Dwa tygodnie przed zawodami zostałam wezwana do gabinetu dyrektorki. Serce mi zamarło. To mogło oznaczać, że dotarły do niej informacje o sposobach treningu i zachętach dla zawodników. Nie było innej możliwości. A wszystko układało się tak dobrze! Chłopcy biegali jak mistrzowie świata. Kilka dni temu osiągnęli identyczny wynik jak na poprzednich zawodach, a wczoraj nawet go poprawili. Najprawdopodobniej wszystko pójdzie na marne, bo wylecę ze szkoły z hukiem.
- Dzień dobry — powiedziałam niepewnie, kiedy tylko przekroczyłam próg gabinetu dyrektorki.
- Proszę usiąść — powiedziała szorstkim tonem, który nie wskazywał na nic dobrego.
- Poprosiłam panią na rozmowę, ponieważ zbliża się termin zawodów, i oczekuje jakiegoś raportu z dotychczasowych przygotowań i pani prognoz.
Nie wiedziałam, czy naprawdę nie mam się czym martwić, bo dyrektorka nic nie wie, czy to tylko jej zagrywka.
- Zawodnicy trenują każdego dnia przed lekcjami. Staram się, żeby udział w zawodach nie kolidował z ich pozostałymi zajęciami. Ich wyniki z każdym dniem są coraz lepsze i choć nie wiem, jakie osiągają ich potencjalni przeciwnicy, to jestem dobrej myśli.
- Bardzo mnie to cieszy. Jestem również zadowolona z zaangażowania, jakie włożyła pani w przygotowania. Pomysł z dokooptowaniem do zespołu biolożki był rewelacyjny. Ciesze się także, że udało się pani ich zmotywować. Mogę się tylko domyślać, w jaki sposób to pani zrobiła, ale nie wnikam w szczegóły i ciesze się, że nie dotarły do mnie na ten temat żadne plotki.
Nastała niezręczna cisza, podczas której na twarzy dyrektorki pojawił się lekki uśmiech. Czułam, że wie więcej, niż mówi. Zrobiło mi się gorąco i byłam niemal pewna, że skóra na mojej twarzy przybrała kolor pomidora.
- Zależy mi na wyniku i na tym, aby dostać ten etat, tak jak się umawiałyśmy. Zgodnie z pani zaleceniem staram się uważać, co robię.
- Najwyraźniej dobrze to pani wychodzi. Teraz przejdźmy do omówienia samego udziału w zawodach. Od razu powiem, że szkoła nie ma środków na pokrycie kosztów wyjazdu, koszulek itd. Potrzebny jest sponsor.
Otworzyłam usta ze zdziwienia. Byłam wściekła, że dopiero teraz się o tym dowiaduję. Znalezienie sponsora, który wyłoży kilkaset, a nawet kilka tysięcy złotych to nie lada wyzwanie.
- Nie zastanawiałam się nad tym, nie sądziłam, że będzie taka potrzeba.
- To moja wina. Powinnam panią uprzedzić na pierwszym spotkaniu. Dobra wiadomość jest taka, że nasza szkoła od lat ma sponsora, który pomaga nam w takich wydarzeniach. To ojciec jednego z tegorocznych maturzystów, więc może pani mówić o szczęściu, bo za rok nie byłoby już takiej możliwości.
Uśmiechnęłam się, ale widziałam, że dyrektorka chce jeszcze coś powiedzieć, z tym, że po prostu się waha.
- Pani dyrektor, czy ja mam sama do niego wystąpić o wsparcie, czy szkoła to jakoś załatwi?
- Obawiam się, że to będzie leżeć po pani stronie. Pan Artur to wspaniały człowiek, ale uwielbia towarzystwo kobiet. Myślę, że jeśli poprosi pani swoją koleżankę z zespołu, panią Elę, o negocjacje, to sukces będzie zagwarantowany. Na ostatnim balu nie przepuścił jej żadnego kawałka i na parkiecie wywijał nią, że tylko pozazdrościć.
Uniosłam brwi i się roześmiałam. Ela potrafiła zauroczyć nie tylko uczniów, ale także rodziców. Po raz pierwszy cieszyłam się, że jej wdzięk może mi się na coś przydać.
