Przypadek Michała cz.XV

Przypadek Michała cz.XV****

Patrzyłem na bladą twarz Zuzy, przypominając sobie słowa radnego, podsłuchane przypadkiem w prywatnej szkole Anity Grześkowiak. Adrenalina kipiała we mnie, pompując krew szybciej niż zwykle. Gotowałem się ze złości. Na zewnątrz jednak tego nie okazywałem.  
Pocieszałem się tym, że Zuzka wyglądała coraz lepiej. Odkąd weszliśmy na salę z Kamilą cały czas o tym przekonywaliśmy przyjaciółkę. Nie byłem do końca pewien czy wspólna wizyta z nową zdobyczą to dobry pomysł, ale dziewczyna się uparła. Stwierdziła, że jeśli dowie się, że pojechałem sam to między nami wróci stan wojny. Przesadzała, bo po naszych miłosnych igraszkach powrót do niechęci i wrogości nie był możliwy, ale wolałem się nie sprzeciwiać.  

Byliśmy u przyjaciółki już prawie dwadzieścia minut, zasypując ją setkami mało ważnych wiadomości i bzdetów. Chłonęła je jak gąbka, tęskniąc za normalnym życiem i funkcjonowaniem. Niedługo jednak będziemy musieli zostawić ją ze ścianami sali i przytłumionym zgiełkiem z korytarza. Z tego co mówił lekarz zostało nam parę chwil.  

- Coraz mniej rurek wokół ciebie. Rumieńce dojrzewają. - oznajmiłem, wracając do tematu jej postępów w zdrowieniu. - Jeśli planowałaś udział w którymś z odcinków "Dr.House"a" czy innym "Ostrym dyżurze" to czasu masz coraz mniej.

Zuzka skwitowała żart uśmiechem. Nic tak dobrze nie działa na pacjenta jak pozytywne, radosne nastawienie. Byłem jak Patch Adams.  

-  Super, że przyszliście razem - stwierdziła panna Kownacka. - I nie martwcie się tym, że jesteście blisko. Nie przeszkadza mi to.  

- Domyśliłaś się? - Zdziwiłem się. Oboje z Kamilą patrzyliśmy zmieszani na siebie.  

- Po tobie nie, ale twoja towarzyszka chociaż się stara, to nie potrafi patrzeć na ciebie inaczej jak... ja chociażby. Znam to z własnego doświadczenia - wyjaśniła Zuza.  

- Nie gniewasz się, naprawdę? - dociekała Kama.

- Nic a nic. Wiem, że Michał ma wiele adoratorek i świadomie z nim byłam - zbyt długie mówienie wyraźnie męczyło poszkodowaną dziewczynę. - Cieszę się, że przekonał ciebie do swojej osoby. Pamiętam jaka byłaś bojowo nastawiona do niego i...

- Zuzka nie mów tyle. Nie przemęczaj się - przerwałem wyznanie.  

- To ty pośrednio przyczyniłaś się do naszego zbliżenia - Kamila uścisnęła dłoń przyjaciółki. - Najpierw chciałam mu wyrwać serce za to co ci się przytrafiło, a potem... no cóż, potem już nie.  

Drzwi sali uchyliły się i pojawiła się w nich pielęgniarka, pokazując, że powinniśmy się zbierać.  

- Idę do toalety. Trzymaj się i wracaj do nas - Kamila pocałowała koleżankę i spojrzała na mnie. -  Będę czekać na korytarzu.

Gdy wyszła poczułem się niepewnie, obawiając, że Zuza jednak opieprzy mnie za to, że Kamila stała się moja kolejną seks przyjaciółką.  

- Co to za mina? - Zamiast wyrzutów pojawił się jednak uśmiech. - Już mówiłam, że wszystko jest w porządku. Kama to fajna dziewczyna i zasługuję na coś ekstra, a bzykanko z tobą to przecież świetna sprawa.  

- Zuza, jesteś niemożliwa...

- Jestem, jestem i będę gorąco zabiegać o swoje prawa - przyznała, a ja miałem wrażenie, że policzki dziewczyny stają się różowe. - Gdy tylko wyjdę ze szpitala masz zorganizować nam spotkanie. Tylko we dwoje.

- Uważasz, że to dobry pomysł? Nie będzie za wcześnie na takie zabawy? - Zuza była kolejnym dowodem na to, że ofiary mojego daru po pewnym czasie nie potrzebują już wspomagania, by mnie pożądać i pragnąć.  

