Cień #21

Cień #21- To wizja przyszłości – tłumaczy.  
Zamarłam. Jak to wizja?? Moja mama umrze?? Łapę się ręką za głowę. To nie może być prawda. Jest mi duszno. Strasznie tu gorąco! Lucas obejmuje mnie i przytula, tak że słyszę bicie jego serca.  
Bije równo. Powoli. Nigdzie mu się nie śpieszy. Wie, że ma jeszcze dużo lat życia. Nie zatrzyma się w miejscu jak serce mamy. Nie zatrzyma się w ciągu zdania. Ale jej serce tak.  
- Przyszłość zawsze można zmienić. Masz dar jej przewidywania, ale nie wiesz czy to się wydarzy naprawdę. To może się zdarzyć, ale nie musi.  
Jestem tutaj już dwa dni. Olka mówiła, że szuka mnie policja, ale Lucas coś z tym zrobił i sprawa ucichła. Moja mama dzwoniła, ale on jej powiedział całą prawdę. Zrozumiała. Zataił tylko moją wizję.  
- Chcę gdzieś wyjść - poprosiłam go błagalnym głosem.  
Wpatruję się w jego morskie oczy i próbuję coś z nich wyczytać. Zaciekawienie.  
- Dla ciebie wszystko Motylu - odszepnął i pocałował mnie czule w usta.  
Jest wieczór, ale i tak pojechaliśmy tak jakby na randkę. Poszliśmy do restauracji. Lucas zamówił wino i jakieś dziwne danie o nazwie, której nie znam.  
Nasz pierwsza randka!  
Powoli wracam do normalnego życia (przynajmniej teraz). Staram się udawać, że jestem zwykłą dziewczyną, która jest na zwykłej randce ze swoim zwykłym chłopakiem.  
Restauracja jest wystrojona w czerwonych barwach. Romantycznie. Kelnerki przeciskają się między stolikami, ale nie zwracam na nie uwagi. Wpatruję się w Lucasa. Tylko on się liczy. Nalewa wino do kieliszków i podaje mi jeden z nich. Już mieliśmy wznieść toast no ale szczęście nie trwa wiecznie.  
- LUCAS! - krzyczy na całą salę jedna z kelnerek.  
Wystraszyłam się i upuściłam na białe płytki kieliszek z winem.  
Kelnerka podbiega zdyszana.  
- Musicie uciekać! - krzyczy w naszą stronę.  
- Co się stało? - pyta zaniepokojony Lucas spoglądając na mnie.  
Rozglądam się po sali. Nie widzę nikogo strasznego. Więc czemu mamy uciekać?  
- Amar - wyszeptała cichym głosem.  
Mojemu ukochanemu nie trzeba było nic dodawać. Złapał mnie szybko za rękę i wybiegliśmy tylnym wyjściem z restauracji.  
Nie chcę nic mówić. Biegnę prowadzona przez Lucasa. Nagle mój ukochany zwalnia w ciemnym zaułku. Zatrzymuje się i nasłuchuje.  
NIE RUSZAJ SIĘ. NIC NIE MÓW.  
Słyszę jego głos w mojej głowie.  
Grzebie po kieszeniach spodni. Czegoś szuka. Po kilku minutach wyjmuje z kieszeni w swojej skórzanej kurtki coś czarnego. Jakiś materiał. Staje blisko mnie i narzuca na nas coś w rodzaju peleryny. Siadamy na zimnej ziemi i czekamy.  
Za mną coś się rusza. Słyszę.  
NIE WIDAĆ NAS.  
Ale i tak się boję. Lucas obejmuje mnie bardzo mocno ramieniem. Ten ktoś wychodzi z krzaków. To Amar. Mój ojciec. Słowo „ojciec" w stosunku do Amara napawa mnie obrzydzeniem. Nienawidzę go!  
- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy. Moja córeczka - uśmiecha się w moim kierunku.

BreakTheRules

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 534 słów i 2980 znaków.

3 komentarze

 
  • mag12e

    supii !!

    23 wrz 2015

  • WredotaXDD

    Cudowne <3 Więcej i więcej <3

    22 wrz 2015

  • Lili797

    Super. Czekam na next :)

    22 wrz 2015