Bez zgodności do miłości...część 25

**Tydzień później**
Siedziałam w salonie. Mój telefon coraz częściej dawał o sobie znać. Tym razem dzwoniła do mnie mama. Postanowiłam ignorować ich tak samo jak oni ignorowali mnie. Norman chodził zdenerwowany po salonie robiąc coś na telefonie. Bałam się jego w takim stanie. Mój telefon zaczął dzwonić po raz kolejny.  
-Kurwa! odbierz w końcu ten jebany telefon, bo własnych myśli nie słyszę... - krzyknął na mnie. Widziałam jak mięśnie jego szczęki zaciskają się. Co się dzisiaj z nim dzieje? Moje oczy się zeszkliły . Gdy to zobaczył zaczął do mnie podchodzić. Ja szybko się podniosłam z łóżka, rzucając na nie mój telefon i pobiegłam do pokoju. Wbiegłam do łazienki i zamknęłam się w niej. -Amber! - krzyknął. Pewnie chciał, żebym do niego przyszła, ale nie miałam takiego zamiaru. Sama nie mogłam się na niczym skupić. Nie wiem co chcieli ode mnie moi rodzice i raczej nie chciałam wiedzieć. Dlaczego oni nie chcą dać mi spokoju? Przecież jasno pokazuję, że nie chcę z nimi rozmawiać. Co mam jeszcze zrobić, aby w końcu zrozumieli? Siedziałam pod drzwiami płacząc. Nie wiedziałam już co mam robić. Znowu usłyszałam dzwonienie mojego telefonu. A zaraz zezłoszczony głos Normana. -Co jest kurwa? - usłyszałam. Mój telefon przestał dzwonić co oznaczało, że odebrał telefon. -Nie rozumiecie, że wasza córka nie ma ochoty na rozmowę z wami? Ile razy jeszcze będziecie do niej dzwonić? Jak będzie miała ochotę z wami rozmawiać to sama zadzwoni! Jeśli jeszcze raz zobaczę, że do niej dzwonicie, zmienię jej numer telefonu, bo człowiek nawet się wysrać spokojnie nie może, bo ciągle telefony... Już mówiłem, będzie chciała, to sama zadzwoni... Nie do usłyszenia! - krzyknął na koniec. Siedziałam w łazience dosyć długo, ale już nie słyszałam, aby mój telefon dzwonił. Usłyszałam kroku na schodach. A zaraz pukanie do drzwi łazienki.  
-Odejdź stąd... Chcę zostać chwilę sama.  
-Amber, proszę cię nie denerwuj mnie dzisiaj. Otwieraj te drzwi.  
-Norman, co się dzisiaj z tobą dzieje?  
-Nic się ze mną nie dzieje? A co niby miałoby się dziać?  
-Chodzisz dzisiaj bardzo zdenerwowany. Boję się ciebie.  
-Radzę ci wyjść kochanie. Nie chciałbym się na ciebie zezłościć.  
-Norman, zostaw mnie proszę. Boję się ciebie. Idź się gdzieś przejdź. Jak się uspokoisz, to wyjdę.  
-Mówię kurwa, że masz wyjść! Czy to jest aż tak niezrozumiałe?! - Krzyknął. Co ja mam robić. Nie widziałam go jeszcze w takim stanie pomijając sytuację w której go poznałam. Zerknęłam na okno na końcu łazienki. To było jedyne wyjście. Bałam się go i nie chciałam mieć dzisiaj z nim nic do czynienia. Podbiegłam do okna i je otworzyłam. Podstawiłam pod nie kosz do prania. Musiałam się na coś wdrapać, bo okno było dość wysoko, a ja niestety byłam niska. Gdy już weszłam na parapet zerknęłam w dół. Było dość wysoko. Bałam się, ale zamknęłam oczy i skoczyłam w dół. Oczywiście musiałam wpaść na coś ostrego, bo poczułam jak mi się wbija w udo. Bałam się otorzyć oczy, aby zobaczyć co dostało się pod moją skórę. Zaczęłam otwierać je pomału. I wtedy zobaczyłam jego...
-Aaa! - krzyknęłam patrząc w górę. Norman! Cholera, co on tutaj robił?  
-Nie drzyj ryja tylko wstawaj! - krzyknął na mnie i złapała mnie za rękę podrywając mnie do górę.  
-Norman, zostaw mnie! To boli! Pojebało cię dzisiaj! - krzyknęłam czego zaraz pożałowałam. Dostałam siarczysty cios dłonią w twarz. Przystanął na chwilę i patrzył na mnie wściekły. Po moich policzkach poleciały łzy. Totalnie go to obeszło. Dalej mnie ciągnął do drzwi. Wepchnął mnie do domu. Gdy odwrócił ode mnie wzrok, chciałam biec do pokoju. Ale zanim zdążyłam wbiec na schody, poczułam jego dłonie na barku.  