- Okaże się, ale leżenie tutaj całym dniami to słaba rozrywka - odparła panna Kownacka. - Można ześwirować, a ja walczę z tym wyobrażając sobie nasze spotkania. Nawet nie masz pojęcia jak potrafię być czasem napalona.

- Nie, nie wyobrażam, ale już się boję o siebie - Zażartowałem, przyznając jej rację. Przytuliłem ją na ile pozwalały rurki, całując dyskretnie w usta. - Trzymaj się, skarbie.  

Gdy wyszedłem Kamila już na mnie czekała.  

- Będzie dobrze, prawda? - spojrzała na mnie pytająco.

- Na to wygląda - stwierdziłem z przekonaniem, myśląc o prośbie Zuzki. - Nie martw się o przyjaciółkę. Przechodziłem przez to samo i widzę, że szybko wychodzi z tego.  

- To świetnie.

- Ok.. Zabieram cię na jakieś jedzenie. - Zarządziłem. - Wybieraj na co masz ochotę!

Okazało się, że Kamila to niezbyt wybredna dziewczyna. Wylądowaliśmy na pizzy. Po wyjściu z lokalu, postanowiłem podpytać dziewczynę delikatnie. Musiałem to zrobić umiejętnie, by nie zorientowała się, że brak mi wiedzy na poruszane tematy.  

- Wiem, że to drażliwy temat, ale męczy mnie to i chcę zapytać - Zacząłem, ważąc słowa. - Co do Banasia to mam wyrobione zdanie, ale jak inni faceci was traktowali.  

Najwyraźniej coraz głębsze relacje łączące dziewczynę ze mną, a także widok zdrowiejącej przyjaciółki dobrze wpłynął na Kamę. Nie obruszyła się na moje słowa. Przez chwilę milczała, trawiąc w sobie moje pytanie, ale ostatecznie przełamała niechęć do mówienia na ten temat.  

- Nie myśl, że bili nas lub tego typu rzeczy. Żadnego BDSM czy sado-maso. Nie było też żadnych prochów. Alkohol tak, ale nic więcej, chyba, że brali coś wcześniej, bo czasem byli bardzo nadpobudliwi. - Oznajmiła cicho, rozglądając się na boki. Na szczęście ulica była pusta. - Lubią rżnąć młode laski i tyle. Czasem było ostrzej, czasem mniej, choć przeważnie nakręcali się szybko i nie żałowali sobie. W końcu płacą nam i wiedzą, że na czas spotkania mamy robić co do nas należy. Nie potrafię ci powiedzieć, który z nich bywa ostrzejszy od pozostałych. Jednego dnia szalał Banaś, innego Cichecki albo Zajdel. Najczęściej nakręcali się nawzajem i pod koniec wszyscy byli spragnieni mocniejszych doznań.  

Gdybym mógł się zdradzić, to pozwoliłbym szczęce opaść na chodnik. Chciałem usłyszeć nazwiska innych erotomanów i dopiąłem swego. Takich się jednak nie spodziewałem. Obydwaj panowie byli znaczącymi postaciami w partii, do której - jako lokalny radny - należał Banaś. Od dawna trzęśli północną Warszawą i mało kto, próbował na ich terenie wchodzić im w paradę. O co chodziło w tym całym syfie? Czy tylko o seks z młodymi dziewczynami, czy może kryło się za tym coś więcej?

- Trafiał sie wam ktoś jeszcze czasem? - drążyłem temat, chcąc wykorzystać dobre nastawienie rozmówczyni.  

- Nie, coś ty! Tylko ci trzej - W głosie Kamili usłyszałem pierwsze oznaki irytacji. - Musimy o tym gadać?

- Sorry, już nie będę - Przybrałem uległą postawę. - Jestem gotów to odpokutować.

- I tak będzie, mój drogi. - Kama uśmiechnęła się znacząco. - Idziemy do mnie. Matka pojechała na drugą zmianę do roboty. Mamy chatę dla siebie.  

No proszę, dziewczyna z inicjatywą. Szykowało mi się pracowite popołudnie, ale tak pracować to ja mogę częściej.  

