Cień Prolog

Prolog

Blady księżyc pojawił się na niebie. Avaria pogrążona była w ciemności. Ulice pustoszały, mieszkańcy chcieli się jak najszybciej znaleźć w domach. Z tawern i knajp przez okna wypadało światło i głośne krzyki. Na murach przechodzili się strażnicy z nocnej warty. Blask księżyca odbijał się od ich zbroi.  
Najciemniejszym jednak miejscem była forteca. Czarna bryła wznosząca się nad miastem. Mimo niezliczonej ilości zakratowanych małych okien, w żadnym z nim nie paliło się światło.  Zbudowana dziesiątki lat temu z czarnego kamienia budziła grozę. Była największym budynkiem w mieście. Mieściła w sobie setki celi. Przebywali tu najgorsi bandyci i złodzieje z całego Trekkenu. Dniem i nocą pilnowali jej uzbrojeni strażnicy. Dzięki murom otaczającym miasto nigdy jej nie zdobyto, mimo że próbowało tego wiele armii.

Właśnie do tej fortecy zmierzała ciemna postać. Wyszła z jednej z bocznych uliczek. Czarne szaty dokładnie zasłaniały całe jej ciało. Szeroki kaptur rzucał cień na twarz. Osoba bezszelestnie szła przez miasto, starając się nie zwracać na siebie uwagi nielicznych przechodniów. Poruszała się ostrożnie. Gdy dotarła do potężnych drzwi fortecy, nic się wewnątrz nie poruszyło. Kratka nadal pozostała zamknięta. Nieznajomy ruszył kilka kroków wzdłuż ściany. Tam się zatrzymał, a przedmiotem który pojawił się w jego prawej dłoni zaczął stukać w kamienną ścianę. Po kilku uderzeniach krata w drzwiach otworzyła się, a ze środka dobiegł głos strażnika.  
- Ktoś tu jest? - spytał zaspanym głosem.
Tajemnicza postać milczała, jednak uderzenia nie ustały.
- Proszę się pokazać - strażnik wydawał się coraz bardziej zaniepokojony.
Nieznajomy nadal uderzał w kamienną ścianę. I przestał dopiero gdy ciężkie wrota zaczęły się otwierać. Przycisnął się do ściany i znieruchomiał.
Po chwili, gdy drzwi zostały otwarte, wyszło z nich dwóch strażników. Obaj mieli długie włócznie w jednej dłoni, i pochodnie w drugiej. Rozglądali się nerwowo za źródłem niedawnego hałasu, ale światło pochodni było zbyt słabe, by mogli zobaczyć stojącą kilka kroków dalej nieruchomą postać w czerni.
- Widzisz tu coś, Rolf? - spytał starszy z nich. Miał długą brodę i włosy do ramion. Ogień pochodni rozświetlał jego poznaczoną bliznami twarz. Miał zaciśnięte usta i złowrogie spojrzenie.  
- Nie - odpowiedział mu słabym głosem Rolf. Był zdecydowanie młodszy, a jego cera zdawała się być nieskazitelnie czysta. Jego przestraszony wzrok nadawał mu niegroźny wygląd.  

Nagle nieznajomy uniósł dłoń w której trzymał tajemniczy przedmiot i minimalnym ruchem rzucił go w stronę strażników. Przeleciał dość wysoko nad nimi, jednak gdy spadł rozległo się doniosłe stuknięcie. Strażnicy odwrócili się błyskawicznie i ruszyli w tamtym kierunku, a postać zaczęła skradać się przy ścianie w ich stronę. Kiedy strażnicy zatrzymali się nieopodal miejsca, w którym upadł przedmiot, nieznajomy przekradał się już przez potężne drzwi fortecy.  
- Wracajmy do środka - Rolf zdawał się być coraz bardziej wystraszony. Trzymał się tuż przy starszym towarzyszu.
Tamten skinął głową, ostatni raz spojrzał w ciemność, po czym obrócił się i ruszył do fortecy. Drugi strażnik szedł za nim. Już po chwili brama zamknęła się z cichym skrzypnięciem.

Fanatysta

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy, użył 595 słów i 3448 znaków.

1 komentarz

 
  • villemo92

    czekam na dalszy ciąg :)

    26 sie 2016