:*:*:* kiedy next ??

    19 mar 2017

  • Użytkownik Caryca

    Zaczyna się ciekawie

    19 mar 2017