Kamila mieszkała na tym samym osiedlu co Zuza. kilka bloków dalej. Razem z siostrą wychowywała je samotna, rozwiedziona matka. Od roku (siostra się wyprowadziła do faceta) mieszkała tylko z nią. Kama często bywała sama, bo rodzicielka oprócz podstawowej pracy często brała dodatkowe zlecenia.  
To stwarzało sporo możliwości. Rozwiązywało lokalowe trudności. Zwłaszcza teraz, gdy kończył się listopad i zabawy na łonie natury raczej odpadały.  
Komunikat Kamili wprawił mnie w doskonały nastrój. Po wyjściu z autobusu przyspieszyliśmy, by szybciej znaleźć się na miejscu.  

Trzy pietra schodów pokonaliśmy w rekordowym tempie i po chwili drzwi mieszkania Czajków zamknęły się za nami. Wewnątrz było przeciętnie, ale schludnie. Do tego pachniało smacznym obiadem. Pociągnąłem znacząco nosem, ale na tym się skończyło.  

- Zaproponowałaby ci coś na ząb, ale na razie liczy się mój apetyt - Kamila pchnęła mnie w stronę swojego pokoju. - A chwilowo od jedzenia wolę pieprzenie.  

Jasny, prosty przekaz. Bez owijania w bawełnę.  

- Ty tu rządzisz. - Zgodziłem się grzecznie.  

- To nieco kłóci się z podstawami gościnności, ale z drugiej strony za chwilę dostaniesz to, co w tym domu jest najlepsze - Ze śmiechem oznajmiła Kama. - Skoro więc mam rządzić, to rozbieraj się słodziaku!

Mówiąc to włączyła muzykę. Nie wiem czy było to przez nią wyreżyserowane, ale doskonale trafiła. Dźwięki pobudzały zmysły. Miały odpowiedni rytm, do niegrzecznego pokazu. Rozpocząłem striptiz dla gospodyni.  
Jak wspominałem całkiem nieźle radzę sobie na parkiecie. Skorzystałem z tego teraz. Ściągałem z siebie kolejne warstwy ubrania, bujając sie w rytm melodii. Kamila rozsiadła się w fikuśnym fotelu i obserwując mnie zaczęła się rozbierać. Przeciągałem spektakl, widząc wypieki na twarzy dziewczyny. Kręciłem tyłkiem, wypinając go niedwuznacznie i imitując ruchy frykcyjne. Moja towarzyszka, sama będąc już tylko w bieliźnie kręciła się niespokojnie w fotelu. Przygryzła dolną wargę, oczy błyszczały jej gorączkowo.  

Podszedłem bliżej, stając naprzeciw Kamili. Byłem nakręcony i podniecony, ale trzymałem fason. Pilnując rytmu ściągnąłem z siebie dramatycznym ruchem bokserki. Nabrzmiały kutas wystrzelił z nich niczym sprężyna, zgłaszając gotowość do działania. Kamila chwyciła go, przyciągając mnie do siebie.  
Z wprawą zaczęła pieścić fiuta ręką, jednocześnie sięgają drugą pod własne majtki.  Doskonale szła jej masturbacja na dwa fronty. Zauważyłem jak szybko jej oddech przyspieszył i stał się płytki. Mnie również dosięgła potężniejsza fala rozkoszy.  
Kamila od typowo ręcznej roboty przeszła do oralnej zabawy. Włożyła do ust czubek kutasa z odsłoniętą żołędzią, zaczynając ssać. Drgnąłem pobudzony nową pieszczotą. Partnerka pochłaniała kolejne centymetry fiuta, liżąc go, ssąc i pocierając. Jednocześnie dłonią uciskała jądra, co zawsze podniecało mnie mocniej i gwałtowniej. Było mi cudownie. Pobudzony, automatycznie zacząłem pracować biodrami, wsuwając się głębiej do gardła kochanki.  

Otrzeźwiałem w samą porę, by zapobiec nieplanowanej erupcji. Niechętnie opuściłem gościnne usta Kamili i przerwałem jej pieszczoty. Rozebrałem ją do końca, by przez moment skupić się na uwolnionych z biustonosza piersiach. Nie celebrowałem jednak tej zabawy zbyt długo. Popychany żądzą zapadłem między uda partnerki. Ochoczo rozłożyła nogi szerzej, roziskrzonymi oczami obserwując moje podchody do mokrej szparki. Jęknęła, gdy zacząłem ugniatać lepkie, nabrzmiałe wargi sromowe. Płatki cipki uległy po chwili rozchylając się, a moje palce zanurzyły się we wnętrze kochanki. Zwiększając stopniowo tempo posuwistym ruchem przesuwałem się w intymnej głębi. Rozruszałem tyłek Kamili, zaczęła nim poruszać, reagując na pieszczoty. Dołożyłem więc język, by jeszcze bardziej ją nakręcić. Muskając nim łechtaczkę czułem, ze ciało partnerki nabrało nowej dynamiki. W końcu wycofałem z cipki palce i przylgnąłem do niej mocniej ustami. Lizałem i ssałem lepką różowość wnętrza Kamili. Dziewczyna jęczała, kręcąc biodrami i tym samym doprowadzając fotel do niepokojących przechyłów.  
Nie mogłem dopuścić do wypadku. Poza tym byłem już gotów na kolejny etap miłosnej gry.  

