Bez zgodności do miłości...część 10

Po drodze znowu zasnęłam. Nie miałam na nic siły. Norman męczył mnie psychicznie. nie wiedziałam co ze mną będzie. To było straszne. Obudziłam się jak byliśmy już prawie na miejscu. Strasznie mnie bolała głowa.
-Chcesz coś zjeść? - zapytał mnie Norman.  
-Nie. - odpowiedziałam, bo jedyne o czym marzyłam, to iść do łóżka spać. Do swojego łóżka. -Zawieź mnie do mnie do domu.  
-Udam, że tego nie słyszałem.  
-Dlaczego? Nie chcę jechać do ciebie do domu. Daj mi od tego wszystkiego odpocząć.
-Uwierz mi, że jeszcze nie masz od czego odpoczywać. Wszystko jeszcze przed tobą.
-Powiedziałam odwieź mnie do mnie do domu.  
-Masz tyle do gadania co zeszłoroczny śnieg. - powiedział do mnie, a ja odpięłam pasy. Jechaliśmy z dość dużą prędkością. Coś zaczęło pikać w samochodzie. -Kurwa! Zapinaj te jebane pasy! - nie wiedziałam, że takie coś może kogoś aż tak wyprowadzić z równowagi. Miałam pewien plan.  
-Odwieź mnie do domu.  
-Zapinaj kurwa te pasy! - krzyknął na mnie. Ja się tak nie będę bawić. Otworzyłam drzwi. Nagle usłyszałam pisk opon. To było niebezpieczne. -Co ty kurwa odpierdalasz?! Pojebało cię?! Mogłaś wypaść z samochodu! coś ci się nasrało w głowie chyba. - zaczął na mnie krzyczeć i nagle dostałam siarczystego strzała na ryj. -Co ty kurwa masz w tej zasranej główce?! Widziałaś ile mieliśmy na liczniku!? Jak byś wypadła to miazga by z ciebie została! - krzyczał na mnie, a ja tylko opuściłam głowę w dól i się rozpłakałam. Norman nerwowo zamknął drzwi i zapiął mnie pasami. Po części miał rację, ale nie jest na moim miejscu i nie wie jak ja się czuję z tym jak mnie traktuje. Chwilę później byliśmy pod jego domem. Wyszedł z samochody trzaskając drzwiami. Mnie dosłownie z niego wyrzucił. Cały czas płakałam. Dlaczego on to robi? Przerzucił mnie sobie przez ramię i poszedł w stronę domu. Z impetem otworzył drzwi i wszedł do salonu. Położył mnie na łóżku i nakazał mi leżeć i nigdzie nie wstawać. Nie miałam zamiaru go słuchać, ale kiwnęłam mu na zgodę głową. Poszedł gdzieś po schodach na dół. Skojarzyłam sobie to miejsce. To ta straszna piwnica. Nie chciałam tam iść. Bałam się. ale jego to nie obchodzi. Zrobi to co będzie chciał. On wie jak ważna jest dla mnie rodzina. Norman przyszedł do mnie i wziął mnie na ręce. -Słuchaj mnie teraz uważnie maleńka. Ja muszę wyjść załatwić coś ważnego, a ty nawet się nie waż kombinować. Zostajesz sama dosłownie na jakiś czterdzieści minut. - powiedział i posadził mnie na jakimś dziwnym fotelu. To było straszne. Bałam się tu być sama, a zwłaszcza w tym pokoju. Miałam wrażenie, że to wcale do niego nie pasuje, no ale cóż każdy ma jakieś fantazje. Marzyłam tylko o jednym. Żeby ten psychol tego nie wykorzystał na mnie.  
-Dlaczego nie możesz mnie zawieść do mojego domu. I tak mnie kontrolujesz. Wiesz, że nic nie zrobię. - powiedziałam licząc na to, że mnie wypuści, ale on się tylko uśmiechnął i wyszedł z pokoju? A może piwnicy. Nie wiem jak mam to nazwać. Bynajmniej było to jakieś pomieszczenie. Przeszłam się po pomieszczeniu przyglądając się wszystkiemu uważnie. To było straszne. Nagle zobaczyłam jakąś butelkę w szafce. Jak podeszłam bliżej okazało się, że nie była to jedna butelka. A jej zawartość ucieszyła mnie jak jeszcze nigdy. To była wódka. Tego właśnie mi teraz było potrzeba. Tylko jest jeden problem. Nie mam czym tego pocić. Nawet nie wiem jak smakuje. Ale raz kozie śmierć. Jeden łyczek mi nie zaszkodzi, a każdy mówi że alkohol pozwala się zrelaksować. Może i mi pomoże. Odkręciłam butelkę i usiadłam na jakiejś czarnej sofie. Tu było strasznie. Powąchałam zawartość butelki i zaczęłam kasłać. Mocne. Spojrzałam na butelkę po raz kolejny i uśmiechnęłam się do niej. Zachowywałam się jak jakieś dziecko z psychiatryka. Miałam wrażenie, że ta butelka do mnie mówi ,,wypij mnie,,. No i w końcu przechyliłam butelkę i wzięłam mały łyk. Zaczęłam się krztusić. O cholera, ale to mocne. Ale muszę przyznać, że całkiem dobre. Ale nie będę przesadzać, bo jak przyjdzie Norman, to się wkurzy i dopiero będzie jazda. Ale niestety nie mam silnej woli. Po chwili już nie było połowy zawartości z butelki. Czułam się dobrze. Nie czułam się pijana. Piłam pierwszy raz, a wcale tego nie poczułam. Miałam wrażenie, że już minęło z pół dnia a to dopiero godzina. Norman miał szybko wrócić, ale chyba nawet dobrze, że nie ma go tak długo, bo nie chciałabym się teraz z nim konfrontować. Po kolejnej godzinie nie było już całej butelki. Nie wiem jak ja dałam radę wypić to sama. Teraz moja głowa przestała ze mną współpracować. Wszystko się rozmazywało. Usłyszałam, że ktoś  otwiera drzwi. Mhm, zajebiście. Już po mnie. Pomyślałam. Ale to nie był Norman. On nie ma takiego śmiechu. Ale kto to był? i dlaczego się ze mnie śmieje? Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Starałam się wyostrzyć wzrok, ale nic z tego.  
-No mała zaskoczyłaś mnie. Norman mówił mi, że mam cię przykryć kocem, bo pewnie śpisz, a tu proszę co zastałem.
-Ktooo tyy? - nie mogłam z siebie nic wydobyć.  
-Spokojnie. Znamy się. To ja Bruno.  
-Ne snamm zadnego Blunaaa. - sepleniłam. To było straszne. Nie mogłam nic powiedzieć, a wręcz mnie miałam siły.  
-Spokojnie. Lepiej będzie jak pójdziesz spać, bo wyglądasz fatalnie. - po chwili urwał mi się film. Nastąpiła ciemność. I nic więcej nie pamiętam.

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i inne, użyła 1062 słów i 5629 znaków.

2 komentarze

 
  • gubernator

    :0 :)

    1 lip 2017

  • Fanka

    Świetna czesc ;) Koedy next?

    30 cze 2017