-Nigdzie się nie wybieraj i nie rycz, bo jak na razie nie masz po co. - miałam ochotę mu wykrzyczeć w twarz jakim jest chujem, ale postanowiłam ugryźć się w wargę. Trzymałam się za obolały policzek i patrzyłam się w podłogę. Bałam się jego wzroku. Nie wiedziałam co chciał ze mną zrobić.
-Proszę, zostaw mnie... - powiedziałam szlochając, a on uniósł mnie nad ziemię i dosłownie rzucił mnie na sofę. Moje całe ciało drżało. Co miałam robić. Jedne co przyszło mi do głowy, to zwinąć się w kłębek i płakać. Nie miałam siły, żeby mu się postawić. Był ode mnie o wiele silniejszy, więc na marne było stawianie mu się. Patrzył na mnie i śmiał się.  
-Czemu płaczesz kochanie? Coś się stało? - zapytał a z kieszeni wyciągnął nóż. To są chyba jakieś żarty. To nie może dziać się naprawdę. Płakałam nie ruszając się. -Ustaw się w pozycji na pieska. - powiedział, a ja nawet nie zareagowałam.  
-Norman, proszę cię opanuj się... Boję się ciebie... - płakałam, a on siłą przewrócił mnie na brzuch i rozszerzył mi nogi po czym usiadł między nimi. Płakałam jak opętana. Dusiłam się łzami. Wtedy poczułam zimny nóż na moim karku. Po chwili czułam jak szarpie się z moją bluzką. Usłyszałam jak nożyk przecina moje ubranie. Nie miał z tym żadnego problemu, co uświadomiło mi, że nóż musi być naprawdę ostry. Po chwili leżałam już nago. Patrzyłam się pusto w przestrzeń przede mną. Chciałam, żeby to się już skończyło. Widziałam co zaraz się ze mną stanie. Bałam się cholernie, ale nie miałam z nim żadnych szans. Leżałam bezwładnie i płakałam. Nie reagowałam na żadne jego polecenia. Po prostu odleciałam.  
-Amber do kurwy jasnej! mówię coś do ciebie! - krzyknął po czym wziął mnie jak lalkę i przerzucił przez oparcie sofy. Leżałam głową do dołu. Nie stawiałam się. Wyobrażałam sobie, że to się nie dzieje. Przecież to nie może być prawda. Wczoraj było tak miło. Co mu się dzisiaj stało? Łzy kapały na podłogę. Mimo krzyków Normana słyszałam każdą łzę która spadała na ziemię i rozbijała się na jeszcze więcej drobnych kropelek. To niesamowite jak to z człowieka podczas gdy jest mu smutno wydostaje się tyle wody. Gdy poczułam ból który spowodował włożeniem we mnie palce, zagryzłam mocno wargę, aby nie krzyknąć z bólu. Do wcześniejszych kropel łez leżących na podłodze doszła teraz krew z mojej wargi. Zamknęłam oczy i wyobrażałam sobie, że jestem nad pięknym stawkiem w którym pływają złote rybki. Byłam jak w amoku. Nie słyszałam tego co mówił, a raczej krzyczał do mnie Norman. Czekałam tylko jak skończy. Szarpał mnie za włosy, ale nawet nie krzyczałam. Jeszcze bardziej zagryzłam wargę. Rzucił mnie na podłogę i zaczął bić. Czułam okropny ból, ale po chwili wszystko się skończyło. Nastała ciemność. W końcu przestałam czuć ten ból...

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i inne, użyła 1299 słów i 6862 znaków.

5 komentarzy

 
  • zaczarowanaK

    Kiedy kolejna część?

    19 lut 2019

  • gubernator

    co mu odwaliło? :/

    12 lut 2019

  • emilka38

    @gubernator jeszcze nie wiem xd  jestem w trakcie pisania kolejnej części także zobaczymy co przyjdzie do głowy :-D

    15 lut 2019

  • laura1234

    kiedya następna?

    6 lut 2019

  • Olaaaa

    Kiedy kolejna część?

    2 lut 2019

  • zaczarowanaK

    :boje:

    2 lut 2019