Przeniosłem kochankę na łóżko i położyłem na brzuchu. Krótką chwilę ciągnąłem jeszcze ręczną zabawę z jej szparką, a potem przeszedłem do konkretów. Chwyciłem talię partnerki i pociągnąłem ją do góry. Domyślając się moich intencji Kamila dźwignęła się wyżej, opierając się na rękach. Cudownie wypięta, kusiła bezwstydnie kręcąc pośladkami.
Zerknęła w moją stronę, błyskając wyzywająco oczami i lubieżnie się uśmiechając. Lepszej zachęty nie było mi trzeba.  
Wsunąłem się z werwą w cipkę, ruchami frykcyjnymi napierając coraz mocniej i głębiej. Wreszcie cały fiut ułożył się w miękkim gnieździe.  
Cały tętniłem energią i pożądaniem. Przepełniony żądzą zwiększyłem tempo pieprzenia. Moja kochanka dopasowała się do mnie bardzo szybko. Staliśmy się zlepkiem miłosnej materii. Gwałtownej, ale nie brutalnej. Pieprzyliśmy się ostro, zagłuszając muzykę kakofonią wspólnych jęków i westchnień. Jeśli musiałbym kiedykolwiek gubić regularnie kalorię, to wybieram taki sposób.  

Posuwałem Kamilę, zatracając kontrolę. Czułem, że zbyt mocno ściskam kochankę w talii, co poskutkuje co najmniej zaczerwienieniem, ale siła podniecenia robiła swoje. Tym bardziej, że partnerka nie skarżyła się, sama dziko napierając tyłkiem na mnie. Mikroświat pokoju dziewczyny orbitował w bliżej nieokreślonej przestrzeni. Tam były tylko rozkosz i pożądanie. Pracowaliśmy usilnie, by dorzucić do nich spełnienie.  
Pierwszą ofiarą orgazmu stała się Kamila. Spodziewałem się tego, czując jak drży gwałtownie przy każdym sztychu. W końcu zaklęła pod nosem, jęknęła i znieruchomiała. Dygocząc, poddała się rozkosznej sile ostatniego, miłosnego akordu. Nogi ugięły się pod nią i opadła na łóżko. Wciąż drżała, przeżywając chwile uniesienia.  
Ułożyłem partnerkę na boku i wtuliłem się w jej plecy. Uniosłem lekko jedną nogę dziewczyny i na powrót w nią wszedłem. Niewiele potrzebowałem, by osiągnąć szczyt. Kilka pchnięć starczyło, by na dobre rozbudzić bestię. Upojny kataklizm rozhulał się we mnie i pędził zniszczyć mój spokój.  
Zuchwale targnął moim ciałem. Wygiąłem się w łuk i mocniej przywarłem do kochanki. Mogłem sobie na to pozwolić, wiedziałem o tym doskonale. Pozbyłem się całego ładunku nasienia. Napięcie ustąpiło błogiej rozkoszy. Całując mokre od potu ramiona kochanki zapadłem się w łóżko obok niej.  

- Nie wiem jak to robisz i szczerze przyznam, że mam to gdzieś. - Cicho wyznała Kamila, starając się uspokoić oddech. - Zależy mi natomiast, aby ci to nie przeszło. Ja pierdzielę, ale było dobrze!

- Ja też cię uwielbiam - jęknąłem zmęczony, ale zadowolony.  

Kolejne pół godziny spędziliśmy na wesołym przekomarzaniu i delikatnym pettingu. Dopiero wtedy młoda gospodyni zatroszczyła się o mój żołądek. Zapach obiadu pochodził od gołąbków. Były pyszne.

