Wieczorem zadzwoniła do mnie Ela. Była wtajemniczona w moje plany na ten dzień i koniecznie chciała usłyszeć o szczegółach. Trochę mnie zirytowała. Opowiedziałam jej, o przebiegu mojego spotkania w kantorku z Koźmińskim a ta skwitowała to śmiechem.
- To jest niemożliwe. My chyba nie mówimy o tym samym facecie — powiedziała, lekko drwiąc z sytuacji. Dotknęło mnie to, że obraża zarówno fizyka, jak i poniekąd mnie.
- Skoro nie wierzysz, to twoja sporawa. Wybacz, ale muszę kończyć, bo to spotkanie totalnie mnie wykończyło — rzuciłam na koniec i się rozłączyłam. Miałam dosyć tej sytuacji. Czułam się jak gówniara, która zmyśla historie, po to, żeby zaimponować koleżankom. Nie miałam ochoty na takie traktowanie.
Następnego dnia spotkałyśmy się na parkingu. Zaczęło się od pretensji, a skończyło na przeprosinach. Nie wiedziałam,czy są szczere, czułam, że i tak mi nie wierzy, ale nie miałam zamiaru się tym przejmować. Miałyśmy trening z naszymi chłopakami i to powinno zajmować moją uwagę.
Rytuał przebierania się przy zawodnikach stawał się dla mnie już coraz mniej podniecający. Byłam przekonana, że dla nich nie. Czułam, że Ela podoba im się bardziej. Nie wiem, czy była to zazdrość, ale postanowiłam tego dnia zaszaleć i wyrównać moje szanse z koleżanką od biologi. Kiedy zdjęłam bluzeczkę, chłopcy zobaczyli na moim ciele czarny, seksowny koronkowy stanik. Odwróciłam się na chwile do nich. To była dla mnie nowość, ale skoro Ela pokazywała im swoje cycki, to dlaczego nie ja? Udawałam, że robię wszystko tak jak zawsze, ale ukradkiem spojrzałam na Kajetana. Jego oczy wlepiały się tylko we mnie. Byłam zadowolona. To było trochę niesprawiedliwe, że Ela podbierała mi ich uwagę. To ja byłam ich trenerką, ja to wszystko wymyśliłam i ja brałam odpowiedzialność za ich wynik na zawodach. Cały czas z tyłu głowy miałam, że od nich właśnie zależy mój los.
Trening przebiegł bez większych sensaci. Chłopcy w stosunku do poprzedniego dnia poprawili się tylko nieznacznie. Przydałby się taki sam skok formy jak kilka dni temu, ale nie było na to szans. Wiedziałam, co zrobić, żeby podnieść ich formę i ich zmotywować, ale czułam, że to, co z Elą robiłyśmy, było już maksimum, na jakie obie mogłyśmy sobie pozwolić. Liczyłam, że codzienne treningi dadzą efekt. Na razie nie mieli szans na zwycięstwo w zawodach, a tylko taki wynik mnie interesował.
Tego dnia na treningu najlepsi byli Kajetan i Dawid.
- No to chłopaki, zapraszamy zwycięzców po odbiór nagrody — powiedziałam, rozkosznie stając przed nimi w czarnym staniku. Widziałam jak Marek i Sylwester spuścili głowy. Byli wściekli, że tego dnia nie pobiegli tak szybko, żeby teraz stać przed nami w oczekiwaniu na pocałunek.
Kajetan i Dawid patrzyli na siebie dziwnie. My także spojrzałyśmy na siebie, nie rozumiejąc, o co im chodzi.
- Musimy rozstrzygnąć, kto pocałuje panią Elę, a kto panią Alę — powiedział Dawid, po czym wyjął z kieszeni monetę.
Zdziwiłam się, bo ostatnio potrafili się dogadać. Najwyraźniej tym razem stawka była tak wysoka, że nie udało im się dojść do porozumienia. Byłam zadowolona, bo wiedziałam, że to moja bielizna spowodowała taki stan rzeczy. Nie sądziłam, żeby mogło chodzić o Elę, ta miała na sobie biały niczym niewyróżniający się biustonosz. Byłam zadowolona, że tym razem podniecałam ich bardziej niż ona.
