Trenerka 4

Trenerka 4Wtorkowy poranek był o dziwo dużo gorszy niż poniedziałkowy. Najprawdopodobniej było to spowodowane tym, że nie byłam tak podniecona i podekscytowana treningiem z chłopakami, jak pierwszego dnia. Dopiero filiżanka mocnej kawy postawiła mnie na nogi. Spakowałam torbę i pojechałam na trening.  
Tym razem weszłam już do szatni na pewniaka. Mój dobry nastrój szybko minął. Zastałam tam tylko Sylwestra, Dawida i Kajetana.
- A gdzie Marek? - zapytałam.
- Nie ma i nie wygląda na to, żeby w najbliższej przyszłości miało się to zmienić — usłyszałam od pogrążonego w swoim telefonie Sylwestra.
Spojrzałam na nich tak, żeby nie mieli wątpliwości, że oczekuje dalszych wyjaśnień i informacji.
- Wczoraj była wywiadówka u nas w klasie. Jego stara dowiedziała się, że ma dwie lufy z fizyki. Na dodatek Koźmiński się na niego uwziął, bo ostatnio Marek miał jakieś odpały na fizie. Koźmiński pogadał ze starą, to znaczy matką Marka, i chłopak ma szlaban.  
- Szlaban na trening biegania? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Jego stara jest bardzo zasadnicza. Dowiedziała się, że treningi nie są obowiązkowe i powiedziała, że lepiej, żeby ten czas poświęcił fizyce — wyjaśnił Sylwester.
Rzuciłam torbę na ławkę. Zaczęłam się przebierać. Nie myślałam o trzech młodych samcach, którzy siedzieli dwa metry ode mnie i patrzyli, jak się rozbieram. Stałam tyłem do nich, ale i tak mieli radochę. Myślałam o tym jednym, którego nie ma, i bez którego plan zwycięstwa w zawodach był niewykonalny.
- No dobra. Dziś pobiegam z wami, zamiast Marka, a potem pomyślimy jak uzupełnić tę lukę.
Wybiegliśmy z szatni prosto na stadion. Pożałowałam wypicia kawy na głodny żołądek. Po kilku minutach ochota na zwymiotowanie na szczęście przeszła.
Forma chłopaków nie zwiększyła się w ciągu nocy. Poziom ich testosteronu także nie wystrzelił w górę jak rakieta, więc ich wyniki były takie same jak dzień wcześniej. Wiedziałam, że do wszystkiego dojdziemy pomału. Nie przewidywałam problemów takich jak te z Markiem, ale na razie musiałam się skupić na czymś innym.
- Dobra, teraz bierzemy pałeczki w dłoń i robimy kółeczko po stadionie.
- A pani tez weźmie w dłoń pałeczkę- zapytał rozbawiony Sylwester.
- Oczywiście — odpowiedziałam mu z uśmiechem na twarzy. Jego uwaga nie była chamska. Miałam spory dystans do siebie.
Narzuciłam solidne tempo. W przeciwieństwie do nich byłam w formie, bo czasem biegam wieczorem po parku. Chłopcy nie byli pocieszeni z faktu, że nauczycielka wygrała z nimi i to ze sporą przewagą.
- No to co, biegniemy jeszcze raz, czy robimy sztafetę? - zapytałam.
- Sztafetę, ale pani jako pierwsza — powiedział Kajetan tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Dlaczego tak? - zapytałam zdziwiona.
Chłopcy uśmiechnęli się, a ja od razu zrozumiałam, o co chodzi. Osoba jako pierwsza biegnie z bloków startowych. To doskonała okazja dla nich, by móc podziwiać mój tyłek.
- Oj chłopcy, chłopcy. No dobra. Może poziom testosteronu wam wzrośnie.  
- Ciekawe czy Marek już zwalił sobie gruchę? - rzucił Sylwester.
- Nawet mnie wkurzajcie takimi tekstami. Wszyscy macie zakaz masturbacji i seksu Marek również. Nadal jest w ekipie! - powiedziałam i zajęłam miejsce w blokach startowych.
Chłopcy stali za mną. Czułam na sobie ich wzrok. Wybiegłam z pałeczką w ręce i na pierwszej zmianie szybko przekazałam ją Dawidowi.
Tempo nie było najlepsze, ale po kilku minutach odpoczynku mieli pobiegnąć drugi raz.
- No to panowie, teraz biegniecie tylko we trzech na czas. Nagroda dla najlepszego taka sama jak wczoraj. Macie łatwiej, bo jest jednego mniej — zachęciłam ich z uśmiechem.
Motywacja, jaką wymyśliłam, okazała się skuteczna. Biegli jak oszaleli. Tego dnia wygrał Sylwester, wyprzedzając Kajetana zaledwie o dwie sekundy.
Po godzinnym treningu zarządziłam bieg do szatni.
- Nie wiem, czy uda się pani przekonać matkę Marka, żeby pozwoliła mu biegać, ale może pani zrobić coś innego — powiedział Kajetan.
- Co? - zapytałam zaciekawiona. Miałam nadzieje, że to, co powie, pomoże mi wyjść z tej trudnej sytuacji. Nie chciałam zmieniać zawodnika. Poza tym bałam się, że teraz Marek mógłby rozgadać po szkole o tym, na jakich warunkach odbywają się te treningi.
- Może pani sprawić, żeby Koźmiński dał mu spokój i powiedział jego matce, że szlaban nie będzie konieczny, bo Marek zrobił postępy w fizyce. Koźmiński to kawaler, nieco starszy od pani, samotny. Pani jest super babka, więc..
- Dobra nie kończ! - powiedziałam i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Weszliśmy do szatni.
- Pod prysznic. Zasady takie jak wczoraj — powiedziałam.
Umyłam się i zorientowałam, że nie zabrałam ręcznika. Wychyliłam głowę z kabiny.
- Niech któryś mi pomoże, nie mam ręcznika. Tylko żadnego grzebania po mojej torbie!
Po chwili przed kabiną stanęli wszyscy trzej.
- Aż tak ciężki, że jeden nie mógł unieść? - zapytałam rozbawiona. - Nie liczcie na to, że coś zobaczycie. Powieście go na kotarce i wyjazd — powiedziałam, a oni wykonali polecenie i poszli kończyć mycie. Trochę mi zeszło i kiedy wyszłam spod prysznica, byli już gotowi. Założyłam spodnie i stojąc tyłem do nich, rozpięłam swój biustonosz sportowy.  
- Kto tam dzisiaj był najlepszy?
- Ja — odparł z dumą Sylwester i ustawił się za mną.
- Założyłam swój biały stanik, ułożyłam piersi w miseczkach.
- Zapnij i popraw ramiączko z tyłu — powiedziałam do niego.
Trzęsły mu się lekko ręce, ale poradził sobie. Obyło się bez docinków i uśmieszków ze strony pozostałych, co bardzo sobie ceniłam. Założyłam jeszcze bluzkę i usiadłam na ławce.  
- Co będzie z Markiem? - zapytał Dawid.
- Marek wróci do drużyny. Pogadam z profesorem Koźmińskim — powiedziałam, a w całej szatni rozległo się buczenie.
- Powodzenia — rzucili z podtekstem i wszyscy razem opuściliśmy szatnię.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik izabela

    Super  ciekawe co na to minister ten od cnót niewieścich?

    28 wrz 2021