Przyznaję, że niechętnie opuszczałem mieszkanie Kamili, ale czas był najwyższy. Zaraz po wyjściu z bloku rozdzwoniła się moja komórka. Na ekranie wyświetlił się nieznany mi numer. Do tego wskazujący, że właściciel mieszka poza granicami Polski. Wahając się, odebrałem go jednak.

- Dzień dobry. Czy rozmawiam z Michałem Wanatem? - Usłyszałem kobiecy głos. Mówiła po polsku z wyraźnym akcentem. Podobnie do Joanny Krupy znanej bardziej jako Dżoana.  

- Tak. To ja. Słucham panią.

- Jestem Sandra Novak. - Przedstawiła się moja rozmówczyni. - Właśnie przyleciałam ze Stanów. Moim szefem jest doktor Otis, którego już poznałeś. Chciałabym cię spotkać. W końcu będziemy przez pewien czas zdani na siebie, prawda?

- No tak. - Bąknąłem zaskoczony.  

- Rozumiem, że trochę cię zaskoczyłam, ale chciałam cie uprzedzić, że jestem - wyjaśniła Amerykanka. - Nie musimy umawiać się dzisiaj, ale masz teraz mój numer, więc zdzwonimy się, jeśli ci to nie przeszkadza.  

- Oczywiście, że nie. W końcu umawiałem się z doktorem - Skłamałem gładko. Wizyta asystentki Otisa w tym momencie mało mnie cieszyła.  
Wprowadzała dodatkowe zamieszanie, którego i tak w moim życiu już nie brakowało. Myślałem, że dam rade spokojnie doprowadzić sprawę anglistki do końca.  

- To dobrze. Postaram się odezwać jak najszybciej - stwierdziła Sandra Novak. - Do zobaczenia.  

- Do zobaczenia - odpowiedziałem, rozłączając rozmowę. Czasu miałem mniej niż myślałem, więc szybko będę musiał się spotkać z człowiekiem, który mógł mi pomóc w historii z Banasiem i jego zboczonymi kumplami politykami.  

****

Niektórzy nie zmieniają swoich przyzwyczajeń. Pielęgnują sentymenty, aczkolwiek mówienie o nich w przypadku tego człowieka powoduje lekki dysonans, ale fakty były faktami.  

Klub "FunTom" był najlepszym tego typu lokalem w promieniu wielu kilometrów. Dopiero w Warszawie można było zabawić się na lepszym poziomie, a i to szukając odpowiedniego miejsca.  
Tutaj zamierzałem znaleźć osobę, która mogła mi ewentualnie pomóc dokopać Banasiowi i spółce.  

Miałem masę szczęścia, że przychodząc tu pierwszy raz od razu trafiłem na cel swoich poszukiwań. Postawny blondyn z miłą, inteligentną twarzą siedział w narożniku sali w towarzystwie dwóch lasek. Niejednego zwiodła fizjonomia tego człowieka. Ja jednak znałem go i wiedziałem na co go stać. Marcin Król znany też jak Chrobry był przestępcą. Członkiem grupy kierowanej przez lokalnego szefa przestępczego światka zwanego Carem.  

Tak się złożyło w życiu, że Marcin przez pewien czas bywał w naszym domu. Starszy o dwa lata od mojej siostry, interesował się nią mocno i ewidentnie miał na nią ochotę. Co tam było między nimi, nie moja rzecz, ale trwało to ledwie pól roku. Nie miało jednak burzliwego końca, a Chrobry do dziś przyjaźni się z Malwiną.  
Siłą rzeczy, ja również go poznałem. W tamtym czasie nie był jeszcze tak zepsuty i uważałem go za świetnego faceta. Tak bardzo, że gdy znalazł się w opałach i groził mu poprawczak poręczyłem za niego, dostarczając mu alibi. Spokojnie, nie chodziło o jakieś straszliwe zbrodnie, ale stało się jak się stało. Marcin - pomimo moich oporów  - twierdził, że ma dług wobec mnie i trzymał sie tego, przy coraz rzadszych okazjach wspólnych spotkań, wspominając o tym.  

