Cień #22

Cień #22- Puść ją - mówi spokojnym głosem Lucas.  
Amar trzyma mnie za włosy. Od czasu do czasu zaczyna mnie za nie ciągnąć żebym przestała się wiercić albo krzyczeć.  
Nie wiem jak się tutaj znaleźliśmy. Zostałam odurzona jakimś proszkiem. Światło zgasło i obudziłam się tutaj. Jest noc. Nie wiem która godzina. Nie wiem gdzie jestem. To jakieś duże pomieszczenie. Ściany są puste. Mają granatowy kolor. O dziwo nie ma echa. To pewnie przez jakieś czary.  
- Najpierw zostanę aniołem - odpowiada i patrzy na moje przestraszone oczy.  
Związał mnie sznurkiem, ale nie Lucasa. Mój ukochany stoi jakieś trzy metry przed nami z rękami w kieszeniach swoich ciemnych dżinsów.  
- Ze mną nie masz szans - odwarknął plując Amarowi w twarz.  
Mój ojciec poczerwieniał ze złości. Otarł twarz i pociągnął mnie mocno za włosy.  
- Słuchaj bachorze - wskazuje palcem na Lucasa - nikt nie będzie mi rozkazywał rozumiesz?  
- A Wioletta? Twoja żona? - chyba trafił w jego słaby punk bo Amar zachwiał się i puścił mnie puścił.
Czy on ją dalej kocha? Dalej kocha moją mamę? Nie mogę w to uwierzyć. Jestem tak przestraszona, że ledwie oddycham.  
Amar upada na podłogę i przykłada dłonie do twarzy.  
Czy on płacze? W tym samym momencie mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Lucasa. Kiwnął głową w moim kierunku. Spojrzałam na Amara. Leżał skulony jak niemowlę na podłodze. Mój chłopak podszedł do mnie. Odwiązał brązowe, grube sznury i pomógł mi wstać.  
- Co się z nim stało? - szepnęłam do ucha Lucasowi.  
- On kocha twoją mamę. Bardzo. Nie chce jej zranić, ale nie wie co ma robić. Chce zostać aniołem, ale uświadomiłem go w myślach w jaki sposób chce nim zostać.  
- Jak długo tu jesteśmy? - pytam. Przez okno widzę wschodzące słońce.  
- Wczoraj wieczorem nas tu zabrali.  
- Wczoraj?? - kiwa głową.  
Czuję ogromne zmęczenie. Głowa mnie boli. Lucas zauważa mój wyraz twarzy i bierze mnie na ramiona. Jest silny więc podnosi mnie bez trudu. Już mam zamykać oczy gdy słyszę swoje imię:  
- KAŚKA! - krzyczy zrozpaczona mama. To pomieszczenie jest ogromne. Ma jakieś 50 metrów. Patrzę jak mama pokonuje tą dużą odległość i po kilku sekundach dociera do mnie. Lucas postawia mnie na ziemie i pomaga utrzymać równowagę.  
Przytulamy się i obie płaczemy.  
- Wiola... - słyszę szept Amara.  
Podnosi się z podłogi z twarzą całą mokrą od płaczu.  
Moja mama to silna kobieta i nie dalej się nabrać takiemu idiocie. Łapie mnie za rękę i prowadzi do wyjścia nie oglądając się za siebie. Gdy jesteśmy na dworze słyszę głośne krzyki Amara dobiegające z tego pomieszczenia. Gdzie jest Lucas?  
- Lucas! - krzyczę i biegnę prosto w stronę drzwi.  
Gdy wpadam do pomieszczenia mój ukochany trzyma Amara w powietrzu i przymierza się do ciosu.  
- Nie! - krzyczę w ich stronę.  
Wiem, że próbował mnie zabić, ale to w końcu mój ojciec.  
Odwracają głowy w moim kierunku. Za mną staje mama.  
- Proszę... - szepczę błagalnym głosem w stronę mojego chłopaka.  
Kiwa głową na znak, że nic już nie zrobi. Przyglądam się Amarowi. Jest cały w krwi. Nie widzę twarzy tylko czerwień. Lucas puszcza go na podłogę, unosi ręce do góry i idzie w moim kierunku. Nie chcę z nim rozmawiać ani go widzieć. Gdy on idzie w moją stronę ja cofam się. Odwracam się plecami do niego, wtulam się w pierś mamy i razem wracamy do domu.  
Przez całą drogę powrotną nie odwracałam się ale czułam jego spojrzenie na moich plecach. Przeszywał mnie wzrokiem.

BreakTheRules

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 670 słów i 3555 znaków.

2 komentarze

 
  • WredotaXDD

    Boskie ! <3 <3

    23 wrz 2015

  • tolson

    <4

    23 wrz 2015