Wynik losowania był jednoznaczny. Nie musieli nic mówić. Uśmiech na twarzy Kajetana i zawód na twarzy Dawida dobitnie wskazywały na zwycięzcę. Chłopak podszedł do mnie, a ja objęłam go za szyje i pocałowałam. Trwało to może kilka sekund. Na pewno dłużej niż ostatnio. Nie wiem, czy byłam bardziej rozluźniona, czy podświadomie chciałam pokazać chłopakom, że nie jestem gorsza od seksbomby uczącej biologi. Dawid także dostał od niej sporo przyjemności. Pozostali udawali, że pakują swoje ubrania do toreb. Wiedziałam, że dla nich było ciężkim doświadczeniem, patrząc na ten obraz ze świadomością, że mogli być na ich miejscu. Poza tym, jeśli nie oszukiwali, to od kilku dni nie byli aktywni seksualnie. Sperma musiała się im gotować w mosznach, a takie widoki raczej nie obniżały libido.
- Słuchajcie, a może byśmy się jakoś zintegrowali, skoro już tworzymy taki zgrany team? - zaproponowała Ela z entuzjazmem w głosie.
Zawodnicy i ja spojrzeliśmy na siebie ze zdziwieniem. Nikt nie wiedział, o co jej chodzi.
- Co masz na myśli? - dopytałam.
- Zapraszam was wszystkim dziś na pizze! Po lekcjach w tej pizzerii koło szkoły — powiedziała z uśmiechem Ela przekonana, że zaraz wszyscy wybuchną entuzjazmem.
- Fajny pomysł, ale jak nas tam zobaczą z paniami, to zaczną się pytania, plotki. Tam przychodzi sporo ludzi ze szkoły — powiedział Sylwester.
- Ma rację — powiedziałam.
- No to w takim razie zapraszam was do siebie. Pizze zamówimy na dowóz. Nie chce słyszeć sprzeciwu.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Musiałam chwile nad tym pomyśleć, zanim dotarło do mnie, że moja koleżanka zaprosiła nas wszystkich do siebie do domu. Pomijałam dwuznaczność tej sytuacji, ale to, że zamierzała poinformować ich gdzie mieszka. Ja nie odważyłabym się na taki krok.
- Jest pani pewna, że chce nas pani zaprosić do siebie? - upewnił się Marek.
- Oczywiście. Mam tylko nadzieje, że nie będzie padać i nie uświnicie mi podłogi.
Wszyscy zanieśliśmy się śmiechem, który przerwała autorka tego pomysłu, informując, że pośle wszystkim o szesnastej SMS ze swoim adresem.
W pokoju nauczycielskim podeszłam do niej i konspiracyjnie zapytałam, czy zwariowała.
- Daj spokój Ala. Przecież nie zamierzam robić, nie wiadomo czego. Mówiłam ci, że trzeba budować napięcie i ich podniecać. Niech myślą cały dzień o tym spotkaniu. Obiecuje, że nie przegnę pały.
- Słucham?
- Zjemy pizze i co najwyżej zagramy w rozbieranego pokera — powiedziała i uśmiechnęła się, dając znak, że tylko żartowała. Nie byłam co do tego przekonana, ale nie miałam innego wyjścia jak tylko uwierzyć jej na słowo.
Wiedziałam gdzie mieszka, ale i tak przysłała mi SMS. Pod klatką spotkałam chłopaków. Czekali na mnie, bo stwierdzili, że skoro stanowimy zespół, to powinniśmy wejść razem.
Podobało mi się takie podejście i pochwaliłam ich za to.
Gospodyni powitała nas ciepłym uśmiechem. Zdążyła się przebrać i miała na sobie wydekoltowaną kieckę. Skomentowałam ją, patrząc na nią spode łba. Zrozumiała i tylko się uśmiechnęła porozumiewawczo.
Okazało się, że wbrew moim obawom nie będzie problemów z zamówieniem. Wszyscy chcieli margeritte na chudym cieście. Po jakimś czasie Ela odebrała od dostawcy zamówienie, oczywiście trochę z nim flirtując.