Niestety, osiem miesięcy później znów popadł w tarapaty i nie dał rady się z nich wygrzebać. Był już pełnoletni, więc poszedł siedzieć do więzienia. W dużej mierze za sprawą Lucjana Banasia, który zrobił wszystko, żeby młodego człowieka stłamsić. Pokazując jednocześnie jaki jest nieugięty wobec łamania prawa. Tym samym, z łobuza stworzył pełnowartościowego przestępcę. Zakład karny zmienił Chrobrego, który uznał, że jako człowiek Cara ma szansę zrobić większą kasę niż praworządny obywatel. Zaczął od bycia ochroniarzem w "FunTomie", bo klub należał do szefa. Czasem zrobił coś niewielkiego dodatkowo i piął się szybko w hierarchii. Udało mu się to dlatego, że nie był tępym karkiem, ale naprawdę inteligentnym facetem. Na tle innych podwładnych Cara wyróżniał się i szybko został doceniony.  
To by było tyle w temacie niegrzecznego chłopca.  

Podszedłem bliżej do narożnika. Chrobry bawił się doskonale w towarzystwie dwóch super lasek. Obie miały figury seksbomb i niebyt rozgarnięty wyraz twarzy. Mowa ciała łaszących się panien była klarowna. Zrobimy wszystko co chcesz, kotku. W duchu pomyślałem, że przyszedłem nie w porę. Skoro jednak tu byłem, to warto było zaryzykować. Zresztą, powód mojego pojawienia się tutaj właśnie mnie dostrzegł.  

- Święty Barabaszu, Michał to ty czy mi coś się na oczy rzuciło? - ryknął wesoło Chrobry.

- To ja. Cześć Marcin. - Nigdy nie zwracałem się do niego inaczej niż imieniem. Czułem, że podoba mu się ta forma. - Sprawę mam, ale chyba ci...

- Daj spokój! Jak ty masz sprawę do mnie, to znaczy, że mamy wydarzenie roku - oznajmił młody przestępca, klepiąc panny w tyłki, by zostawiły go ze mną. - Macie kasę dziewczyny i czekajcie. Chcę żebyście były trzeźwe i pachnące. To nie potrwa chyba długo? - Zerknął na mnie, wydzielając kasę towarzyszkom.  

- To zależy od ciebie - stwierdziłem, myśląc jak zareaguje na moją propozycję. - Raczej nie zmarnuję ci randki.  

Obydwie dziewczyny oddaliły się zadowolone. Miały sporo gotówki w rękach i zapowiedź dalszego zarobku.  

- Acha, bawimy się w sensacyjne teksty - Mrugnął łobuzersko Chrobry, robiąc mi miejsce obok siebie. - Daj spokój Michał z dramaturgią i wyłuszczaj sprawę!

- Mam problem, o którego jestem za cienki - zacząłem niepewnie. - Pomyślałem, że może pomógłbyś mi to zorganizować.

- Wciąż mam u ciebie dług młody, więc jeśli da się to zrobić, to czemu nie - Zaciekawił się Chrobry. - Mów, o co chodzi!

Nie bawiąc się w niepotrzebne szczegóły i zdradzanie personaliów opowiedziałem Marcinowi o aferze z politykami, kończąc pomysłem z przynętą i szantażem.
  
- Ty żartujesz czy poważnie mówisz? Nie wyglądasz na pijanego, więc może się naćpałeś? - Twarz Chrobrego zrobiła się poważna i groźna. - Młody, masz zajoba czy wyobraźnia płata ci figle? Coś ty kurwa, wymyślił?

- Czyli mówisz "nie"?  

- Czyli pytam, co z tobą? Ktoś cię na mnie nasłał czy jest tu gdzieś ukryta kamera? - Oczami wyobraźni widziałem swoją twarz przemieloną potężnymi ciosami Marcina.  

- Nie ma żadnych prowokacji. To czysta prawda i rozumiem, że niedowierzasz temu co słyszysz, ale jeśli nie ty, to nikt mi nie pomoże - oznajmiłem, starając się być spokojnym.  

- Kurwa! Michał w coś ty się wpierdolił? - Chrobry wymruczał cicho. - Jeśli to rzeczywiście prawda, to masz wyjebane! To są politycy, rozumiesz! Najgorsze ścierwo świata. Ludzie bez sumienia i zahamowań! Chcesz mnie utopić w szambie?!

- Marcin, zanim mnie odeślesz z profilaktycznym guzem na łbie do domu... - Postanowiłem wyciągnąć asa z rękawa. - ...pozwól, że zdradzę ci jedno nazwisko. Banaś, a konkretniej - Lucjan Banaś.  

Uderzenie było celne. Skończył się opierdol, nastała cisza. Niedwuznaczna, ciężko zalegająca w powietrzu.