- Proszę porozmawiać z koleżanką i powiedzieć, o co chodzi. Na pewno będzie wiedziała, w jaki sposób dotrzeć do pana Artura. Tylko bardzo proszę o całkowitą dyskrecję i szybkość w działaniu. Doskonale pani wie, że czasu pozostało nam niewiele.
- Rozumiem — powiedziałam, po czym pożegnałam się i opuściłam gabinet dyrektorki.
Oparłam się o ścianę. Czułam się jak po wizycie na rollercoasterze. Od stanu przedzawałowego, do euforii. Wiedziałam, że z Elą nie pójdzie łatwo, ale jeśli ten facet także jej się spodobał, to zapewne chętnie założy jakąś minióweczkę i uda się do niego po kasę.
Poszłam do pokoju nauczycielskiego. Mój wzrok od razu przykuł Koźmiński, który otaksował mnie badawczo wzrokiem. Nie chciałam dawać powodów do plotek, więc nie podeszłam do niego, choć wyraźnie widziałam, że czegoś chce. Dosiadł się do mnie, udając, że zamierza poprawiać klasówki.
- Wpadłaś z deszczu pod rynnę — szepnął mi do ucha.
- Co masz na myśli?
Pokazał mi dwie klasówki. Jedną Kajetana, a drugą Dawida. Na obu widniała ocena niedostateczna.
- Marek się poprawił, ale inni twoi zawodnicy na kilka tygodni przed końcem semestru są zagrożeni.
Poczułam, jak podnosi mi się ciśnienie. Jeśli powtórzy się scenariusz sprzed kilku tygodni, to wszystko się posypie.
- Możesz na razie zachować to w tajemnicy i nie informować o tym ich rodziców?
Spojrzał na mnie ze zrozumieniem, ale skrzywił się przy tym, co napawało mnie niepokojem.
- Jeśli się nie wyrobią z poprawą, to ja za to beknę.
- Wiem, ale proszę cię, wiesz jakie to dla mnie ważne. Wynagrodzę ci to — szepnęłam mu do ucha.
Doskonale wiedział, co mam na myśli, ale ku mojemu zaskoczeniu podszedł do tego bardzo obojętnie, bez entuzjazmu.
- Tym razem musielibyśmy nie wychodzić z łóżka przez tydzień, żebyś odrobiła taką przysługę.
Taka perspektywa była kusząca. Kolega uczący fizyki był dobry zwłaszcza w oddziaływaniu na kobiety. Jako jego kochanka nie miałam prawa narzekać, ale jemu mogło się już znudzić potajemne spotykanie w kantorku na niewygodnej kanapie. Wiedziałam, że muszę podnieść stawkę, jeśli chce uzyskać jego przychylność w sprawie tych dwóch matołów.
- A co byś powiedział na trójkącik?
Wytrzeszczył brwi. Ruchem ręki wskazał na siebie, na mnie i pytająco spojrzał mi w oczy. Jak na zawołanie w tym momencie do pokoju weszła Ela. Spojrzała na nas i lekko się uśmiechnęła. Była wtajemniczona w moje relacje z Koźmińskim, ale wiedziała, co jej zrobię, jak nas zdradzi.
Delikatnym ruchem wskazałam na nią.
Koźmiński parsknął z niedowierzaniem. Ela była najseksowniejszą nauczycielką w szkole. Kochali się w niej nie tylko uczniowie, ale zapewne także inni nauczyciele. Byłam niemal pewna, że fizyk do nich należy.
- Żartujesz sobie?
- Nie. To zbyt ważna sprawa.
Chciał coś powiedzieć, ale akurat przechodziła koło nas nauczycielka matematyki.
- To jak będzie? - ponagliłam go.
- Jeśli to załatwisz, to twoi uczniowie mogą liczyć na trójki z poprawy bez konieczności odpytywania — szepnął mi na ucho.
Poczułam ulgę, która jednak szybko minęła. Wiedziałam, że czeka mnie długa rozmowa z Elą. Musiałam ją namówić na spotkanie z tajemniczym Arturem i seks w trójkącie z Koźmińskim. Znałam ją dobrze, ale nie na tyle, zęby być pewną, że się zgodzi.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
izabela
No takie rzeczy wśród kadry nauczycielskiej? Ale ciekawie się rozwija jak zresztą wszystkie twoje opowiadania.