Rozmowa przebiegała dosyć spokojnie. Chłopcy mówili o swoich planach po zakończeniu szkoły. Czułam jednak, że Ela nie zaprosiła ich bez powodu. Wiedziałam, że kryje się za tym coś z podtekstem erotycznym. Nie zakładałaby przecież takiej sukienki.
- Nie było mnie w ekipie od początku, więc może powiecie mi jak Ala przekonała was, żebyście brali udział w tych morderczych treningach o tak barbarzyńskiej porze? - wycedziła.
Spojrzałam na nią z wyrzutem. Ela doskonale znała odpowiedź na to pytanie. Poza tym sugerowanie im, że jej także nie podobają się poranne treningi, podważało moje metody. Chciałam wstać i ją zabić.
Chłopaki spojrzeli na siebie, a na ich twarzach pojawiły się uśmieszki. Wiedzieli, jaka jest umowa i, że nie wolno im pisnąć słówka nikomu ze szkoły. W pewnym sensie był to dla nich test. Modliłam się, tylko żeby Ela nie powiedziała, że zna odpowiedź na własne pytanie. To byłby mój koniec w ich oczach. Pokazałabym, że sama zabraniam im mówić, a jednocześnie rozpowiadam o tym swoim koleżankom z pokoju nauczycielskiego.
- Nie możemy o tym mówić. Taką mamy umowę. Powiem tylko, że mamy ogromną motywację — powiedział Sylwester.
Poczułam ulgę. Najwidoczniej źle go oceniłam. Myślałam, że jest lekkoduchem i niedojrzałym emocjonalnie gówniarzem. Okazało się zupełnie inaczej.
- W sumie skoro teraz mamy dwie trenerki to powinien zostać wprowadzony aneks do naszej umowy — skwitował Marek.
Spojrzałam na niego ostro. Nie tak dawno ratowałam mu tyłek u Koźmińskiego, a on teraz pozwala sobie na takie testy. Zrozumiał w mig, o co mi chodzi i spuścił pokornie głowę.
- Pani Ela jest tylko doradcą od taktyki, żywienia i motywacji — powiedziałam uśmiechając się. Chciałam rozluźnić atmosferę, wprowadzić porządek i trochę podciąć skrzydła Eli, która rozpędzała się bardzo niebezpiecznie.
- No więc może skoro jestem odpowiedzialna za motywację, to poza waszymi ustaleniami zaproponuje także moje — rzuciła, patrząc na mnie. Nie wiedziałam, o co jej chodzi, ale widziałam w jej spojrzeniu, że ma nade mną przewagę i odczuwa satysfakcje. Dałam się wciągnąć w jej gierkę i nazywając ją specjalistką od motywacji, strzeliłam sobie w kolano. Na naprawę tego było już za późno.
- Co pani ma na myśli? - spytał Kajetan.
- Domyślam się, co zaproponowała wam Ala. Ja proponuje każdemu zabawę przed zawodami, a nie tylko po. Chcemy, żeby wasze organizmy wprowadziły do krwi jak najwięcej testosteronu, a to jest chyba najlepszy sposób.
Zapadła chwila milczenia.
- Na zawody pojedziemy dzień wcześniej. Podczas nocy przed zawodami dwojgiem z was zajmie się Ala, a dwojgiem ja. Zrobimy losowanie.
Wszyscy zrozumieli, co ma na myśli. Chciałam wstać, roześmiać się, powiedzieć, że to tylko żart, ale nie mogłam. Wiedziałam, że takie działanie jest konieczne, żeby osiągnęli dobry wynik. Rozmawiałam już o tym z Elą. Byłam wdzięczna, że wyłuszczyła to za mnie i wściekła, że mnie nie uprzedziła choćby dziś rano. Mogłam się jednak domyślić, po co zaprosiła nas wszystkich do siebie.
Był jeszcze czas, żeby to odkręcić, ale nie mogłam tego zrobić. Milczałam, co było akceptacją tego, o czym mówiła biolożka. Poza tym i tak mój sprzeciw nic by nie dał. Widziałam po ich twarzach, że tego chcą. Najgorsze, że ja też o tym marzyłam i już powoli o tym fantazjowałam.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
izabela
No tak trafnie pokazałeś, że jak dwie kobiety robią coś razem to zawsze jedna chce być lepsza od drugiej.