- Tu mnie masz młody. I dobrze o tym wiedziałeś, przychodząc tutaj - Marcin pogroził mi palcem. - Brzydko się zabawiasz, ale obłudą by było, gdybym to ja cię pouczał. Ok. Zdradź trochę więcej szczegółów! Co takiego brzydkiego robi mój "ulubiony" radny?

Chcąc nie chcąc, musiałem powiedzieć więcej. Oczywiście, unikałem imion oraz nazwisk dziewczyn i nauczycielki, ale szkolny objazdowy burdelik przestał być tajemnicą dla kolejnej osoby.  

- Żeby nie to, że rzecz ma swoje korzenie w szkole, to nie byłoby w tym wielkiej sensacji. - Podsumował Marcin. - Dziewczyny są pełnoletnie i mogą dawać do bólu, komu tylko chcą. Okoliczności jednak robią swoje. Gdyby to ujrzało światło dzienne, przekaz byłby koszmarny dla tych idiotów.  

- Idiotów?! Czemu?!

- Takie sprawy wcześniej czy później wychodzą na światło dzienne. - odparł Chrobry. - Trzeba być kretynem, żeby na to pójść będąc politykiem. To pętla na szyję! Bicz na dupę i tak dalej.  

- Jednak to zrobili - stwierdziłem.

- Właśnie. Niezłe zboki, co? - prychnął zadowolony Marcin. - To może zainteresować mojego szefa. Chce być coraz bardziej legalny, potrzebuje różnych dojść i dopięć. Przyklepanie różnych projektów. Te dupki mogą mu to załatwić.  

- Tylko proszę pamiętaj, że nie chcę by, nagrania się upubliczniły. - Zdradziłem swoje obawy. - Dziewczyny i belferka mają mieć spokój.  

- Straszny Don Kichot z ciebie, młody - Zaśmiał się Chrobry. - Jak się to skończy kupię ci wiatraczek.  

- Żartuj sobie ile wlezie, ale mi pomóż - odparłem.  

- Nie martw się. Mam dług, więc będę czuwał. - Marcin poklepał mnie po plecach. - Nic nie obiecuję, ale czuję, że szef rzuci się na to jak pies na mięcho. Dużo może na tym zyskać. Ja w jego oczach też, jak to dobrze rozegramy.  

- Liczę na ciebie.  

-  I tego się trzymaj! - Chrobry był podekscytowany. - Masz ten sam numer telefonu?

- Tak. Nie skasowałeś go?

- To numer człowieka, który mi kiedyś bardzo pomógł - Marcin uderzył w poważne tony. - Takich kontaktów się nie kasuje. Dobrze wspominam tamten czas.  

- Fajnie było.  

- Jasne. Odezwę się do ciebie, młody - Chrobry zerknął w stronę, gdzie wcześniej zniknęły jego panny. - Pozdrów rodziców i Malwinę, a teraz wybacz, ale te twoje zboczone historie nieźle mnie nakręciły. Muszę coś z tym zrobić.

Wychodząc z klubu byłem zadowolony. Jeśli weźmie się za to Marcin, być może uda mi się pomóc dziewczynom i Anicie.  

C.d.n. ...

Iks

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4462 słów i 24318 znaków, zaktualizował 6 lut 2019.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik Kevinmub

    business careers in healthcare  d youville college pharmacy  greater new bedford community health center

    8 mar 2019

  • Użytkownik GregoryEdumn

    beverly hills pharmacy st louis  ray bans wayfarer prescription glasses  cvs 24 hour pharmacy nyc

    25 lut 2019

  • Użytkownik POKUSER

    Wciągające :)

    21 mar 2018

  • Użytkownik Somebody

    Chylę czoła, Autorze. Wspaniale rozwinięta akcja. Dołączam do próśb o szybką kontynuację.

    20 mar 2018

  • Użytkownik Anonimm

    Rozumiem że przeleci asystentkę która mi zdradzi co naprawdę chce U.S. Army czy nagle okaże się że U.S. Army ma coś blokujące jego zdolności i asystentka się nie da?

    20 mar 2018

  • Użytkownik Młoda_kuciapka

    Dawaj jak najszybciej następną część. Nie mogę się doczekać jak to wyjdzie.

    19 mar 2018

  • Użytkownik AnonimS

    Współczesny don Kichot czy nie , ale dobrze się to czyta. Ciekawe co będzie dalej.

    19 mar 2018